For One Democratic State
in the whole of Palestine (Israel)

FOR FULL EQUALITY OF NATIVE AND ADOPTIVE PALESTINIANS

FOR One Man, One Vote

Home


Search

Izrael Szamir (ang. Israel Shamir)

 Tłumaczył: Roman Łukasiak

PaRDeS – studium w zakresie Kabały

 

(rzecz o „żydowskim sposobie myślenia”)

 

Tytuł oryginału „PaRDeS – an etude in Cabbala”

 

Wydawca: BookSurge, 2005; www.israelshamir.net

 

Słowo PaRDeS w języku hebrajskim oznacza:

 

1, Ogród, gaj pomarańczowy

 

2. Raj (stąd ang. Paradise)

 

3. W żydowskiej Kabale: jest to akronim dla czterech poziomów interpretacji tekstu; Peshat, czyli proste jego znaczenie; Remez, czyli zawarte w nim aluzje; Dersah, czyli jego opracowanie hermeneutyczne, oraz Sod, jego znaczenie ezoteryczne.

 

****

 

Wprowadzenie do wydania polskiego „PaRDeS”

 

 Tytułową „kabałą” („spiskiem”) omawianym w tym zbiorze esejów Izraela Szamira jest żydowski sposób myślenia, czyli specyficzne ustawienie połączeń w korze mózgowej Żydów, co zdaniem Szamira powoduje, że zwykli oni widzieć świat w odmienny (według nich „lepszy”) od nie-Żydów sposób. Na poparcie tej swej tezy, wychowany w ateistycznym ZSRR przez pierwsze dwadzieścia lat swego życia IASHA (Izrael Adam Shamir), przytacza już na wstępie opinię sprzed stu lat wiedeńskiego filozofa Otto Weiningera, iż „żydowskość polega nie na rasie, na przynależności do narodu, ani nawet na wyznawanej wierze, ale na tendencji umysłowej”. A zatem, starając się wprowadzić polskiego czytelnika w egzotyczny dla dzisiejszych Polaków temat „mentalności Żydów” (z którymi to „prawdziwymi Żydami”, zwłaszcza tymi w jarmułkach, bardzo się dzisiaj trudno spotkać w naszym kraju), warto przypomnieć jak ludzka ‘tendencja umysłowa’ się formuje, poczynając od naszego wczesnego dzieciństwa.

            Otóż przeprowadzone w wieku XX-tym, bardzo szczegółowe badania psychologa Jeana Piageta na temat rozwoju osobowości dzieci wykazały, iż ich odruchy poznawcze osiągają formę dojrzałą tylko po wykonaniu przez te dzieci odpowiedniego zespołu czynności psychomotorocznych. Co więcej, nabyte w ciągu młodości odruchy myśli są uwarunkowane trwającą przez całe dekady interakcją młodych osób z ich otoczeniem. W odróżnieniu do przysłowiowego „żydowskiego haczykowatego kształtu nosa”, który się w znacznym stopniu dziedziczy, umysłowym „Żydem” można zrobić każdą osobę wychowaną od dziecka w „ulu”, jaką jest programowo izolująca się od innych narodów, społeczność czcicieli tekstów Starego Testamentu.

            W dawnej Polsce mieliśmy już okres zafascynowania się Starym Testamentem w okresie saskim, gdzieś dwieście pięćdziesiąt lat temu, kiedy to szlachta polska poczęła wyprowadzać swój rodowód od jednego z zaginionych plemion mitycznego Izraela. Kolejna fala zachwytu nad mądrością Starego Testamentu nawiedziła Polskę około ćwierć wieku temu i ten „polski zachwyt” nad ‘hebrajskim korzeniem’ katolickiej wiary trwa do dzisiaj, oficjalnie umacniany przez dyrektywy poznawcze nadchodzące z „zekumenizowanego” (czytaj ‘zjudaizowanego’) Watykanu. Otóż to, że Polacy z czasem zamienią się w „Żydów nowotestamentowych” (było to często wyrażanym marzeniem Czesława Miłosza), przewidywał już dwieście lat temu poeta i patriota polski Julian Ursyn Niemcewicz w napisanej przezeń satyrze politycznej „Rok 3333” ([1]). Także piszący w kilkadziesiąt lat po Niemcewiczu, niemiecki filozof Karol Marks w pamflecie „W kwestii żydowskiej” z 1844 roku przewidywał, że idąc za wzorem ówczesnych Stanów Zjednoczonych, w których „komercyjny duch żydowski całkowicie zatriumfował nad duchem chrześcijańskim”, także i Europa i Świat cały staną się z konieczności wyznawcami „Jedynego, prawdziwego boga Izraela jakim jest pieniądz, przed którym to bogiem wszyscy inni bogowie człowieka będą musieli się ugiąć”.

            W tej marksistowsko-niemcewiczowskiej perspektywie, najnowszy zbiór esejów Izraela Shamira, poświęcony studium nad mentalnością Żydów, dostarcza bardzo cennego materiału faktograficznego, który powinien znać każdy szanujący swą godność obywatelską dorosły mieszkaniec nie tylko Polski ale także i Europy – i to niezależnie od tego czy to będzie osoba wierząca, czy też „post-katolik” (jak niżej podpisany), czy (były zazwyczaj) ewangelik (jak większość przyjaciół niżej podpisanego z okresu, gdy mieszkał on w Genewie), czy też w końcu „ateista, ale prawosławny”, jak określił kiedyś siebie obecny prezydent Białorusi. Fakt postępującej judaizacji naszej (?) kultury jest faktem niezaprzeczalnym, a najlepszym tego dowodem jest pojawienie się, w niedawno otwartym, papieskim sanktuarium w Łagiewnikach w Krakowie… rzeźby „gorejącego mojżeszowego krzaka” przyozdabiającej w zasadzie pusty, główny tego kościoła ołtarz. (Według naszego, nieco już zjudaizowanego poety romantycznego, Juliusza Słowackiego, to właśnie „zza mojżeszowego krzaka wychylił się Bóg i zapytał „Polska? Ale jaka?”)

            Bo Polska dzisiaj jest przecież totalnie zjudaizowana, co widać szczególnie po jej dzisiejszym „duchu handlu”, dawniej kojarzonym, nie tylko przez Karola Marksa, z kulturą żydowską. Ten to „duch żydowski”, w I-szej Rzeczpospolitej zwany ‘frymarkiem’ względnie ‘frymarczeniem’ (od Frei Markt), najwyraźniej promieniuje dziś w Polsce nie tylko z niezliczonych sklepów, banków, giełdy, wydawnictw oraz zza kuluarów Sejmu, ale i ze „zreformowanych” polskich uczelni, gdzie dla filozofów prawie obowiązkowymi stały się kursy „zasad negocjacji”.

            Jak jednak do tego jednak doszło, że cały, trwający od momentu demontażu Związku Radzieckiego ([2]), cykl raptownych przemian na świecie można określić terminem „Wielkiej Żydowskiej Rewolucji Hiper-Burżuazyjnej” ([3])? W napisanej dokładnie sto lat temu powieści „Ziemia obiecana” Władysław Reymont przedstawił Rewolucję Przemysłową, jakiej byliśmy świadkami w dynamicznie się podówczas rozwijającej Łodzi, jako rodzaj „spisku” trzech młodych ambitnych szubrawców: chciwego Polaka wychowanego w tradycjach szlacheckich, Niemca pochodzącego z protestanckich warstw mieszczańskich, oraz Żyda, oczywiście powiązanego z lokalną żydowską gminą. Jak argumentuje Izrael Szamir w rozdziale 3 „Człowiek, który zrobił karierę”, podobne trzy typy charakterologiczne (ogarnięci żądzą pieniądza chrześcijańscy „pionierzy”, protestanccy „przedsięiorcy” i w końcu żydowscy „spekulanci”) kolonizowały, kilkanaście dekad temu, nie tylko Polskę ale i Stany Zjednoczone. I tak się złożyło, że finansowe ‘owoce’ ich poczynań, dzięki post-modernistycznej „ekonomice kasyna”, znalazły się obecnie prawie w całości w rękach bardzo wąskiej Światowej Oligarchii Żydowskiej, która to oligarchia w naszym (?) kraju reprezentowana jest przez „filantropijną” Fundację Batorego/Sorosa.

Gdzie jednak tkwi podstawowa przyczyna, dla której słowo ‘Żyd’, względnie „judaista’, ‘syjonista’ czy nawet tylko ‘filosemita’, kojarzą się – i to nie tylko I.A. Szamirowi – ze społecznością hiper-szubrawców? IASHA wskazuje, że tradycyjni Żydzi w swym „rodzinnym” gettcie wychowywani są w poczuciu, iż są oni zarówno obcy (‘wyalienowani’) jak i z definicji lepsi od otaczającej ich społeczności gojów, czyli nie-Żydów. Ten sławny ‘żydowski egoizm’ ma swe biologiczne ( a ściślej, zoologiczne) podłoże, jako iż według badań psychologa Jeana Piageta każde dziecko przechodzi etap rozwoju, w którym mu się wydaje, iż jest „pępkiem świata” i że należy do ‘narodu wybranego’ – dokładnie tak, jak to się w starożytności wydawało hebrajskim prorokom, według których wszystko co żyje, ma być Narodowi Wybranemu poddane.

Tak zatem jak dzieci, które nie zdając sobie z tego nawet sprawy, w swym egoizmie potrafią być po prostu okrutne wobec ich otoczenia, tak i wychowani od dzieciństwa w „oparach” Starego Testamentu Żydzi (oraz naśladujący ich ‘chrześcijańscy syjoniści’) zazwyczaj nie zdają sobie sprawy z tego, iż ich postępowanie jest i aspołeczne i przeciwne Naturze. Stąd też i budowane przez tych sztucznie „udziecinnionych” Żydów (oraz wspierających ich sprawę „filosemitów”) Światowe Super-Państwo, przy bliższym się zapoznaniu z zasadami jego funkcjonowania, okazuje się być zgigantyzowanym (a)społecznym NOWOTWOREM, zdolnym li tylko do niezróżnicowanego wzrostu, kosztem dewastowanej przezeń Przyrody. Sprawie instynktownie popieranego przez ludzi wyrosłych w kręgu kultury judeo-amerykańskiej, coraz agresywniejszego „usztucznienia” warunków naszego życia, Izrael Szamir poświęca aż dwa długie eseje. nr. 14 oraz 16, zatytułowane „Apokalipsa dzisiaj” oraz „Sumud i Flux (Trwanie i Przepływ).

 

Jaki rodzaj ‘odtrutki” proponuje mój ”towarzysz broni” (comrade-in-arms) na narastające zatrucie się „post-chrześcijańskiej” części ludzkości prymitywnymi ideami „panowania nad ziemią”, wywodzącymi się nie tylko ze stron Starego Testamentu, ale nawet i z niektórych sformułowań chrześcijańskich Ewangelii, zapowiadających nadejście proto-globalistycznego „państwa szczęścia”, kiedy to ‘nastanie jedna owczarnia, jeden będzie pasterz’ ([4])? Dla Izraela Szamira taką odtrutką jest bogactwo ducha religii chrześcijańskiej (którą to religię zna on tylko w jej prawosławnym wydaniu), połączone z siłą ducha znanej mu dobrze z Palestyny religii islamu. Co ciekawsze, według jego ‘prawosławnej’ opinii, zasady islamu nie odbiegają od niceańskiego (tego z roku 325) kanonu wiary chrześcijan ([5]). Czy jednak da się uratować ‘duchowość’ człowieka bez zupełnego odcięcia się od zaakceptowanych na tymże Soborze w Nicei tekstów Starego Testamentu, w których to tekstach wmontowana jest iście „kanibalistyczna” propozycja ‘odżywiania się’ kapłaństwa Izraela „bogactwem narodów, których dobra sobie przywłaszczycie, zażywając wiecznego szczęścia”, (Księga Izajasza 61, 6-7)?

To zasadnicze pytanie autor niniejszego wstępu – którego Izrael Szamir porównuje w „PaRDeS” z „nowym Marcjonem, który ma zastrzeżenia nawet do (wzorowanej właśnie na Izajaszu) teologii św. Pawła” – pozostawia czytelnikom do samodzielnej odpowiedzi.

 

Marek Głogoczowski, Gdańsk maj 2006

www.marek.glogoczowski.zaprasza.net


 

Rozdział 1

 

Droga do Suezu

 

            W roku 1973, moja uderzeniowa jednostka czerwonych beretów została przerzucona helikopterem na żółte piaski Pustyni Wschodniej w Egipcie i wylądowała jakieś 101 km od Kairu. Otrzymaliśmy rozkazy zablokowania drogi Kair-Suez, gdzie przez dwa decydujące dni utrzymywaliśmy kilka niewielkich wzgórz naprzeciw potężnych skał Jabal Attaka, ostrzeliwując każde natarcie egipskich czołgów i komandosów. Nasz oddział liczył zaledwie stu żołnierzy słabo wyposażonych w przestarzałą broń przeciwczołgową, ale Egipcjanie myśleli, że mieliśmy siłę co najmniej dywizji. Wkopaliśmy się we wzgórza, szukając w ich żółtej ziemi ochrony przed potężnymi salwami wroga i wynurzaliśmy się z naszych kryjówek gdy działa przestawały strzelać, zezwalając ich piechocie na natarcie na nas. Posuwające się na wschód egipskie czołgi dostawały się pod nasz ogień i zatrzymywały się, aby wznowić ostrzał naszych pozycji. Trwaliśmy na naszym wzgórzu, chociaż nie mieliśmy wody, ani nawet czasu na grzebanie naszych zabitych towarzyszy. Z trudem przychodziło nam powstrzymywanie głodnych i chudych psów pustynnych by nie ucztowały na ich rozdętych zsiniałych ciałach.

            Żaden z nas, być może oprócz naszego dowódcy, nie rozumiał celu naszych poczynań. „Nie ich rzeczą jest rozumieć dlaczego”, żołnierze nie muszą koniecznie wiedzieć o co walczą Staraliśmy się jedynie robić swoje i przetrwać. Dopiero po dwóch dniach, gdy dotarły do nas pancerne kolumny generała Brenn’a, poznaliśmy plany Sztabu Generalnego, polegające na odcięciu egipskiej Trzeciej Armii na wschodnim brzegu Kanału Sueskiego, i przekształceniu pozornej porażki w zwycięstwo. O wiele później poznaliśmy człowieka, który to umożliwił – był to Henry Kissinger, żydowski Sekretarz Stanu USA, który dał zielone światło i rozpostarł atomowy parasol ochronny nad izraelskimi oddziałami. Kazał on niezdecydowanej Goldzie Meir przerwać zarządzone przez Radę Bezpieczeństwa zawieszenie broni i dokończyć okrążania. Dopiero wtedy nasza skromna akcja zaczęła pasować do strategii.

            W podobny sposób, pojedynczy Żyd rzadko wie lub rozumie, czego Żydzi chcą od siebie samych i od zdezorientowanej ludzkości. Ten brak zrozumienia powoduje, że wielu wspaniałych mężczyzn oraz kobiet głosi swoje poparcie (lub sprzeciw) dla politycznego ciała zwanego ‘Żydami’. Urodzenie się oraz wychowanie się jako Żyd wcale w tym nie pomaga, podobnie jak przynależność do elitarnych oddziałów wojska nie zapewnia zrozumienia planów Sztabu Generalnego.

            Osoba o niewielkim zasobie wiedzy  nazywana jest w żydowskiej nauce ‘tinok shenishba’ (uprowadzone dziecko). Uprowadzone żydowskie dziecko nic nie wie o żydowskich obyczajach, poza tym, że należy do Żydów. Nie tak dawno izraelski prezydent Moshe Katzav nazwał niereligijnych Żydów ‘uprowadzonymi dziećmi’, ale nawet religijni Żydzi w bardzo ograniczonym stopniu rozumieją żydowskie plany urządzenia świata. Wielu Izraelczyków oburzało się na słowa Katzav’a, ale miał on rację. Wasz przeciętny ‘Żyd’ bardzo mało wie i rozumie z tematów, którymi będziemy zajmować się w tej książce; jest wysoce prawdopodobne, że on (lub ona) uważa siebie za Żyda, ponieważ jego (lub jej) dziadkowie byli Żydami.

Naszym celem jest zrozumienie i wyjaśnienie czego ‘Żydzi’ chcą. Jest to trudne zadanie, ponieważ Żydzi nie mają wyraźnych przywódców tworzących jedną strategię, nie mają żadnej głównej kwatery, ani centralnego dowództwa. Trudno jest uwierzyć, że Żydzi mają strategię, ale nie mają stratega; Protokoły mędrców Syjonu są popularne właśnie dlatego, że zakładają istnienie takiego najwyższego (choćby ukrytego) stratega. Jednakże, jak mówią Przypowieści Salomona 30,:27 „‘Szarańcze króla nie mają, a wszakże wszystkie wyruszają w szeregu”, niszcząc całe kraje, jak gdyby planowo.

            Być może nie ma (albo prawie nie ma) Żydów, którzy w pełni by rozumieli, czego chcą Żydzi. Słowo ‘Żydzi’, w tym sensie w jakim jest ono używane w tym artykule, oznacza duchową osobowość wyższego rzędu, powiązaną z indywidualnymi Żydami podobnie jak Kościół Katolicki jest powiązany z poszczególnymi katolikami, lub jak ul jest powiązany z pojedynczą pszczołą. Z tego powodu nie ma żadnych subiektywnych win związanych z indywidualnymi Żydami, o ile ich konkretne działania – lub niedziałania – nie mają charakteru kryminalnego lub grzesznego same z siebie. Niniejsza rozprawka powinna pomóc jednostce zdecydować, czy chce on być Żydem czy też nie, w taki sam sposób jak ktoś może wybrać czy chce być komunistą czy też kwakrem.


 

Rozdział 2

 

Być albo nie być

 

            Według mojego najgłębszego przekonania bycie lub nie bycie Żydem jest aktem wolnej woli. Żyd francuski może być po prostu Francuzem, Żyd rosyjski – po prostu Rosjaninem, Żyd palestyński – Palestyńczykiem. Nikt nie musi  być Żydem, a najlepszym tego potwierdzeniem jest wspaniała postać Simone Weil, małej komunistycznej świętej chrześcijańskiej czasów Hitlera. Przebywała wśród robotników Renault, popierała Ruch Oporu Charles’a de Gaulle’a i marzyła o pokonaniu nie tylko nazizmu, lecz całego paradygmatu nowoczesności z jej fałszywą edukacją, religijną obojętnością  i zerwaniem z tradycją Urodziła się w rodzinie żydowskiej, doszła do Chrystusa, lecz uchyliła się od pełnego zespolenia z Kościołem, gdyż czuła, że Kościół  jest zbyt prożydowski ([6]). Dla niej, nie tylko hebrajscy prorocy, lecz także Grecy i Galowie, Hindusi i Chińczycy, Germanie i Słowianie znali Chrystusa przed Jego narodzinami.

            Odrzuciła ona twierdzenie o ‘żydowskich korzeniach’ chrześcijaństwa mówiąc, że bezkrytyczne przyjęcie Starego Testamentu było poniekąd ‘skazą poporodową’ Kościoła. Jej Chrystus był bliski Dionizosowi i Attis, natomiast Demeter i Izyda to wcześniej przeczuwane obrazy Najświętszej Dziewicy. Według niej, straszny czyn Ukrzyżowania mógł zdarzyć się jedynie tam, gdzie Szatan przeważył nad Bogiem.

            Simone Weil nie była osamotniona. Od świętego Pawła do świętej Teresy z Avila, od Karola Marksa do Lwa Trockiego, były to osoby urodzone w żydowskich rodzinach, które zerwali z gminą żydowską i dołączyli do ludu, wśród którego żyli. I nie było ich bynajmniej niewielu, ale była to większość. Spośród siedmiu milionów Żydów w czasach świętego Pawła, do ósmego wieku pozostało ich tylko kilka tysięcy; reszta stała się Palestyńczykami i Włochami, Francuzami i Egipcjanami, chrześcijanami oraz muzułmanami. Zasymilowały się także miliony Żydów dwudziestego wieku i ich potomkowie. Niektórzy dołączyli do Kościoła Katolickiego, jak Edyta Stein, inni do Kościołą Prawosławnego, jak ojciec Aleksander Mień, niektórzy przyjęli Islam, jak mój przyjaciel Yusuf Hattab (Yosef Cohen); inni pożenili się poza wspólnotą żydowską i zerwali z Żydami.

            Małżeństwo poza wspólnotą jest ostatecznym znakiem „przekroczenia granic”. Premier Izraela, Golda Meir powiedziała „Małżeństwa mieszane są gorsze od holokaustu”, zaś Elliot Abrams, dyrektor ds. Bliskiego Wschodu w rządzie prezydenta Busha, oraz Deborah Lipstadt, profesor studiów żydowskich w Emory, występowali przeciwko małżeństwom z nie-żydami aby zachować czystość ‘rasy żydowskiej’. „Deborah Lipstadt, która dużo napisała i miała wiele wykładów o Holokauście, nawoływała żydowskich rodziców by nie zgadzali się na małżeństwa mieszane [z nie-żydami],  podobnie jak nie zgadzają się oni na to, by ich dzieci zażywały narkotyki”. Elliot Abrams napisał książkę, „Wiara czy strach: Jak Żydzi mogą przetrwać w chrześcijańskiej Ameryce”, która krytykuje małżeństwa mieszane jako niebezpieczeństwo dla przetrwania Żydów w USA.

            Meir i Lipstadt poszły tradycyjną ścieżką Żydów: Stary Testament gloryfikuje Fineasza, który zamordował Żyda  za stosunek z nie-żydówką; Ezra wyklął wszystkich kapłanów żydowskich, którzy pożenili się z rdzennymi Palestynkami; Talmud  porównał małżeństwo mieszane ze zezwierzęceniem, „nie-żydom jest bliżej do zwierząt niż do Żydów”. W żydowskiej tradycji, rodzina żydowska, w przypadku gdy syn lub córka wyjdzie za goja, powinna dokonać pełnego obrzędu żałobnego.

            Pomimo tych potępień, kobiety oraz mężczyźni pochodzenia żydowskiego zawierali mieszane małżeństwa i świadomie zrywali z żydostwem. Akt ten jest ważnym świadectwem ich gotowości do odrzucenia partykularyzmu i wtopienia się w naród, wśród którego żyją. Jest to, w pewien sposób, tak samo radykalne jak chrzest. Wymuszone nawrócenie hiszpańskich Żydów w roku 1492 zostało odebrane przez Hiszpanów jako akt hipokryzji, ponieważ nawróceni żenili się jedynie wewnątrz swojej wspólnoty. Hiszpanie często mieli rację: wielu Marranów (inna nazwa nawróconych) powracało do żydostwa jak tylko opuścili posiadłości hiszpańskie. I byli przyjmowani doń z powrotem, ponieważ Żydzi wiedzieli: Marrani żenili się jedynie wśród swoich. Ich chrześcijańska wiara była tylko barwą ochronną, częścią żydowskiej tajemnicy. Z drugiej strony, ci z nich, którzy żenili się poza wspólnotą, dawali dowód szczerości swojego ochrzczenia.

            Donmehowie, naśladowcy Sabbataja Cewi w Turcji, na zewnątrz przyjmowali Islam, lecz wciąż żenili się tylko w obrębie swojej wspólnoty. Ta osobliwa sekta odegrała ważną rolę w tragicznych wydarzeniach w Turcji na początku XX wieku; niektórzy tureccy historycy łączą ich z ludobójczym wypędzeniem Ormian, masakrami Greków w Anatolii oraz ze sprzeciwiającą się tradycji polityką Kemala Ataturka. Pamiętając o tej tajemniczej tradycji, rozumiemy, że małżeństwa mieszane to bardzo ważny krok, rzeczywiste zerwanie wymagające wielkiej siły charakteru, niezależności myślenia, jest to coś, z czego ich dzieci mogą być dumne. Ponieważ małżeństwo oznacza w pewnym stopniu łączność duchową; małżeństwo mieszane jest zawsze aktem buntu przeciwko żydostwu, wyrwaniem się na swobodę, sprzymierzeniem się z rdzenną ludnością.

            W normalnych okolicznościach, ten błogosławiony proces doprowadziłby w ciągu kilkuset lat do zniknięcia Żydów; ale w ostatnich latach został on zahamowany a nawet odwrócony. Ponieważ obecnie Żydzi tworzą elitę (są to ‘grube ryby’), więc dzieci małżeństw mieszanych pozostają w tyle. Inni „odkrywają swoich żydowskich przodków” podobnie jak Brytyjczycy „odkryli swoje normandzkie pochodzenie”. Główni kandydaci na prezydenta Ameryki w roku 2004 prześcigali się w poszukiwaniu swoich „żydowskich korzeni”. Generał Wesley Clark powiedział, że on „pochodzi z długiej linii rabinów z Mińska”; babcia Hilary Clinton wyszła za kogoś o nazwisku Max Rosenberg, a John Kerry „‘dowiedział się, że babcia i dziadek z linii ojca byli Żydami” (Kerry nazywał się początkowo Kohn). Dzieci Howarda Dean’a oraz chrześcijanki pochodzenia żydowskiego zostały wychowane jako Żydzi. Tak więc wszystkie wysiłki poprzedniego pokolenia są zaprzepaszczane w naszych czasach.

            Dzieci małżeństw mieszanych często nie rozumieją obrazoburczych działań swoich rodziców, a rodzice często boją się wyjaśniać sakralną ważność tego czynu swoim dzieciom, które zamiast chlubić się nim, próbują go odwrócić i ‘powrócić’ do żydowskiego otoczenia. Ich usiłowanie ‘powrotu’ skazane jest na niepowodzenie, ponieważ według żydowskiego prawa, takie dziecko nigdy nie będzie mogło zostać ‘pełnym Żydem’. On lub ona nie będzie mogła poślubić Cohen’a, ani wejść do jakiejkolwiek rzeczywiście ‘odpowiedniej’ żydowskiej rodziny. Jego pozycja jest praktycznie taka sama, co mamzera, bękarta, „syna dziwki”. Będzie on mieć prawo do popierania Żydów, do oddania życia za Żydów, ale to nie wystarczy do pochowania go na żydowskim cmentarzu. Ale nie żałujcie tego, nasze pół-żydowskie ale całkowicie ludzkie dzieci, że nie możecie połączyć się z Żydami, jako że nie jest to nawet wskazane, jako że żydostwo nie jest dobrym rozwiązaniem, co postaramy się wykazać w niniejszym eseju.

            W rzeczy samej, na początku XX wieku, dziecko z mieszanego małżeństwa prawie zawsze identyfikowałoby się z rdzenną ludnością swojego kraju. Lecz tendencja ta napotkała na przeciwdziałanie historii Holokaustu, ideologicznej konstrukcji wszczepiającej  potomkom Żydów fatalistyczne wrażenie ‘braku ucieczki’. „Nie ma znaczenia czy jesteś Żydem pełnej krwi czy też masz tylko kroplę krwi żydowskiej, czy jesteś ochrzczony czy też nie – mógłbyś tak samo być zamordowany przez hitlerowskich nazistów. Dlatego przyłącz się do Żydów i popieraj Żydów” – oto, w skrócie, idea lansowana przez Żydów w celu utrzymania, w swym dalszym otoczeniu, potomków tychże Żydów.

            Tak więc Żydzi, reprezentowani przez ideologów Holokaustu, zrobili z Adolfa Hitlera i jego nazistów swoich najlepszych sojuszników. Nie jest zwykłym zbiegiem okoliczności, że opętana ideą ‘żydowskiej czystości’ Lipstadt sprzeciwia się krytycznym badaniom historycznym nad tragicznymi wydarzeniami II wojny światowej. Oficjalna bowiem historia Holokaustu dąży do utrzymania Żydów w charakterze posłusznych sług „Żydów” Prawdopodobnie z tego właśnie powodu, żydowscy bankierzy początkowo zapewniali poparcie Hitlerowi i jego partii w ich drodze do władzy.

            Rzeczywistość była jednak cokolwiek inna od fatalistycznej historii ideologów Holokaustu: w armii Hitlera służyło ponad 150 000 żołnierzy żydowskiego pochodzenia, co udokumentował Bryan Mark Rigg, profesor historii na Amerykańskim Wojskowym Uniwersytecie; wśród nich był admirał Bernhard Rogge, który otrzymał Ritterkreuz (Krzyż Rycerski) osobiście od Hitlera, generał Johannes Zukertort, generał Luftwaffe Helmut Wilberg, marszałek polny Erhard Milch i wielu innych.

            Idee Hitlera o przeciwstawności archetypów aryjskiego i żydowskiego były w pewnym stopniu oparte na teoriach znakomitego filozofa wiedeńskiego, Otto Weiningera, który wyrzekł się żydostwa i został przyjęty do Kościoła Luterańskiego. Dla Otto Weiningera, żydowskość oznaczała „ani rasę, ani naród, ani też uznane wyznanie, lecz tendencję w myśleniu”. Pisał „Zajmuję się judaizmem, w sensie platonicznym, jako ideą Nie ma bardziej czystego Żyda nad czystego chrześcijanina. Aby przezwyciężyć judaizm, Żyd musi najpierw zrozumieć siebie i walczyć z sobą. Jedynie mocne postanowienie, połączone z najwyższym poczuciem własnej godności, może uwolnić Żyda z żydowskości. Dlatego, kwestia żydowska może być rozwiązywana jedynie indywidualnie; każdy indywidualny Żyd musi próbować rozwiązać ją we własnej osobie” – poprzez odkrycie obecności Boga w świecie, to jest Chrystusa.

            Człowiek, którego Hitler nazywał swoim „ojcowskim przyjacielem”, bawarski poeta Dietrich Eckart, łączył  antyjudaizm z myśleniem antykapitalistycznym. Wierzył on, że żydowski element jest obecny we wszystkich ludziach oraz narodach; ma on być przezwyciężony, lecz nie może być unicestwiony całkowicie ([7]). W jego mniemaniu żydowskość i aryjskość odpowiadają przeciwieństwom Ying i Yang, a pewna doza ‘żydowskości’ (egoizm) jest narodowi potrzebna, aby mógł on przetrwać. Miał on wielkie uznanie dla Żydów, którzy doszli do Chrystusa. Hitler zadedykował mu drugi tom Mein Kampf.

            Pomimo swego podziwu dla Weiningera i uwielbienia Eckharta, pragmatycznie myślący Hitler wolał, zamiast zwalczać podejście judaistyczne, imitować je, czyniąc Narodem Wybranym ‘swój własny lud, Niemców’. Takie rasistowskie nastawienie spowodowało morze cierpień wśród wszystkich narodów Europy i zrujnowało na wiele lat stary kontynent. Trzeba także pamiętać, że negatywna interpretacja judaizmu (lub żydowskości) nie jest tożsama z rasizmem, ale może oznaczać wzniosłą interpretację ideologiczną oraz teologiczną.

            Myśl antyjudaistyczna leży u podstaw chrześcijaństwa i komunizmu (mówiąc tylko o dwóch z najważniejszych ideologii). Żydzi starają się przedstawić poglądy antyjudaistyczne jako rasizm. Chociaż myśl antyjudaistyczna istnieje już od setek lat, Żydzi upierają się na używaniu nazwy ‘antysemityzm’, oznaczającej niezbyt starą teorię rasową z końca XIX wieku. Dla antysemity, Żyd posiada nieodłączne i niezmienne jakości wrodzone; natomiast myśl antyżydowska analizuje i zwalcza tendencję judejską – w sztuce, w teologii, w naukach politycznych. Żydzi nie potrafią stawić czoła przemyślanym, racjonalnym zarzutom w stosunku do ich idei, i w związku z tym powtarzają mantrę „Jest tak z powodu tego kim jesteśmy, a nie tego, co robimy”, która to „mantra” ostatnio została przywłaszczona sobie przez prezydenta Busha. Tak zatem musi to być rasizm.

            Dawid Mamet, amerykański dramaturg żydowskiego pochodzenia, zauważył Volvo z naklejką na zderzaku Izrael, won z osiedli, slogan ten według niego „można by było najlepiej przetłumaczyć jako Zdechnijcie haczykonosi Żydzi”. Graham Barrett napisał w redagowanej przez Żydów gazecie The Age (Melbourne, 10 stycznia 2004): „ustępujący malezyjski premier użył sobie na odchodnym na ‘haczykonosych’ Żydach, którzy ‘zza kulis rządzą światem’, które to stwierdzenie odbiło się wielkim echem w innych islamskich stolicach”. Barret kłamie: wypowiedź dr Mahathira nie nosiła charakteru rasistowskiego, jak insynuuje to Barrett. Mamet też kłamał: osoba jadąca Volvo z taką naklejką, mogłaby być równie dobrze żydowskiego pochodzenia.

            Otrzymałem maila od ‘Sama Jonesa’, który napisał: „twoje dzielne wysiłki i pisanie są doceniane przez nasz naród. W pełni podzielam twoją pogardę dla haczykonosego syjonistycznego robactwa. Wszystkich żydowskich brudasów należy z powrotem zapędzić do pieców. Jeszcze raz dziękuję za pomoc w głoszeniu tej życiowej prawdy". Jego internetowy adres doprowadził do pewnego syjonistycznego prowokatora, lecz informacja ta nie była potrzebna: „haczykowaty nos” to  wyraźny znak, że to Żyd chciał skierować antysyjonistyczną wzglednie antyjudaistyczną polemikę na tory rasistowskie. Rzeczywiście, ‘Sam Jones’ wysyłał podobne maile także do innych przyjaciół Palestyny. Jeff Blankfort, oddany antysyjonista żydowskiego pochodzenia, przejrzał jego grę; jednak inni, jak nasz nie-żydowski przyjaciel Harry Clark, wystraszyli się i wyłączyli się z dyskusji.

            Rzeczywiście, ludzie żydowskiego pochodzenia są odporni na tego typu atak psychologiczny. Oto dlaczego w pierwszych latach istnienia Sowietów, przekonani komuniści pochodzenia żydowskiego (Jevrsekcja, Sekcja Żydowska) likwidowali żydostwo, natomiast dobrotliwi Goje (Kalinin i Łunaczarski) błądzili po stronie filosemitów. Otto Weininger zauważył: „Aryjczyk mający dobrą pozycję społeczną zawsze czuje potrzebę respektowania Żyda; nie podoba się mu gdy Żydzi ujawniają jakieś rewelacje o Żydach, i ten kto to robi może od tej sfery spodziewać się podobnego braku wdzięczności, jak od przeczulonych Żydów”. Słowa jego są nawet bardziej trafne dzisiaj: w okresie, gdy wpływy Żydów wzrosły, ludzie pochodzenia żydowskiego zostali obarczeni zadaniem likwidacji żydostwa.

            Od lat ciągnie się dyskusja, w której hasło „antysyjonizm jest antysemityzmem” szybko zastępowane jest: „Nie mieszaj syjonizmu z judaizmem! Jak śmiesz to robić, ty antysemito” – co dowcipnie ujął Michael Neumann. Krytycy Izraela codziennie przysięgają, że nie są antysemitami. Odrzucając praktycznie nie istniejący biologiczny antysemityzm rasowy, tę poronioną dziewiętnastowieczną teorię, możemy w pełni przyjąć wielką tradycję antyjudaistyczną świętego Pawła, Marksa, Simone Weil. Antysyjonizm może być antyjudaistyczny lub nie, lecz Ewangelia z pewnością jest antyjudaistyczna. Jedynie Bóg jest łaskawy, natomiast Żydzi mogą doskonale działać w sposób niszczący i wrogi w stosunku do świata, w którym żyjemy, przeciw naturze i przeciw nie-Żydom.

Takie dokładne oddzielenie myśli antyjudaistycznej, od nienaturalnego połączenia jej z biologicznym antysemityzmem, już dawno temu winno nastąpić, co pozwoliłoby powrócić naszemu światu do normalności. Atakowany Mel Gibson miał odwagę dumnie odpowiedzieć Foxman’owi i innym bestiom z żydowskiej Ligi Przeciwko Zniesławianiu (ADL): „Nie, ja nie jestem antysemitą, nie myślę, że żydowskość jest cechą wrodzoną, w przeciwnym wypadku nie robiłbym filmu o Jezusie Chrystusie. Lecz jestem antyjudaistą, tak samo jak Chrystus.” Antysyjoniści będą mieli luksus wyboru, czy mają być przeciwko syjonizmowi, uważając go za zjawisko anormalne (punkt widzenia rabina Arika Ashermana), czy też mają całkowicie odrzucić syjonizm jako nieodłączną część paradygmatu judaistycznego (jest to mój punkt widzenia).

Taki obrót sprawy ożywi działania mające na celu przeciwdziałaniu tendencji judaistycznej i powstrzymaniu jej, przede wszystkim zachęcając ludzi pochodzenia żydowskiego by jej nie wspierali. Ale co to jest tendencja judaistyczna i dlaczego należy ją pokonać? Żydowskie objaśnienia Biblii podają cztery, coraz wyższe poziomy jej głębokiego zrozumienia. Te cztery stopnie składają się na skrót ‘PaRDeS’ (Paradise – raj, lub ogród), gdzie ‘peshat’ to proste odczytanie, a ‘raz’, ‘derash’ i ‘sod’ – to najgłębsza zawartość mistyczna. Będziemy według tego schematu postępować, tłumacząc zamiary Żydów, przy czym peshat koncentruje się na interesach pieniężnych, raz dotyczy spraw społecznej dyskusji, derash to poziom polityczny, zaś sod to płaszczyzna teologiczna.


 

Rozdział 3

 

Genealogia Człowieka Sukcesu

(peshat)

 

            Trzech szubrawców, szczęśliwych, że umknęli swoim prześladowcom, lecz przygnębionych i bez grosza, spotkało się w małym miasteczku na amerykańskim Środkowym-Zachodzie – tak zaczyna się krótkie komiczne opowiadanie „Człowiek który zrobił karierę” amerykańskiego mistrza tego rodzaju literatury, O. Henry’ego. Ludzie ci reprezentują trzy odmiany przestępców. Bill jest włamywaczem, Jeff jest szulerem, natomiast Alfred handluje  akcjami bez pokrycia. Z czasem Bill obrabował bank i otworzył salon do gry w pokera. Wykorzystując to Jeff podmienił karty i spłukał Billa, ‘pozostawiając mu czarnego kota oraz zamiłowanie do włóczęgi’. Jednak radość Jeffa trwała krótko: zainwestował on zyski ze swego ‘biznesu’ w akcje kopalni złota, aby odkryć, niestety zbyt późno, że te akcje są podpisane przez CEO A.L. Fredericks, pod którym to nazwiskiem ukrywa się jego kolega oszust, Alfred E. Ricks. W rezultacie tego zyski pochodzące z rabunku przeszły w ręce biznesmena, a w końcu znalazły się u giełdowego spekulanta. Wtedy to szuler Jeff głośno zaczął krzyczeć: spekulacje na Wall Street oraz rabunek winny być wytępione przez prawo!

            Opowiadanie to można odczytać jako przypowieść o amerykańskich fortunach. Włamywacz ‘Bill’ symbolizuje pierwotną zdobycz (lub według Karola Marksa, ‘akumulację pierwotną’). Najpierw pionierzy wymordowali rdzennych mieszkańców i obrabowali nowo odkryty Kontynent. Zaczęli kopać złoto i wydobywać ropę naftową, przekształcili prerie w pszeniczne pola i upamiętnieni zostali na bilboardach Marlboro jako nieustraszeni kowboje. ‘Jeff’ to Jankes, typowy amerykański biznesmen, który obrobił Billa, otworzył hipermarkety oraz banki, handlował Coca Colą, zbudował koncerny naftowe, podporządkował sobie Południe i przekształcił Amerykę Łacińską w swój własny bananowy ogródek. I to jedynie po to, by okazało się, że obdarował swoimi pieniędzmi A.L. Fredericks’a, znanego także pod nazwiskiem Goldman Sachs, Marc Rich, Michael Milken, Andrew Fastow i inni.

            W realnym życiu, podobnie jak w tym krótkim opowiadaniu, A.L. Fredericks oszukał oszusta Jeffa. Otrzymał on odeń realne dolary zamieniając je na ‘dziwne pieniądze’, według jednego z internetowych dowcipnisiów: „bezzwrotne, nieoprocentowane skrypty dłużne Fed (Federalnego Banku Rezerw), nie mające w niczym pokrycia oprócz zaufania wierzycieli”. Na wypuszczone 650 miliardów dolarów, Fed posiada zaledwie równowartość 17 miliardów dolarów ‘realnego pokrycia’. USA mają obecnie 38 bilionów dolarów łącznego długu zaciągniętego przez symbolicznego ‘Alfreda’, w porównaniu do 10 bilionów dolarów produktu krajowego brutto wytworzonego przez ‘Billa’ oraz ‘Jeffa’. Ta największa ze wszystkich ‘piramida finansowa’ jest zbudowana na takich samych zasadach jak ‘piramida albańska’, która zrujnowała ten mały bałkański kraj kilka lat temu. Raczej wcześniej niż później ‘Jeff’, czyli amerykańska klasa średnia, odczuje zbliżający się kryzys, grożący powrotem do roku 1929. ‘Bill’, czyli amerykański robotnik, już to odczuwa. Zrujnowanie amerykańskiej klasy pracującej, a nawet i klasy średniej, jest nieuniknione, ponieważ nieprawdopodobne bogactwa USA znikły w stworzonej przez ‘Alfreda’ czarnej dziurze.

            Czy da się zidentyfikować tego ‘Alfreda’, człowieka sukcesu, który zrobił karierę i o którym powszechnie wiadomo tylko, iż jest ‘złym bogaczem’? Kim są ci, którzy wygrywają netto, konstruując finansowe „piramidy”? Niedawne badania nad ludnością USA ([8]), przeprowadzone przez Lizę Keister, profesora socjologii na Uniwersytecie Stanu Ohio, wykazują, że „zamożność (lub średnia wartość majątku netto) ludności żydowskiej w USA wynosi 150.890 $, co oznacza iż jest ona ponad trzykrotnie większa od średniej zamożności Amerykanów (48.200 $)”. (Dla porównania, w roku 1956, średnia wartość majątku netto Żydów była zaledwie poniżej średniej). Zamożność konserwatywnych protestantów (Bill z opowiadania) wynosi 26.200 $, lub połowę ogólnej średniej. Zamożność zaś głównych odłamów protestantów oraz katolików (Jeff z opowiadania) jest mniej więcej równa średniej dla całej próbki. Tak więc amerykański Żyd jest trzy razy bogatszy niż tak bardzo nielubiany Jeff, będący WASP’em (White Anglo-Saxon Protestant) i sześć razy bogatszy niż jeszcze bardziej pogardzany ‘robol’ (redneck – czerwony kark) Bill.

            „O podziale świata decyduje fakt należenia, lub nienależenia, do ludzi określonego pochodzenia. Przyczyna i konsekwencja to jedno i to samo: jesteś bogaty, ponieważ jesteś Żydem, jesteś Żydem, ponieważ jesteś bogaty”, by przypomnieć głośne słowa znanego marksistowskiego znawcy kolonializmu, Frantza Fanona (mutatis mutandis: mówił on o ‘białych’ w kolonialnej rzeczywistości Afryki).

            Lenni Brenner, trockistowski autor książki „Żydzi w Ameryce” ([9]) napisał niedawno: ”Dlaczego więc lobby syjonistyczne jest tak silne gdy jego apologeci bez końca piszą o zrażeniu ich młodzieży do tego ruchu? Odpowiedź jest prosta: Żydzi są najbogatszą warstwą etniczną względnie religijną w USA. Ponieważ ich standard życia jest tak wysoki, są więc najlepiej wykształceni. Ponieważ są najlepiej wykształceni, więc najwięcej interesują się nauką i stąd ich największe skłonności do ateizmu i religijnego sceptycyzmu. Lecz ‘prawdziwie wierząca’ ich mniejszość (złożona z ortodoksyjnych Żydów – M.G.) wciąż dysponuje niewyobrażalną ilością pieniędzy, które może wydawać na polityków.”

            Keister odkryła, że „jedna trzecia Żydów inwestuje w dające wielkie zyski inwestycje związane z wysokim ryzykiem, takie jak akcje oraz obligacje, natomiast nie czynią tego wcale konserwatywni protestanci i 4 procent katolików.” Pomimo, iż Żydzi nie mają monopolu na spekulacje na Wall Street, to i tak tworzą oni twarde jądro „kolektywu A.L. Fredericksa”. Jest to częścią ich tradycji: Jay Goulg oraz Joseph Seligman doprowadzili do krachu na rynku akcji w „czarny piątek”w końcu XIX wieku, natomiast Jacob Schiff spowodował powszechnie znaną panikę w „czarny czwartek” 1929 roku, która to panika doprowadziła do ogólnopaństwowej depresji ekonomicznej ([10]). Seligman maczał również palce w aferze przy budowie Kanału Panamskiego, gigantycznym oszustwie giełdowym, które stało się przysłowiowe we Francji (było ono przypomniane, m. innymi, w „Protokołach mędrców Syjonu” – M.G).

            „Podczas prohibicji – zauważa Robert Rockaway, autor apologetycznej książki o żydowskich gangsterach – pięćdziesiąt procent największych przemytników alkoholu było Żydami, ponadto żydowscy kryminaliści finansowali i kierowali większością handlu narkotykami w państwie...  Gangsterzy ci byli obrońcami i darczyńcami żydowskiej wspólnoty (Rockaway, str. 215 cytowane z JTR). Tak zwany ‘Murder Inc.’, kierowany przez Żydów gang w Chicago, zaopatrywał syjonistów w broń; żydowski gangster Mickey Cohen zdobywał pieniądze dla żydowskich terrorystów z gangu Irgun (Birmingham str. 281 cytowane z JTR). Szef chicagowskiej mafii Meyer Lansky kazał zamordować eksportera uzbrojenia, który sprzedawał je do krajów arabskich i sam wspierał, swoją nieuczciwie zdobytą fortuną, United Jewish Appeal (Zjednoczony Apel Żydów). Obecne przywództwo amerykańskiego żydostwa to w większości synowie żydowskich gangsterów, morderców, przemytników oraz oszustów. Dla przykładu bracia Bronfmanowie to synowie przemytnika alkoholu Bronfmana, a Michael Steinhardt, jeden z głównych popleczników Josepha Libermana, kandydata Partii Demokratycznej na prezydenta, to syn mafioso znanego jako „czerwony Steinhardt”.

            Dr William Pierce napisał interesującą pracę o żydowskich oszustach ([11]).Oczywiście, dr Pierce jest skrajnie prawicowym rasistą, lecz to nie unieważnia jego obserwacji. Połowa rozpraw antysyjonistycznych oparta była na książkach Benny Morrisa, izraelskiego nazisty, który wychwalał etniczną czystkę polegającą na „wyzwoleniu” Palestyny od Palestyńczyków i żałował, że Palestyna nie jest wolna od gojów. Jeśli czytamy prace Morrisa, to nie ma powodu, aby ignorować dr Pierce, który napisał:

 

   „– Czy pamiętacie Michaela Milkena, Ivana Boesky’ego, Marty Siegela, Dennisa Levine’a i związany z tymi nazwiskami skandal wywołany przez działających z ukrycia aferzystów, którzy prawie doprowadzili do katastrofy na Wall Street kilkanaście lat temu – i przy sposobności doprowadzili do bankructwa dziesiątki tysięcy zwykłych Amerykanów, którzy stracili swoje wkłady pieniężne w wyniku sztucznego manipulowania cenami papierów wartościowych? Wszyscy główni aktorzy tego skandalu byli Żydami.

   Czy pamiętacie wielką katastrofę oszczędnościowo-pożyczkową w latach osiemdziesiątych, której zakończenie kosztowało amerykańskich podatników 500 miliardów dolarów? W dużej części przyczyną upadku sektora oszczędnościowo-pożyczkowego w latach osiemdziesiątych były ogromne inwestycje, robione przez wiele instytucji oszczędnościowo-pożyczkowych, w tak zwane „obligacje bez pokrycia”. A człowiekiem stojącym za tymi pozbawionymi wartości obligacjami – finansowym geniuszem namawiającym te instytucje do ich zakupu – był nie kto inny, jak Michael Milken.

   Czy pamiętacie Martina Frankela, któy ukradł ponad 200 milionów dolarów ze spółek ubezpieczeniowych w pięciu (amerykańskich) stanach, a następnie uciekł z kraju w roku 1999 w momencie, gdy policja miała go aresztować? Prawdopodobnie nie pamiętacie Frankela, ponieważ, pomimo ogromu kradzieży, której dokonał, w mediach nie cieszył się on wielkim rozgłosem.

   – Czy pamiętacie Sholama Weissa, ultraortodoksyjnego rabina z Nowego Jorku, który zrabował 450 milionów dolarów z National Heritage Life Insurance Company na Florydzie, w największej kradzieży ubezpieczeń w historii USA? Ukradł on ubezpieczenia na życie ponad 25 tysiącom w większości starszych wiekiem Amerykanów, którzy wszystkie pieniądze z emerytur zainwestowali w tej spółce ubezpieczeniowej.

   Czy pamiętacie „czterech z New Square”, czterech ortodoksyjnych Żydów z całkowicie żydowskiego miasteczka New Square w stanie Nowy Jork, którzy zorganizowali żydowską szkołę, jesziwę, która istniała tylko na papierze, a następnie zebrali ponad 40 milionów dolarów rządowych dotacji na swoją nieistniejącą szkołę? Byli to Chaim Berger, Kalmen Stern, David Goldstein i Jacob Elbaum. Kilka godzin przed opuszczeniem Białego Domu, Bill Clinton złagodził wyroki tym czterem żydowskim oszustom. Zostali oni zobowiązani przez sąd do zwrotu ukradzionych 40 milionów, lecz do tej pory nie odzyskano od nich ani jednego centa.

   Na pewno pamiętacie Marca Richa i jego partnera Pincusa Greena. Są to dwaj żydowscy kryminaliści, którym w ostatnim roku poświęcono najwięcej uwagi, kiedy to od Billa Clintona uzyskali ułaskawienia w stylu „last minute”. Są to międzynarodowi spekulanci , którzy złamali ogromną ilość praw, objeżdżając świat w swoich mętnych interesach i wyprowadzając dla siebie kilka miliardów dolarów podczas ich realizacji. Gdy ich oskarżono o gangsterstwo, oszustwa telefoniczne, i wiele innych przestępstw, uciekli z kraju wraz z pieniędzmi. Rich przekazał około 200 milionów dolarów do Izraela i nieznaną sumę Billowi Clintonowi za swoje ułaskawienie.

   Nie jest tak, że Żydzi sa jedynymi szubrawcami okradającymi naród amerykański. George Bush jest szubrawcem, a nie jest Żydem. Bill i Hillary Clintonowie są szubrawcami, ale i oni też nie są Żydami. W Ameryce jest prawdopodobnie więcej oszustów nie-Żydów niż oszustów Żydów, i to po prostu z tego powodu, że w całej populacji stosunek nie-Żydów do Żydów wynosi 40 do jednego.

   Nie, Żydzi nie są jedynymi oszustami, lecz z pewnością są oni największymi oszustami. Gdy słyszysz o oszustwie na 100 tysięcy dolarów, to mógł je zrobić dowolny człowiek. Jeśli słyszysz o oszustwie na 100 milionów dolarów, to wiesz, że musiał to zrobić Żyd.”

 

            Byłoby błędem uważanie tych danych za ‘rasizm’. Ideolodzy żydostwa z oburzeniem zaprzeczają wszelkim związkom pomiędzy ‘religią’, ‘etnicznością’, względnie ‘pochodzeniem’ oszustów, a ich złodziejskimi wyczynami. Tego należy oczekiwać – za to oni są opłacani. Lecz prawdę powiedziawszy, A. L. Fredericks jest związany z Żydami, bez względu na to czy jest Żydem czy nie. Głównym dyrektorem finansowym koncernu Enron był Andrew Fastow, scharakteryzowany przez rabina swojej synagogi jako „zaangażowany członek gminy żydowskiej. Aktywnie wspiera sprawy żydowskie, w oddany sposób popiera Izrael” ([12]). Z kolei jego żona, Lea Weingarten, obecnie broniąca się przed zarzutami o oszustwa ([13]), „pochodzi z wybitnej i bardzo szanowanej rodziny filantropów’” i nie opuszcza żadnych nauk w synagodze.

            Także i Kenneth Lay, główny goj (nie Żyd) w aferze Enronu, był zaangażowany w sprawy żydowskie.  W ostatnim roku dał on, wraz ze swoją także nie-żydowską żoną Lindą, 850.000 dolarów z okazji zbiórki funduszy na Muzeum Holokaustu w Houston w Teksasie, o czym poinformowała gazeta „Jerusalem Report ([14]). Gazeta ta tę wiadomość zakończyła w następujący sposób: „ogółem koncern Enron był związany z około jedną trzecią  spośród 3,5 miliona zebranych na ten cel dolarów, co uczcił poprzedni senator z Teksasu Lloyd Bentsen oraz kronikarz Holokaustu Ruth Gruber.”

            Znowu widzimy tutaj owo zatrważające, ścisłe ze sobą powiązanie rozmaitych przestępców i – nie tyle samych Żydów, ale spraw żydowskich: czy jest to kult Holokaustu czy też sprawa interesów syjonizmu. Panowie Lay oraz Fastow ukradli miliardy dolarów inwestorowi, nazwanemu przez nas ‘Jeffem’ i ukradli oni nawet więcej robotnikowi symbolicznie określonemu jako ‘Bill’. Następnie zaś pani Lea Fastow-Weingarten przelała ich pieniądze do raju podatkowego na Wyspach Caymana. Lecz gdy przyszło do aktów miłosierdzia, ci bogacze nie zatroszczyli się ani o biednych Amerykanów, ani o głodujących Afrykanów. Oddali swoją dziesięcinę na sprawę żydowską.

Kenneth Lay nie jest jedynym, ‘Sir” Konrad Gray, nie-żydowski baron medialny (w powszechnej opinii ożeniony z Żydówką z najwyższych sfer), jest całkowicie oddany sprawie żydowskiej i syjonistycznej. Jest właścicielem „Jerusalem Post”, ekstremistycznej gazety syjonistycznej, krytykującej Sharona za jego brak gorliwości. Jak należało oczekiwać i on okazał się być oszustem. Ograbił on aktywa spółek, którym prezesował i ukradł miliony dolarów ([15]). Bogaty człowiek, uwielbiający Żydów i poświęcający tak wiele dla spraw żydowskich jest niezmiennie oszustem, czy jest on Żydem jak Fastow, czy gojem jak Lay.

            Jeśli powiązania żydowskich kryminalistów ze sprawą żydowską da się wytłumaczyć uczuciami etnicznymi, to co czyni sprawę żydowską tak atrakcyjną dla oszustów nie-Żydów? Aby odpowiedzieć na to podstawowe pytanie, powinniśmy rozpocząć od analizy psychologicznych motywów postępowania żydowskich oszustów. Dr Pierce proponuje interesujące wytłumaczenie:

 

   „Być może największą przewagą żydowskiego szubrawca jest to, że jest on obcy. Złapany oszust nie-Żyd staje się wyrzutkiem wśród swego narodu. Oszust żydowski prawie zawsze okrada nie-Żydów, a to jest w jakiś sposób przebaczane jego religią i przez dawno zakorzeniony zwyczaj jego narodu. W przypadku złapania może on zostać ukarany przez nie-Żydów, lecz nie stanie się wyrzutkiem w oczach swoich ziomków i z tego względu nie powstrzymują go skrupuły moralne. Stara się on osiągnąć więcej, niż mógłby osiągnąć oszust nie-Żyd na jego miejscu.

 

Nie jest to jedyna przewaga żydowskiego kombinatora. Nawet większą przewagą jest jego, narzucone przez społeczeństwo, poczucie ‘bycia ofiarą’, a to z tego względu, że jako wieczna ofiara, Żyd odczuwa potrzebę naprawiania ‘niesprawiedliwości’ za pomocą jakiegoś czynu pozaprawnego. Izraelczycy objaśniają grabież ziem jordańskich w dolinie Arava swoim pragnieniem naprawienia ‘niesprawiedliwości’ przyrody: z przyczyn geologicznych, lepsze gleby osadowe nagromadziły się na jordańskim wschodnim brzegu Arawa. Grabież ziem palestyńskich została objaśniona (między innymi przez rabina Lernera) potrzebą naprawienia ‘niesprawiedliwości’ rzymskiej okupacji Palestyny 2000 lat temu. Założenie państwa żydowskiego objaśniane jest ‘niesprawiedliwością’ Arabów, posiadających 22 państwa, podczas gdy Żydzi nie mieli żadnego. Ograbienie w biały dzień banków szwajcarskich naprawiło ‘niesprawiedliwość’ konfiskat nazistowskich, chociaż banki te nigdy nie trzymały żydowskich depozytów. Nawiasem mówiąc, muzea Holokaustu są ważnym czynnikiem wzrostu żydowskiej przestępczości, ponieważ wzmacniają one żydowskie poczucie ‘bycia ofiarą’.

            „To fałszywe poczucie ‘bycia ofiarą’, usprawiedliwiające wszelkiego rodzaju zło, jest motorem żydowskiej przestępczości”, napisał myśliciel religijny Ken Freeland z Teksasu. Żydowska nadmierna wojowniczość, (wyimaginowany – M.G) stan wojny ze społeczeństwem [nie żydowskim], ta stała cecha żydowskich skłonności, pozwala jeszcze inaczej wyjaśnić genezę żydowskiej przestępczości. Stan permanentnej wojny ze społeczeństwem, który to „stan wyjątkowy” pozwolił Żydom pobierać lichwiarskie procenty, zbierać nadmierne podatki, ciągnąć zyski z wynajmowania mieszkań w slumsach oraz z kradzionej własności, przekształcił się w znacznym stopniu w standard neoliberalnego ‘społeczeństwa otwartego’, w którym każdy toczy wojnę z każdym.

            Zdaniem Freelanda, „podobnie jak żydowscy przestępcy, którzy czują, że ich przestępczość jest oczyszczana z grzechu, wybaczana, względnie usprawiedliwiana dzięki ich zaangażowaniu w maksymalne, finansowe wsparcie spraw żydowskich, nie-żydowskie typy kryminalne też mają analogiczne odczucia odpokutowania za swe przestępstwa, gdy wspierają te same sprawy. Żydzi (jako kościół) „zapewniają przebaczenie”, lecz gdy Kościół chrześcijański żąda skruchy, jako warunku koniecznego do przebaczenia, Żydzi, przyjmując darowizny, nie rozróżniają pomiędzy bogactwem pochodzącym z legalnego i nielegalnego źródła”.

            Freeland jest przekonywujący, lecz to, co zmusza nie-żydowskich oszustów do wybierania poparcia dla spraw żydowskich, to nie tylko możliwość ‘przebaczenia bez skruchy’, ale sam urok żydowskiego zrozumienia świata, który jest atrakcyjny dla niektórych nie-Żydów, których nazywamy tutaj ‘Mammonistami’. Podoba im się nieco lucyferyczny paradygmat bycia osobą ‘z zewnątrz’, osobą będącą w stanie wojny z otaczającym ją społeczeństwem, a zatem wolną od moralnych ograniczeń narzucanych przez większość i dodatkowo jeszcze „wybraną” przez Wyższą Istotę.

            Ci ‘naśladujący Żydów’ szubrawcy słusznie wyczuwają, że będą mieli powodzenie w świecie urządzonym po żydowsku. Dlatego właśnie popierają sprawę żydowską i zachwycają się państwem izraelskim, krajem bez moralnych ograniczeń, będącym hurtowym mordercą i niszczycielem przyrody, pralnią brudnych pieniędzy i czołowym eksporterem broni oraz urządzeń do tortur.

            Jacob Ben Efrat, izraelski działacz demokratyczny, wzywa nas do „spojrzenia na Tel Aviv, którego czwarta część ludności składa się obecnie z robotników, imigrantów ze Wschodniej Azji, Wschodniej Europy oraz Afryki. Kapitalistyczni globalizatorzy chcą elastycznej siły roboczej, którą będą mogli według własnej woli przemieszczać pomiędzy krajami. W rezultacie, przepaść pomiędzy bogatymi i biednymi wzrośnie. Izrael jest tego doskonałym przykładem. Tutaj górna jedna piąta populacji zarabia 21 razy więcej niż jej dolna jedna piąta (w porównaniu do 11 razy więcej w USA)” (dane z prelekcji Yacova Ben Efrata, generalnego sekretarza Organizacji Akcji Demokratycznej – ODA – w Bamat Etgar w Jaffie 11 grudnia 2003). Cecha ta czyni Izrael ulubionym krajem nie-żydowskich Mamonistów.

            Tak więc, dla Ameryki, Europy oraz Rosji wniosek jest jasny: ich proizraelscy, prożydowscy politycy są najgorsi dla zwykłych ludzi i najlepsi dla wszelkiego typu szubrawców. Po przeczytaniu niniejszego eseju, potencjalny inwestor w akcje Enronu mógłby po prostu sprawdzić wpłaty Enronu na muzeum Holokaustu i już wiedziałby wystarczająco wiele, by się domyślić, że jeśli nie chce swych pieniędzy utracić z przyczyn podatkowych, to winien je zainwestować gdziekolwiek indziej. Kalifornijski wyborca, poznawszy opinię Diane Feinstein o żydowskim państwie i głosując na nią, wiedziałby już z góry, iż popiera sprawę wojny w Iraku, drogiej sprywatyzowanej elektryczności oraz napływu nielegalnych pracowników.

            W rzeczy samej, demokratka Diane Feinstein, przyczyniła się do wojny w Iraku więcej niż przeciętny republikanin: „W protokołach z wojennego przemówienia Sekretarza Stanu Powella, czołowi demokraci Senatu, tacy jak Joseph Biden z Delaware i Diane Feinstein z Kalifornii, ogłosili, iż ta mowa Powella jest niezbitym oskarżeniem Iraku, a zatem przygotowali swą partię do stania murem za wojną, która obecnie odległa jest jedynie o dni lub tygodnie”, napisała w lutym 2003 roku internetowa strona The World Socialist ([16]). Obecne (koniec 2004 – M.G.) współzawodnictwo w wyborach prezydenta USA, o głosy Żydów i Mammonistów, to zły znak dla ‘Billa’ oraz ‘Jeffa’, ponieważ obaj kandydaci współzawodniczą o to, który z nich lepiej złupi „normalną” ludność USA.

            W Szwecji, która była państwem niezwykłego dobrobytu, kiedyś umocnionym przez antysyjonistycznego premiera Olofa Palme, ten dobrobyt jest obecnie likwidowany przez Gorana Perssona, aktualnego premiera tego kraju, wiecznego organizatora konferencji na temat Holokaustu.

            Podczas głosowania lub inwestowania, roztropni Amerykanie, Europejczycy lub Rosjanie powinni wybierać kandydata względnie spółkę, która nie popiera sprawy żydowskiej lub syjonistycznej. Oczywiście, można głosować na polityka pochodzenia żydowskiego, jak na przykład na senatora z Minnesoty Paula Wellstone, który został zamordowany w dobrze zaplanowanej katastrofie samolotowej w październiku 2002 roku. Wellstone ostro występował przeciwko wojnie w Iraku, i popierał walkę Palestyńczyków. Michael Howard, nowy lider partii konserwatywnej, jest innym dobrym przykładem. Czołowy brytyjski prawicowy ideolog i zdecydowany rasista Martin Webster scharakteryzował go jako „publicznego przeciwnika ograniczających wolność żydowskich ustaw ‘przeciwko nienawiści’, który powiedział Izraelowi kilka słów prawdy na temat tego, co musi on zrobić by osiągnąć pokój i który ‘ożenił się’ poza żydostwem i którego syn ma przyjąć kapłańskie chrześcijańskie święcenia. Ja sam oczywiście zawsze bardziej wolałbym mieć białego nie-Żyda jako premiera Wielkiej Brytanii, będącego Brytyjczykiem anglo-sakso-celtyckiego pochodzenia. Lecz gdy popatrzymy na nikczemne pro-żydowskie, pro-syjonistyczne zachowanie się, w stylu amerykańskiego pudla, charakteryzujące dzierżącego obecnie ten urząd człowieka (Tony’ego Blaira), posiadającego wszystkie etniczne kwalifikacje, o których wspomniałem, może to być dla nas wszystkich przyczyną do zastanowienia się (nad zasadnością naszych rasistowskich poglądów – M.G.)”.

            Rzeczywiście, nie-Żyd kochający sprawę żydowską – jak Tony Blair lub Condoliza Rice, Bill Clinton lub George Bush – jest o wiele bardziej niebezpieczny, niż Żyd trzymający się zdala od spraw żydowskich.

            Jak widzieliśmy wyżej, Żydzi oraz ich sojusznicy Mammoniści wygrywali w ostatnich trzech dziesięcioleciach, kiedy to, według słów wybitnego amerykańskiego filozofa Immanuela Wallersteina, niektórzy ludzie zarobili mnóstwo pieniędzy, a inni stracili przysłowiową ostatnią koszulę. „Jest to czas, kiedy większość zysków otrzymano dzięki manipulacjom finansowym” ([17]). Używając wprowadzonej na wstępie terminologii, A. L. Fredericks osiągnął swoje zyski kosztem ‘oskubania’ Billa oraz Jeffa.

            Immanuel Wallerstein porównuje wydarzenia roku 1968 do ‘katastrofy statku’, w następstwie której utalentowany A. L. Fredericks przedarł się do brzegu, ‘nie niepokojony myślami o tonących towarzyszach’, niemniej jednak (kontynuując, w naszej terminologii, parabolę Wallersteina) tonący Bill i Jeff doszli do wniosku, że możliwość dopłynięcia do brzegu ich utalentowanego towarzysza jest znakiem nadziei także i dla nich. Wallerstein nie zrozumiał sytuacji: taka optymistyczna interpretacja ta nie pochodziła od Billa i Jeffa, lecz od całkowicie podporządkowanego A. L. Fredericks’owi pomocnika, w postaci żydowskich mediów z ich żydowskimi luminarzami. Bez tego narzędzia, Fredericks mógłby zostać wytarzany w smole i pierzu, jeśli nawet nie zlinczowany, zgodnie z najlepszą amerykańską tradycją.

            Podobny proces miał miejsce w wielu innych krajach. Rosja stanowi świeży przykład, kiedy to grupa przeważnie żydowskich szubrawców sprywatyzowała całą rosyjską własność społeczną, od gazu i nafty począwszy (Chodorkowski i Abramowicz), aż po aluminium (Czernoj). Mniej znane jest to, że Rosja także miała swojego ‘Jeffa’, który oszukał ‘Billa’, przed tym zanim ‘Alfred’ wykiwał jego samego. Rosyjski ‘Jeff’ był partyjnym aparatczykiem lub dyrektorem w gospodarce, należał do elity w czasach radzieckich. Kierował przemysłem gazowym i naftowym; tworzył program podboju kosmosu nie ustępując nikomu; kierował olbrzymią siecią kolejową i lotniczą. Jednakże, Jeff, goj, był jedynie kierownikiem, nie był właścicielem tego majątku i uległ pokusie ‘prywatyzacji’ (czytaj – kradzieży) własności społecznej. Zdemontował system radziecki, aby w końcu uświadomić sobie, że został oszukany przez ‘Alfreda’. Również w Rosji, ‘Bill’ jest tym, który stracił najwięcej: jeśli pod ‘Jeffem’ miał on gwarantowane skromne mieszkanie i pensję, Alfred sprzeciwił się takim antyrynkowym luksusom. Dla ‘Alfreda’, robol ‘Bill’ może zdechnąć nawet jutro, gdy nie będzie mógł konkurować z tanią siłą roboczą z Chin lub Meksyku.

            Kapitał finansowy spekulantów i banków przewyższył pojemność przemysłu i rolnictwa i sprawił, że gigantyczna dolarowa bańka niebawem pęknie. Tłumaczy to histeryczną kampanię przeciwko ‘antysemityzmowi’: A. L. Fredericks nie chce, aby jego nazwisko i adres poznali Bill oraz Jeff; woli on ukrywać się anonimowo pod fasadą ‘białego bogatego człowieka’. Aby pozostać po właściwej stronie, ‘antysemici’ są zawsze kojarzeni z ‘rasistami’, natomiast Żydzi – z Murzynami lub innymi imigranckimi mniejszościami, jak gdyby walka z Alfredem miała cokolwiek wspólnego z rasowymi lub innymi cechami Jima, czarnego współbrata Billa, lub Ahmeda, bezsilnego outsidera.

            Dlaczego powinno nas obchodzić, kto przywłaszczył sobie forsę Billa – czy pełnej krwi Amerykanin, oszust Jeff, czy też kosmopolityczny spekulant Alfred?W rzeczy samej, jeśli żydowskie pieniądze pozostawałyby jedynie pieniędzmi, dotyczyłoby to jedynie klasy średniej. Dlatego to socjaliści z początku XX wieku a później Szkoła Frankfurcka uważali, że antysemityzm to „obrona drobnej burżuazji przed kapitałem finansowym”, obrona symbolicznego ‘Jeffa’ przed ‘Alfredem’. Z tego punktu widzenia, amerykańska klasa średnia ma prawdziwą przyczynę do obaw, gdyż gra toczy się o środki jej egzystencji. Lecz czy dla reszty, dla zwykłej amerykańskiej klasy pracującej, istnieje jakaś przyczyna do obaw? Jeśli ktoś obawia się kapitału żydowskiego, czy ktoś inny nie powinien obawiać się kapitału muzułmańskiego (najbogatszym człowiekiem na świecie jest muzułmański sułtan Brunei) względnie ormiańskiego albo wschodnioazjatyckiego (innych bogatych społeczności zamorskich)?

            Wielki Kapitał w rękach wszystkich mniejszości etniczno-religijnych stwarza problemy, ponieważ obcy w danym narodzie kapitaliści zwykle nie troszczą się o rdzennych robotników. Nie są oni związani z nimi więzami rodzinnymi lub poprzezreligię i mogą być bardziej bezwzględni od przedsiębiorców rodzimych. Kapitaliści pochodzący z mniejszości etnicznych – Ormianie i Grecy w Imperium Ottomańskim, diaspora Chińska na Dalekim Wschodzie, Hindusi we Wschodniej Afryce – mieli podobną pozycję, co Żydzi w świecie chrześcijanskim. Amerykańsko-chińska uczona pochodząca z Filipin, Amy Chua w książce „Świat w ogniu” ([18]) z roku 2003 nazwała takie mniejszości ‘dominującymi na rynku’. Amy Chua pisała w niej:

 

   „Mniejszości dominujące na rynku można spotkać w każdym zakątku świata. Moja rodzina jest częścią niewielkiej, lecz przedsiębiorczej, ekonomicznie silnej chińskiej mniejszości na Filipinach. Reprezentując tylko 1 procent ludności, filipińscy Chińczycy kontrolują aż 60 procent prywatnej ekonomiki, łącznie z czterema głównymi liniami lotniczymi naszego kraju i prawie wszystkimi bankami, hotelami, centrami handlowymi i głównymi spółkami.

   Chińczycy są dominującą na rynku mniejszością nie tylko na Filipinach, lecz w całej Południowo-Wschodniej Azji. W roku 1998, indonezyjscy Chińczycy, stanowiący jedynie 3 procenty ludności, kontrolowali z grubsza 70 procent indonezyjskiej ekonomiki prywatnej, w tym wszystkie największe spółki krajowe. Ostatnio, w Birmie, przedsiębiorczy Chińczycy dosłownie przejęli ekonomikę Mandalay i Rangunu. Libańczycy są dominującą na rynku mniejszością w Zachodniej Afryce. Przedstawiciele plemienia Ibo są mniejszością dominującą na rynku w Nigerii. A Żydzi są na pewno dominującą na rynku mniejszością w postkomunistycznej Rosji.”

 

            Jednakże, Żyd Alfred jest w swej klasą dla samego siebie i to nie ze względu na swe okrucieństwo. Sułtan Brunei buduje pałac i daje Boeinga swojej córce. Paul Getty zamyka się w jakiś odległym miejscu. Natomiast bogaci Żydzi kupują media, a media to narzędzie do kierowania umysłami. Zatem ich wpływy sięgają dalej, poza dominację na rynku, na niezbadane jeszcze wody kontroli umysłów.

            Schemat ten powtarza się na całym świecie. Sulzberger i Zukerman są właścicielami całego szeregu gazet w USA od „New York Times” do „USA Today”, a ich konfratrzy zmonopolizowali stanowiska wielkich wydawców i inne istotne pozycje. Wykaz Żydów zajmujących wysokie stanowiska w mediach jest zbyt długi, by go tutaj włączać, i można go znaleźć gdzie indziej (na przykład, w nowej przedmowie Kevina Macdonalda do książki „The Culture of Critique”). Łącząc bogactwo z wpływami w mediach, Benjamin Ginsberg, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Johna Hopkinsa w roku 1993 pisał:

 

   „Dzisiaj, pomimo, że zaledwie 2% ludności USA to Żydzi, prawie połowa miliarderów jest Żydami. Główni członkowie zarządów trzech najważniejszych sieci telewizyjnych, oraz czterech największych wytwórni filmowych są Żydami, są nimi także właściciele największej krajowej sieci gazet i najbardziej wpływowej gazety, ‘New York Times’.” (“The Fatal Embrace: Jews and the State, University of Chicago Pres, Chicago 1993, str. 1)

           

            Ten fakt ma ogromne znaczenie, gdyż w przeciwnym razie wolne media mogłyby wskazać oskarżycielskim gestem w kierunku winowajcy. Naród amerykański mógłby zażądać od ‘Alfreda’ by otworzył swoją kiesę i całkowicie zrefundował skradzione dobra. Jednakże takie remedium nawet do głowy nie przychodzi zwykłemu Amerykaninowi. Powodem jest żydowskie zaangażowanie się w omawiany przedmiot. Możemy zatem zakończyć pierwszy etap naszej analizy nutą czysto materialistyczną, tak drogą sercom wulgarnych marksistów. Bogaci Żydzi wykupują media, które kamuflują ich (i ich współbraci) przestępstwa. Żydzi umiejscowieni w mediach ochraniają bogatych Żydów: w mediach prawicowych, ochraniają oni wszystkich ludzi bogatych i mających władzę; w mediach lewicowych, zamazują różnicę pomiędzy ‘Jeffem’ i ‘Alfredem’. Czy tego właśnie chcą Żydzi?


 

Rozdział 4

 

Dwa posągi kobiece z katedry w Strasburgu

(raz)

 

            Popatrzmy trochę głębiej. Pozycja Żydów w omawianej sprawie jest o wiele silniejsza niż jest to potrzebne dla zwyczajnej ochrony bogatych Żydów. W USA, a nawet i w Zachodniej Europie, na forum publicznym nie można przedstawić żadnego poglądu, jeśli nie będzie on zaaprobowany (po uprzednim zbadaniu i skorygowaniu) przez opiniotwórczą grupę żydowską. To centralne usytuowanie Żydów w zachodnim systemie władzy doskonale przedstawił były szef CIA, Jamesa Woolsey, który ostatnio powiedział: „Żydzi w historii są postrzegani na tyle wielkimi mistrzami rządów prawa, że doszło do ucieleśnienia z nimi tego prawa. Antysemityzm zagraża rządom prawa i nietolerowanie Żydów jest pierwszym krokiem do rządów dyktatorskich” ([19]). CIA nie słynie z miłości do rządów prawa, raczej do rządów elit. Tak, więc domysły Woolsey’a można odczytać następująco: „Żydzi ucieleśniają rządy elit”.

            Podobne opinie wyraża prezydent Georg W. Bush, Condoleesa Rice, i wszyscy pretendenci do prezydentury USA, którzy na gwałt szukają swoich żydowskich korzeni, względnie co najmniej korzeni swoich żon oraz kochanek. Istotnie, jak słusznie zanotowano w izraelskim tygodniku Vesty, czterech z pięciu głównych pretendentów (do fotela prezydenckiego USA w 2004 roku) było upoważnionych do otrzymania izraelskiego obywatelstwa.

            Podobne zjawisko jest obserwowane w niegdysiejszym Imperium Zła. W powstałych po II wojnie światowej komunistycznych państwach Europy Wschodniej Żydzi ucieleśniali rządy Kremla, tworząc kliki rządzące, siły bezpieczeństwa oraz aparaty ideologiczne wielu republik radzieckich oraz państw formalnie niezależnych. Ich wpływ był najsilniejszy w latach 1945 – 1956, gdy tworzyli oni część elit narodowych najbardziej oddanych Moskwie. Po roku 1956, gdy kraje te otrzymały więcej niezależności, ich wpływ na struktury siłowe osłabł, natomiast ich udział w ruchu dysydenckim odpowiednio wzrósł. Jeśli poprzednio kierowane przez Żydów, reżymy na Węgrzech, w Polsce oraz Czechosłowacji reprezentowały twardą linię komunistyczną, to następnie wzrost znaczenia Żydów następował pod flagą amerykańską.

            Po rewolucjach lat dziewięćdziesiątych, stosunkowo nieliczni w tych krajach Żydzi stali się ucieleśnieniem zachodniego stylu życia oraz jednobiegunowego świata podległego Ameryce. Odczuwa się to szczególnie w Polsce, na Węgrzech, w Bułgarii i w Rumunii; nowi postkomunistyczni przywódcy nawiązali ścisłe stosunki z państwem żydowskim, otwarli muzea Holokaustu, ogłosili wojnę z antysemityzmem, który identyfikowany jest z antyamerykanizmem, tak jak kiedyś był on identyfikowany z antysowietyzmem. W postkomunistycznym świecie, Żydzi są często postrzegani jako piąta kolumna globalizacji prowadzonej pod przywództwem USA. ([20]). Obecnie, proamerykańskie siły (określane w publikacjach zachodnich jako prodemokratyczne lub prorynkowe) zwykle grupują nieproporcjonalne ilości Żydów i nie-żydowskich filosemitów, chociaż rzeczywisty udział Żydów w populacji (kolonizowanych przez USA narodów) jest całkiem mały.

            Dowodu dostarczyły ostatnie wybory parlamentarne w Rosji. Gdy w samej Rosji, ekstremalnie prorynkowa i proamerykańska partia, Sojusz Sił Prawicowych, otrzymał 4% głosów, rosyjscy Żydzi, mieszkający w Izraelu, oddali na niego 41% swoich głosów.

            Profesor Aleksander Panarin, rosyjski socjalista i filozof pisał: „Żydzi niezwykle kochają USA. W państwach, które dotychczas opierają się globalnym ambicjom Ameryki, są oni często postrzegani przez ludność rdzenną jako piąta kolumna USA. Dyskusja z żydowskim intelektualistą prawie zawsze kończy się gloryfikacją amerykańskiej misji w świecie, oraz negatywnymi uwagami o archaicznych patriotach nierozumiejących tej misji i wymagań naszych czasów. Żydzi chcą obdarzyć USA misją sterowania większością ludzkości; globalna zaś obecność USA jest spostrzegana jako gwarancja dla Żydów. Oto dlaczego suwerenność narodów winna zostać podminowana, podczas gdy amerykańska kontrola nad światem ma stać się totalna.”

            Nieco podobną pozycję zajmuje komunistyczny historyk Siergiej Kara-Murza oraz nacjonalistyczny myśliciel Aleksander Dugin. Żaden z nich nie chce rezygnować z Żydów; na odwrót, obaj w światowej konfrontacji próbują przeciągnąć Żydów na stronę swych narodów. Pamiętają oni stare czasy, gdy Żydzi popierali Związek Radziecki, kiedy małżeństwo Rosenbergów zostało stracone za pomoc Związkowi Radzieckiemu; kiedy każdy prawicowy konspirolog od Winstona Churchilla do Douglasa Reeda uważał komunizm za żydowski spisek.

            Tak więc, także oni przyjmują (bez jakiejkolwiek próby wyjaśnienia przyczyny) koncepcję żydowskiej ważności dla świata. Jednakże, ta ważność nie jest (lub nie jest wyłącznie) spowodowana żydowskim bogactwem; w Rosji Radzieckiej Żydzi nie byli bogaci, lecz ich wpływ był ważnym czynnikiem zarówno zbudowania jak i rozpadu Związku Radzieckiego.

            Wyjaśnienie tego zjawiska za pomocą zwykłego, mechanicznego poglądu na żydowskie wpływy jako produkt uboczny posiadanych przez nich pieniędzy, nie zda egzaminu, jeśli nie wprowadzimy Toynbee’owskiej kategorii Kościoła. W społeczeństwie tradycyjnym, funkcja względnie czynność prowadzenia dyskursu, określającego narodowe superego, była zastrzeżona dla kapłanów. Za sumienie narodu był odpowiedzialny Kościół, natomiast za materialną pomyślność ludności odpowiadał władca. W idealnej sytuacji, Kościół i Państwo były dwoma niezależnymi (ale wzajemnie uzależnionymi) autorytetami, (chociaż równowaga ta często była podkopywana przez silną władzę papieską względnie królewską). Kościół kładł nacisk na dobro duchowe i potrzebę solidarności ludu z królem. Tak więc, Kościół aprobował jak również ograniczał absolutną władzę władcy.

            Przenieśmy się do stolicy Alzacji, małego kraju wciśniętego pomiędzy Niemcy i Francję, będącą ojczyzną starej gminy żydowskiej, pierwszej gminy Żydów aszkenazyjskich we Francji, która powstała w tym kraju na mocy włączenia Alzacji do Francji. Na ościeżach (obramowaniu) imponującej katedry strasburskiej, stoją dwie figury kobiece. Jedna jest majestatyczna i koronowana; druga jest zgarbiona i opiera się na złamanej lancy. Przedstawiają one Kościół oraz Synagogę. Obie figury kobiece usiłują zwrócić na siebie uwagę króla, nie tylko niebiańskiego, lecz także króla ziemskiego.

            Obecnie wydaje się, ze wizja artystów z katedry sztrasburskiej była cokolwiek przedwczesna. Ze złamaną lancą i usuniętą koroną, starsza kobieta wciąż chowa jakieś sztuczki w rękawie. Przede wszystkim, jest ona bardziej uprzejma dla króla. Potężny Kościół stawia wiele wymagań królowi, natomiast alternatywny establishment żydowski proponuje poparcie i nie stawia wymagań Synagoga zachowuje się w stosunku do nie-żydowskiego króla jak Sydonitka Jezebel w stosunku do Ahaba, króla Izraela: uważa go za wszechmocnego, nieskazitelnego i ponad prawem moralnym. W jej oczach może on rabować i mordować. Dopóki ją kocha, wszystko mu wybacza i całkowicie go popiera. Nie próbuje go pozbawić władzy, ponieważ nie może ona rządzić sama w obcym kraju. Kościół chrześcijański wymaga, by król był dobry dla ludzi, lecz „kościół” żydowski, cudzoziemski, nie stawia takich wymagań, a zatem jest on bezlitosnym dla nie-żydowskiego ludu. Co więcej, jest on śmiertelnym wrogiem wymagającej i niezależnej prawdziwej Królowej, czyli (wyidealizowanego przez I. Shamira – M.G.) Kościoła.

            W rzeczy samej, Zachód przez setki lat był rozdzierany przez konflikt między władzą papieską i królewską, aż do czasów kiedy Rewolucja Francuska dokończyła dzieła zniszczenia Kościoła. Siłą napędową walki Rewolucji Francuskiej przeciwko Kościołowi nie byli ateiści, czyli ludzie którzy sprofanowali Notre Dame i inne piękne, wielkie katedry Francji proponując alternatywną wiarę: Najwyższy Rozum. Większość z nich była kiedyś duchownymi, często mającymi związki z ‘tendencją galicką’, próbującą założyć autokefaliczny (niezależny) kościół francuski. Tragicznym jest, że żądanie to zostało odrzucone przez Kościół Katolicki, i niedoszli reformatorzy zostali buntownikami. Jednakże, nie zdołali oni założyć nowego kościoła, ponieważ Kościół ma za zadanie zapewnić mistykę życia i najwyższy autorytet; coś, czego Rozum nie mógł zapewnić. Toczego dokonali, to było podminowanie Kościoła Katolickiego we Francji.

            Hermann Hesse ([21]) doskonale to opisuje: „W duchowym życiu Europy po okresie średniowiecza były dwie ważne tendencje: uwolnienie myślenia od autorytetu, tj. walka dojrzałej i suwerennej myśli przeciwko dominacji Kościoła Rzymskiego, a z drugiej strony, ukryte, lecz zapalczywe poszukiwania legalizacji tej wolności przez nowy wyższy autorytet”.

            Tak więc historia udowodniła nam, że żadne społeczeństwo nie może przeżyć bez swojego Kościoła. „Będziesz musiał komuś służyć, może to być Szatan, może to być Pan, lecz będziesz musiał komuś służyć”, są to słowa Roberta Zimmermana (Boba Dylana). Krótkie bezkrólewie ‘społeczeństwa obywatelskiego’ zbudowane na ruinach Bastyli zakończyło się wraz z samookreśleniem się Żydów jako nowej kasty kapłańskiej.

            Żydzi jako Kościół Alternatywny naszego społeczeństwa, przeżyli w stanie zawieszenia przez setki lat. Tak długo jak Kościół Chrześcijański dominował w społecznym dyskursie, tak długo Żydzi z oczywistych przyczyn nie mieli możliwości konkurowania; lecz gdy jego siła została złamana przez poszukiwaczy wolności, na czoło wysunął się porządek alternatywny.

            Wybór ‘Kościół CZY Żydzi’ przeczuli europejscy intelektualiści. W swoim pięknym filmie Fanny i Aleksander, znakomity szwedzki reżyser Ingmar Bergman przeciwstawia ponurego i sztywnego biskupa Kościoła Luterańskiego elastycznemu i czarującemu Żydowi. Biskup znęca się nad swoimi pasierbami i wypędza ich na ciemny strych; Żyd ratuje dzieci i ostatecznie pomaga ich matce odzyskać wolność. Biskup umiera straszną śmiercią, a Żyd zajmuje jego miejsce na rodzinnym zebraniu.

            Bergman wcale nie stara się uczynić swojej fabuły realistyczną: jego ortodoksyjny Żyd, w wielkiej czarnej jarmułce, pije wino ze Szwedami za stołem wigilijnym, czego żaden religijny Żyd nigdy by nie zrobił. Lecz dla Bergmana, wywyższenie Żyda jest sposobem na pokazanie jego animozji do Kościoła. Z drugiej strony, anty-judaistyczni myśliciele T. S. Elliott, G. K. Chesterton, oraz Jorgen Graf, obrazoburczy badacz Holokaustu, w końcu zostali przyjęci do Kościoła.

            Awans Kościoła Judaistycznego jest podobny do wzrostu znaczenia eunuchów na dworze Cesarstwa Bizantyjskiego, Ottomańskiego oraz Chińskiego, co zauważyli (oddzielnie) Michael Neumann i Siegfried Tischler ([22]): ma on miejsce, gdy władza Króla jest słaba. Patrząc z tego punktu widzenia, gdyby Ameryka miała mieć własne silne przywództwo, nie mogła by ona zostać zredukowana do obecnego poziomu posłuszeństwa wobec eunuchów Sulzbergera i Foxmana. Jednak według nas, tego się po prostu nie da zrobić: nawet silna arystokracja wymaga poparcia kościoła legitymującego jej rządy. Jeśli Kościół Chrześcijański nie może zapewnić ochrony, na czoło wysunie się jakiś inny kościół ułomny lub alternatywny.

            Żydzi są bardzo dobrze przygotowani do przejęcia władzy duchowej dzięki ich podejściu do społecznego dyskursu. Podczas wielu wieków chrześcijańskiego panowania, bogaci Żydzi, o których mówiliśmy w poprzednim rozdziale, tradycyjnie obarczeni byli ciężkim brzemieniem utrzymania żydowskich erudytów i pożenienia ich ze swoimi dobrze uposażonymi córkami. Bogaty Żyd wiedział, iż jego obowiązkiem jest utrzymanie uczonych. Jak nadmieniliśmy powyżej, bogaci Żydzi mają zawsze jakiś praktyczny powód by wkupić się w media, ale nie mają żadnego praktycznego powodu by tracić pieniądze na ten ogromny ideologiczny aparat ‘kościoła alternatywnego’. Patrząc jednak z innej strony, ten alternatywny kościół (nazwijmy go Żydostwem) był raison d’ętre (racją bytu) ich wysiłków.


 

Rozdział 5

 

Osiołek niosący Mesjasza

(derash)

 

            Bogaci Żydzi,, zgodnie z żydowskim powiedzeniem, to zaledwie osiołek niosący Mesjasza. Wyrażenie to znalazło szerokie rozpowszechnienie w Izraelu kilka lat temu, gdy izraelski pisarz Seffi Rachelevsky ([23]) opublikował znaczący tom pod tym tytułem. W książce tej stwierdza on, że kabalistyczni, religijni przywódcy żydowscy uważają zwykłych izraelskich Żydów jedynie za ‘osiołka Mesjasza’, który ma nosić na sobie Mesjasza nie rozumiejąc swej funkcji.

            Wyrażenie to oparte jest na słowach proroka Zachariasza (9:9) „Oto król twój przybędzie ... siedzący na ośle, to jest, na oślęciu” (xamor). Mędrzec powiedział: jest to ten sam osiołek na którym jeździł Abraham (‘osiodłał osła swego’, Genesis 22:3) i Mojżesz (‘wsadził je na osła’, Ex 4:20). Twórca Golema, Maharal z Pragi, wyjaśnił to (Gevurot 5:29) za pomocą kalamburu: ‘xamor’ to osioł, ‘xomer’ to materia. Mesjasz (a przed nim Abraham oraz Mojżesz) może używać narzędzi materialnych (‘jechać na ośle’) bez ulegania pokusom świata materialnego. Mówiąc zrozumiale, duch zawsze zwycięża materię; a duchowy Mesjasz ma wykorzystać materialnego osła.

            Według Rachelevsky’ego, kabalistyczna teologia rabina Kooka z jej wybuchową mieszaniną idei mesjanistycznych, nienawiści do gojów i socjalistycznej lewicy syjonistycznej, oraz pragnienia zemsty i rozlewu krwi, stała się dominującą ideologią ortodoksyjnych Żydów. „Dążenie do absolutnej władzy to ich cel, ponieważ są oni zdecydowani zniszczyć demokrację w Izraelu, odbudować Trzecią Świątynię (która będzie zwiastować erę Mesjasza), i być może, wzniecić światową apokalipsę.” Kabaliści nie mieli nic przeciwko temu, gdy socjalistyczni syjoniści budowali Izrael i toczyli swoje wojny „torując drogę do ostatecznego wyzwolenia ludu żydowskiego; lecz skoro już osiągnięto potrzebne cele, lewicowcy muszą zejść ze sceny historii, ponieważ samo ich istnienie zaprzecza koncepcji zbawienia narodowo-religijnego,” napisał Eliezer Don-Yehiya w gazecie Haaretz ([24]).

            „Niektórzy krytycy porównali tą książkę do Protokołów mędrców Syjonu. Prawdę powiedziawszy, Osiołek Mesjasza jest o wiele gorszy, należy on do kategorii zjadliwych antysemickich piśmideł” – konkluduje ortodoksyjny krytyk.

            Książka „zjadliwego antysemity” Seffi Rachelevsky’ego stała się bestsellerem w Izraelu i została z radością przyjęta przez wielu izraelskich intelektualistów, poczynając od najlepszego żyjącego poety izraelskiego, Nathana Zacha do aktywisty pokojowego Uri Avnery, który nazwał ją „najważniejszą książką opublikowaną tutaj w ostatnich latach. Jest to niezbędna lektura dla każdego, kogo niepokoi przyszłość naszego kraju” ([25]).

            „Wielu poważnych rabinów bierze udział w konferencji na temat budowy świątyni na ruinach dwóch najświętszych budowli islamskich, wiedząc doskonale o tym, że jest to krok prowadzący do wojny pomiędzy nami i miliardem muzułmanów – i nie ma ani jednego rabina, który ośmieliłby się publicznie zaprotestować! Widzimy religijnych nacjonalistów i ultra-ortodoksów – którzy aż do niedawna byli zaprzysięgłymi wrogami – a teraz razem ustawiają się pod wspólną flagą nienawiści do gojów” – ciągnął Avnery pytając się: jak judaizm mógł przeobrazić się w takie monstrum? „Rachelevsky wyjaśnił ten proces szczegółowo. Ujawnił on tajny kod przekazu. Odsłonił nam cały świat uprzednio przed nami zakryty: setki nieznanych faktów, setki cytatów z Talmudu, księgi Zohar, Rambam, Ha’Ari, Maharal, rabina  Kooka, i wiele innych.

            Lecz czy te fakty oraz cytaty były rzeczywiście nieznane? Istnieje przecież olbrzymia literatura wyjaśniająca trujące idee judaizmu i to już.od IV wieku, kiedy to święty Jan Chryzostom z Antiochii zaczął badać nową wiarę Talmudu. Względnie od wieku XII, kiedy to Zachód uświadomił sobie istotę wiary żydowskiej (poprzednio zachodni Europejczycy myśleli, że Żydzi trzymają się przedchrześcijańskiego judaizmu biblijnego). Nawet przed ostatnio opublikowanymi pracami, jak Trzy tysiące lat żydowskiej tradycji Izraela Shahaka lub Dziwni bogowie judaizmu Michaela Hoffmana, istniało dosłownie tysiące książek na ten temat. W ciągu wieków, setki Żydów, którzy wyrzekli się wiary, nawróciło się na chrześcijaństwo i ujawniło tajemnicę żydowskiej ‘nienawiści do gojów’ oraz ‘dążenia do absolutnej władzy’. W odpowiedzi na to społeczeństwo żydowskie załamywało ręce i krzyczało ‘antysemityzm’! I nawet Uri Avnery, w swoim przemówieniu w Kolonii ([26]) pięć lat po tym jak zachwycał się książką Rachelewsky’ego, postanowił zapomnieć „setki nieznanych faktów i setki cytatów” i dołączyć do demaskatorów – demaskujących nie „wrogów gojów dążących do absolutnej władzy”, lecz „antysemitów”, którzy ujawniają te fakty oraz cytaty.

 

            Chociaż Rachelevsky zrobił ważny krok odsłaniając ‘uprowadzonym dzieciom’ współczesnego Izraela prawdziwe oblicze judaizmu, to jego teoria nie wytrzymuje konfrontacji z faktami. Nawet jeśli przyjmiemy jego przesłankę o mesjanistycznym, kabalistycznym odurzeniu się ortodoksyjnych Żydów, nie będzie to oznaczać, że ich opinie (w swej istocie obrzydliwe) nie mogą zostać przekształcone w spójną politykę. Ortodoksyjni Żydzi są najbiedniejszą i najbardziej dyskryminowaną częścią społeczeństwa izraelskiego. Nawet Żydzi religijno-nacjonalistyczni są słabi; a brutalni osadnicy z Hebronu to po prostu kilkadziesiąt osób. Cokolwiek oni czują do lewicowych syjonistów - nie ma żadnego znaczenia.

            Ponadto, syjonizm socjalistyczny nie jest mniej odrażający od nauk rabina Kook’a. Lasse Wilhelmson ([27]) prawidłowo określił go jako żydowski narodowy socjalizm. Jeśli chce się poznać te odrażające zapatrywania, można z powodzeniem zacząć od jakiegoś niereligijnego „lewicowego” syjonisty. Matti Golan, główny redaktor gazety Haaretz, będący typowym okazem niereligijnego liberalnego syjonisty, napisał w przeddzień Nowego Roku 2004: „Ci którzy mówią, że takie same zasady, jeśli chodzi o broń atomową, powinny odnosić się do nas i do krajów muzułmańskich, nie uwzględniają naszego powodzenia. Gdy zapytają nas, jak możemy zapewnić, że broń ta nigdy nie zostanie użyta w niewłaściwy sposób, musimy szczerze powiedzieć: nasza pewność wypływa z faktu, że my nie jesteśmy nimi; nie jesteśmy podobni do nich i ci którzy mówią inaczej, mylą się Pozwolenie krajom muzułmańskim na posiadanie broni nuklearnej jest równoznaczne ze zgodą na globalne samobójstwo” ([28]). W rzeczywistości, Matti Golan powtórzył słowa żydowskiej modlitwy porannej: „Dzięki ci, Panie, że stworzyłeś nas innymi od gojów, że nasze przeznaczenie nie jest ich przeznaczeniem, że nie jesteśmy jako narody ziemi.”

             Tak więc Rachelevsky się mylił, a popularność jego książki w Izraelu została częściowo spowodowana wyborem oskarżonego: Żydzi religijni nie są lubiani przez syjonistów. Dokładnie zidentyfikował on ukrytą warstwę judaizmu z ‘nienawiścią do gojów’ i ‘dążeniem do absolutnej władzy’, lecz mylił się obciążając tym stosunkowo małą społeczność religijną. Mylił się także czyniąc socjalistów-syjonistów (takich samych rasistów jak inni) niewinnym osiołkiem Mesjasza. Socjaliści-syjoniści (nie mogę zrozumieć, dlaczego są oni przedstawiani jako ‘lewica Izraela’) odgrywają wcale nie większą rolę niż potężni Żydzi wszędzie indziej, od Sulzbergera do Sorosa. W pewnym sensie, wszyscy Żydzi nieświadomie działają jak część osiołka Mesjasza, przy czym ten Mesjasz jest duchem a nie człowiekiem ([29]).

            Rabin Leitman, czołowy izraelski kabalista, wyjaśnia: „Z punktu widzenia kabalistów lub Żydów rzeczywiście ortodoksyjnych, nie istnieje osobowy Mesjasz. Kabaliści wyjaśnili wyraźnie, że Mesjasz jest niebiańskim światłem, najwyższą siłą duchową, która zstępuje do naszego świata i udoskonala ludzkość, podnosząc jej świadomość na wyższą płaszczyznę. Słowo ‘Mesjasz’ pochodzi od ‘liMshoh’ – dwuznacznika tak popularnego wśród kabalistów – oznaczającego ‘ciągnąć’, ponieważ wyciąga on ludzi z bagna codziennej egzystencji na wyższy poziom. To jest Mesjasz. Mogły pojawiać się światła przewodnie pokoleń, nauczyciele i kaznodzieje, lecz Mesjasz jest siłą duchową a nie człowiekiem

            Siergiej Bałandin, interesujący religijny pisarz rosyjski, żyjący w Jerozolimie, zauważył podobieństwo tego punktu widzenia do chrześcijańskiego. Lecz jest to podobieństwo antypodów. Chrystus jest rzeczywiście światłem niebiańskim, opromieniającym każdego, Żyda i Greka, pragnącego Go przyjąć, natomiast światło Mesjasza żydowskiego opromienia jedynie Żydów, a na chrześcijan spuszcza ciemność. Jeśli Żyd zrozumie, że światło Chrystusa jest dla każdego kto chce je przyjąć, staje się chrześcijaninem. A gdy człowiek przyjmuje Chrystusa, spostrzega, że Chrystusowe Światło opromienia każdego, kto je przyjmuje. Jednakże ciemność spuszczana przez Mesjasza żydowskiego odcina człowieka od Chrystusa, oddala od Boga. Każdy technik specjalista od oświetlenia to potwierdzi: jeśli chcemy rzucić na kogoś snop światła, należy postarać się by otaczała go ciemność.


 

Rozdział 6

 

Izrael to rzeczywistość

(sod)

 

            Żydowski Mesjasz, którego Żydzi, podobnie jak osiołek, niosą na swych grzbietach w długiej podróży poprzez wieki, to jest pewien Duch, powiązany z Żydami w taki sam sposób jak Chrystus jest powiązany z Kościołem. Ale Żydzi nie uważają go za Boga, i mają rację, „ponieważ nie jest to Bóg, lecz idol, który czczą żydzi – jak pisała Simone Weil – nie jest to figura z metalu lub drewna, lecz Naród, będący w równej mierze przedmiotem z tego świata. Żydowska wiara nie może być oddzielona od uwielbienia tego idola z powodu jej podstawowej koncepcji Narodu Wybranego”([30]).

            W rzeczy samej, Żyd uważa siebie za nierozdzielną część, pojedynczą jednostkę Yizraela, wielkiej istoty sakralnej, która związana jest z oddzielnym Żydem jak ul z pszczołą, względnie jak Kościół z katolikiem. Yizrael jest centralną, obojnaczą figurą w żydowskim kosmosie, ponieważ jest on panem młodym Tory, a ona jest wybraną panną młodą Boga. Lecz jest pewna różnica. Podczas gdy w kosmosie chrześcijańskim istnieje para Chrystus – Kościół, w kosmosie żydowskim, Yizrael, będący Kościołem Żydów, jest jak Chrystus dla chrześcijan; ponieważ Kościół Żydów, czyli Yizrael, uwielbia Yizraela, czyli siebie. Ta narcystyczna osoba wyższego rzędu, pewien rodzaj neurotycznego super-ego kolektywnej osobowości Żydów, posiada własną wolę; a jego wola nie zgadza się z wolami i pożądaniami indywidualnych Żydów. Yizrael nie troszczy się o oddzielnych Żydów – w razie potrzeby są oni poświęcani na ołtarzu jego misji.

            Howard Bloom, autor popularnej niedawno wydanej książki The Lucifer Principle (Zasada Lucyfera), zaproponował naukowo wyglądające wyjaśnienie: „Na początku XX wieku, entomolog William Morton Wheeler obserwował życie mrówek. Żadna mrówka nie jest samotną wyspą. Z ludzkiej perspektywy wydawało się, że czynności poszczególnych mrówek mają o wiele mniejsze znaczenie niż zachowanie się kolonii jako całości. Rzeczywiście, kolonia działała jak gdyby była niezależnym stworzeniem, żywiąc się, wydalając odchody, broniąc się, i przygotowując się do przyszłości. To właśnie Wheeler nazwał grupę osobników, działających kolektywnie na podobieństwo jednego zwierzęcia, rodzajem super-organizmu. Podobnie jak mrówki oraz komórki gąbki, ty i ja jesteśmy częściami ogromnej populacji, której zsumowane wysiłki posuwają istotę wyższego rzędu po jej drodze życia. Podobnie jak mrówki, nie możemy żyć w całkowitej izolacji od ludzkiego zbiorowiska. Jesteśmy składnikiem superorganizmu.... Czynimy starania jako pojedyncze jednostki, lecz jesteśmy także częścią czegoś większego od nas, odznaczającego się złożoną fizjologią i życiem psychicznym, które spełniają się w nas, lecz które jedynie mgliście rozumiemy.

            Wielu Żydów przyjęło książkę Blooma z nieukrywanym entuzjazmem („Mam swego Boga i mieszka on na Brooklynie. Howard Bloom zajmuje miejsce obok Darwina, Freuda, Einsteina” pisał Richard Metzger), ponieważ przedstawił on w niemalże naukowy sposób to, co oni czują. Czują, że ich przynależność do ‘Żydów’ odbywa się ponad ich rozumowaniem, lecz jest to tak samo rzeczywiste jak cokolwiek innego. Czują oni, że konkurują z całą resztą, nie jako indywidua, lecz jako grupa. Czują oni nadrzędną realność ‘superorganizmu’ (według określenia Blooma) nazywającego się Yizrael, będącego w opozycji do wyimaginowanej rzeczywistości. I nie czują Boga ponad nim.

            Chrześcijanie wiedzą, że ponad wszystkim jest Bóg, a kościół zajmuje miejsce centralne w społeczności. Lecz Żyd z zasady mylnie bierze, za uczucia religijne, swoje uczucia przynależności do narodowego superorganizmu. Dlatego synagoga była raczej klubem niż miejscem modlitw. (Hałas oraz pogawędki Żydów w ich synagogach były głównym powodem narzekań Żydów reformowanych w XIX wieku). Żydzi religijni wierzą w Boga, który jest Bogiem Yizraela, będącego boskim opiekunem tego super-organizmu. Ich ‘monoteizm’ nie jest religią plemienną jak mówią ich krytycy, lecz ekstremalnym egocentryzmem mrówki, która nie wierzy, że poza jej mrowiskiem istnieje życie, lub że istnieje bóg, nie będący Bogiem Mrówek. Natomiast nieliczni pobożni Żydzi postrzegają Boga, który jest współistotny Chrystusowi, jako ojca wszystkich. Ci nieliczni to Synowie odrzuconych przez Żydów Proroków. Są oni bardzo blisko Chrystusa, i Kościół zawsze modli się do łaski bożej o doprowadzenie ich do Chrystusa.

Brutalny, biologiczny i materialistyczny model Blooma („mrowisko”) odpowiada głębokiej koncepcji duchowej, pomagając zrozumieć zagadkę żydowskiej egzystencji. Narodem Wybranym byli członkowie Izraela, wielkiej super-duszy, duchowego odpowiednika super-organizmu. Mający styczność z Bogiem, uformowany przez Jego Przymierze, Izrael był nad-rzeczywistością w świecie przedchrześcijańskim. Z przyjściem Chrystusa, ta super-dusza przeżyła catharsis (oczyszczenie) i jej większa i lepsza część została przechrzczona w nad-duszę Kościoła. Lecz odrzucona jej część nie umarła. Pozostała częściowo w świecie duchowym a częściowo w materialnym. Jest ona wciąż realna, w przeciwieństwie do urojonej rzeczywistości pozbawionych ducha narodów; lecz jest podobna do demona i zdezorientowana. Niewyraźnie pamięta, co wybrała, i próbuje działać; lecz bez Chrystusa jej wysiłki idą w złym kierunku. Stała się parodią starożytnego Izraela i próbując wypełnić proroctwa, powoduje ona (nazywamy ją Yizraelem) wokół siebie zniszczenie. Z chrześcijańskiego punktu widzenia, Yizrael jest stanem buntu przeciwko Bogu; jest więc on spokrewniony z Lucyferem.

Nie może on żyć, nie może i umrzeć; jak słoń samotnik, bezduszna resztka wielkiego starożytnego Izraela, wędruje po świecie, powodując zniszczenia na swej drodze. Walczy z Chrystusem, ponieważ Chrystus usunął ten mierny pierwiastek z Izraela i nie pozwolił mu uczynić jego kosmosu jedynym; ten mierny pierwiastek ma jednak nadzieję zwyciężyć, usuwając Chrystusa z tego świata. Jego plany nie doprowadzą do niczego; nigdy nie będzie Jeruzalem, o którym marzą Żydzi; dewastują oni Ziemię Obiecaną w nadziei jego zbudowania; świat budowany przez nich jest tylko przeraźliwą parodią wizji proroczych.

Tymczasem przydarzyło się wielkie nieszczęście z wielką Nad-Duszą Kościoła, tą reinkarnacją Izraela w ogniu Chrztu Chrystusa. Wskutek zerwanej łączności pomiędzy mistycznym i tradycyjnym Wschodem, a egzoterycznym i materialistycznym Zachodem, te dwie połowy jednego sumienia schizofrenicznie podzieliły się. Zachód stał się fizycznie silniejszy, lecz duchowo słabszy.

Była to wielka szansa Yizraela. Chory i wykolejony, istniał realnie, podczas gdy kościoły narodowe zanikły. Naród bez swego kościoła narodowego jest martwym bezdusznym ciałem, ponieważ Kościół był jego duszą Yizrael zamieszkał w martwych ciałach narodów pozbawionych kościoła, stwarzając imitację ich superego. Lecz gdy Chrystus przyciąga najbardziej uduchowionych, Yizrael, prześmiewca, przyciąga nikczemnych łobuzów gotowych porzucić Chrystusa, wyprzeć się duchowości i gonić za dobrami materialnymi.

Dlatego jest on spostrzegany przez nie-Żydów jako Mamon, bóstwo dóbr materialnych. Dla sług Mamona, wszystkie rozważania dotyczące innego świata są zabronione, natomiast zysk jest wyniesiony na wierzchołek skali priorytetów. Chicagowska szkoła neoliberalna Miltona Friedmana zaproponowała pseudonaukową interpretację tendencji mamonistycznej, ogłaszając nadrzędność sił rynkowych. Mammon jest potężnym wrogiem Chrystusa, ponieważ Mammonista jest zamknięty w świecie materialnym, a zatem jest bezduszny.

Współczesny rosyjski pisarz Wiktor Pelewin zaproponował odmitologizowanie Mammona. Przemianował, wyobrażanego na podobieństwo boga Mammona na ‘Oranusa’ (Oral+Anus = usta+odbyt), czegoś w rodzaju małży, lub rozgwiazdy, rodzaj żywego stworzenia, niezdolnego do wyższego myślenia. Nie ma ono uszu, nosa, oczu oraz mózgu. Nie jest to koncentracja zła. Nie ma on własnej woli. Jest prymitywnym prawdziwym pasożytem, ewolucyjnie niższym od swoich komórek. Oranus–Mammon składa się z komórek, przy czym każda komórka jest ekonomiczną, pieniężną projekcją człowieka.

Człowiek jest stworzeniem wielowymiarowym; może on zostać dostosowany do mamonistycznej przestrzeni ekonomicznej, względnie do sfery Chrystusa i Kościoła, lub nawet może zostać przeznaczony na kawałek mięsa dla tygrysa, na kwartę krwi dla wampira, i tak dalej. Tak więc ”człowiek jako komórka (ciała) Mammona” jest realizacją Człowieka, pozbawionego pasji do Boga, do Miłości i do Sztuki. Będąc ewolucyjnie zwierzęciem niższym, Mammon-Oranus ma nieskomplikowane pragnienia; jego krwią są pieniądze, a ponieważ pragnie on zwiększenia obrotu pieniądza, więc wykorzystuje w tym celu rodzaj (społecznego) systemu nerwowego, który stanowią ‘media reklam’. Mamon, to zwrócona ku nie-Żydom twarz Yizraela, produkt uboczny odduchowienia świata. Postawa mamonistyczna oparta jest na koncepcji Homo homini lupus est, rozwiniętej przez Hobbitów (od Thomasa Hobbesa w XVII wieku – M.G.) i popieranej przez von Hayeka, Poppera, Sorosa, Jacoba, Gluksmana i innych neoliberałów. Jest to podejście judaistyczne do modelu stosunków poza społecznością żydowską, rozwinięte dla postępowania z gojami którzy, według Kabały, są ‘immanentnie złymi czerepami’. Wyrażając się jasno, neoliberalizm to jest judaizm bez Boga.

Chrystus jest wrogiem Yizraela, ponieważ to jego boska interwencja spowodowała wydzielenie się Yizraela. Jednakże Yizrael nie może się na to zgodzić bez przyznania, że Jezus jest Chrystusem; zamiast tego, Yizrael stworzył mit o zniszczeniu świątyni jako formie katharsis starych czasów. Żydzi wierzą, że odbudowanie Świątyni doprowadzi do pełnego odtworzenia siły Yizraela, doprowadzi do jego łączności duchowej z Bogiem, lecz mylą się, jako że prawdziwą katastrofą Yizraela było odrzucenie przez niego Chrystusa. Odbudowanie Świątyni będzie największym żydowskim niepowodzeniem od momentu Zmartwychwstania.

Mamon jest wrogiem Chrystusa również w prostym, materialnym znaczeniu peshat, ponieważ tradycyjna nauka chrześcijańska mówi, że bogactwa należy się wstydzić, mówi o wielbłądzie, który nie przejdzie przez ucho igielne. Chrześcijanie są powszechnie przeświadczeni, iż ludzie bogaci rzadko są uczciwi. Wstydzą się władzy, ponieważ w Ewangelii jest powiedziane, że ostatni będą pierwszymi. Mamoniści nie mają takich obaw. Oni chcą władzy, ponieważ Stary Testament mówi „Niechaj ci służą ludy, i niechaj ci pokłon oddają narody. Bądź panem braci twoich, a niech ci pokłon oddają synowie matki twojej” (Gen. 27:29). Mamoniści wierzą, że bogactwo jest oznaką bycia błogosławionym, natomiast dla chrześcijan oznaką bycia błogosławionym jest bycie błogosławieństwem dla innych.

Sądzi się, że Żydzi będą posłuszni Yizraelowi. Rzeczywiście, każdy, kto prowadził długie rozmowy z Żydami, wie z jaką zawziętością usprawiedliwiają oni zachowanie się judaistów, jak zaprzeczają niewygodnym prawdom, jak gwałtownie argumentują, jak wiele inicjatywy wykazują w obronie Yizraela i w atakowaniu społeczeństwa nie-Żydów. Są niezrównani w grze zespołowej: komuniści i kapitaliści, bogaci i biedni, wszyscy śpiewają na jedną nutę, dążąc do jednego celu. Jeśli nie bronią Yizraela, to po prostu nie są Żydami, nawet gdyby sami myśleli inaczej.

W roku 1648, podczas powstania Chmielnickiego na Ukrainie, Kozacy chcieli oddzielić biednych Żydów od ich bogatych współbraci. Wysłali delegację i oferowali pełną ochronę dla biednych Żydów, dla nich była to walka klasowa biednych chłopów ukraińskich i ich sojuszników, wojowniczych Kozaków, przeciwko eksploatującym ich polskim panom i żydowskim zarządcom oraz lichwiarzom. Kozacy nie chcieli walczyć z biednymi Żydami i biednymi Polakami. Lecz, jak pisze krytyczny żydowski historyk marksistowski Saul Borowoj, biedni Żydzi odrzucili ich propozycję i ewakuowali się razem z bogatymi Żydami.

W dzisiejszych czasach, Żydzi wyznają różne idee i należą do różnych partii oraz ideologii. Ale wielu z nich ma te same pozycje wyjściowe: obecnie atakują Islam, ponieważ jest to olbrzymi, dotychczas nie zniszczony, zbiornik duchowości. Od najwyższego kapłana kultu Holokaustu, Elie Wiesela, do zagorzałego antysyjonisty Lenni Brennera, od izraelskiego lewicowego profesora Benny Morrisa do kabalistycznego skrajnego prawicowca Barucha Marzela, wszyscy wypowiadają się z wrogością o Islamie, chociaż robią to z różnych pobudek. Ci, którzy nie podporządkowują się, którzy nie czują się częścią superorganizmu, którzy nie usprawiedliwiają przestępstw Żydów – po prostu nie są Żydami, nawet jeśli urodzili się w żydowskich rodzinach. Na skutek jakiejś wady, nie posiadają oni ‘telepatycznego połączenia’ z Yizraelem. (Zdarza się to także u pszczół, lecz takie pszczoły zwykle giną).

To poczucie przynależności do roju jest dość wyjątkowe i do końca swoich dni Żydzi nie rozumieją go. Dlatego odgrywają oni to, co Michael Neumann dowcipnie nazwał „grą w skorupki żydowskiej tożsamości”: „Patrz! Stanowimy religię! Nie! Rasę! Nie! Jednostkę kulturalną! Przepraszam – religię!”

Antysyjonistyczny historyk Joachim Martillo próbował ([31]) wyeliminować tą wyjątkowość Żydów, umieszczając syjonizm w historycznym i geograficznym kontekście Europy Środkowej i Wschodniej. Nadał on Żydom inną nazwę, Aszkenazyjczycy (co po hebrajsku oznacza Niemcy – M.G.). Według niego, ta wschodnioeuropejska nazwa pomaga zmniejszyć problem do normalnych proporcji. Wskazał on na podobieństwa pomiędzy ruchami nacjonalistycznymi i wyznaniowymi różnych narodów Europy środkowowschodniej oraz syjonizmem, przy czym scharakteryzował syjonizm jako ‘fundamentalistyczny’ ruch z ‘prymitywnymi’ ideami, przeciwieństwo idei wyjątkowości lansowanej przez żydowskich Uczonych w Piśmie.

Niestety, redukcja ta nie zdała się na nic. Chociaż można nie lubić wyjątkowości, nie będzie niestosownym zająć się tym problemem. Jeśli, zgodnie z Martillo, Aszkenazyjczycy są zwykłym narodem wschodnioeuropejskim, owładniętym prymitywnymi ideami fundamentalistycznymi jak na przykład Serbowie, dlaczego w dominującym głównym nurcie dyskusji wszyscy Wschodnioeuropejczycy, a nawet wszystkie takie fundamentalistyczne ruchy oprócz syjonizmu, są potępiane. Skąd ten wyjątek? Dlaczego ani Serbom ani Japończykom The New York Times nie pozwala mieć fundamentalistycznego ruchu i prymitywnych przywódców? Jeśli ruch żydowski jest tak podobny do niemieckiego nazizmu, to dlaczego ten ostatni jest wyklęty, zaś ten pierwszy wychwalany przez dominujące media? W jaki sposób ten mały wschodnioeuropejski naród zdołał zdominować spór pomiędzy USA i Rosją, oraz w mniejszym stopniu Europą? W jaki sposób największa i najbardziej niszczycielska finansowa broń naszych czasów została ucieleśniona w osobie George Sorosa? W jaki sposób idee tych ‘prawie (nazistów) Serbów’ stały się paradygmatem naszych dni pod firmową nazwą neoliberalizmu? Dlaczegóż to każdy może napisać wszystko, co zechce o Serbach, lecz sama antysemicka aluzja mrozi atrament w wiecznym piórze?

Porównanie Martillo jest bardzo interesujące, lecz bałamutne. Syjonizm rzeczywiście ma pewne cechy podobne do fundamentalistycznych ruchów europejskich („nazistów” itp.), lecz czy są to cechy istotne, czy tylko powierzchowne? Czy syjonizm jest ‘fundamentalistyczny’? Z całą pewnością nie, ponieważ w rzeczywistości jest to ruch dążący do wyplenienia wszystkich prawdziwych tradycji Żydów aszkenazyjskich i całej przyrody w ich nowym środowisku – czyli w Palestynie. Stara się on być fundamentalistyczny, aby odwoływać się do popleczników ruchów fundamentalistycznych. Przynajmniej starał się to robić w latach 20-ych i 30-ych XX wieku, gdy te fundamentalistyczne (narodowe) ruchy powstawały.

Syjonizm ma także pewne cechy podobne do ruchów socjalistycznych, lecz czy są to cechy podstawowe? Kibuc wydaje się być socjalistyczny dopóki ktoś nie przyjrzy się mu bliżej i nie znajdzie unikalnej, „wyjątkowej” jakości totalnego rasizmu, wojskowego drylu oraz prania mózgów. Czy syjonizm jest socjalistyczny? Nie, on udawał, że jest socjalistyczny, aby móc się odwoływać do socjalistów i to z wielkim sukcesem.

Obecnie, państwo syjonistyczne wydaje się być ‘społeczeństwem otwartym’ i demokracją. I znowuż jest to tylko pozór, stworzony w celu wprowadzenia w błąd i pokazania się w sympatycznym świetle. Nie ma potrzeby przytaczania wielu przykładów, ponieważ prawdziwa natura morderczego izraelskiego apartheidu powinna być dobrze znana czytelnikowi.

Takie są moje zarzuty w stosunku do atrakcyjnych tez Martillo. Syjonizm, lub ruch żydowski, zasługuje na wyjątkowe potraktowanie ze względu na swoją wyjątkową zdolność do naśladownictwa lub mimikry ([32]). Syjonizm można nazywać ruchem nazistowskim, socjalistycznym, demokratycznym, czymkolwiek zechcesz i jeśli czymś się on wyróżnia, to swoją zmiennością. Syjonizmu nie można zrozumieć bez uwzględnienia innych ruchów żydowskich, od antysyjonistycznego Bundu do niesyjonistycznych neokonserwatystów. Żydowska działalność w Palestynie wydaje się być częścią (wcale nie najważniejszą) większej całości.

Czują to przywódcy światowi, wysyłający swoich najlepszych ambasadorów do naszego małego i biednego (? – M.G.) kraju. W Tel Avivie szukają oni kluczy do serc możnych tego świata, do niszczyciela (narodowych) skarbców George Sorosa, do ulubieńca konserwatystów Conrada Blacka. Poprzez Michaela Levy szukają oni dojścia do szefa Partii Pracy Tony Blaira, poprzez Richarda Perle do George Busha, za pośrednictwem plejady magnatów medialnych starają się oni dojść do serc Amerykanów. Ostrożność przy takim osądzie nie zawadzi, chociaż działania te są postrzegane jako zintegrowana i wzajemnie powiązana całość, to zawsze istnieje możliwość, że wszędzie, gdzie ci ważni ludzie się spotykają, dyskutuje się jedynie o golfie na Bahamach.

Martillo, będący w głębi serca naukowcem, chce sklasyfikować syjonizm, nadziewając go na kolekcjonerskie szpilki, jako część swojej kolekcji wschodnioeuropejskich dziwolągów. Lecz dziwoląg ten jest zbyt wielki. To nie tylko nieprzyjemna postać nacjonalizmu. Jego niebezpieczeństwo polega na odejściu od Boga: Prorocy Izraela krytykowali Izraelitów za bezbożność. Szpilka Martillo jest po prostu za mała na tego dziwoląga-potwora – wymaga on grubego gwoździa.


 

Rozdział  7

 

Światy oraz Bogowie

 

Aby zrozumieć postępowanie Yizraela, musimy zająć się dwoma równoległymi kosmosami, żydowskim i chrześcijańskim ([33]).

Zapuśćmy się więc do kosmosu żydowskiego. W nim, stworzenie świata oddzieliło świat od Boga czyniąc go w rezultacie bezbożnym, lecz w swoim miłosierdziu Wszechmocny wybrał Yizraela i dał mu Torę ([34]). Tora zstąpiła do naszego świata podobnie jak Mądrość w wizji gnostycznej, przy czym zrobiła to na zawsze, by nigdy nie opuścić już ziemi. Poślubiła ona Yizraela, i razem rozpalili wyspę światła w uprzednio ciemnym świecie. Yizrael jest Kościołem Ludzkości; jest to jedyny ślad obecności Boga w materialnym świecie, ponieważ Yizrael mógł obcować z Bogiem, natomiast nie-Żydzi są egzystencjalnie różni od ludu Yizraela, i nie są oni w stanie wielbić Boga Yizraela, a tylko służyć Yizraelowi. Yizrael jest światłem dla narodów, i narody są oświecane tym światłem, podobnie jak drzewo jest oświetlane słońcem, lecz pozostaje drzewem.

W kosmosie żydowskim, wszelka łączność pomiędzy człowiekiem i Bogiem jest przerwana. Nawet bezpośrednia interwencja Boga jest odrzucana przez żydowskich „mędrców”, co w Talmudzie jest przedstawione następującymi słowy: ponieważ Tora została dana Izraelowi, więc wszystkie decyzje na ziemi są wykonywane przez nas. Po zniszczeniu Świątyni, nawet Yizrael nie może obcować z Bogiem. A zatem żydowski kosmos pozostaje bezbożny dla wszystkich praktycznych celów.

W kosmosie chrześcijańskim, nie ma niemożliwej do przebycia egzystencjalnej przepaści pomiędzy Bogiem i światem, ponieważ sam Bóg zstąpił na świat i przyjął w nim ciało. Nigdy nie było także egzystencjalnej przepaści pomiędzy Żydami i nie-Żydami. Wszyscy jesteśmy synami Adama. Przed wcieleniem się Chrystusa, Żydzi czcili Boga, lecz nie mieli monopolu: Melchizedek, kapłan Boga Najwyższego, był rówieśnikiem Abrahama i jego przełożonym. Melchizedek, był kapłanem Najwyższego Boga, zwiastunem chrześcijańskiej tradycji przed przyjęciem ciała przez Jezusa Chrystusa. Chrystus jest nie tylko Mesjaszem Izraela, lecz także najwyższym kapłanem Kościoła Melchizedeka, Kościoła Ludzkości. Chrystus otworzył Izrael dla wszystkich. Światło, które było wewnątrz Izraela, objęło swym zasięgiem wszystkie narody, na podobieństwo rozprzestrzeniania się ognia w lesie.

Było to możliwe, ponieważ idee chrześcijańskie były obecne pośród narodów świata tak samo jak były one obecne w starożytnym Izraelu. Simone Weil ([35]) pisała o przedchrześcijańskich przeczuciach Greków i podkreślała nieżydowskie źródła wiary chrześcijańskiej. Odrzuciła ona koncepcję bałwochwalstwa nie-Żydów jako ‘wymysł żydowskiego fanatyzmu, ponieważ wszystkie narody przez wszystkie wieki znały Jedynego Boga’.

Masowe objęcie nie-Żydów mocą i łaską Chrystusa nie spowodowało anulowania wybraństwa Izraela: był on i pozostał Wybrany. Izrael po Chrystusie, lub prawdziwy Izrael, to Kościół Chrystusowy, obejmujący Żydów i nie-Żydów, którzy przyjęli Chrystusa. Żydzi, którzy odrzucili Chrystusa, przestali należeć do Prawdziwego i jedynego Izraela, a zatem pozostają oni poza Przymierzem z Bogiem. A zatem z chrześcijańskiego punktu widzenia, Żydzi którzy odrzucili Chrystusa, zerwali z Bogiem. Dla Simone Weil, wiara żydowska po Chrystusie stała się formą bałwochwalstwa, ponieważ w samym określeniu Narodu Wybranego jest obecne żydowskie uwielbienie swego narodu względnie rasy (czyli doczesnego przedmiotu z tego świata). A zatem żydowski Yizrael jest wydzieloną resztką starożytnego rzeczywistego Izraela, która w najlepszym wypadku jest niczym, a w najgorszym jest sprzymierzeńcem szatana.

Wróćmy do kosmosu żydowskiego. Tutaj, wybraństwo Yizraela jest wieczystym wybraństwem pewnej linii krwi. Nawet przyjmowanie neofitów nie zmienia tej zasady, ponieważ prawdziwy neofita rodzi się z żydowską duszą, lecz z niezbadanego wyroku Opatrzności Bożej, rodzi się w ciele nie-Żyda. Dla niego, nawrócenie jest jedynie sposobem naprawienia błędu, jaki zaistniał przy urodzeniu. Prawdziwy nie-Żyd nie może nawrócić się, ponieważ nie ma sposobu zapewnienia mu żydowskiej duszy. Niektórzy współcześni kabaliści uważają, że różnica pomiędzy Żydem i nie-Żydem zaznaczona jest na genetycznym poziomie DNA. Nie-Żyd, jak każde żyjące stworzenie, ma obowiązek czczenia Boga Yizraela: lecz nigdy nie powinien on próbować połączyć się z Izraelem. Goj usiłujący postępować zgodnie z naukami Tory, danej Yizraelowi, powinien być uśmiercony, podobnie jak człowiek z ludu próbujący nałożyć na swoją głowę koronę (królewską lub kapłańską). Nawet goj studiujący Torę powinien być uśmiercony, chociaż tutaj pojawia się problem naukowy, pod jakim pretekstem powinien on być uśmiercony, czy jako złodziej, który śmie pokusić się na dziedzictwo Yizraela, czy też jako cudzołożnik, za próbę pohańbienia prawowitej małżonki Izraela. ([36]).A zatem żydowski kosmos jest odzwierciedlony w społeczeństwie kastowym, w którym kasta kapłańska jest oddzielona od reszty, i nie ma przyzwolenia dla społecznej mobilności.

W kosmosie żydowskim, Yizrael to realność, natomiast narody nie-Żydowskie i ich bogowie to jedynie wymysł wyobraźni. Rozkład narodów nie-Żydowskich oraz eliminacja ich bogów to teologiczny cel Yizraela, głoszona przez niego misja posiadania jedynego Boga i jednej Świątyni w Jerozolimie, bez żadnych innych form oddawania czci religijnej. Samo istnienie jakichkolwiek narodów nie-Żydów, posiadających własną sferę duchową, stanowi obrazę dla zawistnego Yizraela.

Oto dlaczego Yizrael globalizuje i ujednolica świat, wykorzenia i rozbija ludzkość. Żydowskie poparcie dla globalizacji było potwierdzone przez dr Avi Bekera, dyrektora ds. Spraw Międzynarodowych Światowego Kongresu Żydów, członka zarządów Yad Vashem, Uniwersytetu Bar Ilan oraz Beth Hatefutsoth. W książce “Dispersion and Globalization: The Jews and the International Economy” ([37]) pisał on:

 

Rozproszenie żydowskiego ludu, jego skoncentrowanie w pewnych dziedzinach ekonomiki, jego parcie do centrów ekonomicznych, i być może nawet jego narodowe i religijne charakterystyki, dały mu pewne przewagi, wymagane w ekonomice globalnej.

   W ciągu setek lat, egzystencja Żydów w diasporze była oparta na globalizacji, a zatem i dzisiaj, tak jak w przeszłości, Żydzi poparli idee globalizacji, i stali się jej przedstawicielami.”

 

            Żydowską skłonność do internacjonalizmu i globalizacji można interpretować na kilka sposobów. Optymiści widzą ją jako dowód doskonałego człowieczeństwa Żydów. Jest to oczywiście możliwe. Możliwe jest także to, co mówią cynicy, że Żydzi widzą jedynie niewielkie różnice pomiędzy różnymi narodami i ludami; dla Żydów, goj jest gojem i gojów można traktować jednakowo. Rozważmy takie żydowskie hasła: „Nacjonalizm zniknie! Religie muszą przeminąć! Jednakże Izrael nigdy nie zaginie, ponieważ ten mały lud jest Wybranym Ludem Bożym” ([38]).

            Lecz czy Yizrael sam się nie zniszczy przez nowoczesność i globalizację? ‘Żydowskość’ jest pojęciem głęboko teologicznym, archetypowym stosunkiem do rzeczy i człowieka, i Żydzi wierzą, że może ona przetrwać i wykorzenianie i homogenizację. Niektórzy Żydzi wyobrażają sobie doskonale wykorzenionego świeckiego Żyda, bez własnego języka, kultury i religii, w dalszym ciągu będącego Żydem. Niektórzy tradycjonaliści, mianowicie Aleksander Dugin ([39]), wierzą, że Yizrael jest także niszczony przez nowoczesność i dlatego Żydów można będzie przekonać, by w swoim własnym interesie przestali popierać wykorzenianie. Pożar jednak, pochłaniając drewno, niszczy także podstawę swojego istnienia. Mimo to nie można go przekonać, by powstrzymał się przed wypaleniem lasu. Zachowanie Yizraela jest podobnie bezwarunkowe, ponieważ nie ma sposobu, by można było jakoś powstrzymać tą osobę wyższego rzędu. Jak Golem, robi ona rzeczy, które jej rozkazano w innych okolicznościach i nie da się jej zatrzymać.

            Mamoniści nie-Żydzi w pełni popierają globalizację. „Uczniowie Mammona nie lubią zachwycającej mozaiki ras i kultur; zamiast tego chcą ujednolicić świat. Mają oni przyczynę praktyczną: łatwiej jest sprzedawać towary ujednoliconej ludzkości. Mają także przyczynę moralną: nie chcą, by ludzie cieszyli się tym pięknem wynikającym z wolności, należy więc to piękno zniszczyć Po zniszczeniu wioski, wspaniałe starożytne przedmioty powinny być przekazane do muzeum (lub skansenu), bo dzięki nim można będzie zwiększyć cenę biletu wejściowego” ([40]).

            Yizrael popiera imigrację, ponieważ pomaga ona ujednolicić nie-Żydów; ‘wielokulturowość’ powoduje obojętność religijną. Weil była przerażona ideą ‘wielokulturowości’ polegającą na ogłoszeniu religii sprawą prywatną, nie mającą znaczenia publicznego, tak jak pójście na przyjęcie lub wybór krawatu. Była przerażona zdaniami w rodzaju: ‘Katolicy, protestanci, Żydzi lub ateiści – wszyscy jesteśmy Francuzami’, jak gdyby wiara była bez znaczenia. Dla niej, wiara najbardziej określała jakość człowieka.

            Lecz w kosmosie żydowskim, bezbożny nie-Żyd jest o wiele lepszy od pobożnego, ponieważ bezbożnik jawnie świadczy o braku Boga poza Yizraelem, natomiast pobożny goj tworzy dla siebie fałszywego bałwana lub pretenduje do Korony Yizraela.

            Tak więc USA, będące obecnie państwem żydowskim, tak jak Włochy były katolickim, zakazały wspominać Allaha i Koranu w podręcznikach okupowanego Iraku ([41]). Personel USAID zażądał od ekspertów irackiego ministerstwa oświaty usunięcia wersetów Koranu z eksperymentalnych podręczników gramatyki arabskiej, i zastąpienia ich treścią neutralną. Amerykański ekspert proponował: „Jeśli w podręczniku gramatyki jest zadnie w rodzaju „Chwała Bogu”, musimy przedyskutować skorygowanie lub zamianę tego na inne zdanie”. Wojna przeciwko Islamowi nie jest tylko wojną o naftę, nie jest tylko wojną o państwo izraelskie i jego interesy, jest to także wojna religijna o narzucenie wiary w ‘Boga Yizraela’ i wyrwanie z korzeniami istniejącej wiary.

            W USA, wiara w Chrystusa jest z trudem tolerowana. Nawet męka Chrystusa okazuje się zakazana: film Mela Gibsona, ostro skrytykowany przez Żydów, nie mógł znaleźć dystrybutora. Zakazane jest nawet wystawianie w miejscach publicznych figurek bożonarodzeniowych. W rzeczy samej, według prawa żydowskiego, „nie-Żyd, wymyślający dla siebie święto religijne [takie jak Boże Narodzenie], podlega karze śmierci.”

            Co jest teologiczną przyczyną tego odrzucenia chrześcijaństwa i rozkwitu idei żydowskiej dzisiaj? Jest to związane ze starą, lecz wciąż aktualną kwestią walki ducha z materią; najważniejszym problemem człowieka. Aby to zrozumieć, musimy skoncentrować się na świecie idei, aby odkryć antyżydowską tendencję po drugiej stronie chrześcijaństwa, to jest gnostycyzm.

            Teologia chrześcijańska jest tak nieprawdopodobna, jak upadek monety na krawędź; tak nieprawdopodobna, jak Wielki Wybuch, jak gotowanie się magmy pod zieloną łąką, jak siła wybuchowa wodoru. Jedną z jej najbardziej złożonych cech jest kosmogonia aktu stworzenia, niezbędna dla zapewnienia wolności woli, zdolności człowieka do rozróżniania i wyboru pomiędzy dobrem i złem. W doktrynach nie-kreacjonistycznych (na przykład, w hinduizmie) nie istnieje prawdziwa wolność woli, nie ma świata rzeczywistego, nie ma walki dobra ze złem, lecz jest majak, iluzja podobna do snu. W judaizmie istnieje akt stworzenia i wolna wola, lecz okupione jest to nieprzebytą przepaścią pomiędzy duchem i materią.

            W kosmosie chrześcijańskim, mostem nad tą przepaścią jest Bóg i Najświętsza Dziewica, która będąc materialnym człowiekiem, porodziła Chrystusa, zarazem Człowieka i Boga. Most ten jest dla wszystkich: ‘Bóg stał się człowiekiem a więc człowiek może stać się Bogiem’ (słowa świętego Atanazego) zachowując swoje człowieczeństwo.

            Ta wielka idea otwarła źródło ducha dla ludzkości, a jej pierwszym przeciwnikiem była charakterystyczna dla tego świata cecha starożytnego judaizmu biblijnego, która stworzyła tendencję judaistyczną. Chrystus odrzucił tą tendencję poprzez ogłoszenie Swego Królestwa nie z tego świata, zdymisjonowanie Świątyni i Jerozolimy, odrzucenie litery Prawa dla jego Ducha, lecz przede wszystkim, poprzez swoje wcielenie, nieprawdopodobne wcielenie Logosu w śmiertelne ciało. Święty Paweł walczył z tendencjami judaistycznymi w rodzącym się kościele, wywyższając duchową treść odnowionej wiary. W tej jego wielkiej duchowości gnostycy zaszli zbyt daleko.

            Jeśli judaistyczna tendencja w chrześcijaństwie kładła nacisk na Chrystusa jako Człowieka (proroka lub nauczyciela), to tendencja gnostyczna widziała go jako Boga, którego wcielenie było jedynie iluzją. Dla gnostyków materia była szatańską pułapką na ludzkie dusze; ten świat to jedynie tymczasowe więzienie Ducha. Według tego archetypowego wyjaśnienia, świat został stworzony przez ignoranta (lub zwyczajnego diabła) Demiurga, żydowskiego Boga Jahwe, który nie był nawet świadomy wyższych sfer duchowych. Dlatego nasz świat jest daleki od doskonałości. Mądrość, archetypowa dusza, pokłóciła się z Najwyższym Bogiem i zstąpiła do świata materialnego. Tutaj cierpiała, została poniżona i doprowadzona do całkowitej nędzy. Poprosiła wtedy Ojca, Boga Najwyższego, i zesłał On Chrystusa, Jej Oblubieńca i Zbawiciela. Chrystus poślubił Ją i zabrał, z powrotem do wyższego Świata Duchowego.

            Ta gnostyczna koncepcja była problematyczna, ponieważ odrzucała wzniosłą piękność naszego świata, jego cudowną naturę, materialną radość, oraz dzieło Chrystusa. Rzeczywiście, dla gnostyków Chrystus nie miał realnego ciała materialnego, i nie mógłby być ukrzyżowany: męka Golgoty była jedynie wizją. Koncepcja złego Demiurga przypomniała o rozłamie między człowiekiem i światem. W swojej radykalnej postaci, gnostycyzm odrzucił małżeństwo, odrzucił naturę, odrzucił społeczeństwo i uważał tymczasowe przebywanie człowieka na ziemi za wyrok skazujący. Taki nihilizm był nie do wytrzymania, mało tego, był samobójczy dla społeczeństwa i rodzący się Kościół przeciwdziałał temu, skłaniając się ku tendencji judaistycznej, gloryfikującej Stwórcę i świat materialny.

            Krótko mówiąc, tendencja judaistyczna wychwala Materię i umniejsza Ducha zaledwie do koniecznego dodatku; natomiast tendencja gnostyczna uwielbia Ducha i uważa Materią za iluzyjne więzienie. Były to Scylla i Charybda myśli chrześcijańskiej, i Kościół płynął pomiędzy tymi niebezpieczeństwami, tocząc ostre i pasjonujące dyskusje. Drogą wybraną przez Kościół była zasada złotego środka pomiędzy dwiema sprzecznymi tendencjami; nazywa się to ortodoksją. Subtelnie wyważona, ortodoksyjna nauka mogła doprowadzić człowieka do Boga, utrzymując go w jedności ze społeczeństwem i przyrodą.

            Żyjemy w czasach przytłaczającej przewagi tendencji judaistycznej; wiary w Materię i oddalenia się od Ducha. Sprawy teologiczne są tłumaczone na pozycje budżetowe i prawo kryminalne. Na przykład dla gnostyka, śmierć ciała jest mało ważna, lub nawet jest pożądana; chrześcijanin złotego środka uważa, że nie powinniśmy się obawiać tych, którzy chcą zabić nasze ciało, powinniśmy się obawiać tych, którzy chcą zabić naszą duszę; natomiast dla Żydów, ten kto zabija Żyda jest jak ktoś, kto niszczy cały świat. Idee te oznaczają, że: myśl gnostyczna jest dobra dla żołnierzy i dla ludzi uduchowionych, lecz może się wydać surowa zwykłym ludziom, natomiast idea żydowska jest pozornie humanistyczna, lecz doprowadziła do wielkiego przeludnienia, nadmiernej opieki nad ludźmi starymi i ułomnymi dziećmi, kwitnącej opieki medycznej dla bogatych, i zakazu eutanazji. Powrót do chrześcijańskiej równowagi pozwoliłby starym ludziom umierać w spokoju, a młodym normalnie się rozwijać.

            Dla chrześcijanina, judaizm nie jest obcą, całkowicie odmienną wiarą, jak wierzenia tybetańskie lub sikhizm; jest on ekstremalną tendencją na marginesie chrześcijaństwa, taką jak trockizm na marginesie kościoła komunistycznego. Jest on niebezpieczny, ponieważ rezonuje z fundamentem społeczeństwa chrześcijańskiego. Rezonans ma straszną siłę, wiemy, że maszerujący pluton może spowodować zawalenie się mostu. Dlatego Żydzi nie są niebezpieczni dla społeczeństw niechrześcijańskich: ich koncepcje nie rezonują tam z najgłębszymi strukturami. Żydzi w Indiach, Chinach lub Japonii byli jedynie niewiele znaczącą etniczną lub religijną mniejszością, lecz dla społeczeństw chrześcijańskich stanowili oni siłę śmiertelnie niebezpieczną.

            Rene Guenon sformułował koncepcję ‘przeciw-wtajemniczenia”. Jest to grupa uczniów doskonale znających ezoteryczną stronę wiary, lecz działających przeciw jej celom. Dla niego, sataniści lub niektórzy masoni byli uczniami przeciw-wtajemniczenia. Natomiast Aleksander Dugin ([42]) zaproponował inne spojrzenie: pewne religie działają jako grupy ‘przeciw-wtajemniczenia‘ wzajemnie w stosunku do siebie. Judaizm oraz chrześcijaństwo są taką parą wzajemnie przeciw-wtajemniczonych religii. Rozpowszechniły się one w tym samym czasie, w pierwszych wiekach po Chrystusie, gdy ojcowie Kościoła z jednej strony i Tanaim oraz Amoraim z drugiej, stworzyli, będąc całkowicie świadomi swojej przeciwstawności, wzajemnie wykluczające się komentarze do Biblii. Odpowiednio wykształcony żydowski erudyta działa w społeczeństwie chrześcijańskim jako przeciw-wtajemniczony, natomiast chrześcijański duchowny w państwie żydowskim podkopuje ślepą lojalność Żydów. Nie na darmo w państwie żydowskim, chrześcijaństwo jest szykanowane. Aby wyżyć, chrześcijaństwo musi zwalczać tendencję judaistyczną, nawet jeśli jest ona zamaskowana jako ruch niereligijny. Jednakże symetria nie jest tutaj pełna.

            Religie zwykle odgrywają podwójne role, jako instytucje określające ograniczenia dla społeczeństw, oraz jako protektorki różnorodności. Podział na szyitów i sunnitów pozwolił Arabom i Persom zachować ich odmienne kulturalne dziedzictwa. Podobnie, istnienie odmiennych kościołów, prawosławnego i katolickiego, pozwoliło Rusinom zachować swoją kulturę nawet wtedy, gdy Zachód miał przewagę. Niektóre społeczności religijne mogą pokojowo współistnieć w jednym państwie: przykładem są sunnicki islam i prawosławne chrześcijaństwo, zgodnie współżyjące razem od Palestyny do Turcji i Rosji. Lecz para ta nie może dzielić jednego państwa z chrześcijanami zachodnimi, katolikami lub protestantami, co przejawiło się rozpadem Jugosławii i Czechosłowacji, niemożnością utrzymania katolickiej Chorwacji przez Imperium Ottomańskie, oraz niemożnością podporządkowania sobie przez Rosję katolickiej Polski i Litwy, a także protestanckich państw bałtyckich. Różnice religijne często wskazują na niezdolność społeczeństw do mieszania się ze sobą Istnieje rosyjski żart: „Co jest zdrowe dla Rosjanina, zabija Niemca”.

            Japonia, sprzed epoki Meiji, pozwalała holenderskim kupcom przekraczać swoje granice pod jednym warunkiem: mieli oni podeptać Ewangelię. Japończycy uważali, że tacy kupcy nie zabiorą ze sobą religijnego bagażu i nie zagrożą zwartości japońskiego społeczeństwa. Wracając do judaizmu i chrześcijaństwa, napotkamy na następujący problem: tendencja judaistyczna może przeniknąć do społeczeństwa chrześcijańskiego pod niereligijną postacią materialną i zacząć go rozkładać. W przeciwieństwie do powyższego przykładu japońskiego, odrzucenie przez Żydów ich tradycyjnej wiary jest daleko niewystarczające.

            Tradycyjnym lekarstwem na wpływy judaistyczne jest tendencja gnostyczna, i dlatego Simone Weil poszła za Marcjonem (wczesnochrześcijańskim heretykiem – przyp. M.G.), odrzucając Boga Żydów i Stary Testament. Wpływ gnostyczny jest szczególnie silny w Islamie: muzułmanie, podobnie jak doketystyczni gnostycy, wierzą, że ukrzyżowanie było jedynie wizją, i że Bóg wziął Chrystusa do nieba, pozostawiając wyobrażenie człowieka na krzyżu. Usuwając Biblię z kanonu Islamu, muzułmanie uchronili się przed niewolniczym trzymaniem się tendencji judaistycznej; zakazując lichwy uniemożliwili żydowsko-mammonistyczny sojusz. Nie posiadając ani papieża ani Watykanu, uniknęli oni wyjaławiającej resztę kraju koncentracji władzy duchowej w jednym miejscu.

            Zwycięstwo muzułmanów nad Żydami było tak całkowite, że Żydzi przestali zagrażać Islamowi. Mała społeczność zajmująca się rzeczami zakazanymi (lichwa, pożyczki, magiczne czary) osiągnęła pozycję podobną do wspólnoty Barakumin w Japonii, która była kastą pariasów zajmującą się ubojem zwierząt, zabronionym przez prawo buddyjskie. Jednak tylko do pewnego momentu: Barakumin nie mogli polepszyć swego losu poprzez ścisłe stosowanie się do norm buddyjskich, natomiast Żydzi w świecie muzułmańskim mogli włączyć się w społeczeństwo przyjmując Islam. W bajkach Tysiąca i jednej nocy, które powstały w abbasydzkim Bagdadzie, muzułmański bohater pokonujący bogatego, nikczemnego i wstrętnego żydowskiego czarnoksiężnika, zawsze wymaga porzucenia jego szatańskiej wiary. Żydówki nawracają się z łatwością i wychodzą za mąż za muzułmanów.

            Dlatego, anty-judaistyczna ideologia w Islamie z trudem utrzymuje się przy życiu. Muzułmanie nie potrzebują i nie rozumieją anty-judaistycznych pomysłów społeczeństw Europy Zachodniej, względnie prawosławnego chrześcijaństwa; żadne ilości drukowanych Protokołów, ani nawet sterowana przez Żydów anty-islamska propaganda nie może zmienić tego faktu. Dla muzułmanów, Żydzi nie stanowią ideologicznego niebezpieczeństwa, i Żydzi muszą walczyć z nimi czołgami oraz rakietami, zamiast używać bardziej subtelnych sposobów, jakie stosują przeciwko chrześcijaństwu. Opowiadania o ‘muzułmańskim antysemityzmie’ to nie tylko wprowadzanie w błąd, to są po prostu kłamstwa. Lecz oznacza to także, że przykład muzułmański nie jest w stanie pomóc napastowanemu chrześcijaństwu w walce z jego najstarszym wrogiem.

            Dopiero ostatnio powstała sekta wahabitów, która odrzucając pielgrzymki do lokalnych świątyń (ziyara) i okazywanie czci świętym, uznając ‘ścisły monoteizm’ zwraca się ku tendencji judaistycznej. Wahabici nie są przyjaciółmi Żydów, lecz nie byli także poprzednikami chrześcijan-syjonistów.

            Wewnątrz doktryny chrześcijańskiej, napięcie pomiędzy Jerozolimą i Atenami, pomiędzy aktem stworzenia i objawieniem, pomiędzy judeo-chrześcijaństwem i greko-chrześcijaństwem, doprowadziło do różnych rozwiązań na Wschodzie i Zachodzie. Nawet przed schizmą, Kościół Wschodni wolał tendencję hellenistyczną z jej ezoterycznymi rysami i Chrystusem-Bogiem, natomiast Kościół Zachodni był za tendencją judaistyczną egzoteryczngo kultu z Chrystusem-Człowiekiem. Wewnątrz tej samej ortodoksji, Wschód wolał Ducha, natomiast Zachód wolał Materię. Schizma, pomiędzy Wschodem i Zachodem, wzmocniła te przeciwstawne tendencje, i chrześcijaństwo zachodnie, odłączone od swoich duchowych korzeni na wschodzie, przesunęło się w kierunku większego materializmu.

            Lecz tego było za mało dla kalwinistów, którzy praktycznie odtworzyli judaizm bez Żydów. Powrócili do Starego Testamentu, uprawomocnili lichwę, zrezygnowali z kultu Matki Boskiej, odrzucili Kościół i sakramenty, popełnili wiele zbrodni ludobójstwa i doprowadzili do powstania drapieżnego kapitalizmu. Jeśli chcemy myśleć o tej tendencji pozytywnie, to możemy identyfikować ją z wolnością: wolnością od ograniczeń nakładanych przez społeczeństwo, wolnością od moralności, wolnością dla silnych do uciskania słabych, i na koniec, wolnością od Boga. To królestwo wolności było zaledwie pośrednim etapem na drodze do zniewolenia pozbawionego swoich korzeni człowieka, jednak poszukiwacze wolności nie zrozumieli tego. W rezultacie tendencja judaistyczna odniosła zwycięstwo na Zachodzie, tworząc bezduszny, zeświecczony świat, przygotowany dla judaistycznego kościoła Mamona.

            Jednakże bitwa nie skończyła się: tendencja judaistyczna została zaatakowana z lewa poprzez komunistów i z prawa poprzez narodowych socjalistów. Żyjemy dzisiaj w świecie powstałym po wielkim zwycięstwie żydo-mamonistów nad tymi buntownikami. Spójrzmy jednak wstecz.


 

Rozdział 8

 

Prawica i lewica przeciwko Mamonowi

 

Już od ponad stu lat, prawicowcy są przekonani, że komunizm to spisek żydowski. Mówią, komunizm to judaizm, podkreślając żydowskie pochodzenie Karola Marksa oraz rosyjskich rewolucjonistów. Lecz judaizm to kult wybraństwa, kult przyrodzonej różnicy między z natury złą powłoką a iskrą dobra. Chrześcijaństwo jest wiarą w przyrodzoną dobroć człowieka. Ontologicznie, komuniści są chrześcijanami a nie Żydami.

Jeśli mamonistyczny neoliberalizm jest ateistyczną interpretacją żydowskiej postawy w nieżydowskim świecie, postawy zwięźle określanej przysłowiem „człowiek człowiekowi wilkiem”, to komunizm jest ateistyczną interpretacją chrześcijańskiej postawy „miłuj bliźniego swego jak siebie samego”. Hasłem rosyjskich komunistów było „człowiek człowiekowi przyjacielem, towarzyszem i bratem”. Rzeczywiście, komuniści byli tradycyjnie wrogo nastawieni do Żydów. Nie tylko Karol Marks pisał: „Ich Bóg to chciwość”, także Róża Luksemburg nazywała (kapitalistycznych) nie-żydowskich przywódców ‘szabesgojami’ (‘żydowskimi niewolnikami’, jest to ulubiona obelga antysemitów). Lenin wykluczył żydowską partię Bund ze swej partii bolszewików, opinie zaś Simone Weil są tak antyżydowskie, jak mało kto odważył się sformułować. Istniał silny antyżydowski prąd reprezentowany przez Proudhona; Stalin i Trocki byli prawie tak samo antyżydowscy.

Rosyjscy komuniści wiele zapożyczyli z dziedzictwa prawosławnego chrześcijaństwa swego kraju. Józef Stalin studiował teologię i jego retoryka pozostała chrześcijańską; często posługiwał się antyżydowską teologią świętego Pawła i cytował Nowy Testament. Zauważyło to wielu autorów. ([43])

W komunizmie, podobnie jak w chrześcijaństwie, istniała tendencja judaistyczna. Nie ma tak podłej idei, której nie można by było obrócić w dobro; nie ma też tak dobrej idei, której nie dałoby się obrócić w podłość. Tendencja judaistyczna w komunizmie nakłaniała do nowoczesności, zerwania z tradycją, do ujednolicenia, centralizacji, pionowej władzy w imperium i upodobnienia partii komunistycznej do Kościoła.

W roku 1920 Bertrand Russel ([44]) pisał: „Bolszewizm to ... butna i okrutna arystokracja, składająca się ze zamerykanizowanych Żydów. Rosjanie to naród artystów, aż do najprostszego chłopa; celem bolszewików jest ich industrializacja i uczynienie z nich, na ile to możliwe, Jankesów. Wyobraź sobie, że jesteś pedantycznie rządzony przez mieszankę Sidney Webba i Rufusa Isaacsa, i zobaczysz, co stało się z nowoczesną Rosją”.

Bolszewicy walczyli także z Rosyjską Cerkwią Prawosławną pogrążając ją w przeogromnych cierpieniach.

Ta wojna przeciwko Kościołowi była elementem nowoczesności, czy to komunistycznej czy też nie. Na początku XX wieku, w niekomunistycznej Francji, kościoły obrabowano z własności; wspaniałe obrazy i naczynia liturgiczne zabrano i sprzedano na licytacji. W niekomunistycznej Norwegii, unikalne stavkyrkor (drewniane kościółki) w XIX wieku spalono, aby uzyskać miejsce na inne cele; w komunistycznej Rosji zrujnowano niezliczoną ilość średniowiecznych cerkwi, zniszczono czcią otaczane ikony, skarby ducha gromadzone w ciągu wieków. W Rosji, podobnie jak wszędzie, walka z Kościołem doprowadziła do zerwania z tradycją i nadejścia „cywilizacji koczowników” Jacquesa Attali.

Jacques Attali, żydowski bankier, nawoływał do stworzenia nowego koczownika, człowieka „wolnego od wszelkich ograniczeń – wolnego od narodowych korzeni, od tradycji kulturalnych,od  namiętności politycznych i od trwałych więzi rodzinnych” i budowy cywilizacji nomadów, ludzi, których łączą jedynie zależności finansowe. W Związku Radzieckim, była tendencja do wyrwania człowieka z pod wpływu tradycji i prawie się to udało: nowy człowiek radziecki nie był zwierzęciem ekonomicznym z rojeń Attali, lecz był całkowicie zanurzony w nowoczesności i postępie, zatracił swoje tradycje, nigdy nie chodził do kościoła, i był tak samo wyalienowany z przyrody jak jego zachodni odpowiednik.

Trzeba więc zgodzić się z krytyką Marksa przeprowadzoną przez Simone Weil: eliminacja komercjalizmu w społeczeństwie komunistycznym nie rozwiązała problemów wynikających z zerwania z tradycją. Komunizm pomógł wykształcić ludzi, zapewnił im bezpieczeństwo, mieszkanie, pracę, dał im wolny czas do myślenia i działania, lecz słabość jego teologii była jedną z przyczyn jego klęski. Bezbożność filozofii kierowała ostatecznie w stronę tendencji judaistycznej z jej brakiem Boga, oddalała od chrześcijańskiego przeczucia Boga żywego. Bez Chrystusa, idea miłości braterskiej straciła swoje podstawy, a elity były wiedzione pokusą przyjęcia postawy „człowiek człowiekowi wilkiem”.

Wyalienowanie z przyrody związane było z wyrzeczeniem się tradycyjnego kultu Theotokos, Matki Bożej, ponieważ Jej obraz oznacza w chrześcijańskich społeczeństwach miłość człowieka do ziemi. Powstanie kapitalizmu w północnej Europie oparte było na wyeliminowaniu kultu Matki Bożej, co pozwoliło człowiekowi zastąpić miłość do ziemi przez dominację nad ziemią. Zachodnie potęgi, z ich grabieżczym stosunkiem do ziemi, do przyrody i do człowieka były silniejsze od swoich ofiar kochających ziemię (tzn. przyrodę), podobnie jak kanibale są najsilniejsi w obleganym mieście. Komuniści rosyjscy poszli tą samą drogą, zrezygnowali oni z miłości do Matki Ziemi w imię zwycięstwa we współzawodnictwie z USA. Bez Chrystusa i bez Jego Matki, Rosjanie wytrzymali współzawodnictwo wojskowe z Zachodem, lecz w końcu przegrali wojnę ideologiczną.

Pomimo tego, komuniści rosyjscy pod wodzą Józefa Stalina podkopali tendencję judaistyczną, i dali potomkom Żydów szansę złączenia się z pozostałą ludnością. Wielu potomków Żydów wykorzystało to, zawarli mieszane małżeństwa, wstąpili do partii a później dołączyli do Cerkwi. Szczególnie dotyczyło to osób pochodzących z małżeństw mieszanych: aż do roku 1990 niezmiennie identyfikowali się one z Rosjanami. Jeśliby Związek Radziecki istniał następnych pięćdziesiąt lat, prawdopodobnie doszłoby do asymilacji jego Żydów, tak samo jak stało się to na Sycylii, w Hiszpanii oraz w Chinach.

Nigdy komuniści rosyjscy nie wywołali biologicznej nienawiści do Żydów, co było probierzem niemieckiego narodowego socjalizmu. Niemcy zaszli zbyt daleko w odrzuceniu Żydów, odrzucili także chrześcijaństwo apostolskie. Nowa książka Konrada Loewa Die Schuld (Wina), z podtytułem „Żydzi i chrześcijanie w opinii nazistów i współcześnie” (Resch Press, 2002) cytuje Hitlera, chcącego zdeptać Kościół Katolicki ‘jak depcze się żabę’. Według poglądów dominujących w głównym nurcie nazizmu, chrześcijańskie korzenie wywodziły się ze Starego Testamentu, więc każdy, kto był przeciwko Żydom, automatycznie musiał być także przeciw Kościołowi, wskutek „nieprzezwyciężonej siły ducha krwi i ziemi przeciwko pladze hebraizmu oraz chrześcijaństwu”.

Główny nurt nazizmu był zarówno antykomunistyczny jak i antychrześcijański. Czołowy ideolog a zarazem minister (Rzeszy) dr Robert Ley, w programowym przemówieniu ([45]) powiedział: „Nasza nauka afirmuje życie. Jest to idea rasy, krwi i ziemi, idea życia i piękna ziemi, Matki Ziemi, która jest naszą ojczyzną (Fatherland). Jest to nasza obrona przed siłami ciemności: marksizmem, bolszewizmem, liberalizmem, wolnomularstwem i wiarą w Mesjasza (Chrystusa – I.Szamir), będącą żydowską doktryną zbawienia”.

Niemieccy narodowi socjaliści nie zrozumieli dialektyki Hegla i poszli za daleko. Mają rację ci, którzy są przeciwko „Żydom”, lecz trzeba zachować umiar. W przeciwnym razie, można wpaść w otchłań odrzucenia Chrystusa, a przecież wspaniały gmach naszej kultury zbudowany został na Chrystusie.

Oddanie się Chrystusowi to wąska ścieżka na grani pomiędzy dwiema przepaściami, pomiędzy tendencją judaistyczną i tendencją gnostyczną, pomiędzy Atenami i Jerozolimą. Obie one mogą być zabójcze, jeśli zajdzie się w nich za daleko. Naturalnie, wtedy gdy zagrażała gnoza, to zwróciliśmy się o pomoc ku judaizmowi, czego dokonali Ojcowie Kościoła, gdy zagrażała herezja Marcjona; gdy natomiast zaczyna zbytnio wzmacniać się tendencja judaistyczna, dla zachowania równowagi zwracamy się ku gnozie, co zrobiła Simone Weil.

Alfred Rosenberg, czołowy ideolog nazistowski, interesował się ideami gnostycznymi, ale zaadoptował żydowską koncepcję wrodzonych wartości żydowskich. Nie jest to bynajmniej biologiczna „żydowskość”, lecz ideologia oraz teologia, którym należy się przeciwstawić i które należy egzorcyzmować. Myśl tą zrozumiał wiele lat później niezwykły człowiek, członek skrajnie lewicowej Frakcji Czerwonej Armii i założyciel skrajnie prawicowej Niemieckiej Partii Narodowej – Horst Mahler, który pisał:

 

            Dopiero w kwietniu 1945 Hitler zrozumiał, że Żydzi reprezentują pewną duchowość, której jednostronność można wyleczyć (w terminologii Hegla „pokonać” – I.Szamir) jedynie przy pomocy innej duchowości, a nie za pomocą mordowania Żydów. Powinniśmy krytykować żydowską zasadę rozdzielenia Boga i człowieka, zdając sobie sprawę, że „naukowy pogląd na świat” i ateizm są jedynie negatywnym posłaniem judaizmu. Powinniśmy krytykować biologiczny rasizm historycznego narodowego socjalizmu, który zredukował życie człowieka do impulsów zwierzęcych, zniszczył duchowość człowieka, uważając ducha za coś skończonego i dlatego śmiertelnego. Nie rozumieli oni, że istotą duchowości jest wolność, wyobrażając sobie wolność osoby jako podstawę zła. W radykalnym odruchu, odrzucili oni tą podstawę – niszcząc w ten sposób samych siebie.”

 

Tak więc rewolucjonista Mahler, który spędził 10 lat życia w więzieniu, podkreślił zarówno pozytywną funkcję Żydów –jako że pozbawienie Człowieka korzeni daje mu wolność – jak i negatywną funkcję oddzielenia człowieka od Boga. Dla niego, zwolennika Hegla, ducha żydostwa nie należy zwalczać, lecz za pomocą syntezy ‘leczyć z jego niezrównoważenia’.


 

Rozdział 9

 

Biblijny Jozjasz powraca

 

            Mój przyjaciel, szczery przyjaciel Palestyny, Jeff Blankfort napisał do mnie: „Większość Żydów, których długie lata znałem, nie tylko nie uczęszcza do synagogi, ale niewiele wie o tym, co znajduje się w żydowskich księgach i, w najlepszym przypadku, przestrzega jedynie świąt. Żydzi, w zasadzie, nie popierają dogmatów skierowanych przeciwko nie-Żydom, o których Izrael Shahak pisze w swojej książce, a które pochodzą z żydowskich tekstów religijnych oraz ich interpretacji”. Jest to prawda, tak samo jak fakt, że spośród stu dzielnych spadochroniarzy na 101 km od Kairu, z trudem jeden lub dwaj rozumieli, po co tam przybyli. Bardzo niewielu z tych żołnierzy czuło jakąś nienawiść lub wrogość do Egipcjan. Nie było to wcale potrzebne: plany nakreśliło nasze dowództwo, a my mieliśmy robić to, co należy do żołnierzy.

            W podobny sposób, Żydzi zazwyczaj ani nie znają, ani nie rozumieją, planów Yizraela. Są oni posłuszni – i to wystarczy. Tak więc, żołnierz nie musi nienawidzić wroga, ani rozumieć planów generałów, wystarczy, jeśli robi swoje. Problem wywołują nie tyle ich świadome działania, co to, że są oni również „osiołkiem” dla prowadzącego ich Ducha. (71).

            Także Żydzi ortodoksyjni nie są gorsi od ateistów. Jest raczej na odwrót i to z tego powodu, że Żyd religijny ma jakieś pojęcie o Bogu, natomiast Żyd ateista często myśli, że na niego przyszła kolej i że nie ma boga oprócz Yizraela. ‘Plan’ żydowski nie jest tajemnicą; nie ma potrzeby ponownego czytania „Protokołów” ani pytania Żydów, czego chcą.

            Yizrael pozornie chce tego samego, czego Izrael chciał przed Chrystusem, i te pragnienia na pierwszy rzut oka są święte także dla chrześcijan. Chrześcijanie w rzeczy samej czytają te same księgi proroków, szukają natchnienia w tych samych psalmach, i ich cele, dla kogoś patrzącego z zewnątrz, wydają się takie same jak cele Żydów.

 

„PAN stanie się królem całej ziemi; tego dnia PAN będzie jeden i jedno jego imię. Cała ziemia zostanie zrównana, lecz Jeruzalem pozostanie wywyższone i cieszyć się będzie bezpieczeństwem... Bogactwo wszystkich narodów będzie zgromadzone razem, złoto i srebro w wielkiej obfitości...”

 

Mówiąc krótko Yizrael, podobnie jak przed nim Izrael, chce dokonać zjednoczenia świata pod swoim duchowym przywództwem; świątynia Boga Yizraela ma znajdować się w Jerozolimie, która ma być centrum tego rządzonego przez Żydów kosmosu, wszystkie zaś narody będą składać tam daniny. Narody będą czcić Boga służąc Yizraelowi.

Ten paradygmat globalizmu nie jest szczególnie pociągający i niektórzy współcześni myśliciele odnajdują jego korzenie w Starym Testamencie. Nasz przyjaciel, profesor Marek Głogoczowski, interesujący polski filozof z Krakowa, porównał go z hitlerowskim hasłem „Ein Volk, ein Führer”(Jeden Naród, jeden Przywódca), i wysnuł pochopny wniosek: Żydzi i chrześcijanie są tacy sami, a prezydent Bush realizuje to, o czym marzyli Prorocy. Do tego samego wniosku doszli chrześcijańscy syjoniści, chociaż podstawa ich rozumowania jest inna. Chrześcijańscy syjoniści naśladują Busha i Biblię, natomiast Marek G. naśladuje Marcjona i odrzuca zarówno Busha jak i Biblię. (Marek posuwa się o wiele dalej niż Marcjon, który uwielbiał św. Pawła, i odrzuca także nauki Pawła, lecz jest to już inna sprawa).

Jednakże ci przyjaciele oraz wrogowie Starego Testamentu są jednakowo w błędzie. Te same idee, te same wersety Biblii są odmiennie interpretowane przez Żydów i chrześcijan; wskutek tego dążenia Izraela (Kościoła) i Yizraela (Żydów) są całkowicie odmienne. Tego należało oczekiwać, bo Yizrael to po prostu parodia, szatan przedrzeźniający stare proroctwa, natomiast Izrael-Kościół przedstawia ich interpretację duchową. Według Marksa, judaizm jest nędznym, zprymityzowanym chrześcijaństwem, natomiast chrześcijaństwo jest uduchowionym judaizmem.

Żydzi interpretują Stary Testament całkowicie inaczej niż chrześcijanie. Na przykład, przykazanie ‘Nie zabijaj’, dla Żyda oznacza ‘Nie zabijaj Żyda’ Tak więc wzniosłe marzenia proroków (duchowa jedność ludzkości wokół Chrystusa) otrzymuje nędzną materialistyczną interpretację. Dla chrześcijan, ‘Jerozolima’ jest symbolem uniwersalnego Kościoła, dla Żydów jest ona konkretnym miastem, przeciętym 4 metrowej wysokości murem z drutem kolczastym.

W interpretacji żydowskiej, wyjątkowa świętość Jerozolimy oraz Izraela wymaga desakralizacji narodów oraz reszty świata. Nie ma być kościołów ani meczetów, księży ani duchownych muzułmańskich. Świat ma stać się pogańską pustynią, zamieszkałą przez pogańskie bydło – czyli narody – i tych narodów „pasterzy”, czyli Żydów.

Ojcowie Kościoła byli świadomi kłopotów z żydowską koncepcją Jerozolimy jako świętego centrum świata, ponieważ desakralizuje ona resztę świata. Święty Grzegorz z Nysy sprzeciwiał się nawet pielgrzymkom do Ziemi Świętej, ponieważ obawiał się, że chrześcijanie mogliby uważać swoje własne kościoły za niewystarczająco święte. Rzeczywiście, chrześcijaństwo jest globalne i jednocześnie lokalne. Chociaż Chrystus jest ten sam, jego Kościół nie ma jednego punktu ogniskowego. Każdy kościół w Moskwie czy Paryżu jest tak samo dobry jak świątynia jerozolimska. Każdy kapłan jest tak samo dobry jak najwyższy kapłan żydowski. Tak więc, Kościół nie jest siłą globalizującą; mały kościółek parafialny jest równy katedrze w Chartres.

Podczas swojego pierwszego tysiąclecia, Kościół nie miał także tytularnego przywództwa. Biskupstwa Konstantynopola i Rzymu, Aleksandrii i Jerozolimy, Antiochii i (później) Moskwy posiadały swoich własnych, autokefalicznych papieży względnie patriarchów. Polityka ta miała istotne znaczenie i była nakierowana na decentralizację Kościoła, równoważono ją synodami ekumenicznymi, na których najważniejsi duchowni ze wszystkich kościołów narodowych dyskutowali i decydowali o wspólnej teologii. Na wschodzie, tradycję tą utrzymano; coraz więcej narodowych kościołów, zachowując łączącą je teologię, stawało się autokefalicznymi; nawet mała Serbia względnie Rumunia posiadają swoje niezależne kościoły narodowe. Na Zachodzie tradycja ta tragicznie upadła; narodowe kościoły północnej Europy, walcząc o niezależność, oderwały się i odpłynęły za daleko. Wybrały własną teologię, i doszły do błędnego mniemania, że Kościół Narodowy może być utworzony po prostu (lokalną) suwerenną decyzją. Był to błąd: aby kościół narodowy był żywy, powinien być on w sakramentalnej wspólnocie z Kościołem utworzonym przez Chrystusa.

Kościół jest jeden, podobnie jak Izrael; stworzył go Bóg, i nie mogą go stwarzać ludzie; jego doktrynalna jedność powinna być przywrócona, a decentralizacja popierana. Nie jest to kwestia polityczna związana z walkami o władzę. Chrześcijaństwo (łącznie z chrześcijaństwem sprzed Chrystusa) zakłada z góry boską obecność w świecie. Jest ona umiejscowiona w kościołach i świętych miejscach, i jest szeroko rozpowszechniona. W przeciwieństwie do tego, Yizrael pragnie sprofanowania świata – oprócz oczywiście Jerozolimy. Żydzi pragną powtórzenia w skali globalnej wyczynu króla Jozjasza, który zniszczył wszystkie święte miejsca w kraju dla ustanowienia wyjątkowości Świątyni Jerozolimskiej (2 Król. 23). „Spalił on naczynia, usunął bałwochwalczych kapłanów, splugawił świątynie i miejsca wyżynne, potrzaskał kolumny, obalił ołtarze” itd. Simone Weil słusznie napisała:

 

Gdyby Żydzi z ich najlepszych dni powrócili do życia i mieliby dość siły, wytępiliby oni nas wszystkich, mężczyzn, kobiety i dzieci, za bałwochwalstwo. Pozabijaliby nas za wielbienie Baala i Astarte, ponieważ postrzegali oni Chrystusa jako Baala, a Najświętszą Pannę jako Astarte. Jednak tak naprawdę, Baal oraz Astarte były wyobrażeniami Chrystusa i Najświętszej Panny.”

 

            Pisała ona te słowa w roku 1942, wtedy gdy etnicznych Żydów spotkało największe nieszczęście; lecz nawet w owym czasie Weil czuła, że ma obowiązek ostrzec ludzkość przed ideologicznym niebezpieczeństwem żydowskiej teologii, jej tendencją do globalizowania, odarcia świata z duchowości i wynarodowienia ludów. Simone Weil napisała:

Les Juifs sont le poison du deracinement” – Żydzi są trucizną wykorzenienia.


 

Rozdział 10

 

Pompa wysysająca Ducha narodów

 

            Przytoczyliśmy powyżej prorocką wizję czasów mesjanistycznych, kiedy to wszystkie narody będą wysyłać swoje złoto i srebro do Jerozolimy: „Bogactwo wszystkich narodów będzie zgromadzone razem, złoto i srebro w wielkiej obfitości, itd. Dla chrześcijan, ma to znaczenie jedynie duchowe ([46]), niezwiązane w ogóle z Ziemią Świętą, tak samo jak przypowieści Chrystusa nie odnoszą się w rzeczy samej do winnic.

            Jednakże Yizrael, wzmocniony upadkiem Kościoła, przeprowadza swój własny program, oparty o dosłowny odczyt Pisma . Jego peshat (interpretacja dosłowna) najwidoczniej spełnił się – Żydzi (w Izraelu) prawdopodobnie mają więcej pieniędzy niż chrześcijanie lub muzułmanie, lecz pomimo to USA oraz Niemcy w dalszym ciągu ślą nam miliardy dolarów. Istnieje także derash (interpretacja głęboka): narody przekażą Żydom także swoją duchowość. Zostało to już w pewnym stopniu zrealizowane: trudno jest znaleźć dziedzinę działalności duchowej, gdzie Żydzi nie graliby pierwszych ról. W rezultacie zarówno europejski jak i amerykański duch narodowy przejawia się w popieraniu praktycznej żydowskiej architektury bez jakiegokolwiek wyrazu, sztuki konceptualnej, frankfurckiej szkoły socjologii, chicagowskiej szkoły ekonomicznej, wiedeńskiej psychologii, neokonserwatywnych polityków, teologii Holokaustu oraz syjonizmu. Nie świadczy to o tym, że Żydzi są znakomici: oni jedynie potrafią uniwersalizować swoje programy.

            Oto przykład: w tym samym czasie w Rosji zaistniały dwa ważne wydarzenia: proces Bejlisa, oskarżonego i uznanego za niewinnego zarzutowi zamordowania dziecka z pobudek religijnych; oraz tragedia ostatnich dni Tołstoja. Chociaż dla człowieka światowego drugie wydarzenie miało większe znaczenie, to jednak proces otrzymał większy rozgłos (i dotychczas nim się cieszy). Dzisiaj, graffiti na synagodze przyciągnie o wiele więcej uwagi niż niszczony przez izraelskie wojsko kościół świętej Barbary (w Palestynie).

            Tragedia zagłady Żydów w II wojnie światowej i tragedia Hiroszimy wydarzyły się w tym samym czasie. Otóż przed dojściem do władzy Żydów w roku 1968, była Hiroshima Mon Amour (‘Hiroszima moja miłość’ – znany film francuski); teraz mamy tylko Listę Schindlera. Duch Zachodu stał się służalczy wobec programu Żydów.

            Istnieje także interpretacja sod: w świecie żydowskim zaistniała catharsis (oczyszczenie ducha) poprzedzające i połączone ze zniszczeniem Świątyni. Wygnanie Yizraela spowodowane było potrzebą naprawienia kosmicznej katastrofy, która miała miejsce, gdy Niebiańskie Naczynie potłukło się pod ciśnieniem Boskiego Światła; jego skorupy spadły na ziemię i zmieszały się z iskrami światła. Ponieważ Yizrael to morze światła, więc narody to są w zasadzie złe skorupy, z których tylko niektóre niosą w sobie iskrę światła. Jest to dusza żydowska uwięziona w nieżydowskim świecie. Ostatecznie, z pokolenia na pokolenie, wszystkie iskry zostaną zgromadzone w Ludzie Żydowskim; natomiast skorupy – czyli goje – pozostaną całkiem ciemne i bezduszne. Oto cel wygnania Żydów: troskliwe odzyskiwanie duchowych iskier z nieżydowskiego świata.

            Obecnie także doświadczamy tego zjawiska. W ostatnich latach pojawiły się tuziny instytucji, gdzie goje uczeni są pewnych form judaizmu; nie są oni nawracani, lecz tworzą drugi rzut wsparcia. Wiele religijnych osób woli areligijnego ‘Boga’, który pasuje także do wzorca judaistycznego. Teizm jest inną formą mile widzianą przez Żydów, ponieważ nie wymaga on szczególnie uświęconych punktów ogniskujących.

            Trywialnym jest stwierdzenie, że Żydzi chcą zdominować świat. Lecz nie dążą oni do panowania o charakterze królewskim, ale do władzy kościelnej (tzn. religijnej –M.G.); ich marzeniem jest stworzenie teokratycznego Państwa Kościelnego ([47]). Żydzi nie chcą nawracać nie-żydów, by robić z nich żydów, tak samo jak Kościół nie chce powierzać funkcji duchownych osobom świeckim. Według chrześcijan, każdy może zostać księdzem; według żydów, dla goja stanie się żydem jest to tak samo łatwe jak dla kota stanie się człowiekiem. Wymagania kościoła żydowskiego w stosunku do kontrolowanego przezeń nieżydowskiego laikatu nie są bardzo wysokie: mogą robić co zechcą, mogą gromadzić bogactwa oraz władzę, pod warunkiem, że wyrzekną się swej duszy i zapomną o swych duchowych inspiracjach. Goje nie powinni także pomagać sobie wzajemnie, ponieważ, zgodnie z żydowską doktryną, altruizm jest unikalną cechą Żyda. I wielu zgadza się z tymi wymaganiami. Poniżony lub nie, Kościół Chrystusowy był założony przez Tego, kto mył nogi Swoim uczniom obiecując, że ostatni będą pierwszymi. Kościół Żydowski oparty jest na obietnicy danej jego adeptowi, że ich bracia uklękną przed nim. A zatem Kościół Żydowski bardziej pasuje tym, którzy szukają panowania.

            W świecie żydowskim, nie-Żydzi powinni podporządkować się Żydom. Drogą do osiągnięcia tego jest przyjęcie siedmiu przykazań Noahidów ([48]). Krótko mówiąc, goj ma powstrzymać się od czczenia innych bogów. Co ważniejsze, goj nie powinien mieć własnych świąt lub obrządków. Dopóki nie ma on religii jest dobrym, jego odduchowiona egzystencja nie stanowi zagrożenia. Rambam (względnie Majmonides) tłumaczy: „Nie-Żyd tworzący lub wyznający zasady religijne oprócz siedmiu przykazań powinien zostać wychłostany i ostrzeżony, że zostanie stracony w razie ich nie zaprzestania. Nie pozwalamy by goje sami wykonywali obrządki religijne i tworzyli dla siebie przykazania” ([49]). Przyjmując siedem przykazań osoba godzi się na swój status goja w żydowskim świecie.

Gdy święty Paweł ze świętym Piotrem rozpoczynali swoją misję wśród pogan, początkowo starszyzna Kościoła Jerozolimskiego – Żydzi którzy uwierzyli w Chrystusa – zażądali obrzezania nowych uczniów ([50]). W ich oczach chrześcijaństwo było tylko dla Żydów; chociaż byli gotowi na przyjęcie neofitów. Święty Piotr odmówił. Wtedy starszyzna Kościoła zaproponowała kompromis: niech nowi chrześcijanie pochodzenia nieżydowskiego przyjmą przykazania Noahidów i powstrzymają się od spożywania ofiar pogańskich. Święty Piotr gotowy był zgodzić się i na to, ponieważ nie rozumiał on znaczenia zakazu. Święty Paweł odmówił, ponieważ zrozumiał: przyjmując zakaz, nowi chrześcijanie zgodziliby się dostosować do świata urządzonego po żydowsku ([51]). Nie upierał się przy spożywaniu tych ofiar, ale uważał, iż należało wtedy powiedzieć: możemy, ‘zakaz’ ten nie ma dla nas znaczenia.

W świecie ducha nie ma rzeczy małych. Zgodnie ze średniowieczną żydowską opowieścią, kabalista z Safed, Józef della Reina, uwięził szatana w magicznym pentagramie i rozkazał mu uwolnić duszę Mesjasza. Szatan zgodził się, pod jednym małym warunkiem: poprosił Józefa o zapalenie dla niego świecy. Józef zapalił świecę, i ten akt czci zwrócił szatanowi wolność. Porwał on Józefa i odrzucił go daleko, aż do Tyberiady.

W podobny sposób, małe ustępstwa w stosunku do Żydów spowodowały poddanie się chrześcijaństwa – nie tylko Żydom, ale także ich duchowi przewodniemu. Zaczyna się od rzeczy małych: usunięcia symboli religijnych ze szkół i miejsc publicznych. Lecz nasze dusze interpretują to poddanie ducha jako dowód zwycięstwa Żydów. Jakiś czas temu, Kongres USA, w najdziwniejszym akcie poddaństwa, zgodził się nadać status prawa siedmiu przykazaniom Noahidów ([52]). Było to zupełnie niestosowne: w żadnym wypadku nie spożywamy ofiarowanego pożywienia, było to tak niestosowne, jak świeca zapalona przez della Reina, i tak katastrofalne jak głupota tego kabalisty.

Jeszcze większym idiotyzmem jest koncepcja dwóch ważnych Przymierzy z Bogiem ogłoszona na Soborze Watykańskim II. Chrześcijanin może dowodzić, że Nowy Testament różni się od Starego, lecz wtedy powinien on przyjąć ideę supercesji (oddzielenia się), czego dokonali katolicy. Alternatywnie, można on wierzyć, wraz z prawosławnymi, że jest tylko jedno Przymierze, a stare jest identyczne z nowym. W tym wypadku winien on podkreślać, że Żydzi, którzy odrzucili Chrystusa nie są więcej częścią Przymierza. Ale w żadnym wypadku nie może chrześcijanin powiedzieć, że Przymierze żydowskie jest ważne; ponieważ podkopuje to sam sens ofiary Chrystusa. To tworzy z konieczności religię o charakterze dwupiętrowym, z pierwszą (wyższą) klasą ‘chrześcijańskich Żydów’, których dotyczą oba Przymierza, i drugą (niższą) klasą gojów, których dotyczy jedynie drugie Przymierze. Kościół powinien przyciągać i chrzcić Żydów, lecz bez nadawania im specjalnego statusu. W przeciwnym przypadku Kościół, najsilniejsza obrona przed postępującą żydowską ofensywą, zostanie ujarzmiony, a majestatyczna (i władcza) pani ze Strasburga ustąpi miejsca tej symbolizującej Synagogę.

Żydowski świat jest już budowany, cegła po cegle, a jednym z jego znaków jest obniżanie się poziomu edukacji i życia duchowego nie-Żydów. W wielkim państwie żydowskim, USA, trzeba co roku wydawać ponad 30.000 dolarów na opłacenie kształcenia się na dobrym uniwersytecie. Ogromna większość Amerykanów nie może nawet marzyć o takich sumach, ale jest to osiągalne dla Żydów. Amerykańskie filmy upodlają swoich widzów, zaś telewizja jest w stanie przekształcić uporczywego jej odbiorcę w zombie (tzn. żyjącego „martwego człowieka” – M.G.).

Przychodzi tutaj na myśl delikatna sprawa integracji szkolnej. John Spritzler pisał w New Democracy ([53]): „Tu w USA widziałem (w latach siedemdziesiątych) liberalną elitę zmuszającą białych rodziców, w imię zakończenia segregacji rasowej, do wsadzania swoich dzieci w wieku przedszkolnym do autobusów, aby je przewieźć przez cały Boston – godzina jazdy autobusem – do odległych szkół które, podobnie jak wszystkie szkoły dla dzieci z klasy robotniczej w Bostonie, były fatalne i niedoinwestowane. Liberalny sędzia, który to zarządził, nawet nie wziął pod uwagę alternatywnego planu proponowanego przez murzyńskich rodziców, że można by było skończyć z segregacją skracając odległości przejazdów i dokładniej je planując. Sprzeciwiającym się zarządzeniu sędziego białym, przykleiła etykietę „rasistów” liberalna gazeta Boston Globe, będąca własnością największych przedsiębiorców.

Zauważmy: Boston Globe jest gazetą żydowską. Przewóz dzieci autobusami był świetną okazją dla żydowskich szkół oraz przedszkoli: nie podlegały one przewozowi, dzięki czemu mogły one przyciągnąć wszystkich Żydów oraz wyższą klasę nie-Żydów i podnieść opłaty. Pojawiła się także dodatkowa uciecha dokuczenia i upokorzenia WASP’ów – lub zintegrowania wszystkich gojów w jedną „szczęśliwą rodzinę”. Jest to pewne iż przewóz dzieci autobusami – dobry lub zły, względnie sprawiedliwy lub niesprawiedliwy – doprowadził do obniżenia się poziomu wykształcenia amerykańskiej klasy średniej i ta debilizacja Ameryki WASP’ów była niezbędnym krokiem dla zawładnięcia opinią Ameryki. Totalne zwycięstwo żydowskiego ducha będzie osiągnięte jedynie wtedy, gdy zdebilały goj-analfabeta będzie całował ręce Żyda i dziękował mu za jego przewodnictwo.


 

Rozdział 11

 

 

Ziemia Święta

 

            Czego Żydzi chcą w Ziemi Świętej? Żyć w pokoju, mówią ich poplecznicy. Chcą wymordować lub wypędzić Palestyńczyków, odpowiadają przeciwnicy. Mają nadzieję utworzyć superpaństwo od Nilu do Eufratu, mówią pesymiści. Antysemici zaś mówią, nic nas to nie obchodzi, dopóki nas pozostawiają w spokoju – i mylą się. Rzeczywiście, są Żydzi, którzy chcą jednej z tych trzech rzeczy. Lecz ‘ci Żydzi’ (w przeciwieństwie do ‘Żydów’) mają zamiar przekształcić Jerozolimę w najważniejszą stolicę świata, a jej odbudowaną świątynię w punkt ogniskowy Ducha na Ziemi. Jest to jedyna rzecz, która wciąż nie pozwala na zrealizowanie budowy żydowskiego Uniwersum.

            W roku 1962, magazyn ilustrowany „Look” poprosił założyciela państwa żydowskiego, Dawida Ben-Guriona, o wypowiedź, jak świat będzie wyglądał za 25 lat. Przepowiedział on (błędnie), że do roku 1987 będzie już istniał Rząd Światowy, wraz z Najwyższym Sądem dla Ludzkości (wyższe ciało duchowe) umieszczonym w Jerozolimie, będzie tam także świątynia, upamiętniająca rolę Żydów w zjednoczeniu ludzkości ([54]).

            Jeśli (i gdy) do tego dojdzie, świat zostanie zmieniony tak, że nie da się tego odwrócić. Chrześcijaństwo umrze, duchowość opuści narody naszej części świata, a nasza obecna dwuznaczna demokracja będzie wyrugowana przez ogromne państwo teokratyczne. W takich okolicznościach pokój jest ostatnią rzeczą, czego możemy się spodziewać. Życie w państwach teokratycznych nie należy do przyjemności, bez względu czy miałoby to być w rządzonym przez Jezuitów Paragwaju, czy we włoskim Państwie Kościelnym, czy w purytańskiej Nowej Anglii. Jednakże teokratyczne państwo żydowskie będzie znacznie gorsze, ponieważ zwykli nie-Żydzi (goje) nie będą mogli uczestniczyć w jego zarządzaniu i nie będą mieli dostępu do jego duchowości. Pozbawieni duchowości i wynarodowieni, bezdomni i samotni, wczorajsi panowie świata staną się niewolnikami, choć nie będą tak nazywani.

            Zaczynamy teraz rozumieć największą tajemnicę dwuznacznej jedności dwóch, wydawałoby się przeciwstawnych, idei politycznych, syjonizmu i mammonistycznego liberalizmu. Podczas gdy syjonizm buduje bazę dla centrali nowego porządku światowego, mammonistyczny liberalizm buduje ogólnoświatowe niewolnictwo. Żabotyński i Soros wykonują różne zadania dla wspólnego systemu; Żelazna Kurtyna i Społeczeństwo Otwarte, to tylko różne nazwy tej samej rzeczy. Gdy Żydzi w Ziemi Świętej domagają się uznania ich prawa do rozjeżdżania się czołgami według ich własnego uznania, do porywania swoich wrogów na całym świecie, do prywatyzowania ziemi Palestyńczyków i zakładów aluminiowych w Rosji, to postępują według paradygmatu społeczeństwa otwartego. Zwracają się oni ku hipostazom Żelaznej Kurtyny, gdy budują Mur na ziemiach Palestyńczyków i zmuszają swoich chińskich niewolników do podpisywania kontraktów „Bez seksu, bez Boga” ([55]).

            Co więcej, społeczeństwo otwarte nie może istnieć bez Żelaznej Kurtyny. Członkowie zniewolonego społeczeństwa otwartego, którym zrabowano ich środki egzystencji, będą atakować rabusiów, którzy będą musieli postawić zabezpieczającą ich własności Żelazną Ścianę. W Ziemi Świętej, Żydzi mają wodę i ziemię, nie-Żydzi są głodni i spragnieni; dlatego terytoria palestyńskie są otwarte na żydowskie najazdy, zaś 8-metrowej wysokości Mur chroni Żydów.

            Opisując najwyższego kapłana społeczeństwa otwartego i jego idee, Marek G. pisał: „Większość prac von Hayeka poświęcona jest wypracowaniu metod uczynienia ludzi wzajemnie sobie obcymi, pozbawionymi jakiegokolwiek śladu przyjaźni oraz altruizmu.”([56]):

Proponuje on (von Hayek) ustawiczne wymieszanie ludności Imperium Globalnego, dzięki czemu nie powstawałyby trwałe i odmienne kultury (ani nie zachowałyby się też te z przeszłości). Mieszkańcy Imperium Globalnego mają być humanoidami pozbawionymi narodowości (a tym samym automatycznie pozbawionymi własnej tożsamości), jednostkami „indywidualistycznie” poruszającymi się w kierunkach dyktowanych im przez „niewidzialne” przywództwo finansowe, którego istnienie jest milcząco postulowane w pismach Hayeka. Autor ten głosi, iż „Likwidacja suwerenności państw jest niezbędnym i logicznym celem programu liberalnego”. Jedynym wspólnym celem ludzkiej działalności, dopuszczanym w Imperium Globalnym, ma być gromadzenie prywatnej własności, szczególnie tych ruchomych i błyszczących przedmiotów, które są wytwarzane w ramach konkurencyjnej, masowej ich produkcji oraz dystrybucji. ([57]).

            Neoliberalizm jest judaistyczną wizją świata podległego Żydom. Jest to główna bojowa linia ataku Yizraela, natomiast syjonizm, z jego okrucieństwem, jest jedynie operacją poboczną. Jesteśmy obecnie świadkami interesującego zjawiska: George Soros, ten (Hans) Guderian Yizraela, uskarża się, że nieostrożne działania amerykańskich neokonserwatystów-syjonistów naraziły jego, o wiele bardziej poważną, operację. ([58])

            Nie jest czymś niezwykłym w armii, by generał żądał wstrzymania pomyślnie realizowanej przez jakąś jednostkę operacji, ponieważ przeszkadza ona w osiągnięciu głównego celu. George’owi Sorosowi udało się „własnoręcznie” skolonizować (prawie całą) Europę Wschodnią, i ma on nadzieję na stworzenie alternatywy, w Europie Zachodniej, w stosunku do wojowniczych amerykańskich neokonserwatystów. Wydaje się, że ten ulubiony projekt Sorosowskiego ‘Yizraela’ zostanie zrealizowany za naszego życia. ([59])

            Jednak totalna profanacja Człowieka nie jest fizycznie możliwa. Podobnie jak pozbawienie normalnych stosunków płciowych w więzieniach prowadzi do perwersji, do głosu musi dojść perwersja duchowości zachodniej. Afrykańscy niewolnicy w Ameryce rozwinęli nowy kult zastępczy, będący mieszanką ich starych wierzeń i wierzeń ich panów. Podobne kulty zastępcze wyrastają obecnie wśród Europejczyków, a kult Holokaustu jest jednym z nich.

Teologicznie, kult ten jest adaptacją  żydowskich reguł duchowych do chrześcijańskiej mentalności, ponieważ zastępuje on Chrystusa Izraelem, Golgotę Oświęcimiem, a Zmartwychwstanie utworzeniem państwa żydowskiego. Ludzie kwestionujący dogmat Holokaustu są traktowani tak samo jak niegdyś heretycy. Są oni wyklinani i wykluczani ze społeczeństwa.

Zwykle są to ludzie myślący w sposób naukowy; ich argumenty przypominają argumenty naiwnych ateistów, którzy mieli zwyczaj mówić, ‘Wieloryb nie może połknąć człowieka, a więc mit o Jonaszu jest nieprawdziwy’. W podobny sposób, heretycy kultu Holokaustu mówią: takich ogromnych ilości Żydów nie można było zamordować, względnie twierdzą, że nie ma komór gazowych potwierdzających zaistnienie tej zbrodni. Lecz argumenty te nie wywierają żadnego wrażenia: ludzie, którzy znaleźli się w żydowskim świecie wyobrażeń muszą wynaleźć jakieś religijne narzędzia oraz dogmaty.

Na poziomie podświadomości, Amerykanie oraz, w mniejszej części, Europejczycy, już pogodzili się z porażką. Claude Lanzmann rzucił wyzwanie mówiąc: „Jeśli prawdą jest Oświęcim, to istnieje cierpienie ludzkie, z którym cierpienia Chrystusa po prostu nie można porównywać. W takim wypadku, Chrystus to fałsz, i zbawienie nie przyjdzie od niego. Oświęcim obala Chrystusa”. ([60]). Wyzwania tego nie podjęto. Żaden nowy Roland nie podniósł rękawicy nacierającego wroga. Lanzmann nie spotkał się z ostracyzmem, jego filmy wyświetlano w kinach Francji, natomiast teologowie dyskutowali o ‘Chrześcijaństwie po Oświęcimiu’ Duchowa kapitulacja Zachodu zamanifestowana została usunięciem krzyży i klasztoru z terenu Oświęcimia; potwierdziła to papieska „Canossa” w Jerozolimie, gdy przywódca Rzymskiego Kościoła Katolickiego prosił Żydów o przebaczenie.

Był to błąd. Nie było to przypadkiem, że wkrótce potem, Sharon pomaszerował na Wzgórze Świątynne i rozpoczął trzecią wojnę światową. Żydzi nie są chrześcijanami i uważają przeprosiny za znak poddania się. Nasz przyjaciel Paul Eisen pisał:

 

Chrześcijanom i całemu światu nie-żydowskiemu Żydzi mówią: ‘Będziecie przepraszali za żydowskie cierpienia znowu i znowu i znowu. A gdy już skończycie przepraszać, wtedy będziecie przepraszać jeszcze więcej. Gdy już przeprosicie dostatecznie wiele, wybaczymy wam, pod warunkiem, że pozwolicie nam robić to, co chcemy w Palestynie

           

            Eisen był zbytnim optymistą. Palestyna nie jest ostatecznym celem Żydów; jest nim cały świat. Palestyna jest tylko miejscem na centralne instytucje państwa światowego; jest ona miejscem niezbędnym, w przeciwnym przypadku narody Europy nie byłyby zmagnetyzowane, jak królik w świetle reflektorów samochodowych. Gdyby państwo żydowskie zostało założone, powiedzmy, w Argentynie jak chciał baron Hirsh, bądź w Ugandzie jak chciał Teodor Herzl, lub na Madagaskarze jak chciał Hitler, nie można byłoby uaktywnić głębokich poziomów świadomości chrześcijan. Obecnie, pojawiwszy się jako część proroctwa (Izajasza o tysiącletnim państwie światowym, patrz szczególnie rozdziały 60 i 61 –  przyp. M.G.), to państwo zawładnęło ich myślami.

            Zawładnęło także myślami Izraelczyków. Ich zadanie w całym układzie jest, zdaniem wszystkich, ograniczone. Żydzi, w swoim dążeniu do dominacji światowej, potrzebują mieć bazę, a Izraelczycy mają zająć i zabezpieczyć tą bazę. Aby wykonać to zadanie nie muszą mieć oni wielkiej wyobraźni, a syjoniści to ludzie myślący prostymi kategoriami. Średni współczynnik IQ Izraelczyków wynosi 95, co jest poniżej średniej dla Europejczyka, wynoszącej 100, i dużo poniżej europejskiego Żyda – 105. Niższy IQ nie jest wynikiem uwzględniania Żydów sefardyjskich, jak czasami się twierdzi, lecz z powodu dobrze znanego faktu: mądrzy i odnoszący sukcesy Żydzi rzadko kiedy emigrowali do Izraela. Robią oni kariery w USA lub Rosji, we Francji lub w Niemczech. Robią pieniądze na Wall Street, walczą z antysemityzmem na stronach Le Monde i The Times, rządzą narodami i piszą recenzje z wystaw artystycznych. Izraelczycy to hołota światowego żydostwa, wysłana do zdobycia terenów pod centralę „nowego światowego porządku”.

            Horyzonty bardzo niewielu Izraelczyków sięgają poza kolejne wzgórze, które mają oni nadzieję odebrać Palestyńczykom. Zawładnęła nimi ich żądza, chociaż nie mogą zrozumieć ani wyjaśnić dlaczego. Dobrym przykładem jest dr Benny Morris. Ekspert od palestyńskiej tragedii 1948 roku, obecnie pochwala ją, żałuje że nie dokończono jej i chce ją powtórzyć w stopniu wzmocnionym i zwielokrotnionym([61]). Nie jest to odrzucenie Holokaustu, jest to pochwała Holokaustu. Dla Morrisa, wykorzenienie Palestyńczyków i zniszczenie ich kultury, ziemi i ich wyjątkowości, to nic wielkiego: przecież nie zamordowano ich w biologicznym sensie, prawda? Goj jest jak biologiczna maszyna, zwierzę, którego środowisko i sposób życia można zniszczyć, gdy potrzebne to będzie dla istoty wyższej. Morris twierdzi: „Wciąż uważam się za lewicowca”. Jeśli taka jest żydowska lewica, jaka więc jest żydowska prawica?

            W miarę upływu czasu, przekonanie do swojej misji coraz bardziej utrwala się w świadomości Izraelczyków. Świadczy o tym metamorfoza Nathana Szczarańskiego, w poprzednich latach bojownika o prawa człowieka, który teraz zmienił się w prawicowego żydowskiego nacjonalistę. Kiedyś liberał, ostatnio ([62]) nawoływał do utrzymania Wzgórza Świątynnego w żydowskich rękach, nawet za koszt niekończącej się wojny. Benny Morris, kiedyś przyjaciel Palestyńczyków, obecnie nawołuje do etnicznej czystki i przepowiada bezustanną wojnę, z nuklearnym holokaustem (czyli ‘całopaleniem narodów’ – M.G.) w ciągu dwudziestu lat. Żydzi żyjący gdzie indziej są zakochani w państwie Izrael, chociaż nie troszczyli się zbytnio o niego przed 1968 rokiem, dopiero po tym pamiętnym roku zaczęli odczuwać postępy globalnych planów Yizraela.

            W Izraelu, liczba ludzi pochwalających plany (budowy) Trzeciej Świątyni stale rośnie, i obecnie przekracza 60 procent. Przy okupowanym Iraku, Palestyńczykach zamkniętych za murem, Irańczykach trzymanych na muszce i Saudyjczykach przestraszonych na śmierć, wysadzenie w powietrze Złotej Kopuły (meczetu al Aqsha) i rozpoczęcie wznoszenia Trzeciej Świątyni to kwestia jedynie miesięcy. Trudno przewidzieć konsekwencje tego, czy ograniczyłyby się do błogiego nuklearnego Armagedonu czy, w o wiele gorszym wypadku, nasza ekumena odpłynęłaby do żydowskiego ‘uniwersum’ (czyli świata chorej wyobraźni – M.G.).

            No cóż, nie całkowicie: podczas gdy narody chrześcijańskie duchowo umrą, żadne świątynie nie otworzą nieistniejącej linii porozumienia pomiędzy Żydami i Bogiem; żadna łaska z nieba nie spłynie na taką świątynię i na ludzi. Satanistyczny prześmiewca będzie śmiał się z Żydów, wierzących, że czołgi i buldożery mogą zapędzić Boga do ich kieszeni.

            W opowiadaniu Charlesa de Costera, oszust i prześmiewca Tyl Ulenspiegel (Dyl Sowizdrzał)  sprzedał Żydom magiczną saszetkę, obiecując, że ssąc ją będą mogli przewidzieć przyszłość. Żydzi, mając nadzieję poznać, kiedy przyjdzie ich Mesjasz, ssali zapamiętale, aż w końcu odkryli, że saszetka była pełna krowiego łajna. Podobne rozczarowanie kryje się w oczekiwaniu na budowniczych świątyni. ([63])

            Jednakże fatalne konsekwencje tego przedsięwzięcia będą bardzo realne, ponieważ zgoda na szatańskie panowanie wpłynie maksymalnie silny, jeśli nie wszechmocny, na kolektywne sumienie ludzkości. Naukowcy pracujący nad projektem Manhattan, mający stworzyć pierwszą bombę nuklearną, obawiali się, by reakcja łańcuchowa nie zniszczyła Ziemi, przekształcając ją w gwiazdę. Wtrącanie się do sfer niebiańskich może doprowadzić do równie niszczycielskiego wyniku, przekształcając świat w duchową pustynię.

            Aby obronić świat przed możliwością duchowej dewastacji, państwo żydowskie musi być zdemontowane. Nawet gdyby Yasser Arafat przysiągł lojalność Arielowi Sharonowi, trzeba to będzie zrobić – nie tylko przez wzgląd na Palestyńczyków, lecz dla całego świata. Można to zrobić łagodnie, bez przesiedleń i rozlewu krwi, tworząc po prostu demokratyczne państwo dla wszystkich mieszkańców Palestyny, dla Palestyńczyków rdzennych i przybranych. Nie będzie to państwo żydowskie, po prostu Żydzi izraelscy zostaną w końcu wchłonięci przez Palestyńczyków, tak samo jak Żydzi starożytni zostali wchłonięci przez Palestyńczyków w okresie od 2-go do 7-go wieku.

            W końcu, Palestyńczycy rdzenni oraz Żydzi izraelscy są tym samym ludem, rozdzielonym przez religię. Ostatnio, hiszpański genetyk, profesor Antonio Arnaiz-Villena z madryckiego Uniwersytetu Complutense, wykrył, że Żydzi i Palestyńczycy posiadają bardzo podobną pulę genów i należy ich uważać za blisko spokrewnionych, nie są oni genetycznie odmienni. Stąd rywalizacja pomiędzy tymi dwiema grupami opiera się na „różnicach kulturalnych i religijnych, a nie genetycznych”, stwierdzili autorzy ([64]). Tak więc, rodzina Abrahama zjednoczy się ponownie, a świat powoli przyjdzie do siebie po zniszczeniach spowodowanych przez Yizrael.


 

Rozdział 12 

 

Przekleństwo czy też błogosławieństwo?

 

            Czy istnieje sposób obiektywnego określenia kto ma rację, który model świata jest prawdziwy, żydowski czy chrześcijański, a może jest to sprawa smaku, jak wybór kawy względnie herbaty? I czy w ogóle powinniśmy się tym przejmować? Na oba pytania odpowiadamy twierdząco: tak, istnieje, tak, powinniśmy. Jeśli to, co mówią Żydzi jest prawdą i oni są Izraelem Prawdziwym, to ich obecność powinna być błogosławieństwem dla ludzi wśród których mieszkają; jeśli prawdą jest to, czego naucza Kościół, a ich Yizrael jest oszustem, to awans Żydów będzie prawdopodobnie przekleństwem dla miejscowej ludności.

            Oto punkt obopólnej zgody pomiędzy Żydami i chrześcijanami: sprawdzianem jest błogosławieństwo.

Popularny rzecznik interesów żydowskich Irwin Graulich, którego artykuł Judaizm natrętnie-przymusowy krążył intensywnie po Internecie, napisał:

 

Odpowiedź (czy obstawać przy Żydach, czy też nie) jest w rzeczywistości bardzo prosta i pochodzi z ważnego zdania w Nowym Testamencie. ‘Ci, którzy błogosławią Żydom będą błogosławieni, a ci którzy przeklinają Żydów będą przeklęci.’ Każdy, kto zgadza się z tym zdaniem, wybierze drogę amerykańskich chrześcijan [syjonistów]. Nie ma w tym nic dziwnego, że Ameryka stała się najbardziej błogosławionym krajem w historii świata. A które narody są dzisiaj najbardziej przeklinane? Oczywiście świat arabski i muzułmański, na równi z ich wszystkimi szybami naftowymi!”([65])

 

            Otóż ie ma takiego zdania w Nowym Testamencie. Jest natomiast wzmianka o Synagodze Szatana. Są to Żydzi prześladujący Jezusa. Są Żydzi coraz bardziej nastający na Jego życie. Są Żydzi działający nieszczerze. Lecz zdania, które przytacza Irwin Graulich, nie można w ogóle tam znaleźć.

            Graulich nie zmyślił sentencji o błogosławieństwie i przekleństwie: pomylił jedynie Nowy Testament ze Starym, gdzie ta sentencja znaczy całkiem coś innego. Faktyczny cytat brzmi: „I będę błogosławił błogosławiącym tobie (Abrahamowi); a przeklinające cię przeklinać będę; i będą błogosławione w tobie wszystkie narody ziemi.” [Gen. 12:3]. Dla chrześcijanina, Bóg mówi o Chrystusie, bezpośrednim potomku Abrahama. Co mogłoby być wyższym i lepszym błogosławieństwem niż bycie praojcem Chrystusa? Rzeczywiście, według słów świętego Pawła, poprzez Chrystusa, wszystkie narody Ziemi (goje, czyli nie-Żydzi) zostały błogosławione, i wszyscy, którzy przyjęli Chrystusa, stali się dziećmi Abrahama. Natomiast ci, którzy odrzucili Chrystusa zostali przeklęci tym samym przekleństwem. (Rzym. 4:11 [[66]])

            Ponieważ Chrystus udostępnił Przymierze dla wszystkich, więc Kościół Chrystusowy stał się Prawdziwym Izraelem, a Żydzi, którzy odrzucili Chrystusa, nie należą już więcej do Prawdziwego Izraela, ani też nie odnoszą się do nich więcej proroctwa duchowe. Stosując przedchrześcijańskie obietnice do rzeczywistości zaistniałej po Chrystusie, Graulich oszukuje swego naiwnego czytelnika.

            Zdanie Graulicha mogłoby bardzo mało znaczyć w świecie; lecz taka sama linia została rozpowszechniona przez „The New Scofield Reference Bible”, (Oxford 1967) i przez następne wydania, będące ogromnym, inspirowanym przez Żydów przedsięwzięciem, cieszącym się uznaniem wśród łatwowiernych amerykańskich pastorów. Ta ‘Biblia’ jest raczej Talmudem, ogromnym zestawem ‘komentarzy’ i ‘objaśnień’ do tekstu Biblii. Wynik tak samo daleko odbiega od Starego Testamentu, jak żydowski Talmud, będący innym zestawem ‘komentarzy’. Na przykład, Talmud komentuje słowo ‘człowiek’ następująco: „oznacza Żyda, ponieważ nie-Żyd nie jest nazywany ‘człowiekiem’ ”. Oksfordzcy redaktorzy „Scofield Reference Bible” wstawili następujące objaśnienia do Starego Testamentu:

 

   „(3) istnieje obietnica błogosławienia tym osobom i narodom, które błogosławią potomków Abrahama, a przekleństwo ciąży na tych, którzy prześladują Żydów. Ludzie którzy prześladowali Żyda niezmiennie znaleźli się w złym położeniu, natomiast ci którzy go bronili - w dobrym. W przyszłości zasada ta jeszcze bardziej będzie potwierdzana” ([67]).

 

            Sprawdźmy, w najlepszym miejscu dla takiego sprawdzenia, czyli w państwie żydowskim, czy ludzie, którzy bronili Żyda znaleźli się w dobrym położeniu.

Pośród piaszczystych i zapylonych wzgórz Negev, ogromnego jałowego obszaru południowej części Ziemi Świętej, dokładnie poniżej zbudowanego przez Rzymian przejścia przez przełęcz Skorpiona, na skraju doliny Arava, w połowie drogi od Jerozolimy do Eliatu i z Gazy do Petra, rośnie sędziwe i czczone, tysiącletnie drzewo jojobe (ziziphus spina-christi). Pod jego rozpostartymi wiecznie zielonymi i pokrytymi listowiem konarami, było kiedyś zasobne źródło wody, zwane w Biblii En-Hazeva, a w nowoczesnym arabskim Ain-Husub. Jego tryskające wody przyciągały karawany kupców Nabatejczyków przewożących mirrę i kadzidło z Arabii Szczęśliwej nad Morze Śródziemne. Mieszkający przy nim starożytni Izraelici, Edomici, zbudowali małą świątynię na wzgórzu nad nim, a Rzymianie wznieśli łaźnię. W czasach nowożytnych, wielu beduińskich pasterzy, dzieci Abrahama, wędrowało ze swoimi stadami do jego błogosławionego strumienia i składało przysięgi przy drzewie, w jego głębokim i chłodnym cieniu.

            Jest to granica Ziemi Obiecanej, ojczyzna sielankowej figury pasterza z jagnięciem na ramionach. Szczupły i mocny, w białym luźnym odzieniu, o szlachetnej smaganej wiatrem twarzy w białym obramowaniu ubioru głowy opasanym czarnym ściągniętym sznurem, ze skręconym papierosem z wyhodowanego przez siebie tytoniu w szorstkiej dłoni, Arab czuje się w nagiej bezkresnej pustyni tak samo w domu, jak my na naszej ulicy Górnej. Zawsze zrelaksowany i przyjazny, z przyjemnością wychodzi na spotkanie. Wielokrotnie, wędrując po pustyni, wychodziłem na czarny namiot Beduina i byłem ugaszczany ich ożywczą herbatą maramiye, zawsze podgrzewaną w wielkim aluminiowym kotle na bursztynowych węglach.

            Gwiazdy ponad ogniskiem ich obozu, gwiazdy ogromnej porośniętej krzakami pustyni, były o wiele bardziej frapujące i wzruszające niż płaski ekran telewizyjny, na który skazani jesteśmy by się gapić. Elektryczność, to wątpliwe błogosławieństwo, podarowało nam przyjemność czytania książek w nocy, ale ukradło nam gwiazdy; łatwiej jest włączyć żarówkę elektryczną niż zapalić ognisko, lecz Arab razem ze światłem otrzymuje jednocześnie żywe ciepło ogniska. W przypadku ludu osiadłego, ściany zatrzymują wiatr, lecz ograniczają widok; natomiast Arab ma żywy widok dziewiczej nietkniętej natury. Dachy chronią nas przed słońcem i deszczem, natomiast Arab ma wysokie niebo przypominające mu o Bogu.

            Z daleka, wszystkich mieszkańców Bliskiego Wschodu nazywa się ‘Arabami’, lecz tutaj, nazwa ta oznacza wyłącznie Beduinów. W cudownej mozaice Palestyny, arabscy pasterze, fellachowie ze wsi, i mieszczanie z miast tak się między sobą różnią, jak podstawowe kolory; wszyscy są bardzo uczciwi i odmienni. Fellach ma zielone palce; uprawia on kwiaty migdałów i oliwki na owoce; buduje terasy i kamienne domy. Ludność miejska żyje pomiędzy wspaniałymi kościołami i meczetami Palestyny; zajmuje się ona nauką i handlem. Arabowie różnią się od ludności osiadłej, ponieważ narażeni są na żywioły; są moczeni deszczem, rozgrzewani słońcem, smagani wiatrem, są oni integralną częścią przyrody. T.E. Lawrence był w nich zakochany, i myślał, że Żydzi będą bronić Beduinów przed fellachami i ludnością miejską. Dlatego poparł on deklarację Balfoura oraz żydowską kolonizację Palestyny.

            Jednakże, wraz z jednostronną deklaracją niepodległości w roku 1948, Żydzi wypędzili Beduinów z Doliny Arava do Jordanii, Synaju i Strefy Gazy. Koło źródła Ain Husub pozostała jedynie jedna rodzina, rodzina Ali Abu el Mesk Amrani, której ojciec ‘bronił Żydów’: w roku 1949 pomógł on syjonistycznym żołnierzom odnaleźć drogę na południe do Eliatu. W nagrodę pozwolono mu pozostać na ziemi jego przodków, obok wspaniałego starożytnego drzewa i obfitego źródła. Lecz nie na długo: w latach sześćdziesiątych do Arava przyszli osadnicy żydowscy. Wykorzystując jej ciepły klimat chcieli zaprowadzić zyskowne uprawy rolne na eksport do Europy. Gleba była nieurodzajna, więc przejęli oni ziemie jordańskie po drugiej stronie granicy. Praca była ciężka, ściągnęli więc robotników z Tajlandii. Ich idee upraw rolnych rozwinęły się w Europie, gdzie jest dostatek wody, więc wywiercili głębokie studnie, i wyssali soki z ziemi. W roku 1964 starożytne źródło Ain Husub wyschło; w ciągu kilku lat wszystkie z 26 małych źródeł, które kiedyś dostarczały owcom Alego wodę, wyschły i zamarły.

            Po utraceniu środków utrzymania, Ali zdecydował się na budowę domu i przejście na nowoczesny sposób życia. Lecz nie pozwolono mu na to: władze, które pozwoliły żydowskim osadnikom zbudować ich wsie, zabroniły tego Alemu, gojowi. Wraz ze swą rodziną w dalszym ciągu mieszkał w porwanych namiotach, przy wyschniętym źródle Ain Husub, obok pławiących się w dobrobycie wsi żydowskich osadników, obok małego miasteczka baraków, o nazwie Bangkok, dla tajlandzkich robotników.

Możemy teraz porzucić postmodernistyczną wielokulturowość, przeciwstawianie się nienawiści, wyzbyte uprzedzeń podejście głoszące równą wartość wszystkich religii, i odpowiedzieć na pytanie, kto ma rację, który model uniwersalnego świata jest lepszy, żydowski czy chrześcijański?

            Rzeczywiście, świat żydowski jest dobry dla Żydów, lecz jest przekleństwem dla innych. Kościół miał rację: ich błogosławieństwo stało się przekleństwem, i ktokolwiek błogosławi im, jest przeklinany; czego Amerykanie doświadczają teraz na własnej skórze. Dominacja żydowska oznacza nic dobrego dla zwykłych ludzi, doświadczono tego wielokrotnie.

            W Europie Wschodniej, w czasach dominacji żydowskiej zwykli ludzie doświadczyli najgorszego. Porewolucyjna Rosja przeżyła panowanie terroru w dwudziestych latach XX wieku, niszczenie jej kościołów, wielki głód na Ukrainie, i masowe niszczenie chłopstwa. Moi żydowscy dziadkowie nie chcieli nikomu robić żadnej krzywdy, nie byli złośliwymi potworami. Jak chłopiec wyciągający złote rybki z naczynia, by nacieszyły się słońcem, Żydzi chcieli dobrze. Chcieli zmienić Rosję w nowoczesny, wydajny kraj bez kościołów, bez ‘antysemity’ Dostojewskiego, bez jej prymitywnej rodzimej kultury. Jeśli Rosjanom potrzebny był kościół, gotowi byli przysłużyć się i popierali przypominającą Kościół hierarchię partii komunistycznej z jej policją ideologiczną Czeka podobną do Inkwizycji.

            Żydzi utracili swoją wysoką pozycję w Komunistycznym Kościele około roku 1934 i życie zwykłych Rosjan zmieniło się na lepsze. Po roku 1991, Judeo-Mammoniści narzucili swój paradygmat Rosji, i życie zwykłych Rosjan uległo degradacji, natomiast rozkwitły nowe elity.

            W Polsce, Czechosłowacji i na Węgrzech lata żydowskiej dominacji (1945-1956) były najbardziej surowe i przykre. W Niemczech, żydowski prymat w latach dwudziestych XX wieku zbiegł się ze straszliwą inflacją i bezrobociem dla Niemców, oraz wzrostem żydowskiego dobrobytu i wpływów. Rdzenni, nie-żydowscy mieszkańcy w żydowskim państwie Izraela są wdeptywani w ziemię. Także w USA, w miarę jak od roku 1968 żydowskie wpływy ciągle zwiększały się, życie zwykłych ludzi ulegało pogorszeniu a różnice społeczne na różny sposób wzrastały.

            Prawicowy, amerykański Business Week, w artykule zatytułowanym „Przebudzenie z amerykańskich marzeń”, doniósł, że pomiędzy rokiem 1973 i 2000 średni realny dochód dolnych 90 procent amerykańskich podatników w rzeczywistości spadł o 7 procent. Tymczasem dochód górnego 1 procenta wzrósł o 148 procent, dochód górnego 0,1 procenta wzrósł o 343 procent, zaś dochód górnego 0,01 procenta wzrósł o 599 procent. Ruchliwość pionowa ludności zmalała z 25% do 10% i bardzo mało dzieci z klasy niższej toruje sobie drogę nawet do umiarkowanego dostatku. Paul Kriegman pisze w Nation ([68]), że Ameryka tworzy społeczeństwo kastowe, w którym niska pozycja zwykłych Amerykanów jest gwarantowana przez cięcia w edukacji i w służbie zdrowia, oraz przez przesunięcie ciężarów podatkowych z ludzi bogatych i wykształconych na pracowników.

            Tendencja ta jest wyraźna w państwie żydowskim, gdzie w wielu wypadkach zyski z rynku akcji, oraz zyski z nieruchomości nie są w ogóle opodatkowane, natomiast praca jest opodatkowana w pełnym wymiarze. Nie jest to przypadek: Żydzi tradycyjnie gardzą pracownikami i robotnikami, i awans kościoła żydowskiego miał dotkliwe reperkusje dla zwykłych ludzi pracy. W państwie Izrael, problem ‘przekleństwo czy błogosławieństwo’ jest naprawdę oczywisty. Rdzenni nie-Żydzi Ziemi Świętej cierpią z powodu niszczenia ich kraju; ich drzewa oliwne są karczowane, ich dochody stanowią ułamek dochodów żydowskich, natomiast oni sami są zamknięci za wielkim murem Sharona.

            Izraelski autor, Ran HaCohen napisał w Antiwar.com: „Najwyższy czas powiedzieć to głośno: W ciągu całej żydowskiej historii, poczynając od niewoli babilońskiej w VI wieku przed Chrystusem, nigdy nie było okresu błogosławionego mniejszym antysemityzmem niż obecny. Żadne czasy nie były lepsze dla Żydów do życia niż nasze.” Zgadzam się z tym. Lecz czy nie jest to najwyższy czas, aby głośno powiedzieć: Dobre czasy dla Żydów nie są dobrymi czasami dla reszty ludzkości. Od roku 1968, Żydzi mają coraz lepiej i lepiej, natomiast zwykli lidzie coraz gorzej i gorzej.

            Znaleźliśmy więc odpowiedź na pytanie: błogosławieństwo dla Żydów jest przekleństwem dla innych, i dlatego Żydzi nie są błogosławionym Izraelem. Żydowski teolog z Nowego Jorku, Saadiya Grama, powiedział zwięźle: „Żydowskie sukcesy w świecie są całkowicie uwarunkowane niepowodzeniami innych ludzi. Jedynie gdy nie-Żydzi (goje) stają wobec totalnej katastrofy, Żydzi doświadczają dobrego losu” ([69]). Jego książkę całkiem słusznie potępiono jako rasistowską, gdyż twierdził; „Różnica pomiędzy narodem Izraela i narodami świata jest zasadnicza. Żyd ze względu swoje pochodzenie i samą swoją istotę jest całkowicie dobry. Goj, ze względu swoje pochodzenie i samą swoja istotę jest całkowicie zły. Nie jest to po prostu sprawa różnic religijnych, lecz są to raczej dwa całkowicie różne gatunki

            Grama powiedział wyraźnie i bez ogródek to, co wielu innych Żydów, od Chasydów Lubowickich do Matti Golana, myśli. Co ważniejsze, jest to prawdziwe przedstawienie żydowskiego paradygmatu teologicznego, oczyszczonego z kłamstw i udawania wymaganego przez względy taktyczne. Byłoby to obiektywnie prawdziwe nawet wtedy, gdyby to nie-Żyd takie myśli przedstawił albo świadomie rozważał. W sposób podobny, Ameryka była oddzielona od Europy przez Atlantyk nawet wtedy, gdy o jej istnieniu Europejczycy nic nie wiedzieli.

 

 


 

Rozdział 13

 

Jak Chińczycy zrzucili jarzmo

 

            W XIII wieku Francuzi zajęli Sycylię. Osiedlili się w miastach, i utworzyli klasę wyższą, oddzieloną od rdzennych mieszkańców. Byli bogatsi i silniejsi od Sycylijczyków, a na wyspie stacjonowały francuskie oddziały, broniąc ich. Lecz w roku 1282 na Wielkanoc, w czasie nieszporów, dotąd potulna ludność Palermo zbuntowała się i wymordowała francuskich żołnierzy oraz osadników. 2000 Francuzów zostało zmasakrowanych w trakcie tego, co znane jest w historii jako Sycylijskie Nieszpory. Francja straciła swoją zamorską posiadłość. A po dziesięciu kolejnych latach, Królestwo Krzyżowców w Akrze zostało pokonane przez sułtana Halil al-Ashraf, zaś Frankowie-koloniści zostali wyrżnięci, sprzedani w niewolę, lub uciekli na Cypr.

            Nie jest to niezwykłe rozwiązanie problemu obcej dominacji. Jeśli rządzący cudzoziemcy trzymają tylko ze sobą i nie integrują się z tubylcami, to tym samym przygotowują dla siebie nieprzyjemny los Francuzów na Sycylii lub Franków w Outremer (terytoriach zamorskich). Lecz są mniej krwawe sposoby poradzenia sobie z cudzoziemskimi elitami, o czym możemy dowiedzieć się przy okazji spożywania obiadu.

            W lepszych chińskich restauracjach, oprócz smacznego jedzenia są także rozkosze wizualne: kelnerki ubrane są w długie suknie z bocznym rozcięciem aż do pasa, dzięki czemu każdy krok tych zachwycających stworzeń pozwala ujrzeć ich piękne nogi. Nie jest to oznaka zachodniej dekadencji: nawet bardzo tradycyjne chińskie restauracje w Chinach zachowują ten rozweselający zwyczaj. Nie ma on odciągać klientów od delektowania się kaczką po pekińsku – wycięcie w sukni ma inne znaczenie.

            Jest to pamiątka zawojowania Chin przez Mandżurów, naród pokrewny Mongołom, żyjący w północno-wschodniej prowincji Chin, Mandżurii. W roku 1644 Mandżurowie, zepchnięci rosyjskimi postępami w Dolinie Amuru, przy pomocy chińskich dysydentów, zostali nowymi władcami Chin pod nazwą dynastii Ts’ing. Dynastia Ts’ing rządziła Chinami aż do roku 1911, czyli prawie trzysta lat. W tym czasie, Chińczycy zasymilowali swoich półkoczowniczych władców: Mandżurowie uracili swój język, swoją oryginalną kulturę, swoje obyczaje i stali się Chińczykami.

            Jednak asymilacja jest procesem dwukierunkowym. Mandżurowie – zarówno mężczyźni jak kobiety – byli nieustraszonymi wojownikami i jeźdźcami; mandżurskie wysoko urodzone damy ubierały długie suknie z wycięciem do głębokości talii, które pozwalało im siedzieć okrakiem na grzbiecie konia. Zabrały one te suknie ze sobą do ich nowej cesarskiej stolicy w Pekinie, i wkrótce wszystkie chińskie arystokratki przyjęły tą modę, chociaż nigdy nie jeździły konno.

            W roku 1911 rewolucja przekształciła Chiny w republikę; rządy Mandżurów zostały obalone i zlikwidowane, oprócz krótkotrwałej japońskiej próby utworzenia mandżurskiego państwa Mandżukuo. Jedyną rzeczą, jaka pozostała z prawie trzech wieków mandżurskiego panowania, była dworska suknia z głębokimi wycięciami do jazdy konnej; przyjęła się ona do tego stopnia, że obecnie służy jako chiński kostium restauracyjny.

            Jest to sposób na obrócenie w niwecz dominacji obcych elit. Nie zawsze można odeprzeć napastników, czasami łatwiej jest ich zasymilować. Żydowska dominacja w USA i w Palestynie wymaga szybkiej asymilacji Żydów. Pewne ślady okresu ideologicznych rządów żydowskich pozostaną, lecz po sprowadzeniu ich do poziomu mandżurskich sukni, nie będą stanowić niebezpieczeństwa. W rzeczywistości, potępiając żydowską teologię oraz ideologię, chcemy wybawić Żydów od zaczarowania, uczynić ich dobrymi, skierować ich energię na służenie ludziom. Żar Palestyny pozwala stopić się ludności rodzimej z błąkającymi się potomkami dzieci Izraela.


 

Część II: Eseje


 

Rozdział 14

 

Apokalipsa dzisiaj

 

 

 

I

 

            Po zielonych trawnikach Hyde Parku przechadza się stary włóczęga niosąc obskurny tekturowy plakat „Koniec nastąpi wkrótce”. Musi to robić już od lat, jeśli jest to ten sam włóczęga, którego zauważyłem już jakieś trzydzieści lat temu. Jednak nawet zepsuty, zatrzymany zegar wcześniej czy później wskaże prawidłowy czas. Czy mogło się zdarzyć, że ten złowieszczy moment już nadszedł?

            Magiczny pentagram został rozbity się i wieża babilońska zawaliła się 11 września 2001. Żydzi panują w Ziemi Świętej. Dolar stoi wysoko (w 2002 – przyp. M.G), natomiast twórczość chrześcijaństwa osiągnęła minimum; jego sklepy są pełne, lecz jego kościoły są puste; jest mnóstwo dilerów, szulerów oraz brokerów, lecz mało artystów, poetów i świętych. Powodzie i susze, letnie śnieżyce i zimowe upały, zatrute rzeki i wyschnięte jeziora przypominają nam, że Nasza Matka Ziemia jest bardzo, bardzo chora. Apokalipsa jest jużobecna; wielu ludzi w ostatnich latach odczuło to wyraźnie.

            Justin Raimondo napisał coś w Weekly World News (“w tym bezsensownie ponurym tabloidzie, na temat którego nikt nie przyzna się, że go czyta, nawet w kolejce do kasy w supermarkecie”), oto jego dziwnie przewidująca opowieść: „Twarz szatana sfotografowana nad stolicą USA!” Była nawet fotografia tej sączącej się jawnej wrogości: szczupła twarz prześmiewcy, wyzierająca z ciemnej skłębionej chmury, płonące obłędne oczy i gęba skrzywiona w satanistycznym szyderczym uśmiechu. WW News cytuje „pewnego niezidentyfikowanego weterana służby CIA” mówiącego:

            Obraz ten jest portretem terroru niepodobnego do czegokolwiek, co kiedykolwiek widzieliśmy w naszym kraju. Czy jest to coś nadprzyrodzone? Czy jest to jakaś forma życia? Czy jest to – i do diabła czy jest to, pytam się – sam Szatan? ([70][1]).

            Odczucie to, kiedyś spotykane wyłącznie u osób z wielką wyobraźnią i nadwrażliwych, względnie u oddanych czytelników WW News, obecnie rozpowszechniło się na całej socjalnej szachownicy. W Moskwie i w Nowym Jorku, w Jerozolimie i Bagdadzie, Paryżu i Berlinie, ludzie świeccy i praktyczni zadają sobie wzajemnie pytanie: „Czy to jest koniec świata?”

            „Tak, to jest” odpowiedział na to pytanie znany amerykański filozof, Immanuel Wallerstein, lecz w tytule swojej trafnie nazwanej książki „Koniec świata jaki znamy” ([71][2]),dodał ostrożny sprzeciw. Doszedł on do wniosku, że bardzo długi okres ludzkiej historii osiągnął nieprzewidziany koniec. Świat, jaki my znamy, i jaki znali nasi rodzice i nasi dziadkowie, rzeczywiście ma się ku końcowi.

            Wallerstein twierdzi, że ‘świat, jaki znamy’ pojawił się jakieś 500 lat temu w Zachodniej Europie i osiągnął swoje crescendo w Stanach Zjednoczonych Ameryki. Charakteryzuje się on specyficzną aberracją ludzkiego rozwoju, nazywaną ‘kapitalizmem’ lub ‘rynkiem’. Wallerstein śmiało odrzuca aksjomat ‘nieuniknionego postępu’, i twierdzi, że nie był to proces niezbędny, lecz przypadkowa ewolucja negatywna, czyli Aberracja. Chociaż wszystkie społeczeństwa posiadały pewne elementy kapitalizmu i ekonomiki rynkowej, to były one marginalne. Zdrowe społeczeństwo wiedziało jak je ograniczyć Gdy tylko elementy kapitalistyczne próbowały przesunąć się ze swojej peryferii do centrum, gdy tylko odnosiły sukces, były załatwiane przez wywłaszczanie lub bunty. Wallerstein porównuje ten mechanizm do układu immunologicznego. Wzrost kapitalizmu w Europie to był fenomen, nagłe załamanie się układu immunologicznego europejskich struktur socjalnych. Wirus wymknął się spod kontroli i Europa osiągnęła wielkie sukcesy polityczne i militarne.

            Dla zrozumienia istoty sukcesu Zachodu, rozpatrzmy przypadek oblężonego miasta. Gdy głodni i słabi obywatele zdadzą sobie sprawę ze wspólnego przeznaczenia, odnajdą wsparcie w braterstwie. Lecz gdy wtargnie do ich głów idea indywidualizmu, ‘każdy sam dla siebie’, niektórzy dokonują wielkiego odkrycia: można zaspokoić głód wracając do kanibalizmu. Jeśli społeczeństwo jest silne, to tacy zostaną wyeliminowani. Lecz gdy poczucie braterstwa i wspólnego przeznaczenia zawiedzie, miastem zawładną kanibale. Ich zachowanie będzie uważane za udaną strategię. Będzie ono naśladowane, ponieważ ludzie zwykle naśladują coś, co jest uznane za sukces.

            Tak więc, we wspólnocie narodów, narody spoza kręgu zachodniego są na siłę faszerowane ideą indywidualizmu i wzywane do naśladowania zachodniego sukcesu. Z pewnymi ograniczeniami, tendencja ta jest nadzwyczaj niszcząca. Rujnuje ona przyrodę i społeczeństwo, a obecnie doprowadziła nas na skraj przepaści. Jak twierdzi Wallerstein, prawdopodobnie dawno temu już tam byśmy się znaleźli, pod żelaznym obcasem (światowej) oligarchii, jak pisał Jack London w roku 1910, jednak w roku 1917 Rosyjska Rewolucja wstrząsnęła światem i wskazała alternatywę ([72][3]).

            Od tego momentu narody Europy Zachodniej i Ameryki Północnej otrzymały możliwość stworzenia społeczeństwa dobrobytu, w którym wybitną rolę odgrywała klasa średnia, a robotnicy byli raczej zadowoleni, natomiast Trzeci Świat uzyskał wytchnienie od ekspedycji karnych i podbojów kolonialnych. Przed rokiem 1917, Anglia, w odpowiedzi na zamordowanie brytyjskiego dyplomaty, bez żadnych wahań ostrzelała Shimonoseki. Przed rokiem 1917, różnice społeczne w społeczeństwie Europejskim były tak samo wielkie, jak różnice we współczesnym Trzecim Świecie. Według Wallersteina, po zawaleniu się systemu socjalistycznego w roku 1991, to wielkie, dane przez historię wytchnienie skończyło się, wróciliśmy do roku 1914.

Czy oznacza to, że elity pokonane w roku 1917 zdołały odzyskać swoje utracone pozycje? Oczywiście, że nie. Stare elity zostały wyeliminowane, powstała nowa siła społeczna i duchowa. W moim eseju ([73][4]), nazwałem ją „mammonistami” (czcicielami Mammona), lub ‘Nowymi Żydami” ([74][5]), ponieważ ta wielonarodowa grupa naśladuje niektóre tradycyjne cechy żydowskie. Mamoniści walczyli przeciwko starym elitom na szachownicy całego świata, od czasu do czasu zawierając alianse z Lewicą. Wykorzystali oni Rewolucję Rosyjską do eksterminacji i wygnania tradycyjnej elity rosyjskiej W Anglii i Skandynawii, stara elita straciła władzę wraz z nastaniem demokracji socjalnej. Niemcy i Włochy wyniszczyły swoje elity w II Wojnie Światowej. W okresie gdy rządziły stare elity, mamoniści popierali program równościowy, polegający na przekazaniu władzy i zasobów z rąk starej elity zwykłym ludziom.

Były to czasy wielkich nadziei. Potężna siła bogactwa mamonistów i ich powiązań wspierała siły dążące do równości, i niezbyt wielu ludzi zdawało sobie sprawę, jakie są cele ich potężnych sprzymierzeńców. Dopóki bankierzy, prawnicy oraz właściciele mediów popierali program humanistów, humaniści ignorowali ich ukryte zamiary. Był to błąd, gdyż w międzyczasie mamoniści przejęli oni władzę nad społecznym dyskursem i stali się jego zwierzchnikami.

Aby zrozumieć tą koncepcję, przeanalizujmy wczesny film Woody Allena „What’s Up, Tiger Lily?” (O co chodzi, tygrysie Lily?). Amerykański dyrektor przejął japoński film klasy B, trochę go skrócił i naniósł nań nową, całkowicie inną, ścieżkę dźwiękową. W rezultacie otrzymano nowy film z nowym objaśnieniem zdarzeń Podobnie jak ten film, nasz świat może być interpretowany na wiele sposobów. Spróbujmy obejrzeć dobry film, powiedzmy „Zeszłego roku w Marienbadzie” bez dźwięku lub w nieznanym języku i niejasności będzie ogromna ilość. Nasz świat jest bardziej skomplikowany niż ten film Alaina Resnais i jedynie dyskurs społeczny pomaga nam odnaleźć sens w nadmiarze zdarzeń. W swobodnym dyskursie wyrażane są różne opinie o treści ‘filmu’, a ‘widz’ skłania się do przyjęcia wypośrodkowanego, uzasadnionego stanowiska. W dyskursie ukierunkowanym, zwierzchnicy przygotowują swój wątek, i eliminują niewygodne opinie. ‘Widz’ zostaje wmanewrowany na ‘wypośrodkowaną pozycję w zaoferowanym dyskursie’, tam, gdzie zwierzchnik chce by on tkwił.

Na przykład, Henry Kissinger kierując polityką zagraniczną USA zniszczył Kambodżę. Na ten mały kraj Południowo-Wschodniej Azji spadło więcej amerykańskich bomb i min, niż na Niemcy w II Wojnie Światowej. Chłopi ocaleni z tej masakry zbiegli do bezpiecznej, okupowanej przez Amerykanów stolicy, powiększając jej populację do niemożliwości. Następnie, partyzanci Pol Pota pokonali oddziały USA i przejęli kontrolę nad ruinami Kambodży. Podjęli one jedynie słuszną decyzję i wysłali ludzi z powrotem do ich zrujnowanych wsi, zamienionych przez Amerykanów w pola minowe. Zwierzchnicy dyskursu opowiedzieli swoją straszną historię, pomijając dywanowe bombardowania Kissingera i uwydatniając ofiary w ludziach podczas przymusowego powrotu do normalności. Obecnie wiemy o polach mordów w Kambodży, nie myśląc wcale o amerykańskich bombach (i minach); ‘znamy’ „okrucieństwa komunistów” a zapomnieliśmy o okrucieństwach mamonistów. Utworzenie zunifikowanej maszyny społecznego dyskursu umożliwiła kontrola zwierzchników nad mediami i uniwersytetami, usuwająca zwykłych ludzi z dyskursu.

Po niepowodzeniu (studenckiej) rewolucji z roku 1968, mamoniści osiągnęli swoje cele i zintegrowali się z pozostałościami starej elity. Odrzucili gadanie o równości oraz prawach obywatelskich i przyjęli nowy program, program zniewolenia człowieka. (W podobny sposób, burżuazja wykorzystała siłę i gniew klas niższych podczas Rewolucji Francuskiej w roku 1789. Robotnicy i chłopi usunęli starą arystokratyczną elitę, a następnie nowa elita burżuazyjna dała im kopniaka i zagarnęła władzę wykorzystując militarny geniusz Napoleona).

Po roku 1968, bezlitosna Historia rozpoczęła swój nowy obrót. Mamoniści już więcej nie chcą demokracji ani państwa dobrobytu. Chcą mieć obecnie Napoleona dla utrwalenia swoich rządów. Dlatego, po 11 września, siły (światowej) oligarchii unieważniły ustawę o prawach obywatelskich, wolności demokratyczne, Kartę Narodów Zjednoczonych oraz umowy międzynarodowe i stworzyły nowy świat kilku miliarderów, uciskanej klasy średniej, spauperyzowanych robotników, oraz potężne siły wojskowe i policyjne. Planują oni, że po zakończeniu tego całego zamieszania wyłonią się oni jako nietykalni. Jednak ta najczarniejsza godzina jest także czasem nadziei.

Jutro jest ukryte przed naszymi oczami i to nie bez dobrej przyczyny. Jak mówi Wallerstein, obecnie stanęliśmy na rozstajach historii, na historycznym rozdrożu, jednym z tych, jakie zdarzają się raz na tysiąclecie. Z definicji, okres wyboru jest okresem niestabilności. Jest to czas, gdy nawet niewielkie wysiłki jednego człowieka mogą zmienić postać rzeczy. W okresach stabilności, nawet wielkie wysiłki nie mogą wiele zmienić. W ciągu kilku setek lat, ludzie wierzyli w przeznaczenie i w nieuniknione wyroki historii: w marzenia marksistów, względnie w państwo dobrobytu, albo w drugie nadejście Chrystusa. Czas ten na pewno się skończył Możemy wpaść w nowy ciemny wiek, w ponury okres antyutopii, i nasze dzieci nie darują nam naszej bierności. Względnie możemy w dalszym ciągu pchać i ciągnąć, mając nadzieję na lepsze.

Karol Marks opisał kiedyś historię ludzkości jako dzieje walki klas o zawłaszczenie środków produkcji. Neodarwiniści widzą tę historię jako grupowe współzawodnictwo, lub starcie cywilizacji. Bardziej trafnie opisać to jako wojnę idei. Zbombardowanie przez USA stacji telewizyjnej al-Jazeera w Kabulu, które nastąpiło tak szybko po zbombardowaniu (przez NATO) serbskiej telewizji w Belgradzie, jest dodatkowym dowodem jak ważne są słowa. Rzeczywiście, właściciele gazet, telewizji, uniwersytetów oraz kin, jednym słowem, zwierzchnicy dyskursu, okazali się największą władzą naszych czasów. To oni, a nie producenci nafty i stali, decydują o naszych losach. Najważniejszą wojną naszych dni jest wojna o społeczny dyskurs; należy go oswobodzić i z powrotem zwrócić ludowi.

Problem ten jest obecnie dyskutowany na całym świecie. Od Japonii do Kalifornii, od Malezji do Francji ludzie próbują różnych strategii by sprostać wyzwaniu. Coraz więcej i coraz częściej zwracają się ku religii, jako broni obronnej. Intuicyjnie czują, że w religii tkwi ogromny potencjał braterstwa. W oblężonym mieście Boga nie było kanibali, ponieważ ludzie zjednoczeni przez swoje wyznanie wiary mogli usunąć złoczyńców i nie ulec ich czarom. Podejście to znajduje dodatkowe potwierdzenie w odpowiedzi wroga, który nienawidzi ‘fundamentalistów’, czy to muzułmańskich, rosyjskich czy też katolickich, więcej niż kogokolwiek innego. Zaraz po zniszczeniu komunistycznej utopii, czołowa siła mamonistów naszej planety wyznaczyła ‘fundamentalistów’, jako wybranych przeciwników w ich wojnie z terrorem. Lecz ‘świeckie’ siły lewicy oraz prawicy wahają się czy mają dołączyć do wysiłków ich nieoczekiwanych sojuszników. Dlatego nawołujemy do zrewidowania relacji człowieka z Bogiem w naszych zmaganiach o wolny świat.

 

II

 

Od czasów starożytnych człowiek wiedział, że najważniejszą rzeczą w świecie jest jego stosunek do rzeczy wzniosłych. Było wielu królów, lecz jedynie świątynie przetrwały z mroku dziejów. Płynąc w dół po rzece Irrawaddy, wzdłuż niegościnnych terenów górnej Birmy, można zauważyć flotę kosmiczną, która wylądowała na wzgórzach nad zakrętem rzeki. Jest tam wiele świątyń wycelowanych w niebo. Na dalekim brzegu Nilu, wznosi swoje kolumny świątynia w Dendera, strzegąc bezcennego i przemijającego wizerunku Nut, bogini nocy. Jej ciało, zgięte pod kątem prostym, płynie w niebie jak rzeka. Poprzez wodę, na południe, dwa rzędy sfinksów prowadzą do świątyń Karnaku. Egipcjanie zbudowali wieczne piramidy, by przetrwały ludzkość oraz zniszczenie. Zbudowali świątynie by przypominać nam: najważniejszą rzeczą w świecie jest nasz stosunek do rzeczy wzniosłych.

Na niskich, często zalewanych brzegach rzeki Nerli pod Suzdalem, mała śliczna białokamienna cerkiew wznosi się niby świeca. Cerkiew Orędownictwa nad Nerlą zbudowano jakieś osiem wieków temu, i jej piękno wciąż zapiera nam dech w piersi. Schowana w zapomnianym kącie Masywu Centralnego, Katedra Chrystusa Zwycięskiego pokryta jest zawiłymi romańskimi figurami świętych. Doskonała kopuła jerozolimskiego meczetu błyszczy setki lat nad głęboką doliną Cedronu, jak wspaniała latarnia na morzu problemów. Jedynie kilka mil w dół strumienia Cedronu, nad przepaścią, usadowiła się prawosławna Ławra Świętego Saba. Ciężkie filary otaczają starożytną stupę na wyspie Ayutthaya, starożytnej stolicy Syjamu. Gdziekolwiek nie pójdziesz, znajdziesz najpiękniejsze i najważniejsze wytwory naszych przodków – od Katedry Nidaros pod kołem polarnym, do klasztoru Tiangboche w Himalajach, od czarnego kamienia Mekki do Santiago de Compostella, od megalitycznej mocy Stonehenge do wygładzonego labiryntu Macchu Picchu. Przypominają nam o naszym celu, naszym zadaniu i naszej nagrodzie.

Cel? Czy w ogóle mamy cel? O tak. Ludzie mają cel na ziemi. W ciągu tysiącleci, za swój cel uważali drogę do Boga. Wśród okresów walk i przyjaźni, zwracali się do Boga. Otwórzmy Odysseę i Beowulf, Dantego i Chausera, Tołstoja i Goethe, i znajdziemy tą myśl, wypisaną na każdej stronie książek. Obecnie, ideę tą starannie się usuwa, proponowany jest inny cel – gromadzenie bogactwa. Wiodącym paradygmatem stał się nie leniwy i tolerancyjny hedonizm, lecz dynamiczna i zawzięta zachłanność. Pomimo tego, nasz wrodzony, nieodłączny cel pozostanie w nas jak zawsze bywało, abyśmy mogli osiągnąć harmonię i jedność z Duchem i Ziemią. Nie tylko jako pojedyncze osoby, lecz również jako ludzkość, pragniemy osiągnąć swój cel.

Przyroda, bóg, lub ewolucja zwykle zapewnia nagrodę za nasze właściwe zachowanie się. Chociaż obcowanie cielesne jest niezbędne dla otrzymania potomstwa, doświadczenie to jest także wielką nagrodą. Religia, będąc ‘rzeczą dobrą’, niesie także nagrodę.

Nagroda? Gdybyśmy mieli wierzyć Fryderykowi Engelsowi, wielkiemu rewolucyjnemu myślicielowi, to religia byłaby jedynie wynikiem naszego lęku przed nieznanymi siłami przyrody. Człowiek pierwotny nie mógł zrozumieć przyczyny pioruna i wymyślił boga piorunów, pisał Engels. Jego idee boga były jedynie odbiciem jego społeczeństwa, a Jeden Bóg jest jedynie niebiańskim bliźniakiem Jednego Króla. Nie ma nagrody, lecz lęk i im wcześniej usuniemy źródło lęku, tym wcześniej przejdziemy do sprawiedliwego społeczeństwa. Brzmi to sensownie. Lecz jeśli przyjmiemy pogląd Engelsa na Boga, to równie dobrze możemy przyjąć poglądy Marka Aureliusza na miłość. Miłość, powiedział ten cesarz rzymski i filozof, jest jedynie tarciem o siebie błon śluzowych. Moglibyśmy powiedzieć, że jest to jedynie pogląd impotenta. Ocena ta dotyczy również Engelsa. Człowiek, który nie jest w stanie doświadczyć podniecenia fizycznej namiętności lub ekstazy jedności duchowej, ma ciężkie zahamowania i jest godzien litości.

Religia jest drogą do osiągnięcia jedności z Bogiem. Ta jedność jest największą nagrodą, jaką człowiek zna. Ma ona wiele nazw: ekstaza lub łaska, uniesienie lub zachwyt, satori lub nirwana, oraz wiele poziomów, od poziomu zwykłego pacierza do dreszczu łączności duchowej, do całkowitego pogrążenia się w boskości. Jest to uczucie tak samo dobrze znane i tak wielokrotnie opisywane, jak uczucie zadowolenia seksualnego, i jest podobne do niego. Co mogłoby być lepszego od stosunku z piętnastoletnią blondynką, zapytał Woody Allen, i odpowiedział, „Seks z dwiema piętnastoletnimi blondynkami”. Jednakże, w porównaniu do łaski, to marzenie Allena jest tak ekscytujące, jak wypełnianie kwestionariusza zwrotu podatku rocznego. Ani silne narkotyki ani halucynogeny nie mogą go przebić, nic nie może.

Współczesny pisarz rosyjski, Wiktor Pieliewin, przedstawia pogawędkę przy ognisku trzech mężczyzn raczących się halucynogennymi grzybami. „Narkotyki nie zmieniają rzeczywistości, lecz otwierają jakieś zamknięte pokoje w naszej głowie”, mówi pierwszy. Drugi pyta: „Czy jest jakiś sposób otwarcia tych pokoi bez narkotyków?’, a ich instruktor odpowiada: „Istnieje taki sposób, i to jest to, co robią w kościołach i klasztorach”. „Tam,” kontynuuje, „osiągają ‘haj’ wieczny”. „Dlaczego więc nic o tym nie wiemy?”, dopytuje się konsument grzybka, a instruktor wyjaśnia: „Wiedza ta rozwaliłaby Rynek. Ludzie nie zawracaliby sobie głowy żarciem, ciężką pracą, okradaniem, ponieważ mogliby skupić swe wysiłki na osiągnięciu łaski, a wtedy nie mógłbyś osiągać swoich zysków”.

Aż do ostatnich czasów ‘tajemnica’ ta była powszechnie znana. Chociaż „wielki haj” prawdopodobnie osiągalny był jedynie przez niewielu szczęśliwców, to nawet zwykłe niedzielne nabożeństwo mogło normalnej osobie dostarczyć wystarczająco wiele radości na cały tydzień. Człowiek mógł mieć nadzieję na osiągnięcie większej radości i na otrzymanie łaski. Było to nie do pogodzenia z rynkiem, i rzeczywiście, rynek zajmował jedynie skromne miejsce w życiu społeczeństwa. Społeczeństwo ludzkie było zjednoczone wokół kościoła, świątyni lub meczetu; była to pierwsza i najważniejsza budowla, jaką wznoszono w nowym osiedlu, ponieważ duchowe potrzeby człowieka są nie mniej ważne od potrzeb materialnych.

 

 

III

 

Jesteśmy uwarunkowani by przyjmować materialistyczne rozumowanie i odrzucać objaśnienia skłaniające się ku siłom na innej płaszczyźnie. Jest to istotna część aberracji, która zmusiła ludzi do odrzucenia duchowej składowej świata. Aż do zaistnienia tej aberracji, sama idea całkowicie materialistycznego świata, objaśnianego po prostu przez prawa materialistyczne, musiałaby być dziwaczna. Ludzka wizja świata zmieniała się w czasie i przestrzeni, lecz nigdy nie była tak czysto materialistyczna, i bardzo słusznie. Jest prawie niemożliwym opisać świat za pomocą czysto materialistycznych terminów. Nasz świat w zasadzie nie poddaje się takiemu opisowi.

Starożytni myśliciele widzieli świat jako duchowo-materialne, wielopoziomowe kontinuum, gdzie siły Boga i Szatana, cnoty i grzechu, narodów i idei wiodły swoją własną, na wpół niezależną, egzystencję. Siły te zostały opisane jako bogowie lub aniołowie względnie demony. Nowy Testament mówi o ‘księciu tego świata’ i innych siłach, które przeciwstawiają się człowiekowi ([75][6]). Święty Paweł zdawał sobie sprawę z problemów, jakie przyjdą, ponieważ ‘bój toczymy nie (z materialną) krwią i ciałem, lecz z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata ciemności, ze złymi duchami w okręgach niebieskich.’ (Z „Listu Do Efezjan” 6:12)

Ich wizje były lepiej dopasowane do rzeczywistości. Nieszczęście i ratunek, katastrofy oraz okresy prosperity łatwiej objaśnić interwencją sił wyższych, niż terminami czynników czysto materialnych lub zmiennością boskich kaprysów. Łatwiej objaśnić, dlaczego Wojna Trojańska trwała dziesięć lat, w terminach walki bogów trojańskich z greckimi, niż pięknością Heleny i interesami handlowymi. Zimną Wojnę można rozpatrywać jako walkę komunistycznego ducha Rosji z amerykańskim Mamonem. Nadchodzącą III Wojnę Światową, przeciwko ludom Trzeciego Świata, można określić, w sposób przystępny dla umysłów religijnych, jako ‘Armageddon’.

Związek pomiędzy elementem religijnym i materialistycznym można zrozumieć śledząc wzajemne relacje Boga i człowieka. Poszukiwanie Boga przez człowieka często porównywano do miłości ziemskiej. Obraz ten pojawia się w alegorycznym poemacie Yusuf vaZulaikba, napisanym przez  Jami, sufickiego szejka zakonu Naqshbandii. Mawlana Nur al-Din ‘Abd al-Rahman Jami napisał ten poemat w roku 1483 w wieku 70 lat. Józef, obdarzony niebiańską pięknością, przedstawia Boga, natomiast Zuleika symbolizuje duszę mistyka. Jeśli będziemy o tym pamiętać, to ta historia miłosna w rzeczywistości przedstawia jedno z ludzkich poszukiwań miłości bożej, pisze Alice Shamir w swojej rozprawie objaśniającej historię Józefa.

Lecz nie tylko człowiek dąży do Boga; Bóg także dąży do człowieka. W oblężonym palestyńskim mieście Nablus, siedząc na grubych dywanach Zielonego Meczetu, słuchałem słów kaznodziei.

Kochasz Aiszę z Ramallah, i ona ciebie kocha, mówił kaznodzieja. Chcesz być z nią, i ona chce być z tobą. Lecz nie możesz dotrzeć do Ramallah, ponieważ rozdziela was posterunek kontrolny Kalandia. Często idziesz do Kalandii, lecz żołnierze izraelscy nigdy nie pozwalają ci przejść. Często Aisza podchodzi do posterunku, lecz ona także nie może przejść. Wysyłacie wiadomości, dzwonicie, machacie z odległości rękami. Tak samo jest pomiędzy Bogiem i duszą, a Szatan urzęduje na posterunku kontrolnym w Kalandii.

Te próby dotarcia Boga do człowieka przedstawiono w Biblii, najpierw, jako przymierze Boga z Izraelem, a gdy się ono nie udało, w dokonaniu boskiego wcielenia. Transcendentny Bóg dokonuje największego cudu i wciela się w immanentne ciało człowieka. Pomimo tego, nawet ten wysiłek i ofiara zostały w praktyce zniweczone przez Jego przeciwnika.

Siergiej Awierincew, wybitny współczesny myśliciel rosyjski, przypomina nam paradoks wiary biblijnej i pyta: „W jaki sposób mógł wszechobecny, transcendentalny i duchowy Bóg, błogosławiący swoją obecnością każde miejsce, być świętością świętych, albo łonem Maryi, ciałem Jezusa-człowieka albo chlebem i winem Eucharystii?” Wskazuje on, że jest to jeden z dogmatów wiary „I będę mieszkał wpośród synów Izraela” (Ex. 29:45), powiedział Bóg Starego Testamentu, te same słowa zostały powtórzone w Ewangelii: „A to Słowo ciałem się stało, i mieszkało między nami” (Jan 1:14). Jest to niewątpliwie cud, lub raczej, cud ludzkiego istnienia. Nasze marzenia o tym, by odkryły nas niewiarygodnie inteligentne i łaskawe istoty pozaziemskie, to materialistyczne interpretacje genetycznej pamięci: o obcowaniu człowieka z rzeczami wzniosłymi.

Awierincew ujawnia pochodzącą od Boga myśl: „Książę świata tego (Jan 12:31, 14:30, 16:11), to jest, siła wroga obecności bożej, próbuje oddzielić transcendentalność od wcielonego, zamknąć drzwi Stworzeniu w obliczu Stwórcy, i w ten sposób, usunąć z natury wszystko, co jest nadnaturalne. Jest on wspomagany przez mimowolnego sprzymierzeńca: gorliwego racjonalistycznego teologa, który usiłuje usunąć wszystkie ślady wierzeń ludowych i ezoteryczny pluralizm i osiągnąć czystą transcendentalność”. ([76][7]). Jest to głęboka myśl: Szatan wspiera (lub generuje) idee, wykluczające łaskę bożą z naszego życia. Jego wielkim zadaniem jest sprofanowanie świata, natomiast wielkim zadaniem Boga jest napełnienie świata świętością. W świecie szatana, miłość jest towarem; w świecie boskim, seks jest manifestacją kosmicznej miłości. Książę tego świata chce by człowiek zapomniał o życiu duchowym; Bóg chce by człowiek wzniósł się do Niego.

Bóg nie jest obojętny na naszą wiarę; dokonał On niewiarygodnego czynu i wcielił się w człowieka, cierpiał, umarł i zmartwychwstał dla nas. Jego wielki protagonista, znany nam z Księgi Hioba, także się nie poddaje. Wciąż grają nowymi ideami na wielkiej szachownicy. Szatan może zepsuć każdą ideę Boga; Bóg może każdą ideę Szatana przekształcić w cudowną rzecz. Na przykład, miłość do ziemi Chrystusa doprowadziła do morderczych krucjat, natomiast materialistyczny komunizm przyniósł pokrzepienie serc. Obecni gracze nie działają bezpośrednio, a więc naszym ludzkim zadaniem jest robienie właściwych ruchów, pomagając tym Bogowi wygrać partię. Niegdysiejsi próżni wojownicy mówili „Bóg z nami”. Jako skromni dzisiejsi myśliciele, powinniśmy powiedzieć, „Jesteśmy z Bogiem”.

Aby zrozumieć wydarzenia i wyniki, musimy uczynić śmiały krok, taki, jakiego nigdy nie spodziewaliśmy się podjąć. Od 500 lat badania w sferze materii i poszukiwania duchowe były rozdzielone, indoktrynowano nas, że należy je rozpatrywać oddzielnie. Proponowane traktowanie rzeczywistości nie jest manichejskim podejściem dualistycznym, na które tracą obecnie czas wnioskodawcy apokaliptycznej III wojny światowej. Jest więcej odcieni szarości niż w uproszczonym obrazie czarno-białym. Spróbujmy zintegrować te dwie linie, immanencji i transcendencji, a otrzymamy pełny obraz świata.

Ku naszemu zdumieniu odkryjemy, że te dwie linie biegną równolegle, jak dwa różne języki opisujące jedną realną rzeczywistość. Na przykład, nowoczesność ponownie odkryła miłość do przyrody, nazywając ją ‘ochroną środowiska’ lub oznaczając kodem koloru ‘zieleni’. Społeczeństwo chrześcijańskie może to nazywać ‘miłością do Najświętszej Panny’. Rzeczywiście, Dostojewski identyfikował naszą Matkę Ziemię z Matką Bożą. Niszczenie przyrody można skojarzyć z odrzuceniem Dziewictwa. Według Awierincewa „wszystkie ślady wierzeń ludowych lub ezoteryczny pluralizm” wskazują na duchy lokalne, wciąż czczone przez mniej zmaterializowaną część ludzkości.

Nowy porządek świata, w terminach religijnych, jest początkiem królestwa Antychrysta, zbudowanym po usunięciu z naszego życia elementów duchowych. W terminach praktycznych, jest to ambitna próba totalnego zniewolenia człowieka.

 

IV

 

Nie jest tak lekko jak się wydaje. Człowiek jest związany z tym światem czterema więzami: jest zakorzeniony w glebie narodowej, należy do rodziny, swojej wspólnoty terytorialnej i do Boga. Dopóki te więzy będą trwać, człowieka nie będzie można zniewolić. Te cztery kardynalne punkty przedstawiają starożytną figurę krzyża, która była przedstawiana przez przodków współczesnych Palestyńczyków na skałach i ścianach. Na długo przed wykorzystywaniem go jako narzędzia egzekucji, krzyż był potężnym znakiem mistycznym starożytności, skrytym przed laikami. Był znany Mojżeszowi, który postawił znak krzyża na czele swego ludu, podczas gdy anioł śmierci odpłynął w dal. Krzyż znajdują w najstarszych warstwach palestyńskich i egipskich stanowisk archeologicznych.

W epoce chalkolitycznej, ponad pięć tysięcy lat przed Chrystusem, starożytni Palestyńczycy, mieszkańcy jaskini w Tel Abu Matar koło Beersheba, układali znak krzyża z małych kamyków, na każdym z których także był znak krzyża. „Znak w kształcie krzyża miał być symbolem oddalającym zło i dającym ochronę”, pisał znany archeolog Jack Finnegan (The Archaeology of New Testament, Princeton University Press, 1992). W czasach biblijnych, nazywano go ‘tau’, natomiast Grecy nazywali go ‘czi’. Król Dawid czynił znak krzyża (tau) będąc w niebezpieczeństwie (1 Samuelowa 21:13, wzmianka w Biblical Archaelogy Review 1980). Prorok Ezechiel (9, 4:6) obiecał ratunek dobrym ludziom, opłakującym niesprawiedliwości popełniane (przez Sharona i Olmerta?) w Jerozolimie. Ci dobrzy ludzie mieli mieć czoła oznaczone znakiem zbawienia - krzyżem (dotychczas robią to chrześcijanie Egiptu i Etiopii).

Dokument Damasceński Esseńczyków cytował te wiersze Ezechiela, ponieważ najwidoczniej znali oni ten „znak obrony, wyzwolenia i zbawienia” (Finnegan str. 334). W ten sposób było to rozumiane przez Ojców Kościoła, Orygenesa i Tertulliana, którzy mogli zapytać się współczesnych im Palestyńczyków. Kapłani Świątyni Jerozolimskiej byli namaszczani narysowaniem krzyża na czole czystą oliwą z oliwek (Talmud, Horayot 12a), jak gdyby pisane było na nich imię Chrystusa (X). Dlatego, wybór krzyża na narzędzie egzekucji Chrystusa, miał ogromne znaczenie: jego wrogowie chcieli obalić i poderwać ideę zbawienia. Lecz naśladowcy Chrystusa podjęli wyzwanie i zrobili tą tajemnicę znakiem publicznym. Narysowali go na swoich czołach: ‘Jest to tradycja od Apostołów’, powiedzieli palestyńscy chrześcijanie żydowskiego pochodzenia Bazylemu z Cezarei w roku 375. Idee te zachowali w swoich tekstach gnostycy.

Jak powiedzieliśmy, duchowym znaczeniem krzyża był znak czterech więzi człowieka. Człowiek jest przywiązany do ziemi, do swojej rodziny, swego narodu i do Boga. Tak długo, jak człowiek zachowa choćby jedną z tych więzi, nigdy nie będzie całkowicie podporządkowany, całkowicie zepsuty ani całkowicie zniewolony. Jednakże, potrzebuje on tych czterech więzi, prawidłowo zrównoważonych. Jeśli troszczy się o swoją rodzinę, lecz zapomina o swojej wspólnocie; jeśli miłuje Boga, lecz zaniedbuje ziemię, i na odwrót, to w dłuższej perspektywie będzie zgubiony.

Nowi rzecznicy starego paradygmatu ujarzmienia pragną wykonać robotę Szatana i usunąć obecność Boga z naszego świata. Dlatego walczą z wiarą, niszczą przyrodę, profanują miłość i pozbawiają człowieka jego korzeni, rozdzierając jego więzy terytorialne, rodzinne i socjalne. Robią to wszędzie, od Vermontu do Afganistanu. Jednak Palestyna jest projektem pilotowym nowego porządku światowego, jak Hiszpania w roku 1936 była pilotowym projektem rosnącego w siłę faszyzmu.

Ziemia Święta ma zasadnicze znaczenie z wielu przyczyn, ponieważ jej rdzenna ludność jest głęboko zakorzeniona w swojej glebie i codziennie świadczy o Bogu. Świętość ziemi nie jest historycznym zbiegiem okoliczności, lecz cechą jedności jej krajobrazu i ludzi. Na tym wzgórzu, przy tym strumieniu, pod tym starym drzewem, palestyńscy bohaterowie Abraham, Dawid i Jezus jednali się z Bogiem. Wioski wzgórz palestyńskich to kotwice ludzkości, i bez nich wpadlibyśmy na skały.

 

V

 

Ludzie walczą z wykorzenianiem, lecz ich środki obrony są często nieprzemyślane i błędne. Współczesny nacjonalizm to nieudana mechaniczna obrona przed wykorzenieniem. Gdy rzecz realna – miłość do wspólnoty i ziemi – zanikła, jest ona zastępowana przez fikcję narodu (nacji). Nacjonalizm niemiecki dostarcza nam szczegółowego przypadku.

Dopóki społeczeństwo niemieckie pozostawało zakorzenione, Niemcy kochali swoje miasta i wioski, swoje maleńkie królestwa i księstwa. Słuchali Beethovena i Bacha, jedli wurst mit sauerkraut, i byli szczęśliwie parafiańscy i zadowoleni. Gdy gmach społeczeństwa został zniszczony, jako leczący balsam Niemcy wybrali fantom niemieckiego patriotyzmu. Wiedeński malarz, Adolf Hitler, był w Niemczech emigrantem bez korzeni, człowiekiem, który zerwał więzi ze swoją glebą i wspólnotą, ze swoją rodziną i Kościołem. Gorzej, nie był on świadom swojej straty. Jego miłość do Niemiec i narodu niemieckiego nie brała pod uwagę krajobrazu i ziemi niemieckiej. Dlatego marzył on o podboju Europy Wschodniej i Rosji, aby utworzyć na tych terenach nowe aryjskie imperium rasy panów, podobnie jak Anglosasi utworzyli Stany Zjednoczone na ziemiach rdzennych Amerykanów. Nie rozumiał on, że Niemcy, usunięci z niemieckiej gleby, straciliby cechy, którymi się zachwycał Ekspansja na obszary poza naturalnym krajobrazem ludu jest śmiertelną pułapką.

Jego nacjonalistyczne idee zapożyczone zostały z ogromnego arsenału myśli żydowskiej. Żydzi czczą Żydów; ten grzeszny egocentryzm został skopiowany przez nacjonalistów niemieckich i innych. Ideę wyższości rasowej, rasy panów i podludzi można znaleźć w wielu żarliwych żydowskich naukach religijnych. Ludobójstwo jest dozwolone, ba, nakazywane przez Stary Testament, a przykazanie ‘Wygubić naród Amaleków’ dotychczas jest wymieniane jako 604 z 613 przykazań ortodoksyjnego judaizmu. Ostatnio, ortodoksyjny rabin uniwersytetu Bar Ilan opublikował zwięzły traktat pod tytułem Przykazanie ludobójstwa w Torze, objaśniający i rozwijający koncepcję ludobójstwa do poziomu pozytywnego przykazania dla wiernych. (Nie będziemy teraz rozpatrywać oddzielnego problemu, jakim jest praktyczne zastosowanie teorii).

Głębokie podobieństwo podejścia do tego zagadnienia Żydów oraz niemieckich nazistów zostało zauważone w roku 1942 przez znakomitego teologa rosyjskiego, ojca Siergieja Bułhakowa. Ten przyjaciel Żydów ubolewał, że „dzieci Izraela były prześladowane w Europie po wczorajszym triumfie”, lecz zauważył, że „Żydowska samoświadomość jest uwielbieniem własnej narodowości. Zniża się do żydowskiego rasizmu, natomiast rasizm niemiecki jest jedynie zawistną jego parodią” (S. Bułhakow, Prześladowania Izraela, 1942).

Jak wielu małpującym, Hitlerowi nie udało się zauważyć różnicy. Żydzi nie są grupą terytorialną, natomiast Niemcy zostali sformowani i osadzeni na swoim terytorium. Ludzie związani z danym terytorium nie powinni rozprzestrzeniać się poza swoje naturalne granice; co więcej, nie mogą oni istnieć poza nimi. Dowodu na to dostarczają potomkowie Niemców w Pensylwanii i gdzie indziej w USA: zatracili swoją etniczność i stali się Amerykanami.

Ktoś inny mógłby zrozumieć swój błąd. Hitler był przerażony żydowskim sukcesem, ‘awansem Żydów’, i postanowił naśladować żydowską strategię. Jego bojkot żydowskich sklepów i przedsiębiorstw naśladował bojkot nie-żydowskich przedsiębiorstw i lokaut nie-żydowskich pracowników przez syjonistycznych Żydów we współczesnej mu Palestynie. Jego idea masowego wydalania Żydów kopiowała koncepcję przemieszczenia Palestyńczyków, co przewidywali syjoniści już od czasów Teodora Herzla w 1896 roku, a co wykonali w roku 1948.

Amerykański psycholog, Kevin McDonald, opisał doktrynę nazistowską jako ‘zwierciadlane odbicie strategii judaistycznej’ i dlatego będące największym zagrożeniem dla Żydów. Przepowiedział, że w przyszłości, nie-żydowscy Europejczycy i Amerykanie zaniepokojeni ‘awansem Żydów’ „zaczną naśladować aspekty judaizmu przyjmując ich służebność grupową, ideologie kolektywistyczne i organizacje socjalne” ([77][8]). McDonald miał rację stwierdzając, że „doprowadzi to do dominującego wpływu judaizmu jako ewolucyjnej strategii grupowej na rozwój narodów zachodnich”. Wyciąga z tego głęboko pesymistyczny wniosek: strategia judaistyczna skazana jest na wygranie, bez względu na to czy realizowana jest przez Żydów, czy przez narody-gospodarzy.

Według dążących do dominacji białych, wniosek ten wzywa do szybkiego zastosowania strategii judaistycznej w interesie narodu-gospodarza. Według dążących do dominacji Żydów, strategia judaistyczna powinna być stosowana jedynie przez Żydów. Lecz według nas, nie-rasistów, strategia judaistyczna jest zła per se, bez względu na to czy byłaby zastosowana przez Niemców, Żydów czy WASP’ów. Można zaplanować całkowicie inną, nie-judaistyczną odpowiedź. Podczas gdy strategia małpującego oznacza pokonanie czegoś samemu, istnieją inne strategie, bazujące na nie-judaistycznych koncepcjach terytorium i na treści lokalnej.

Nacjonalizm bazuje na różnicy pomiędzy rzeczywistą i postrzeganą treścią narodową. Całkowicie zakorzeniony Anglik nie ma potrzeby odwoływania się do nacjonalizmu angielskiego, ponieważ on oddycha Anglią. Jest on naczyniem pełnym treści lokalnych, w których nie ma miejsca na ‘angielskość’. Gdy Anglik czuje, że utracił część swoich więzi, stara się je odtworzyć poprzez miłość do angielskiej idei. Nacjonalizm wznosi się na ruinach więzi lokalnych. Gdy więzi człowieka z Toskanią, Kentem lub Burgundią słabną, potrzeba mu substytutu Włoch, Anglii lub Francji. W końcu, nacjonalizm zamienia się w szowinizm i zupełnie zapomina o swojej rzeczywistej treści lokalnej.

Amerykańscy superpatrioci, neokonserwatyści, są całkowicie pozbawieni amerykańskiej treści narodowej. Zamiast kochać realną Amerykę i Amerykanów, ci szowiniści potrafią tylko wymachiwać flagami. Popierają nieograniczoną imigrację do USA, ponieważ nie troszczą się o swoich współobywateli. Nie troszczą się także o resztę ludzkości, ponieważ w imieniu Izraela bombardują Irak, ojczyznę Abrahama. Ludzie, których słusznie odrzuca cyklopowa agresywność tej sekty, są wplątywani w program antynacjonalistyczny, uniwersalny i kosmopolityczny. Czy jesteśmy z góry skazani na wybór pomiędzy utratą twarzy i szowinizmem?

Istnieje realna alternatywa dla obu tych nieszczęść, dla Scylli nacjonalizmu i Charybdy powszechnego pozbawienia własnych korzeni, i jest to miłość do konkretnego rejonu i wioski. Miłość Faulknera do Yoknapatawpha i Bartha do Maryland, obsesja Joyce’a względem Dublina, zafascynowanie Rollanda Burgundią, oraz skoncentrowany na Florencji świat Dantego i Botticelli dały nam klucz do uniwersalnej natury ludzkiej: treść lokalna istnieje naprawdę, w przeciwieństwie do abstrakcyjnych uogólnień.

Przywódcy syjonistyczni, z ich tanią sofistyką, stwierdzili, że „nie ma narodu palestyńskiego”. Jak każdy sofista, mówią trochę prawdy, ale nie całą prawdę Palestyńczycy mieli tak bogatą treść lokalną, że nie musieli uciekać się do nacjonalizmu człowieka wykorzenionego. Palestyńczycy to ludzie swoich wiosek; dla nich, Jifna i Taiba, Nasra i Biram są niezastąpione. O takiej koncepcji przypomina nam napis na krzyżu: ‘Jezus z Nazaretu’.

Jest to jedna z wielu rzeczy, których możemy się uczyć od Palestyńczyków. Miłość do swojej wspólnoty terytorialnej, wiosek i miast, i ich mieszkańców, zamiast sławetnej idei narodu oraz państwa. W amerykańskich warunkach oznacza to priorytet praw stanowych nad federalnymi, priorytet dla okręgu nad władzami stanowymi, wspieranie wioski przeciwko okręgowi. Od Szwajcarów też możemy nauczyć się paru dobrych idei: nikt nie może emigrować do Szwajcarii, jeśli nie zostanie zaakceptowany przez jedną z jej terytorialnych wspólnot. Jest to słuszne: jeśli jacyś neoliberałowie popierają imigrację, należy im pozwolić, by w swoim sąsiedztwie mieli imigrantów za sąsiadów. Sądzę, że zatrzymałoby to imigrację prawie całkowicie.

Treść lokalna rzeczywiście istnieje, w przeciwieństwie do abstrakcji ’narodu’. Zapewnia ona także niezawodną ochronę przed plagą alienacji i unifikacji, wynikającą z globalizacji. Zgadzam się z krytykami nacjonalizmu i państwa narodowego; nacjonalizm zawiódł całkowicie wszędzie, od Włoch do Japonii, od Serbii do Izraela. Nawiasem mówiąc, była to dziewiętnastowieczna imitacja przez nie-Żydów (gojów) żydowskiego samouwielbienia. Wytoczył on rzeki krwi, stworzył struktury mafiopodobne, ograniczył swobody i spowodował konflikty. Lecz jaka jest alternatywa? Czy jest nią uniwersalne superpaństwo mamonistów, powstające obecnie na bazie Pax Americana? Czy jest nią naśladowanie żydowskiej strategii przez wykorzenione narodowe grupy w wielokulturowym społeczeństwie? Nie, polega ona na wyjątkowym charakterze naszych wiosek oraz miast.

Władza powinna być przekazana w dół, do poziomu wspólnoty lokalnej. Na tym poziomie nie ma miejsca na biurokrację i ‘demokrację ‘manipulowaną. Obroni to zwykłych ludzi przed dyktatorstwem przemądrzałych ekspertów i bogatych ważniaków ([78][9]). Powinniśmy się uczyć od naszych palestyńskich braci miłości do naszych wiosek i miast, i czynienia ich tak jedynymi w swoim rodzaju, jak Jifna i Florencja. Nikt nie może być prawdziwym patriotą swojej ziemi, jeśli nie kocha swojego miasta. Nie na darmo Odyseusz nie wzdychał do Grecji a do swojej Itaki.

 

 

VI

 

Wielu dobrych ludzi sprzeciwia się syjonizmowi, porównując go z ruchami kolonialnych osadników lub z niemieckim narodowym socjalizmem. Faktycznie, w praktyce zrabował on prześliczną ziemię Palestyny i działa jako wielkie, koncentrujące narzędzie w rękach żydowskiego przywództwa dążącego do dominacji w Ameryce i wszędzie indziej. Jednakże, syjonizm ma swoją przyczynę, o której niestety, w wieku politycznej poprawności, nie mówi się. Ośmielmy się ją przedstawić.

Syjonizm i antysemityzm, jak to antysyjoniści mieli w zwyczaju mówić, nie tylko wzajemnie się wspierały i odżywiały. Wcześni syjoniści myśleli, że niektóre specyficzne cechy żydowskie są złe i należy je wyeliminować, najlepiej poprzez przemieszczenie Żydów do surowego środowiska Palestyny względnie Ugandy. Syjoniści nazwali tradycyjny żydowski stan umysłu słowem ‘Galutiyut’ (cechy diaspory), które w zasadzie odpowiadało żydowskości takiej, jaką dostrzegali antysemici.

Niedawno dowcipny żydowski antysyjonista z Ameryki, Lenni Brenner, skomentował list Chaima Weizmanna z 1914 roku. Weizmann, czołowy syjonista i pierwszy prezydent Izraela, miał ważną rozmowę z lordem Balfourem (tego od deklaracji Balfoura) i Balfour zwierzył mu się, iż „podzielał wiele antysemickich idei. W odpowiedzi Weizman zauważył, że syjoniści także zgadzają się z kulturowymi antysemitami”. Brenner triumfalnie skonkludował, „mówiąc otwarcie, Balfour podziękował Weizmannowi za umocnienie go w antysemityzmie”.

Może to być dziwne dla młodych czytelników przyzwyczajonych do pochlebiającej Żydom literatury, ale pierwsi syjoniści byli bardzo surowi dla znanych im Żydów. Dla nich, nadmiar żydowskich prawników, pornodilerów, waluciarzy, lobbystów, bankierów, baronów medialnych, rekinów nieruchomości oraz liberalnych dziennikarzy był, według słów Weizmanna, „niepożądanym, demoralizującym zjawiskiem”, względnie „szumowiną ziemi”, zgodnie z surową opinią Dawida Ben Guriona. Syjonizm przyjął główną przesłankę antysemityzmu, i zaoferował lekarstwo w postaci ‘reedukacji’ w stylu Mao, w izolowanej, odległej okolicy.

Jednakże, Historia zadecydowała inaczej. Galutiyut, żydowskość (diaspory) przekształciła się w zwycięską strategię czczącego Mamona Zachodu. Wspomniani prawnicy i baronowie mediów zniewolili opinię Ameryki i stali się wzorcem dla wielu Amerykanów, Żydów oraz nie-Żydów. Syjonizm izraelski zatracił swego ducha, degenerując się w militarną dyktaturę i dzisiaj utrzymuje się przy życiu jedynie dzięki subsydiom ze zniewolonej Ameryki. Niemniej jednak nie oznacza to, że wszystkie ‘antysemickie’ diatryby wczesnych syjonistów były błędne, ponieważ sukces w świecie nie jest jedyną miarą rzeczy.

Była jedna cecha żydowskiego stanu umysłu w diasporze, która była szczególnie dziwna i wyjątkowa. Gdy dobre dzieci rosyjskiego żydostwa fin-de-sičcle opuściły bezpieczne życie w żydowskich miasteczkach i weszły do świata nie-Żydów (gojów), uświadomiły sobie tragizm żydowskiej egzystencji: jej prawie całkowity rozbrat z przyrodą. Żydzi w ogóle nie interesowali się przyrodą: nie opisywali jej ani w wierszach ani prozą, nie malowali jej, nie byli przywiązani do niej; nie dbali o krajobraz za swoim schtetl’em. Młodzi mężczyźni i kobiety czuli, że musi się to zmienić. Niektórzy z nich przenieśli się do Argentyny, gdzie baron Hirsch próbował przywiązać Żydów do ziemi. Inni zakładali kolonie na Krymie, lub w Palestynie.

Marzyli o uwolnieniu się od swojej żydowskości. Nie chodziło im tutaj o nazwę (oczywiście, niektórym o to chodziło i wymagali by nazywano ich Izraelitami lub Hebrajczykami, względnie Kanaanejczykami), pamiętali cechy ‘Żyda’ i chcieli ich się pozbyć, ponownie jednocząc się z naturą. Moglibyśmy powiedzieć, iż nie będąc zupełnie syjonistami, niektóre osoby pochodzenia żydowskiego pomyślnie uwolniły się od tej cechy, nie wyjeżdżając nawet do Palestyny. (Być może należałoby ich nazywać ‘potomkami Żydów’ a nie ‘Żydami’). Większość izraelskich Żydów nie zdołała przywiązać się do ziemi w Palestynie, gdyż trudno tego dokonać bez zlania się z miejscową ludnością.

Przyczyna żydowskiego odejścia od przyrody była wyjaśniana na różne sposoby, lecz z takim samym skutkiem, aż do ważnego rosyjskiego historiografa, ‘rosyjskiego Toynbee’, Lwa Gumiliewa. Uważał on ‘etnos’ za cechę grupy związanej ze swoim krajobrazem. Etnos nie może istnieć poza swoją niszą ekologiczną. Gumiliew określił Żydów (syjoniści powiedzieliby ‘nie zrekonstruowanych Żydów z diaspory’), jako ludzi krajobrazu antropogenicznego (stworzonego przez człowieka – sztucznego). Dlatego Żydowi bardzo jest łatwo zmieniać miejsce zamieszkania: nie zauważa on przyrody, ponieważ wszystkie nowoczesne miasta są zasadniczo takie same. Dlatego Żyd ma przewagę we współzawodnictwie: podczas gdy część, powiedzmy dla przykładu umysłu Anglika, związana jest z umiejętnościami niezbędnymi w środowisku naturalnym Wysp Brytyjskich, umysł Żyda jest wspaniale skoncentrowany na poruszaniu się w środowisku stworzonym przez człowieka.

Gumiliew zastępuje tradycyjną dychotomię ‘Żydzi przeciwko gojom’ inną dychotomią ‘ludzie krajobrazu sztucznego przeciwko ludziom krajobrazów naturalnych’ ([79][10]). Nie zgadza się to z podziałem miasto/wieś, ponieważ mieszkaniec miasta może być integralną częścią swojego krajobrazu. Ludzie żyją w cudownych starych miastach, Florencji i Oksfordzie, Jerozolimie i Mekce, Suzdalu i Leonie. Miasta te, w swoim otoczeniu, rosną jak kwiaty, tworzą sztukę, budują katedry i meczety; są one jedyne w swoim rodzaju, są jednocześnie lokalne i uniwersalne. Jest miejsce dla wielkich miast świata, Paryż, Londyn, Nowy Jork, Bombaj, Szanghaj – to miejsca spotkań cywilizacji. Jednakże, nowoczesne sztuczne miasta, Milton Keynes, Luton, St. Denis, rozsiane przedmieścia New Jersey, nasze (izraelskie) Holon i Afula, nie mają własnego oblicza, są podobne do siebie i pozbawione kultury.

Danej jednostce etnicznej dobrze się powodzi w jej własnej niszy ekologicznej, i jest ona nieszczęśliwa w obcej. Aby zwyciężyć w konkurencji z innymi grupami etnicznymi, etnos próbuje przystosować się do środowiska w którym żyje, lub przystosować to środowisko do swoich potrzeb. Podobny proces obserwujemy mocując się z wielką złowioną przez nas rybą: ryba stara się wciągnąć rybaka do swego środowiska, wody, prawidłowo przypuszczając, że może tam zwyciężyć. Rybak stara się wyciągnąć rybę do swego środowiska, na suchy grunt, ponieważ jest pewny, że tam zwycięży.

Dlatego Żydzi (z diaspory) mają w zwyczaju likwidować obcy (dla nich) krajobraz, zastępując go krajobrazem sztucznym, w którym wiedzą jak stosować swoją strategię? Jest to odruch instynktowny, taki jak usiłowanie ryby wciągnięcia rybaka do wody. Przykładu takiej strategii dostarcza dynastia Żydów kanadyjskich nazwiskiem Reichmann (dosł. ‘Bogaty mąż’ – przyp. M.G.).

Ta pobożna rodzina ortodoksyjnych Żydów działała na rynku nieruchomości w Kanadzie, Anglii oraz wszędzie indziej. Wyemigrowała ona do Kanady z Austrii w czasach Hitlera, a w latach 1980 jej majątek oceniano na 40 miliardów dolarów. Reichmannowie wynaleźli gigantyczne centra handlowe; ten typ miejskiej zabudowy, który zmienił życie ludzi na całym świecie. Centra te podważyły socjalnie zintegrowane wewnętrzne śródmieścia, zrujnowały małe tradycyjne sklepy, zniszczyły rzemieślników jednocześnie promując kosmopolityczne nazwy marek, wielkie korporacje, posiadaczy samochodów, życie na przedmieściach oraz socjalną dezintegrację Te Centra Handlowe zlikwidowały przewagę produktu, względnie producenta, lokalnego nad produktem importowanym albo wytwarzanym centralnie, ponieważ w nich nie ma tradycyjnego sklepu ani tradycyjnego klienta, nie ma lojalności, ani nabywanej z wiekiem perfekcji w wykonywanym fachu.

Centra handlowe uczyniły Reichmannów bajecznie bogatymi, a Kanadyjczycy zwykli mówić, iż są ludzie bogaci, superbogaci oraz Reichmannowie. Wspierali oni różne żydowskie akcje dobroczynne oraz projekty izraelskie i wydali wiele pieniędzy na rosyjską („rosyjskich Żydów”) emigrację do Izraela. Jednakże powstającemu społeczeństwu izraelskiemu przyczynili więcej złego niż dobrego. Ich centra handlowe zniszczyły Tel Aviv i zachodnią Jerozolimę, ponieważ stosunkowo zamożni klienci przeszli do centrów, natomiast miejscowe sklepiki, a w ślad za nimi miejscowe kawiarenki i lokalne punkty spotkań społecznych, straciły swoich klientów. Izraelskie społeczeństwo, kiedyś raczej zwarte, uległo rozbiciu na amalgamat różnych grup. Dzieci imigrantów, mające tymczasowe i wątpliwe więzi z miejscowym krajobrazem, przestały bawić się na zboczach Wzgórz Judejskich, i tracą swój wolny czas na wędrówki po centrach, przyzwyczajając się do sztucznego środowiska i do zakupów jako zabawy. Dzieci centrów łatwo można przemieścić z centrum handlowego w Jerozolimie do podobnego centrum w Toronto, w którym są te same nazwy marek, i które zbudowali ci sami Reichmannowie. Tak więc, sposób myślenia Żydów (z diaspory) pomyślnie podkopał syjonistyczną utopię, a także życie oraz tradycje społeczne wielu krajów na całym globie.

 

 

VII

 

Centrum handlowe nie pojawiło się na pustym miejscu. Klienci dla przyszłych centrów wyrośli w masowo budowanych, prostokątnych, standardowych blokach mieszkalnych budowanych po I Wojnie Światowej. Bloki te, zainspirowane przez Gropiusa, Le Corbusiera, i Niemeyera, są zasadniczo takie same na całym świecie, łącznie z moim rodzinnym Nowosybirskiem. Te bloki mieszkalne przenoszą nas w środowisko sztuczne, oddzielone od miejscowej treści, narodowych tradycji i naturalnego otoczenia. Miasta bez własnego oblicza, odbudowane po wielkich zniszczeniach wojen światowych, są szczególnie przygnębiające, lecz nawet miasta nietknięte szaleństwem wojny często także zostały zrujnowane przez modernistyczne trendy.

Szwedzi zaprosili Oskara Niemeyera, urodzonego w Brazylii syna emigrantów, ucznia Lucio Costa i Gregory Warszawczika, do współuczestnictwa w upiększaniu Sztokholmu. Zaproponował on rozebranie średniowiecznego centrum Gamla Stan, Starego Miasta, by zastąpić go wyrównanym rzędem prostokątnych bloków. Projekt ten odrzucono, lecz w formie kompromisu, przepiękny centralny obszar Hotorget z XIX wieku został zburzony i przekształcony w zespół jednakowych bloków. Takie same bloki wzniesiono na miejscu ślicznej osiemnastowiecznej dzielnicy Arbat w Moskwie. Niemeyer, który był przyjacielem Związku Radzieckiego, wywarł wpływ na program masowej produkcji bloków mieszkalnych w postalinowskiej Rosji, który to program zamienił wielu Rosjan w ludzi krajobrazu sztucznego.

Zabrałem kiedyś dyrektora rosyjskiej telewizji, piękną Rosjankę z Moskwy, na spacer po terenie kanionu En Jedi, jednego z najbardziej uroczych i zachwycających miejsc w Palestynie, z jego źródłami i dzikimi kozami, soczystą zielenią i małymi sadzawkami. Po spacerze poskarżyła się, „Czy nie moglibyście zrobić repliki tego kanionu w ogrodzie hotelu Eilat?” Mówiła ona poważnie, jako mieszkanka miasta nie miała potrzeby obcowania z naturą w pełnej jej krasie. Nie była w tym samotna. Pokazując rosyjskim turystom przepiękne arabskie czynszówki Jerozolimy, usłyszałem sceptyczną uwagę, „No tak, tam można mieszkać chyba tylko wtedy, gdy nie ma wyboru” Natomiast standardowe bloki mieszkalne na peryferiach Jerozolimy przyjęte zostały przez nich z entuzjazmem.

Także wiejska Rosja została przekształcona przez wprowadzenie standardowego mieszkalnictwa, przez kolektywizację i masowe przemieszczenie ludności do miast. W rezultacie tego Rosja stała się krajem dwóch paradygmatów, krajobrazu sztucznego (stworzonego przez człowieka) oraz krajobrazu naturalnego. Podział ten zauważono w naukach humanistycznych, w literaturze, w naukach politycznych, ekonomice i strukturze społecznej. Dominacja krajobrazu sztucznego stała się prawie totalna, ponieważ przywódcy komunistyczni po śmierci Stalina, w swoich pragnieniach, byli coraz bardziej prozachodni. Opozycja dysydencka popierała politykę krajobrazu sztucznego nawet jeszcze bardziej zdecydowanie. Pisarze oraz artyści opiewający krajobraz naturalny zostali zmarginalizowani.

Konsekwencje nastania paradygmatu krajobrazu sztucznego były dla Rosji bolesne. Zniszczono jej przyrodę, rzeki zatruto odpadami przemysłowymi, wioski wymazano z oblicza ziemi jako ekonomicznie niezdolne do egzystencji. Wydarzenia z roku 1991 zakończyły przekazanie władzy oraz wpływów w ręce ludzi paradygmatu krajobrazu sztucznego, co przejawiło się błyskawicznym awansem żydowskich oligarchów, kilku superbogatych bankierów oraz właścicieli przemysłu.

Podobny proces miał miejsce także wszędzie indziej i paradygmat krajobrazu sztucznego stał się dominującym w świecie. Obecnie nie myślę, że Niemeyer, Reichmannowie i inni twórcy środowiska sztucznego świadomie pracowali na korzyść światowej dominacji Żydów (z diaspory), w co zwolennicy teorii spiskowej chcą byśmy wierzyli. Niektórzy z nich działali podświadomie, tworząc środowisko, w którym mogli się oni rozwijać, to znaczy środowisko sztuczne, stworzone przez człowieka. Inni mogli nawet nie rozumieć, że środowisko sztuczne jest mordercze dla człowieka przyrody i tłumaczyli sobie opór zwykłych ludzi ich uprzedzeniami. Obdarzeni silną wolę i uparci, myśleli, że wiedzą lepiej, co jest dobre dla ludzi. Prawdopodobnie nawet nie rozumieli, że było to dobre tylko dla nich.

Instynktownie, podobnie jak ryba ciągnie rybaka w głębinę, właściciele żydowskich mediów urobili opinię publiczną dla krajobrazu sztucznego; żydowscy finansiści zapewnili fundusze na projekty tego sztucznego krajobrazu, żydowscy deweloperzy zbudowali i wylansowali osiedla mieszkaniowe, ponieważ sympatyzowali ze światem sztucznym i czuli, że będą mogli się w tym świecie rozwijać. Myślę, że działania te były raczej instynktowne niż świadome, ponieważ miały one miejsce także w żydowskiej kolonii w Palestynie. Nie ma wątpliwości, że ludzie ci czuli głęboką sympatię dla Izraela, a Niemeyer żył w pewnym okresie w naszym kraju, lecz ich działania w Izraelu były tak samo dewastatorskie jak gdzie indziej.

Można porównać ten proces z podobną wcześniejszą ekspansją, gdy brytyjscy imigranci kolonizowali Północną Amerykę. Musieli oni współzawodniczyć z miejscową ludnością, rdzennymi Amerykanami, którzy żyli w doskonałej symbiozie z przyrodą. Aby przeżyć, koloniści mieli wybór: zmienić siebie lub przekształcić środowisko. Pionier Fennimore Coopera był człowiekiem, który przystosował się do przyrody i do zwyczajów rdzennych Amerykanów. Gdyby rdzenni Amerykanie byli na tyle silni, by zablokować lub ograniczyć imigrację z Europy, gdyby koloniści angielscy tak samo się podniecali na widok ‘Dobrego Dzikiego’ jak Francuzi, to być może zaistniałaby możliwość takiego przystosowania się.

Niestety, angielscy osadnicy, żarliwi protestanci, entuzjaści Starego Testamentu, zostali zainspirowani ideą swojego wybraństwa, uważali że są Nowym Izraelem powtarzającym podbój Jozuego. Ludność miejscowa była dla nich ‘Kanaanejczykami’, którzy powinni być ‘wypędzeni’ (IV Mojżeszowa 33:53) oraz ‘wytraceni’ (21:3). Paradygmat Starego Testamentu (obalony przez Nowy Testament i Koran) jest paradygmatem permanentnej wojny, unicestwienia, wywłaszczenia oraz dominacji. Powracając do Starego Testamentu (anglosascy) koloniści zadeklarowali wojnę z narodami mniej wybranymi. Dlatego nie tylko, gdy mogli tego dokonać, mordowali i wywłaszczali rdzennych Amerykanów, ale zawsze także niszczyli ich środowisko: wybili bizony, zatruli źródła, zrujnowali prerie. Zniszczenie środowiska to naturalny sposób przejęcia kraju przez obcą grupę.

Niszcząc przyrodę, wykonali robotę Szatana, ponieważ Szatan wtedy zwycięży (uchowaj nas Boże!), gdy wszystkie ślady obecności bożej zostaną z naszego świata usunięte. Przyroda jest źródłem boskiej inspiracji, i Ten Który przebywał w namiotach Izraelitów oraz w łonie Maryi, mieszka także w źródle wytryskującym pod górską kapliczką. Dlatego Szatan, rękami tych, którzy mają doskonale doczesne powody do czynienia tego, próbuje zniszczyć naturę, a także zniszczyć umiejętność komunikowania się człowieka z tą naturą ([80][11]).

 

VIII

 

Często podaje się, że przyczyny dewastacji krajobrazu są jedynie finansowe. Kiedy śliczne źródło wysycha, rzeka wypełnia się ściekami przemysłowymi, las jest wycinany a wzgórza pustynnieją, przypuszczamy, że winna jest ludzka chciwość. Jednakże proces taki obserwuje się także w przypadku braku motywu zysku. W mojej rodzinnej Syberii, wiele wiosek zniszczono i wiele krajobrazów zrujnowano budując sztuczne jeziora i systemy elektrowni wodnych. W radzieckiej Syberii nie było motywu zysku i nie istniała potrzeba ogromnych dostaw energii elektrycznej ([81][12]). Można podać tysiące przykładów, kiedy niszczono przyrodę nie szukając ani nie uzyskując żadnych rzeczywistych zysków. Jedna z najbardziej natchnionych pisarek na Internecie, Diane Harvey, pytała w rozpaczy:

 

Celowy związek pomiędzy kręgami rządzącymi Ziemią i bolesną śmiercią świata przyrody jest okryty tajemnicą. Co mogło być przyczyną, że obecni właściciele-operatorzy naszego globu pozwalają na degradację planetarnych systemów podtrzymywania życia do stanu szoku toksycznego? Agonia przyrody pogłębia się, dotychczas nie słabną zgubne niszczące działania ludzkie, jak gdyby ten stan nie miał niczego wspólnego z ludzkim życiem. Musimy się zapytać, czy ludzie władzy, sterujący tym tonącym statkiem, odpowiedzialni za zatrucie całej planety, rzeczywiście stracili rozum? Ciekawi jesteśmy, czy ten grzech główny, w końcu przygniecie i doprowadzi do całkowitego szaleństwa tych gorliwych entuzjastów zysku? Czy dalej będziemy niesieni, przez tem strumieniu bezsensownego chaosu, ku przepaści?” ([82][13])

 

Diane Harvey, podobnie jak Immanuel Wallerstein, dokonuje heroicznych wysiłków, aby odkryć jakiś sens w tym pozornie bezsensownym zachowaniu i prawie dopięła celu rozwijając koncepcję chciwości. Oto jej wnioski:

 

Struktury władzy wspólnoty globalnej... zaprojektowały zniszczenie przyrody jako okazję do przeprowadzenia największego interesu wszystkich czasów. Chcą one doprowadzić ludzkość do totalnej zależności od ich części zamiennych, oraz do absolutnego sterowania nami za pomocą tych nielicznych substytutów naturalnej egzystencji, które zamierzają nam sprzedawać. Sugeruję, że siły zbiorowego totalitaryzmu umyślnie niszczą cały świat, by mogły z zyskiem sprzedawać nam swoją symulowaną jego wersję.

 

Jej diagnoza jest ponura, lecz nie jest ona wystarczająco ponura. Kto obiecał pani Harvey, że sprzeda jej części zamienne, powietrze i wodę, w ciemnej przyszłości naszych nocnych koszmarów? Ostatecznie, chciwość oraz zysk, nawet skapitalizowane, zakładają z góry trwałość tych działań. Zmusza to nas to do uznania, że chciwość nie jest ani cząsteczką elementarną, ani prostą siłą. Poza nią, istnieje figura starsza i bardziej mroczna, jest to chęć panowania (dominacji). Dla osiągnięcia panowania, chciwość jest tylko środkiem do celu. Oczywiście, pięknie jest sprzedawać powietrze pani Harvey z dobrym zyskiem. Lecz być może, piękniej będzie odmówić sprzedania jej powietrza i oglądać jej śmiertelne męki? Ostatecznie moi przodkowie, opętani chęcią panowania, dobrze zapłacili za chrześcijańskich jeńców po zdobyciu przez Persów Jerozolimy, by następnie wymordować tych więźniów, rezygnując z zysku ([83][14]). Zysk to nie jest ostatnie słowo i chciwość to nie jest największy grzech. Nie można chciwością wytłumaczyć siły pchającej miliardera do zarobienia więcej miliardów. Toczy on inną grę, mianowicie o panowanie (czyli dominację) nad światem.

Jak powiedzieliśmy, panowanie wymaga niewolników, a człowieka nie da się zniewolić, jeśli posiada on kontakt z przyrodą. Taka jest właśnie przyczyna niszczenia przyrody; trzeba to robić, aby zniewolić człowieka. Lecz poza chęcią panowania, poza niszczeniem przyrody obserwujemy coś jeszcze. Jak żeglarz Kolumba, przecieramy oczy z niedowierzania: to po prostu nie może być tak!

W ciągu dwustu lub więcej lat, chrześcijaństwo próbowało żyć bez Boga. Niektórzy zaprzeczali Jego obecności, niektórzy nie, ale nasze egzystencjonalne problemy wierzący i niewierzący objaśniali bez odwoływania się do obecności Boga we wszechświecie. Normalnie, nasze dobre i złe chęci i życzenia wystarczały. Istnieje powiedzonko przypisywane różnym uczonym, od Newtona do Einsteina, którzy, po zapytaniu o Boga, mieli odpowiadać: ‘Nie było potrzeby wprowadzania tej koncepcji do moich równań’. Średniowieczny angielski uczony z Surrey, William of Ockham (posłużył on jako prototyp głównego bohatera thrillera Umberto Eco, Imię Róży), sformułował zasadę nazywaną „brzytwą Ockhama”: ‘Nie mnożyć bytów niepotrzebnych’. Oznacza to, że z dwóch konkurujących teorii, należy wybierać wyjaśnienie prostsze. Dlatego, przy wyjaśnianiu spraw świeckich, zazwyczaj nie odwołujemy się do kategorii duchowych.

Po tym, jak odprężyliśmy się w naszym całkowicie materialnym świecie, okazało się, że przygotowano na nas nową zasadzkę w postaci innej zasady średniowiecznej logiki, prawa pojawiania się. Prawo to mówi, że ‘istota istniejąca w końcu się pojawi’. Analogicznie, istotę która się nie pojawia, można będzie, bez żadnej straty, nazwać nieistniejącą. Dowiedzieliśmy się teoretycznie, że przy pewnych prędkościach przestrzeń nie będzie odpowiadać starej geometrii euklidesowej. Zamiast niej zaczęto się posługiwać nową geometrią, odkrytą w XIX wieku przez genialnego syna hanowerskiego pastora, Bernarda Riemanna. Nasz praktyczny umysł nie zgadzał się z przyjęciem tej geometrii – aż do momentu kiedy stała się ona rzeczywistością.

Człowiek wierzący powinien być teoretycznie przygotowany na obserwowanie przejawów świata duchowego, Boga lub sił niższych. Jednak praktycznie przestaliśmy wierzyć w taką możliwość. Szwedzką panią pastor zapytano, co zrobiłaby, gdyby objawiła się jej wizja świętej Brygidy? Odpowiedziała, „wzięłabym dwa piwa, dużego kotleta, i gdyby mi to nie pomogło, udałabym się do kliniki psychiatrycznej”. Jeśli takie jest podejście kapłana, to czego można oczekiwać od laików?

Odwracając się od oblicza Boga, i odgradzając swoje życie od Niego, pomogliśmy Jego przeciwnikowi na szachownicy. Obecnie, jego wpływ i plany stały się namacalne, i żadne ilości kotletów z piwem nie mogą zmienić tego faktu. Najnowszej ewolucji ludzkiej historii, niepotrzebnego niszczenia przyrody, oraz wojny przeciw duchowości, nie można wiarygodnie wyjaśnić za pomocą racjonalnych materialnych powodów. Spoza aż nadto ludzkich postaci wielkich korporacji, spoza skapitalizowanej chciwości, spoza paradygmatu dominacji, ukazał się niszczyciel bez oblicza ([84][15]) jako Lord Darth Vader zniewolonej planety.

 


 

Rozdział 15

 

Sztuki piękne

(esej napisany wspólnie z Alice Szamir)

 

Wędrując po cudownym półwyspie peloponeskim trafiłem do Nauplio, miasteczka wyglądającego na średniowieczne. Jego port jest broniony przez zabudowaną na szaro wysepkę, przytulne kafejki ustawiły się w szereg nad wodą, natomiast za nimi, wąskie i krzywe zaułki stromo wspinają się na urwisty szczyt, na którym wznosi się wenecki fort. Ulice miasta wyglądają świeżo i gustownie, zachowując przysłowiowy grecki czar. W Grecji lądowej nie ma wielu miejsc, które by tak łatwo urzekały wędrowca. Grecy nazywają to miasteczko ‘Nafplio’, prawdopodobnie na cześć świni Nafnaf. Co jest niezwykłym dla Grecji, zbudowali je Krzyżowcy dążący do Jaffy i Akry, rzeźbili Wenecjanie, Turcy, Frankowie i Bawarczycy, rządził książę Aten. Nauplio było przez krótki czas pierwszą stolicą niepodległej Grecji, lecz litościwie oszczędzono mu ponurego losu Aten: nie stało się centrum przepełnionej i hałaśliwej aglomeracji miejskiej.

Jest to dobra baza wypadowa dla zwiedzania doliny Argolis. Na głównym placu, stoi stara wenecka budowla, w której obecnie mieści się lokalne muzeum archeologiczne. Jego kolekcja rozpoczyna się pamiątkami wspaniałej cywilizacji mykeńskiej, dziecka kreteńskiej cywilizacji minojskiej. Sztuka ta rozwinęła się niezbyt daleko, w murowanych miastach Myken i Tyru, rządzonych swego czasu przez przeklętych królów atrydzkich. Jest to okres cudownie wolnej i natchnionej sztuki, z lubieżnymi (na podobieństwo barokowych nimf stłoczonych na suficie mego pokoju hotelowego) statuetkami bogiń, wesołymi ośmiornicami na dzbanach, i freskami przypominającymi prace palestyńskie w Deir el-Balach. Mykeńczycy umieli czytać i pisać, budowali zamki i pałace, wyrzeźbili wspaniałe lwy nad bramą swojej stolicy. Jednakże w miarę kontynuowania zwiedzania, stajemy się raptem świadkami wielkiego upadku. Sztuka znika, a jej miejsce zajmowane jest przez nagie formy geometryczne. Przeszły wieki, od 12-go do 6-go wieku przed Chrystusem, zanim miejscowi mieszkańcy powrócili do rozwiniętych form sztuki, umiejętności pisania i wyrafinowania przeszłości.

Te czasy można odczuć czytając Odyseję. Homer stworzył swoje arcydzieło cztery wieki po tym upadku, nie wiedząc, że jego bohaterowie umieli pisać i czytać, a jego księżniczki nie musiały same sobie prać. Po zapaści, znajdujemy przedmioty artystyczne dziwnie podobne do naszych nowoczesnych wyrobów. W małym muzeum Akropolu w Atenach, znajduje się dokładna kopia posążku Giacomettiego, zrobiona jakieś 2700 lat temu. Geometryczne formy tamtego okresu są obecnie odtwarzane jako najlepsze przykłady nowoczesnej sztuki. Tak więc, w małym muzeum Nauplio, znalazłem brakujący element układanki. Śmierć sztuki jest symptomem upadku cywilizacji.

Po następny element układanki, pojechałem w inny koniec Europy, do stolicy kraju Basków, Bilbao, gdzie znakomita rodzina Żydów amerykańskich, Guggenheimów, zbudowała ogromne muzeum sztuki nowoczesnej. Jest to prawdopodobnie największa budowla wzniesiona we współczesnej Hiszpanii, wyglądająca jak okręt flagowy floty handlowej, która przybiła do brzegu Zatoki Biskajskiej. Jej kształty są jedyne w swoim rodzaju, nie ma tam kątów prostych, a krzywe są zbyt skomplikowane i nie pozwalają się łatwo określić. Jest to budowla, która ma zrobić wrażenie, i robi wrażenie statku kosmicznego na wiejskiej ulicy.

Wewnątrz jest mniej wspaniale. Jakieś kawałki skręconego żelastwa, ekrany video, proste formy geometryczne są przedstawiane jako chef-d’oeuvres nowoczesnej sztuki. Nowojorski artysta sprowadził tutaj piętnaście ton zardzewiałych płyt żelaznych, atysta japoński artysta ma wielkie pomieszczenie, gdzie tuziny ekranów telewizyjnych pokazują niekończącą się pustkę. Nad czterema wielkimi piętrami z niczym, wznosi się piętro piąte, gdzie wystawiono kostiumy firmy Armaniego. Każdy eksponat może być łatwo wymieniony na inny. Nie ma ‘Rafaela zardzewiałego żelastwa’, sam artysta, jako twórca sztuki, znikł i oddał swoje miejsce kustoszowi muzeum, właścicielowi kolekcji. To on decyduje, jaki rodzaj rupieci będzie wystawiany, czyje nazwisko będzie podpisane pod fotografią zupy w puszce lub zdechłego szczura. Jedynie marka Armani zachowuje doskonałość, nieczuła na wolę kustosza, lub być może jest to, według kustosza, sztuka idealna.

Zakładano, że w Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Bilbao będzie wystawiona Guernica, namalowana przez Picasso nowoczesna wersja Sądu Ostatecznego. Zamiast tego, muzeum jest zawalone poskręcanym żelastwem. Jest to dobre miejsce do zastanowienia się nad dzisiejszym upadkiem, mało tego, śmiercią europejskiej sztuki wizualnej. Nie gorszej od innej, ponieważ przykładowa kolekcja Guggenheima naśladowana jest wszędzie. Na Biennale w Wenecji, belgijskiej wystawie rzędu krzeseł, japońskiej wystawie – dwóch setek metrów fotografii komórki, izraelskiej – półek książkowych z zeszłorocznymi tanimi książkami, angielskiej – złomowanych starych samochodów. Gdy przejeżdżałem przez Mediolan minęła mnie ciężarówka wioząca tuzin zgniecionych wraków samochodowych na złomowisko. Mogłoby to stanowić wspaniały przedmiot sztuki na Biennale, tak samo jak kupa śmieci. Jestem przekonany, że nikt nie uznałby, że jest to nie na miejscu, gdyby postawiono ją tam wraz z nazwiskiem artysty i krajem skąd pochodzi.

W muzeum w Amsterdamie widziałem kolekcję gnijących rozebranych tusz świńskich. Gazety pisały, że pewna tusza, zanurzona w formaldehydzie spodobała się amerykańskiemu prywatnemu kolekcjonerowi i została sprzedana za pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Stała się ona przedmiotem sztuki na mocy decyzji dwóch mamonistów, kustosza oraz kolekcjonera. W kościele świętego Mikołaja w Kopenhadze, zamiast natchnionych obrazów Madonny (zakazanych w kościołach przez cnotliwych protestantów), widziałem olbrzymią kolorową fotografię gołej, starej i chorej kobiety, obok odbitki genitaliów kobiecych o rozmiarach drzwi, i obok fotografii homoseksualnego aktu oralnego. W kościele w Amsterdamie była wystawa zdjęć plażowych. Wszystko to niosło podwójne przesłanie: kościół ma być sprofanowany tak samo jak sztuka, i osiągnęło podwójny cel – kościoły Amsterdamu i Kopenhagi są puste, a ich artyści produkują odpadki.

Jak to się dzieje, że te obrzydliwe odbitki lub nadgniłe tusze, względnie tanie porno, uważane są za formę sztuki? Poprzednicy nowoczesnej sztuki, Gustave Coubert i Edouard Manet, zbuntowali się przeciwko romantycznemu odrzuceniu realnego życia i realnego człowieka. Pionierzy sztuki nowoczesnej, Marcel Duchamp i Kazimierz Malewicz, zamierzali zaszokować burżujów, rozszerzyć granice sztuki, pokazać nieograniczoność ludzkiego ducha. Lecz ich paradoksalny żart, ‘wszystko umieszczone w muzeum jest sztuką’, został przyjęty ze śmiertelną powagą i zaakceptowany jako prawda.

Stało się to zasadą dla Guggenheimów, znanej rodziny, która zbudowała muzea sztuki nowoczesnej w Nowym Jorku, Bilbao oraz w Wenecji. Mieli wystarczająco dużo pieniędzy, aby zbudować muzeum, wiedzieli czego chcą, i nie mieli nic przeciwko temu, by stać się najwyższym arbitrem. Nazwisko Guggenheim stało się znakiem firmowym w sztuce. Cokolwiek ogłosili za sztukę, było sztuką. Na początku, były to prace o wątpliwej wartości, jak ‘abstrakcyjne malarstwo’ Jacksona Pollocka, w końcu doszliśmy do zepsutej świni, pogiętego żelastwa i kostiumów Armani. Sztuka została zniszczona.

 

II

 

O dzień jazdy od Bilbao, w starym królewskim hiszpańskim mieście Leon, można oglądać arcydzieło w postaci witraża w Katedrze, jednej z najstarszych i najpiękniejszych w Europie. Kościoły i świątynie były najpierwszym i najważniejszym depozytariuszem sztuki i sztukę tworzono dla nich. Nie były one ‘klientem’ w takim rozumieniu, jak nowoczesny bank zamawiający obraz u artysty. Sztuka wizualna jest nieodłącznie związana ze świątyniami i kościołami, jest ona formą subtelnego uwielbienia, głoszącego wzajemny związek Boga z człowiekiem. Ściany kremlowskich cerkwi są pokryte średniowiecznymi ruskimi ikonami; w kościołach Włoch znajdują się malowidła Caravaggio i Rafaela; z nisz w świątyniach Pagan i Kioto promieniują cudownie ludzkie twarze wyobrażeń Buddy. W sztuce przedmodernistycznej przeważały doskonałe marmurowe ciała Afrodyty, pogodne oblicza Dziewicy Maryi, surowe wizerunki Chrystusa, miłosierne postacie Buddy w świątyniach Theravada.

Artyści są wciąż inspirowani przez Boga, i wciąż są gotowi budować katedry i zapełniać je malarstwem głoszącym nasze umiłowania Boga. Gwiaździsta noc van Gogha mogłaby znaleźć się na ołtarzu, Gauguin na Tahiti malował jedynie Narodzenie i Raj; a gołębicę pokoju Picasso - święty Jan Chrzciciel widział nad brzegami Jordanu. Gaudi poświęcił wiele lat życia na dokończenie katedry w Barcelonie, w tym samym czasie, gdy na drugim końcu Europy, w tysiącletniej pierwszej stolicy cywilizacji ruskiej, Kijowie, budowano i dekorowano jedyny w swoim rodzaju sobór świętego Włodzimierza. Na zewnątrz, sobór ten wydaje się zwykłą cerkwią w stylu bizantyjskim, lecz wewnątrz jest wspaniały. Wszystkie ściany i sufity udekorowane są freskami przez wielkich malarzy fin-de-ciecle, Wasniecowa, Niestierowa, Wróbela. Jest to Kaplica Sykstyńska chrześcijaństwa wschodniego, a powstała ona się to prawie równocześnie z dziełami Malewicza.

Przy dekorowaniu cerkwi prawosławnych, rosyjscy malarze wykorzystywali tradycyjną metodę oraz tradycyjne tematy, lecz sposób ich malowania był nowy, przekonywujący i świeży. Kto wie, gdyby rewolucja bolszewicka z roku 1917 nie była tak brutalnie antychrześcijańska, wielki ogień chrześcijaństwa mógłby ponownie zostać rozpalony przez Rosjan. Tak się nie stało, i rosyjskie cerkwie zostały zniszczone, zamieniono je w magazyny, lub – jak w przypadku soboru świętego Włodzimierza – muzea ateizmu. Lecz duch tak łatwo nie ginie, i szlachetni oraz uduchowieni ‘Piloci’ oraz ‘Sportowcy’ Deineki, radzieckiego malarza z lat trzydziestych XX wieku, oraz współcześni temu malarzowi Nordycy, głosili boskość człowieka stworzonego na podobieństwo boże. Obecnie nazywa się to pogardliwie sztuką totalitarną, chociaż Stalin i Woroszyłow Gierasimowa nie jest bardziej totalitarny niż Napoleon Davida lub Henryk IV Rubensa.

Nie istnieje sztuka totalitarna, a jedynie totalitarne reżymy w sztuce, totalitarne panowanie jednego kierunku sztuki wizualnej, połączone z wirtualnym zakazem innych kierunków. Dla kustoszy Guggemheima i dla nowoczesnych krytyków sztuki, do przyjęcia jest jedynie ich ‘sztuka’, natomiast sztuka figuratywna jest bojkotowana.

Czołowa figura brytyjskiego establishmentu sztuki, Ivan Massow, prezes Instytutu Sztuki Współczesnej, zbuntował się przeciwko tej totalitarnej tendencji. W artykule w „New Statesman” zatytułowanym It’s All Hype, opisał on reżym totalitarny zaprowadzony przez zamkniętą mafię kustoszy sztuki.

Państwa totalitarne mają sztukę oficjalną, wybraną estetykę, autoryzowaną i promowaną kosztem innych, konkurujących stylów. W Związku Radzieckim, sztuką oficjalną był realizm socjalistyczny. Uprawianie jakiegokolwiek innego stylu było uważane i traktowane jako działalność wywrotowa. W Wielkiej Brytanii również mamy sztukę oficjalną, sztukę konceptualną, i wykonuje ona równie cenne usługi. Jest ona popierana przez Downing Street, sponsorowana przez wielki biznes, wybierana i wystawiana przez carów kultury, takich jak Nicholas Serota z Galerii Tate, którzy zdominowali scenę sztuki ze swoich kryształowych Kremlów. Wszyscy razem konspirują, zarówno w celu ochrony swoich wspólnych inwestycji, jak i obrony intelektualnej waluty, którą zainwestowali w taką sztukę.

Massow zauważył zniszczenia powodowane przez ten stan rzeczy, ponieważ artyści są zmuszeni dopasować się do prokrustowego łoża tej antysztuki:

 

Wydaje się godnym politowania, że tak wielu młodych utalentowanych artystów, walczących by zauważono ich umiejętności (aby można ich było uznać za artystów współczesnych), jest zmuszanych do degenerowania swoich talentów i przekwalifikowania się na twórców instalacji wizualnych, lub maszyn do produkcji piany na środku pokoju. Przy tym, jeśli nie chodzi o coś innego, establishment sztuki należy oskarżyć o konspirowanie, mające na celu uczynienie sztuki konceptualnej synonimem sztuki współczesnej. Tysiące młodych artystów czeka uniżenie aż arbitrzy smaku zrezygnują z fascynacji wyłącznie sztuką konceptualną. To zbrodnia. Apelujemy do miłośników sztuki, by powiedzieli artystom, że nie są zobowiązani do przekwalifikowania się na twórców stosów śmieci, lub by przeszli do czegoś na podobieństwo samizdatu.

 

Czuł, że złamał zasady gry:

Podając moją opinię do wiadomości publicznej, zdaję sobie sprawę, że będzie wielu ludzi oczekujących, jak madame Defarge z jej drutami do robótek siedząca przy gilotynie, na moją głowę, która ma im wpaść do podołka. ‘Establishment sztuki’ (co za fatalna fraza) jest przerażająco silny i, jak wszystkie ośrodki władzy, nie jest on przyjacielem heretyków.

Jego przepowiednia zmaterializowała się: zaraz po opublikowaniu tego artykułu został on osaczony i zbojkotowany przez brytyjski establishment sztuki, którym dowodzi żydowski car kultury Nicholas Serota, oraz żydowski kolekcjoner sztuki i magnat ogłoszeniowy, przyjaciel Pinocheta, Thatcher i Conrada Blacka, Charles Saatchi. Ma on wyjątkową władzę, krytyk sztuki, Norman Rosenthal z British Royal Academy zasugerował, że „rodzina Saatchi to prawdopodobnie najważniejsi kolekcjonerzy nowoczesnej sztuki w całym świecie” ([85]).

 

III

 

„Czy ma to jakieś znaczenie, że są oni Żydami?”, pyta zirytowany czytelnik. „No dobrze, jest kilku Żydów w całkowicie antychrześcijańskim, bluźnierczym, totalitarnym świecie nowoczesnej sztuki. Co z tego? Są oni maleńką mniejszością.” Oczywiście, jest to nieprawda.

Wielka baza danych o żydowskich wpływach w USA, www.jewishtribalreview.org podaje następujące nazwiska i liczby (przez przypadek, baza ta wykorzystuje wyłącznie żydowskie źródła):

Żydowskie wpływy w nowoczesnej sztuce są dobrze potwierdzone. W roku 1973, niektórzy oceniali, ze 75-80% spośród 2500 osób najważniejszego personelu  „rynku sztuki” Stanów Zjednoczonych – handlarzy sztuką, kustoszy sztuki, krytyków sztuki i kolekcjonerów sztuki – było Żydami ([86]). W roku 2001, według ARTnews, co najmniej ośmiu z “najważniejszych dziesięciu” kolekcjonerów sztuki w USA było Żydami: Debbie i Leon Black, Edythe i Eli Broad, Doris i Donald Fisher, Ronnie i Samuel Heyman, Marie-Josee i Henry R. Kravitz, Evelyn i Leonard Lauder, Jo Carole i Ronald S. Lauder, oraz Stephen Wynn.

Dzisiaj”, pisał Gerard Krefetz w roku 1982, „… Żydzi mają dostęp do każdej fazy świata artystycznego: jako artyści, handlarze, kolekcjonerzy, krytycy, kustosze, konsultanci oraz mecenasi. W rzeczywistości, współczesna scena artystyczna ma silny posmak żydowski. W niektórych kręgach, ci co kręcą i handlują są postrzegani jako żydowska mafia, ponieważ skoncentrowali oni władzę, szacunek, i co najważniejsze, pieniądze”.

W roku 1996, żydowska historyczka sztuki Eunice Lipton tłumaczyła, że rozpoczęła karierę historyka sztuki, by znaleźć się w dziedzinie zdominowanej przez Żydów.

 „Chciałam być tam, gdzie są Żydzi – to jest, chciałam dostać się do zawodu, który pozwoliłby mi milcząco potwierdzać moją żydowskość w towarzystwie, w którym się dobrze czuję” ([87]). Dziedzina historii sztuki... była pełna Żydów. Można byłoby nawet powiedzieć, że to oni ją ukształtowali ([88]).

Jeśli chodzi o Metropolitam Museum w Nowym Jorku, to ostatecznie został jego prezesem Artur Ochs Sulzberger, były wydawca New York Times. Miał on nadzór nad instytucją, w której Żydzi, jak mówi George Goodman, „wzbogacili każdy dział kolekcji muzeum, obejmującej ceramikę przedkolumbijską (Nathan Cummings), sztukę afrykańską (Klaus Perls), starożytną sztukę śródziemnomorską i bliskowschodnią (Norbert Schimmel), malarstwo starych mistrzów (Lore i Rudolph Heinemann), francuską sztukę dekoracyjną (Belle i Sol Linsky), współczesną sztukę europejską (Florence May Schoenborn), współczesną sztukę amerykańską (Muriel Kallis Steinberg Newman; Edith i Milton Lowenthal), brązy indonezyjskie (Samuel Eilenberg), oraz sztukę Południowej i Południowo-Wschodniej Azji (Enid Haupt i Lita Hazen, siostry Waltera Annenberga)” ([89]). W całym Metropolitam Museum, również nazwy galerii, sal, teatrów i ogrodów pochodzą od żydowskich sponsorów, wśród których są: Iris i B. Gerald Canter, Helene i Michael David-Weill, Lawrence i Barbara Fleishman, Howard Gilman, Leon Levy, Henry R. Kravis, Janice H. Levin, Carroll i Milton Petrie, Arthur, Mortimer, oraz Raymond Sacker, Laurence Tisch, oraz Ruth i Harold Uris. (Wśród różnych żydowskich kustoszy muzeum jest Barbara Weinberg, szefowa American Paintings and Sculpture).

W latach osiemdziesiątych XX wieku, czterech z dziesięciu członków rady przyznającej nagrodę „genius awards” Fundacji Macarthura także było Żydami; dwóch Żydów zasiadało także w radzie Russel Sage Foundation ([90]). Kaplan Fund także miał duży wpływ na społeczność artystyczną przy przyznawaniu nagród. Jedna z córek J. M. Kaplana była przewodniczącą Rady Sztuki Stanu Nowy Jork ([91]). Joan Kaplan Davidson została w roku 1975 wyznaczona na przewodniczącą Rady Sztuki Stanu Nowy Jork, zarządzającą funduszem 34 milionów dolarów, pomimo że „nie miała profesjonalnego wykształcenia w dziedzinie sztuki”. Jej matka, Alice Kaplan, była swego czasu prezesem Amerykańskiej Federacji Sztuki.

Sprawami ekonomicznymi muzeum Getty’ego, założonego przez nie-żydowskiego magnata naftowego J. Paula Getty’ego (z 4 miliardami dolarów zasobów, jest to najbogatsze muzeum na świecie) sterowali konsekwentnie Żydzi. W roku 1998, po 17 latach, Harold Williams opuścił prezesurę J. Paul Getty Trust. Williams, pisze George Goodman, „był wychowany w domu ‘Trudu Syjonistycznego’ we wschodnim Los Angeles” ([92]). Nowym prezesem J. Paul Getty Trust jest inny żydowski administrator, Barry Munitz, poprzednio kanclerz zarówno systemu uniwersytetu stanu Kalifornia jak i uniwersytetu w Houston.

Faktowi, że Żydzi tak bardzo dominują w świecie sztuki, bardzo rzadko nadaje się rozgłos. Zabrania się – każdemu i gdziekolwiek – omawiać ten temat pod karą napiętnowania jako „antysemita”. Oto typowy przykład. W całym tomie za rok akademicki 1989 „Socjologii sztuki” nie wspomniano o Żydach jako socjologicznej jednostce w dynamice współczesnej sztuki. Są tam analizy galerii sztuki, „grup artystycznych”, mecenasów sztuki oraz publiczności sztuki, podzielone według płci, wieku, dochodów, zawodów i nawet „rasowych i etnicznych mniejszości”. Możemy się dowiedzieć o sprawach bez znaczenia, że „czarni mieszkańcy Bliskiego Wschodu, i osoby pochodzenia hiszpańskiego stanowią około 7% publiczności sztuki”, lecz nie ma nic o Żydach, nawet nie podano jaki procent „publiczności sztuki” oni stanowią, nie mówiąc o tym ilu galerii są właścicielami, iloma muzeami kierują, i ile artykułów tworzą na tematy sztuki ([93]).

Jak do tego doszło? Jaka jest przyczyna żydowskich sukcesów na polu sztuki nowoczesnej? Nie jest to spowodowane wielkimi osiągnięciami żydowskich artystów: są one zgoła skromne i pomimo publicznego poparcia ze strony żydowskich kolekcjonerów sztuki, kustoszy oraz krytyków, mieszczą się oni w tym, czego można byłoby oczekiwać ze strony piętnastomilionowej bogatej wspólnoty. Częściową odpowiedź daje nam współdziałanie zamożnych żydowskich kolekcjonerów i filantropów z żydowskimi krytykami działającymi w mediach, będących własnością Żydów.

Żydzi byli bardzo słabo wyposażeni, by mogli zdobywać laury olimpijskie. W ciągu wielu pokoleń, Żydzi nigdy nie wchodzili do kościołów i trudno im było nawet zobaczyć malowidła. Byli oni uwarunkowani na odrzucenie obrazu, co wynikało z odrzucenia przez nich bożków. W ciągu dwóch tysięcy lat selekcji, wizualne uzdolnienia Żydów nie rozwijały się, natomiast istniała możliwość nauki, spierania się i przekonywania, doprowadzona do perfekcji w środowisku talmudycznym. Odrzucenie Chrystusa – tego głównego źródła twórczości – jest przyczyną nawet poważniejszą. Poza Bogiem nie ma sztuki wizualnej ani poezji; w najlepszym wypadku, osoba bezbożna może jedynie imitować sztukę. Dlatego z zasady, Żydzi są słabymi malarzami i rzeźbiarzami. (Chagall i Modigliani przyjęli Chrystusa, Chagall wykonał też witraż Chartres). Podczas gdy mistrzostwo słowa i ideologii Żydów jest bardzo wysokie (dobrze ponad średnie 100, na 130), ich średnie możliwości wizualne wynoszą jedynie 75, ekstremalnie mało. Można to uważać za naukowy dowód na twierdzenie ‘nie ma sztuki bez Chrystusa’ Rzeczywiście, do ostatnich czasów nie było wybitnych żydowskich malarzy ani rzeźbiarzy. Żydowska świątynia prawdopodobnie została zbudowana przez Fenicjan i Greków, i było w niej bardzo mało obrazów. Nawet iluminacje średniowiecznych manuskryptów żydowskich były zwykle wykonywane przez artystów nie będących Żydami, którzy, próbując kopiować żydowskie litery, robili rzucające się w oczy błędy.

Żydowskie sukcesy w świecie sztuki są zdumiewające. Bardzo zdziwilibyśmy się, gdyby członkom Komitetu Olimpijskiego przyznawano handicap, duża część sportowych komentatorów byłaby kulawa, i nawet niektórzy zwycięzcy igrzysk byliby kulawi. Lecz prawdopodobnie, przypatrując się temu dokładnie, odkrylibyśmy, że głównym sportem na Olimpiadzie jest bieg w workach lub szachy.

Przyznawany Żydom handicap w sferze sztuk wizualnych stworzył podobną anomalię – niewizualną sztukę ‘konceptualną’. Element sztuki ‘konceptualnej’ podlega opisowi i objaśnianiu. Jest to narracja. ‘Nie zrobione łóżko’ Tracey Emina opisuje przedmiot całkowicie, natomiast inne piękno, rzeźbę ‘Coroczna lampa’ Alighiero Boetti, żarówkę zaświecającą się jedynie co dwanaście miesięcy, można opisać jedynie podając cały ten opis. Przygotowanie takich eksponatów nie wymaga żadnych zdolności artystycznych. Mogą być one wykonywane przez każdego. Taka sztuka doskonale odpowiada możliwościom Żydów. Więcej, Żydzi posiadając duże umiejętności tworzenia idei i odczytywania ikonografii będą rzeczywiście odnosić w niej sukcesy. Tak więc, bieg w workach, rodzaj sportu włączonego jako nowa konkurencja do Igrzysk Olimpijskich, w końcu ogłaszana jest konkurencją największej wagi.

Możemy łatwo załatwić się z demonizującymi mowami o „Żydach niszczących sztukę w celu złamania aryjskiego ducha”. Żydzi naginają sztukę dopasowując ją do swoich możliwości, aby móc osiągnąć powodzenie w tym trudnym (dla nich) zawodzie. Złamanie (lub nie) aryjskiego ducha ich w ogóle nie obchodzi. Podczas gdy mamy bogatych Żydów, którzy są w stanie kupować sztukę i dawać utrzymanie artyście tworzącemu to, co oni lubią, podczas gdy są dowcipni Żydzi w mediach, wychwalający sztukę jaką lubią Żydzi (taką, o której można swobodnie opowiadać), więc mogli by oni doprowadzić do pozytywnego nastawienia do sztuki takiej, jaką oni lubią i rozumieją. Ale w jaki sposób osiągnęli oni taką pozycję już na samym początku? W jaki sposób kulawi biegacze z naszego przykładu uzyskali dostęp do Komitetu Olimpijskiego?

Pomimo swego bogactwa oraz dominacji w mediach, Żydzi nie mogliby ‘tego zrobić’, gdyby nie kilka poprzednich wydarzeń:

1. Fotografia i reprodukcja. Ostatnio obejrzałem doskonałą wystawę fotografii mozaik Hagia Sophia w Istambule, wykonanych w najwyższym standardzie. Fotografie są tak dobre, że chce się ich dotknąć, by przekonać się, że nie są to prawdziwe mozaiki. Lecz dziwnym jest, że fotokopie nie inspirują. Można patrzeć na nie cały dzień, lecz dusza nie drgnie. A potem, gdy przechodzimy koło oryginału, serce zwraca się do Boga.

Fotografia tak ma się do malarstwa, jak pornografia do żywej kobiety. Obie stwarzają iluzję rzeczy realnej, lecz pozostawiają przewlekłą pustkę. W końcu, ‘rzecz realna’ cierpi. Pornografia zgubiła wiele szczęśliwych związków. Reprodukowanie sztuki zmusza nas do oglądania piękna, które nas nie inspiruje. Trudno jest oglądać obraz Mony Lisy bez instynktownego porównywania go do nieskończonej ilości reprodukcji. Nawiasem mówiąc, sztuka nowoczesna była partacką odpowiedzią na reprodukcje, ponieważ artysta chce przyciągnąć uwagę zblazowanej publiczności.

Fotografia to ważna odskocznia, prowadząca do śmierci sztuki. Wielkie malarstwo zreprodukowano w albumach, i przestało być ono wspaniałym pokrzepieniem dla serc. Czysto materialistyczna wyobraźnia naszych czasów nie pozwala nawet napomknąć o ogromnej różnicy miedzy oryginałem i kopią. Malarstwo zatraciło swoją wyjątkowość.

2. Muzea. Przeniesienie obrazów i rzeźb z kościołów do muzeów było fatalne dla Zachodu. Malarstwo straciło swój kontekst, pozbawiono je kontekstu i uniemożliwiono prawidłową ich interpretację. Obrazy i rzeźby Zwiastowania oraz Męki Pańskiej oddano pod areszt nowemu duchowieństwu, kustoszom i krytykom. Podkopało to żywotne obyczaje wiary: obrabowało ją z drogocennej sztuki, puste kościoły przestały przyciągać gości.

Pozbawienie sztuki jej kontekstu dokonane zostało pod hasłami niezbyt wyrafinowanych wykrętów. „Bóg nie potrzebuje malarstwa, prawdziwa wiara nie wymaga upiększania, w muzeach sztuka będzie bezpieczna”, itd. Jak gdyby organizatorzy masowej konfiskaty pragnęli wzmocnienia wiary, jak gdyby pragnęli oni przyciągnięcia ludzi do kościołów!... Przypomina mi to ulubione żydowskie powiedzenie, tak często powtarzane: „To (cokolwiek robisz lub mówisz) podkopuje sprawę palestyńską”, jak gdyby pragnęli oni pomóc Palestyńczykom.

We Francji, kościoły straciły swoje bogactwa na początku XX wieku, i od tego czasu zarówno wiara jak i sztuka (po wywołaniu krótkiej sensacji) wykazują upadek. Jako pretekst do podkopywania sztuki często podawana jest potrzeba „ochrony sztuki przed złodziejami”. Jest to podobne do zamknięcia księżniczki z powrotem w wieży dla dziewic z wielu legend. Na pewno wieża ochroni ją, lecz doczeka się tam staropanieństwa.

Chef-d’oeuvres ducha ludzkiego został usunięty z kościołów do muzeów – do więzienia. Ludzie przychodzą i na chwilę spotykają się z uwięzionym ukochanym przyjacielem, przynosi to zysk nadzorcom więziennym, chociaż nie przynosiło to zysku kościołom; w końcu zapominają o więźniu, i to jest nawet jeszcze bardziej zyskowne, ponieważ duch koliduje z zyskiem.

3. Desakralizacja sztuki. Pojawiła się ona po przeniesieniu sztuki do muzeów. Z punktu widzenia desakralizacji, gdy muzeum Guggenheima w Bilbao jest całkiem odpychające, jego instytucja macierzysta jest nawet gorsza. Muzeum Sztuki Nowoczesnej Guggenheima w Nowym Jorku miesza sztukę sakralną z rupieciami. Ekspozycja jest zrobiona w taki sposób, by mówiła: są one takie same. Religijne obrazy Dziewic Brazylijskich są umieszczone obok prymitywnych bałwanów, lub erotyki. Rzeczywiście, w nowoczesnej sztuce jest dużo obrazów Chrystusa i Jego Matki. Lecz z zasady, ich celem jest sprofanowanie ich przedstawień. Wykonane z kału, lub przedstawiane w obscenicznych pozach, są one częścią wojny ze sztuką i Chrystusem. Fotografia krucyfiksu w zbiorniku uryny, zatytułowana „Siusiaj Chryste” była wystawiona w Whitney Museum, na którego czele stoi wielki przyjaciel Ariela Sharona, Leonard Lauder. Ostatnio widziałem w Sztokholmie obraz Chrystusa będący afiszem tygodnia (a może był to miesiąc?) gejowskiej dumy: ukrzyżowany czarny człowiek był erotycznie obejmowany przez białego muskularnego Nordyka, który umieścił nawet wewnętrzną stronę nogi na ukrzyżowanym ciele człowieka.

Jeśli chce się szokować ludzi, można naśladować małe rosyjskie miasteczko, które umieściło ikonę Chrystusa na swoim herbie. Wszyscy akredytowani w Moskwie amerykańscy korespondenci odwiedzili zuchwałych buntowników pytając, czy nie obawiają się Żydów. Prawdopodobnie jest to jedyne ‘świętokradztwo’, które wciąż może szokować. Alternatywnie, można wyobrazić sobie model Ściany Płaczu (w Jeruzalem) z pisuarami w toalecie publicznej.

Nie można orzec czy Żydzi mieli decydujący udział w procesach pozbawiania sztuki wyjątkowości, kontekstu oraz sakralności (na pewno ich udział był bardzo duży). Rozpatrzmy miasto z dużym przedsiębiorstwem paliwowym, dostarczającym mieszkańcom paliwo. Był tam także mały sklepik z produktami naftowymi, który zaopatrywał kilku swoich zwolenników w materiały w sposób staroświecki. Nawet nie można było porównać tych dwóch przedsiębiorstw. Lecz w końcu wielkie przedsiębiorstwo zostało usprawnione, podzielone na części ‘dla ożywienia konkurencji’, niewątpliwie w najlepszym interesie klientów, zmuszone do zrezygnowania z niektórych operacji, i to go podkopało. Mały sklepik z produktami naftowymi uzyskał ten sam status, co niegdyś wielkie przedsiębiorstwo, a gdy urządzenia wielkiego przedsiębiorstwa spaliły się, rozrósł się do nieoczekiwanych rozmiarów. Czy osiągnięto to dzięki sprzedawcom nafty, czy zawdzięczają to nieoczekiwanym okolicznościom?

Przechodzimy obecnie do podstawowego problemu ‘konspiracji’. Czy można wierzyć, że Żydzi, zwykli Cohenowie i Lewy’owie, rzeczywiście spiskują w celu usunięcia sztuki z kościołów, robienia fotografii oraz umieszczania świętych wizerunków obok rzeczy bluźnierczych w celu zamordowania sztuki i europejskiej cywilizacji? Czy powinniśmy dopuszczać możliwość istnienia żydowskiej konspiracji przeciwko sztuce, jako części wojny przeciwko duchowi?

Aby rozwikłać tą tajemnicę wprowadzimy koncepcję interesu grupowego. Grupy (klasy i narody) posiadają interesy, które nie są zbieżne z sumą interesów poszczególnych członków. Co więcej, poszczególni członkowie nie zawsze są świadomi tego interesu grupowego. Rozważmy Mamona, personifikację klasowego interesu kapitalisty. Kapitalista może chcieć sprzedawać wodę do picia, lecz Mamon chce zatruć wszystkie ujęcia wody, by zmusić każdego do kupowania wody pitnej. Kapitalista może budować centrum handlowe; Mamon chce zniszczyć świat poza centrum handlowym, ponieważ świat zewnętrzny nie pozwala całkowicie się oddać jedynemu sensownemu zajęciu, czyli kupowaniu. Oddzielny kapitalista może wiele zniszczyć, natomiast jego klasowy interes, Mamon, jest o wiele niebezpieczniejszy, ba – rujnujący dla świata. Mamon będzie starał się wyeliminować wszelkie przerwy w kupowaniu, czy będą to kościoły, sztuka, lasy, rzeki, morskie plaże, świeże powietrze względnie góry. Konkretny kapitalista prawdopodobnie nie uświadamia sobie, że postępuje zgodnie ze swoim interesem klasowym, gdy spuszcza do rzeki ścieki z chemiczną trucizną.

Dla Mamonistów, sztuka jest oderwaniem od najważniejszego zajęcia, polegającego na adorowaniu Mamona. Przeglądy sztuki Mamonistów koncentrują się na cenie sztuki. Ostatnia dyskusja w New York Times i w Guardian, o możliwym losie „Madonny” Rafaela, była ograniczona do etykiety z ceną i właścicielstwa. Współczesny rosyjski pisarz Wiktor Pieliewin opisał wystawę dochodów, kiedy arcydzieła są pozostawione w pakach w magazynie, natomiast ściany sali wystawowej są ozdobione dokumentami wystawionymi przez handlarza sztuką, stwierdzającymi, że malowidło zostało kupione przez prywatnego kolekcjonera za, powiedzmy, 15 milionów dolarów. ([94]). Jest to najbardziej postępowa tendencja w sztuce, monetarystyczno-minimalistyczna, mówi postać z opowiadania. Rzeczywiście, sądząc na podstawie wielu przeglądów sztuki, taka wystawa byłaby świetna, ponieważ są na niej najważniejsze elementy: etykieta z ceną i właściciel dzieła sztuki.

Dla Mamonsitów, każda wystawa sztuki jest wystawą monetarystyczno-minimalistyczną, ponieważ oni zauważają jedynie dolną linię – etykietę z ceną. Matka amerykańskiej księżniczki żydowskiej ma nadzieję spotkać potencjalnego zięcia ubierając luksusowe futro z norek z etykietką jego ceny, mówi okrutny żydowski dowcip. W nowoczesnej sztuce, z norek zrezygnowano, lecz etykietkę zachowano. Tak więc, klasowy interes kapitalisty popiera sztukę konceptualną; więcej, obraca on każdy rodzaj sztuki w sztukę konceptualną.

Dla Żydów, ich interes grupowy polega na podminowaniu sztuki wizualnej, ponieważ nie mogą oni w niej konkurować. Jeszcze ważniejszym interesem grupowym Żydów jest podminowanie chrześcijaństwa, ich głównego wroga. Widzimy jak interes ten wyraża się obecnie poprzez bezlitosne zaatakowanie Mela Gibsona, który ośmielił się wyprodukować film o Chrystusie. Nie o Jezusie – pewnym żydowskim rabbim, ani o dziwkarzu Jeszua z wesołego Nazaretu – lecz o Bogu Który Umarł na Krzyżu. Ponieważ sakralność w Europie jest oczywiście chrześcijańska, więc profanacja sztuki na pewno leży w żydowskich interesach grupowych. Nie ma to znaczenia czy Żydzi, lub nawet czy niektórzy Żydzi, rozumieją, że działają we własnym interesie grupowym.

Robili to oni także poprzednio, ponieważ chrześcijaństwo wschodnie doświadczyło czegoś podobnego dwanaście wieków temu. Żydzi odegrali znaczną rolę w wielkiej tragedii sztuki bizantyjskiej, obrazoburstwie. We wspaniałym i ogromnym kościele Hagia Sophia, pretendującym do miana największego osiągnięcia wschodniego chrześcijaństwa prawosławnego, z oddaniem odrestaurowanego w XX wieku przez tureckich mistrzów, nie można zobaczyć mozaik Justyniana i Teodory, które skopiowano następnie w Rawennie. Można znaleźć jedynie stosunkowo późne mozaiki oraz freski. Wszędzie, z niewieloma wyjątkami, religijne wizerunki tego płodnego okresu zostały zniszczone, gdy oficjalną doktryną Cesarstwa stało się odrzucenie obrazów. Przetrwały w bardzo odległych miejscach: w klasztorze świętej Katarzyny na górze Synaj, w innych odległych klasztorach, by zachwycać nas swoim wzniosłym pięknem i smucić odczuciem nienaprawialnej straty. Ówcześni pisarze nie pozostawiają nam wątpliwości: Żydzi (w tamtych czasach, podobnie jak dzisiaj, społeczność bardzo potężna) byli bardzo aktywni w popieraniu tej koncepcji.

Tym niemniej, porównanie to daje pewną nadzieję, ponieważ po dwustu latach obrazoburstwa, ludzie zmęczyli się nudnymi, nie dającymi natchnienia kościołami, i przywrócili sztukę wizualną. Aż do obecnych czasów, Cerkiew świętuje Niedzielę Tryumfu Prawosławia, na pamiątkę powrotu sztuki. My także możemy to zrobić. Święte obrazy powinny powrócić na należne im miejsce, w kościołach. Wszystkie, zachwycające Zwiastowanie van Eycka z Muzeum Waszyngtońskiego, i Trójca Rublowa z Moskiewskiego Muzeum Starej Sztuki Rosyjskiej, powinny powrócić do swojego kontekstu. Nie powinniśmy być okrutni dla kolekcjonerów: według mnie, Saachi, jeśli chce, może utrwalić w formaldehydzie wszystkie świnie jakie zechce.

Gdy już przy tym jesteśmy, to także inne dobra kultury powinny powrócić do swego oryginalnego kontekstu. Niech mozaiki Pompei powrócą na swoje miejsce z nudnego muzeum w Neapolu, a greckie marmury do Aten, niech skarby Mezopotamii powrócą do Iraku, a statuetki z pałacu Hishama do Jerycha. Opróżnijmy wielki Luwr i napełnijmy sztuką małe francuskie miasteczka. Pozwoli to odtworzyć pęknięty gmach sztuki. Przedmioty sztuki nie mogą być zawłaszczane przez osoby prywatne, gdyż łączą nas one z Bogiem. Restauracja jest możliwa: w ostatnich kilku latach Rosja restaurowała ogromną ilość cerkwi, a drogocenne ikony zostały im zwrócone. W Starej Ładodze, starym rosyjskim mieście, (120 km od St Petersburga), odrestaurowane cerkwie z XII wieku ponownie błyszczą na brzegu Wołchowa po latach zaniedbania. Z okropnym narzekaniem rosyjskie muzea oddają cerkwiom dobra przejęte w dwudziestych latach XX wieku. Zachód może zrobić to samo: w kościołach, po zwróceniu im przedmiotów sztuki, pojawią się tysiące zwiedzających, źródło wiary pozwoli nam tworzyć wiecznie, a aberracja zostanie pokonana.


 

Rozdział 16

Sumud i Flux (Trwanie i Przepływ)

 

Palestyńczycy nazywają swoje przywiązanie do ziemi, do konkretnego i jedynego kawałka ziemi który wybrali by na nim żyć, słowem Sumud. Intifada jest aktywną formą Sumudu. Sumud jest formą oporu przeciwko wykorzeniającej potędze syjonizmu, oświadczył Emile Habibi, palestyński komunistyczny i jednocześnie prawosławny pisarz chrześcijański. „Pozostał w Haifie”, głosi epitafium na jego nagrobku. Gdy Żydzi próbowali wysiedlić jego wspólnotę, Habib pozostał na miejscu. To jest Sumud.

Sumud nie jest nacjonalizmem. Postępowi syjoniści przedstawiają zwykle walkę Palestyńczyków jako „nacjonalizm arabski przeciwstawiający się nacjonalizmowi żydowskiemu”. Dlatego proponują zadowolić wyimaginowany nacjonalizm Palestyńczyków symbolami: flagą, hymnem, państwem, miejscem w ONZ. Przywiązanie do konkretnego miejsca na ziemi, to obca i dziwaczna dla Żydów myśl; dlatego analizują i przenoszą swoje namiętności na Palestyńczyków i innych przeciwstawiających im się ludzi. Lecz świat nasz został zbudowany na idei Sumud, będącym naturalnym stanie człowieka.

Szczęśliwa demokracja starożytnej Grecji opierała się na Sumud. Obywatel Aten nie mógł łatwo przenieść się do innego miasta-państwa, powiedzmy Megary, ponieważ nie stawał się tam obywatelem Megary. Mógłby tam mieszkać, lecz jego prawa byłyby poważnie uszczuplone. Komuna (gmina) jest właściwą wielkością państwa zapewniającego lepszą przyszłość, idealną dla ludzkości - wnioskował Włodzimierz Lenin w swoim Państwie i rewolucji na podstawie analizy Komuny Paryskiej 1871, przeprowadzonej przez Karola Marksa. Maksymalnie lokalne, parafialne, nasze przyszłe miasta i wioski oparte na Sumud,  odtworzą rozdartą materię społeczeństwa ludzkiego.

Okrutni neokonserwatyści, kierujący polityką zagraniczną USA, to przeważnie Żydzi, a ideologia wielu z nich ma swe źródło w trockizmie, pisał Michael Lind w New Statesman. Zaproponował on wyjaśnienie: „istnieje odmienna trockistowska kultura polityczna, wykazująca resztkowy wpływ nawet na osoby, które wyrzekły się trockizmu, lub które nigdy nie były trockistami, lecz odziedziczyły tą kulturę polityczną po swoich rodzicach lub starszych mentorach. Niezwykła wojowniczość w polityce zagranicznej połączyła się z pragnieniem eksportowania ‘rewolucji’ (najpierw socjalistycznej, a potem, wśród byłych trockistów, którzy przeszli do liberalnego centrum lub prawicy, ‘globalnej rewolucji demokratycznej’)” ([95]).

Jest to myśl interesująca, lecz niedostatecznie głęboka, gdyż zamiast redukować problem do jego trockistowskich korzeni, powinniśmy szukać wspólnych korzeni trockistów oraz neokonserwatystów. Ponieważ chcą oni eksportować nie ‘rewolucję’, lecz wizję zglobalizowanego świata. Czy to pod sztandarem czerwonym, czy też pod sztandarem amerykańskim, żydowscy radykałowie usiłują zniszczyć państwo narodowe i wytępić tradycje lokalne. Wydaje się, że ludzie ci w ogóle nie dbają o sztandar; gdy tylko bowiem uda im się podkopać tradycje oraz specyficzne cechy narodowe, różnorodność świata zostanie zniszczona.

Pomimo ogromnych różnic, mają  oni wiele wspólnego z innymi rzecznikami globalizacji, czy będzie to George Soros, von Hayek czy Karl Popper. Jeśli chodzi o ich zapatrywania, to ich żydowskie pochodzenie nie jest tutaj przypadkowe. Wskazał na to dr Avi Beker, dyrektor Spraw Międzynarodoswych Światowego Kongresu Żydów, członek rad Yad Vashem, Bar Ilan University, oraz Beth Hatefutsoth, w „Rozproszenie i globalizacja; Żydzi i międzynarodowa ekonomia” ([96]). Pisze on:

 

Rozpatrywanie historii gospodarczej różnych okresów wielokrotnie potwierdza wyjątkowy wpływ Żydów na rozwój ekonomiczny, a szczególnie na ich rolę w kierowaniu ekonomiki na bardziej globalne tory. Z perspektywy historycznej wydaje się, że rozproszenie Żydów, ich koncentracja w pewnych gałęziach gospodarki, ich ruch ku centrom ekonomicznym i, być może, nawet ich narodowe oraz religijne cechy dawały im w różnych okresach historycznych pewne przewagi niezbędne w gospodarce globalnej.

Być może historycy żydowscy zostali powstrzymani od próby metodologicznego i porównawczego sprawdzenia związku między rozproszeniem Żydów i procesem globalizacji gospodarki światowej właśnie z powodu antysemickich oskarżeń pod adresem Żydów, jako eksploatujących i kontrolujących finanse świata. Żydzi nie są jedynymi liderami w światowej gospodarce i, wbrew antysemickim twierdzeniom, nie są oni najbogatsi. Jednakże, odgrywali oni krytyczną i innowacyjną rolę w gospodarce światowej w różnych okresach historycznych. W ciągu setek lat, istnienie Żydów w diasporze oparte było na globalizacji, także i dzisiaj, podobnie  jak w wielu okresach w przeszłości, Żydzi głoszą idee globalizacji i są jej rzecznikami. W gospodarce, tak jak i w innych dziedzinach, wyjątkowa historyczna rola Żydów oraz historyczna świadomość ich uniwersalnej misji zostały dowiedzione”.

 

Istnieje kilka sposobów interpretowania żydowskiej skłonności do internacjonalizmu i globalizacji. Optymiści widzą to jako dowód najwyższego człowieczeństwa Żydów. Wybitny żydowski krytyk sztuki, Clement Greenberg, wielki obrońca sztuki abstrakcyjnej, powiedział „być może, według ‘światowych norm historycznych’, Żyd europejski przedstawia sobą wyższy typ człowieczeństwa niż jakikolwiek inny, dotychczas osiągnięty” ([97]). No tak, jest to możliwe. Jest także możliwe, jak mówią cynicy, że Żydzi widzą jedynie niewielką różnicę między różnymi narodami i ludami; dla Żydów, goj jest gojem, i goje mogą być razem traktowani jednakowo; przytacza się także takie żydowskie deklaracje jak: ”Narodowości muszą zniknąć! Religie muszą przeminąć! Jednak Izrael nie zniknie, ponieważ ten mały lud jest ludem wybranym przez Boga” ([98]).

Istnieje żydowski dowcip na temat komunistycznej przyszłości, gdy wszystkie narodowości i religie znikną, a w kwestionariuszach zostanie tylko jedno pytanie: „Czy był/a Pan/i Żydem/ówką w czasach przedkomunistycznych?” Chociaż daje on do zrozumienia, że chodzi o podejrzliwość nie-Żyda, żart ten można zinterpretować jako poczucie, że żydowskość przetrwa narody oraz wiary.

Kevin McDonald zauważył, że wyeliminowanie narodów byłoby korzystne dla Żydów ze względów praktycznych, ponieważ mogliby grać zespołowo przeciwko oddzielnym ludzkim jednostkom. Jednakże, zakładałoby to zdolność przewidywania odległej przyszłości. O wiele łatwiej jest zauważyć, że potężny proces ułatwiania komunikacji (Flux) sprzyja Żydom, ponieważ mieszkając w różnych krajach mogą łatwo współdziałać. Dlatego, jeśli chodzi o potrzebę ułatwienia komunikacji, żydowski interes zbiega się z interesami wielu innych ludzi.

Jednak udoskonalona komunikacja nie jest wyłącznie dobrodziejstwem. Gdy komunikacja będzie rzeczywiście wspaniała i można będzie łatwo komunikować się z miejsca A z miejscem B, bardzo szybko potrzeba komunikowania się zaniknie, ponieważ A i B staną się bardzo podobne, jeśli nie identyczne. Z drugiej strony, brak dróg i nowoczesnej komunikacji chroni kraj zarówno przed znudzonymi turystami jak i okrutnymi najeźdźcami. Dziewiętnastowieczny angielski podróżnik zapytał palestyńskiego szlachcica, dlaczego Arabowie nie budują dróg? Mądry Arab odpowiedział: dlaczego mam budować drogę dla przybysza, który by odwiedzał moją żonę? Miał on rację: lepsze drogi sprowadziły obce armie, a następnie przyszli syjoniści.

Teraz możemy rozważyć paradygmat ‘Fluxu’, który przedstawia wspólną podstawę różnych ruchów żydowskich. ‘Flux’ (ang. przepływ) jest najogólniejszą formą swobodnego przemieszczania się, czy to za pomocą środków ekonomiki liberalnej, jak w społeczeństwie otwartym Poppera i von Hayeka, czy za pomocą brutalnej siły, jak w syjonizmie, czy też za pomocą rewolucyjnych środków trockizmu, względnie amerykańskic interwencji militarnych realizowanych przez neokonserwatystów. Wszystkie te różne przemieszczenia wspierają ‘Flux’ (Przepływ) przeciwko ‘Sumudowi’ (Trwaniu).

Filosemita wyraziłby tą myśl standardowo „Żydzi są zawsze za wolnością”, natomiast antysemita powiedziałby, „Żydzi są piekielnie zawzięci by zniszczyć społeczeństwa nie-żydowskie”. Obaj będą mieli rację co do konsekwencji. W sposób podobny funkcjonuje rzeka, która dostarcza wodę, przenosi towary i ludzi, lecz podczas powodzi także niszczy wsie na swej drodze. Nie można powiedzieć, że ‘rzeka jest zawsze dobra’, lub że ‘żydowskie wpływy są zawsze zbawienne’. Jedynie Bóg jest zawsze zbawienny, natomiast skłonności są zbawienne do momentu, gdy są dobrze zrównoważone.

Świat lepiej przedstawiać nie jako manichejskie pole bitwy dobra ze złem, ale jako taoistyczną arenę wiecznych zmagań przeciwstawnych sił, energii i entropii, różnorodności i jednorodności, lub ‘Sumudu’ i ‘Fluxu’. Obie są potrzebne, lecz, jeśli ludzkość ma przetrwać,  należy zapobiec absolutnemu zwycięstwu jednej z tych sił.

Różnorodność, tj. tysiące szczepów, tradycji kulturalnych, języków i wierzeń, jest zagubionym rajem ludzkości. Jest to duchowy równoważnik dostarczania paliwa, ponieważ różnorodność jest także źródłem energii. Gdy różnorodność, ogromna bateria pełna energii, jest rozładowywana, energia jest upuszczana i ujednolicenie, lub entropia, wzrasta jako ‘opłata’ za uwolnioną energię. Tak zwana „wielokulturowość” jest fałszywą różnorodnością, po prostu krótkim przystankiem przed ujednoliceniem i śmiercią.

Flux rozładowuje ‘baterię’ różnorodności. W stanie zrównoważonym, upuszczona energia powinna tworzyć sztukę oraz wiarę, lecz może zostać skierowana na utylitarną użyteczność. Mammon, ta personifikacja uwielbienia chciwości, konkuruje z Bogiem (sztuką i wiarą) o upuszczaną energię; bo, jak mówi Ewangelia, ‘Nie można służyć Bogu i Mamonie’.

W terminach teologicznych, Naród Wybrany miał w założeniu kierować upuszczaną energię ku Bogu, pomagając podzielonym plemionom w duchowym zjednoczeniu. Cel ten został w pełni osiągnięty z narodzeniem Chrystusa. Lecz od tego momentu, baterie różnorodności są w dalszym ciągu rozładowywane. W żydowskiej bajce, uczony czarownik ożywia Golema, bezmyślnego robota, i prosi go o przyniesienie wody. Lecz uczony nie znał magicznego słowa zatrzymującego Golema, i ten nosił wodę aż cały dom został zalany. W pewnym sensie, Żydzi to zbiegły Golem, zatapiający nasz świat. Sumud jest magicznym słowem zatrzymującym Golema.

Flux jest sposobem na wolność. Wyobraźmy sobie stado owiec, zamkniętych w szopie. Chcą one uciec na wolność na zielone łąki, daleko od brudnej zagrody, być może jak najdalej od stada i surowego pasterza. Nie mogą otworzyć wrót, lecz zauważyły zewnętrznego sojusznika: wilka. Wniosek dobrze znał La Fontaine, lecz nie my. Owce mogą być jeszcze uratowane, jeśli rozpoznają zamiary wilka, wstrzymają jego przyszłe plany i nie pozwolą zrealizować przepływu (‘Fluxu’) baraniny do jego brzucha.

Nieograniczony Flux jest śmiertelny dla ludzi. Możesz to zauważyć podczas kolejnej podróży wakacyjnej do Turcji. Gdy przyjaciele będą leżeć na plaży, weź samochód i pojedź w skaliste góry Anatolii. Tam, nad wartkimi potokami i bystrzynami, znajdziesz ruiny wspaniałych bizantyjskich miast z opustoszałymi kościołami. Odwiedzał je święty Paweł, a święty Jan słał im płomienne listy apostolskie. Jakie nieszczęście je spotkało? Stały się ofiarą ‘Fluxu’. Tysiące lat temu, góry i doliny Azji Mniejszej zamieszkiwał bitny lud bizantyjski. Anatolijscy chłopi oraz wojownicy zapewniali zaplecze dla powstałych na wybrzeżu miast. Gdy Konstantynopol został zaatakowany przez Arabów w ich błyskawicznej kampanii północnej, Anatolijczycy zatrzymali inwazję i ustalili granicę pomiędzy ziemiami muzułmańskich Arabów i prawosławnym Cesarstwem Bizantyjskim. Anatolijczycy utrzymywali na wyciągnięcie ręki Persów oraz Kalifat Bagdadzki, zapewniając Cesarstwu pokój.

Lecz Bizancjum narzucono neoliberalne idee; jako że wielki wynalazek laureata Nagrody Nobla, Miltona Friedmana, należy, wraz z lichwą, do najstarszych plag wynalezionych przez człowieka. Bizantyjscy neoliberałowie wyjaśnili rodzimej arystokracji,  oraz rozącej się warstwie kapitalistów, że dobrze byłoby sprywatyzować ziemie Anatolii, zrezygnować z nie przynoszących handlowego zysku górskich upraw rolnych, i zamiast nich rozwinąć na szeroką skalę wypas owiec. Ludzie bogaci i dzierżący władzę posłuchali tej logicznej rady. Przejęli ziemie, zamienili je na pastwiska, i osiągnęli znaczny zysk. Bezrobotni i bezrolni chłopi stłoczyli się w Konstantynopolu, a ich jałowe góry opustoszały.

Neoliberalna idea udowodniła swoją wartość: Wielkie Miasto nad Bosforem otrzymało ogromne dostawy taniej baraniny i jednocześnie wielką ilość taniej siły roboczej. W tym czasie plemiona tureckie zainteresowały się leżącą za granicą Anatolią, gdzie czekała ich przyjemna niespodzianka: ujrzeli wielkie pustkowia Azji Mniejszej, którą zapełniały niezliczone stada owiec i niewielu pasterzy. Wtargnęli tam, owce przydały im się na kebab a miejscowych pasterzy zasymilowali i utworzyli Imperium Ottomańskie. Wkrótce zdobyli także Wielkie Miasto, ponieważ miasto bez zaplecza nie może się utrzymać.

Taki był koniec Cesarstwa Bizantyjskiego. Nie zostało ono zniszczone przez Turków, jak twierdzą nasze podręczniki szkolne, lecz przez ówczesnych neoliberałów, natomiast Turcy zabrali jedynie wyludnione okolice. Taki sam koniec czeka Imperium Żydoamerykańskie, ponieważ szybko niszczy ono podstawę swojej siły. Jednakże jego ideolodzy nauczyli się jednej lub dwóch rzeczy z historii, i znaleźli rozwiązanie, poprzez nadanie swojej polityce wymiaru globalnego. Rzeczywiście, gdyby plemiona tureckie przyjęły neoliberalizm, nigdy nie wkroczyłyby do Anatolii: pociliby się w przepoconych sklepikach na swoich stepach. Jeśli zwyciężą ludzie ‘Fluxu’, całą ludzkość czeka złowroga przyszłość.

Ludzkość miała bardzo długi okres ‘Fluxu’ (czyli relatywnie swobodnego przepływu ludzi, towarów oraz kapitału – przyp. M.G.). Dał on nam o wiele więcej wolności osobistej niż moglibyśmy osiągnąć w inny sposób. Lecz nie odbyło się to za darmo; utraciliśmy drogocenną różnorodność. Gdy ona przeminie, czeka nas duchowa śmierć. Aby przetrwać, powinniśmy powrócić do ‘Sumudu’ (Przetrwnia – taka idea występuje w samej nazwie telewizji katolickiej „Trwam” – przyp. M.G).

Dziewiętnastowieczni myśliciele lewicowi oraz prawicowi, od chłopskiego syna Pierre-Joseph Proudhona, do znakomitego wiedeńskiego samobójcy Otto Weiningera, przeczuwali, że Żydzi pomyślnie się rozwijają w warunkach ‘Fluxu’, natomiast Sumud jest odpowiedzią nie-Żydów na nadmierny Flux. A zatem obecny awans Żydów może postrzegany jako bardzo niebezpieczny symptom dla Ludzkości.

Nie znaczy to, że Żydzi tworzą Flux, ponieważ obserwujemy Flux (przepływ) także i bez Żydów. Ich miejsce mogą zająć Azjaci w Afryce Wschodniej, Bengalczycy w Indiach, Szkoci w Anglii, Jankesi w USA, lub domorośli entuzjaści ‘Fluxu’. Ściśle mówiąc, niezwykłe powodzenie Żydów powinno służyć jako wskaźnik rozprzężenia społeczeństwa. Powierzchowni antysemici myślą, że po usunięciu Żydów z ich stanowisk, problem nadmiernego ‘Przepływu’ zostałby rozwiązany. Lecz jest to klasyczny błąd młodego doktora uśmierzającego ból i lekceważącego chorobę. Dyskryminacja Żydów jest nie tylko moralnie nie do przyjęcia, jest to także polityka błędna. Po usunięciu Żydów, ich miejsce zajęliby ludzie spośród nie-Żydów chcący być ‘Żydami’. Zamiast tego, społeczeństwo mogłoby wyleczyć się za pomocą wspaniałego środka: jeśli Żydom dobrze się powodzi jako bankierom, należałoby tak zreorganizować system bankowy, aby po prospericie bankierów pozostały tylko wspomnienia, jak po holenderskich hodowcach tulipanów. Włodzimierz Lenin zaproponował ustalenie dochodów bankierów według średniego wynagrodzenia robotników i to pomogło: w Rosji Radzieckiej, przy całkowitym braku dyskryminacji, system bankowy nie interesował Żydów.

Jeśli Żydom dobrze powodzi się w mediach, należy media zdemokratyzować. Internet oferuje nam nowe, wolne i dostępne dla każdego forum wymiany poglądów oraz pozyskiwania informacji. Jeśli Żydzi opanowali ogłoszenia, dziedzinę tą można będzie zlikwidować. Będziemy żyć lepiej bez stałego nawoływania do kupowania i konsumowania. Jeśli, jak w USA, Żydzi stanowią ogromną większość prawników, system prawny powinien być dotąd usprawniany, aż zapomni się o wielomilionowych powództwach i roszczeniach o wynagrodzenie za poniesione szkody.

W przypadku opanowania przez Żydów produkcji alkoholu, co zdarzyło się w Cesarstwie Rosyjskim w XIX wieku, znaleziono rozwiązanie. Rząd rosyjski znacjonalizował gorzelnie, i otrzymał z nich większy dochód niż podatek dochodowy, przy sposobności kończąc z falą zatruć alkoholowych. (Właśnie ta akcja nacjonalizacji, a nie ‘prześladowania’, spowodowała żydowską emigrację do USA).

Jeśli Żydzi odnoszą w świecie sztuki sukcesy przekraczające ich najbardziej fantastyczne marzenia, znaczy to, że świat sztuki jest chory i trzeba nim się zająć. Jeśli Żydzi opanowali amerykańską produkcję filmową, Hollywood należy zamknąć, ponieważ możemy obyć się bez Terminatora-3 i Seksu w mieście. W każdym razie, jedyne wartościowe filmy ostatnich lat zostały nakręcone poza światem żydo-amerykańskim, w Iranie oraz w Chinach.

Imperializm jest manifestacją ‘Fluxu’. Nowoczesny imperializm amerykański jest lansowany przez prawicowych neokonserwatystów. Także lewicowa frakcja trockistowska w ZSRR wspierała imperialistyczną politykę wszechświatowej rewolucji, dopóki nie została powstrzymana przez Stalina, który wysunął hasło w stylu Sumud ‘Socjalizm w jednym kraju’. Imperializm brytyjski lansował prawicowy premier brytyjski, Disraeli, który pomimo że został ochrzczony, zachował żydowską dumę (hubris) i okrutny szowinizm. (Disraeli marzył o stworzeniu państwa żydowskiego, i był prawdziwym założycielem syjonizmu, a nie Theodor Herzl). Walczył on z rozsądnymi przekonaniami Anglików, dla ktorych „kolonie były kamieniami młyńskimi na szyi kraju macierzystego” ([99]). Francuski polityk ‘lewicowy’ Adolphe Cremieux, założyciel Alliance Israelite Universelle, był wielkim zwolennikiem imperializmu francuskiego. (Nadał on francuskie obywatelstwo Żydom algierskim, pozostawiając ich muzułmańskich sąsiadów obywatelami drugiej kategorii w ich własnym kraju. W ten sposób przygotował nasiona algierskiej wojny z lat pięćdziesiątych XX wieku).

Imperializm nie polepszył losu zwykłych Anglików oraz Francuzów z ‘krajów macierzystych’. Przyniósł on im wiele wojen i masową imigrację, a zakończył się całkowitym wyczerpaniem. Gdybyśmy mieli Ziemi w nadmiarze, moglibyśmy pozwolić USA na rozprzestrzenianie imperializmu aż się zawali; lecz niestety, świat zawali się wcześniej. Tak więc, Sumud (‘Trwanie’) jest tendencją antyimperialistyczną, która może być popierana zarówno przez prawicowców Gladstone i Pata Buchanana, jak i lewicowca Eugene V. Debsa z I Wojny Światowej.

Ruch ‘dumy gejowskiej’ należy do ‘Fluxu’. W zbitce tej nie mam zarzutów do słowa ‘gej’. Ostatecznie, prywatne życie mężczyzn i kobiet jest ich prywatną sprawą. Jednakże ‘hubris’  nie jest sprawą prywatną, a ‘duma’ to po prostu polskie tłumaczenie ‘hubris’. Dumni Żydzi, dumni geje, dumni Amerykanie, machający swoimi tęczowymi, niebiesko-białymi i gwiaździstymi flagami są jednakowo odrażający, ponieważ symbolizują oni ‘hubris’ ‘Przepływu’.

Nie oznacza to, że Flux powinien być wyeliminowany. Świat potrzebuje trochę ‘Fluxu’, ponieważ bez niego nie mielibyśmy ani uniwersalnych idei, ani wielkiej wymiany informacji na Internecie. Lecz jego ‘hubris’ powinien być złamany, za pomocą większego uświadomienia, ponieważ Flux konsumuje ograniczoną energię różnorodności, nasze wspólne dziedzictwo. Podobnie żydowskie osiedla z ich zielonymi trawnikami i basenami pływackimi kwitną konsumując nieodnawialną wodę z podziemnych warstw wodonośnych, skazując palestyńskie wioski na suszę i pragnienie.

Podejście w stylu Flux i Sumud nie jest rasistowskie; stanowi ono opozycję w stosunku do sloganu ‘Krew i Ziemia’. Ziemia to nasz początek i koniec, ponieważ krew w rzeczywistości nie wystarczy. Po roku 1993, wielu Palestyńskich uciekinierów powróciło do Palestyny. Jest to bardzo dobre zjawisko, i można mieć nadzieję, że jeszcze więcej będzie mogło powrócić. Ci którzy powrócili to wspaniali ludzie, pełni dobrych zamiarów. Są oni Palestyńczykami z krwi i kości. Lecz żyli w ciągu wielu lat gdzie indziej tracąc kontakt ze swoją glebą. Stali się oni ludźmi ‘Fluxu’. W lepszym świecie mogliby nauczyć się od miejscowych chłopów, jak na powrót stać się ludnością rdzenną. Lecz w świecie realnym, to przykład i sukces ludzi ‘Fluxu’ uczy rdzenną ludność. Rdzenni wieśniacy i ludność miejska Palestyny często wyrażą swoje niezadowolenie przy okazji awansu reemigrantów, którzy są ich bliskimi krewnymi, często kuzynami, jednak władza w Ramallah i Gazie jest nieproporcjonalnie skoncentrowana w ich rękach, kosztem miejscowych.

Jednakże, nie jest to kwestia władzy: mój dobry przyjaciel, Palestyńczyk, który powrócił z Ameryki, Sam, zbudował centrum handlowe w Ramallah, chociaż takie centrum przyśpieszy oddzielanie miejscowych dzieci palestyńskich od ich ziemi. Zielone wzgórza wokół Ramallah są niebezpiecznym miejscem na figle, ponieważ czujni izraelscy snajperzy strzelają do dzieci i do dorosłych nie czyniąc rozróżnienia, a zatem dzieci z Ramallah muszą biegać po korytarzach centrum handlowego. Jutro nie będą troszczyć się o otaczające ich wzgórza; będą woleli środowisko sztuczne. Tak więc, syjonistyczny Flux armii izraelskiej i kapitalistyczny Flux amerykańskiego centrum handlowego ‘zmówiły się’ przeciwko palestyńskiemu ‘Sumudowi’ (‘przetrwaniu’). Dobre zamiary Wuja Sama prowadzą do mniej wspaniałych wyników.

Co mogą robić powracający, względnie dowolny imigrant gdziekolwiek na świecie? Czy ich – nas - skazano na wspieranie ‘Fluxu’, po tym, jak uprzednio burza wojny, perswazja głodem, ciekawość lub szansa wygnały nas z naszych ojczystych stron? Nie.

W brytyjskich Indiach, zwierzchnik urzędujący z dala od brytyjskich ośrodków władzy, miał wysyłać roczne raporty swoim płatnikom. Czasami, po dokładnym przeczytaniu takiego raportu, mogliby oni napisać na ostatniej stronie: „Thompson jest beznadziejny. Stał się tubylcem”. Oznaczałoby to, że ożenił się z autochtonką, ubiera się w tubylcze ubrania, spędza czas z krajowcami i nie bardzo troszczy się o sprawy białego człowieka. Został stracony dla Imperium, dla ‘Fluxu’, ponieważ oddzielił się i włączył w nowy Sumud.

Ernest Fenollosa, amerykański orientalista pochodzenia sefardyjskiego z Salem w stanie Massachusetts, zasymilował się w Japonii w epoce Medji. Nauczył się języka, zakochał się w japońskiej kulturze i nie pozwolił zginąć tradycyjnemu japońskiemu teatrowi, Noh – kwintesencji japońskiego ‘Sumudu’. Jego praca zainspirowała pisarza Ezra Pound, innego człowieka ‘Przetrwania’.

To jest droga wyjścia dla nas: zasymilować się, zaprzestać ‘Fluxu’ i przyłączyć się do nowego ‘Sumudu’, starannie ucząc się zwyczajów i obyczajów danej ziemi, postępując zgodnie z jej prawami, kochając jej lud, dołączając się do ich kościoła, przyjmując ich przewodnictwo, mówiąc w ich języku, wyzbywając się dumy (hubris) ‘Fluxu’ i kochając wielką ideę Sumud. Myślałem o tym stojąc za małą czarną dziewczynką w kolejce do komunii w naszej parafialnej cerkwi.


 

Rozdział 17

 

STRZAŁA ZENONA

(czyli jak dochodzić swoich racji z Żydami)

 

Wygramy wojnę, jeśli – i kiedy – wygramy spór.  Byłem o tym przekonany od roku 1991, gdy na własne oczy zobaczyłem, jak upadło potężne supermocarstwo nuklearne ponieważ przegrało w ideologicznej dyspucie. W walce o Palestynę można stosować tą samą zasadę. Nasz przeciwnik jest chroniony przez potężną, niewidzialną technologię, wykonaną z najlepszych sofizmatów, lecz ma on swoją piętę Achillesa, i Apollo może wciąż ją wskazać Parysowi, naszemu łucznikowi.

Opublikowaliśmy ostatnio ironiczny esej Johna Domingo pod tytułem „Wzrost filosemickich  ataków ([100]) i otrzymaliśmy nań wiele odpowiedzi. Reakcje żydowskie były do przewidzenia i można je podsumować jednym zdaniem: „Nie możecie powiedzieć niczego wiążącego o Żydach, ponieważ my wszyscy jesteśmy różni”. Prawdopodobnie spotkaliście się z takim stwierdzeniem. Nie wiedząc o tym, respondenci w rzeczywistości posługują się paradoksem Zenona. Ten grecki filozof  ‘udowodnił’, że Parys nie zabił Achillesa: w dowolnie wybranym momencie strzała Parysa znajduje się w określonym punkcie w przestrzeni, tak więc nie porusza się ona i nie może zabić ([101]). Istnieje gałąź matematyki zwana rachunkiem całkowym, która pomaga uporać się z tym paradoksem i udowadnia to, co i tak wiemy: chociaż strzała znajduje się w spoczynku w każdym wybranym momencie, w rzeczywistości ona porusza się i zabija. Podobnie Żydzi: chociaż są różni, mogą doskonale działać zgodnie.

Oto interesujący list objaśniający ten punkt widzenia:

 

Od: Lanny Cotler

Jestem Żydem, który jest całkowicie przeciwko izraelskiej okupacj Palestynyi. Po co dowodzić cokolwiek o Żydach w ogólności? Wszelkie ogólniki, jakie moglibyście sformułować, nie potrafiłołyby, nie mogłyby dokładnie mnie opisać. Jaki więc jest tego cel, oprócz wbudzania emocji, które nie poszerzają, lecz zawężają ludzkie poglądy?

 

Ten ‘zakaz uogólniania’ jest integralną częścią żydowskiej niewidzialnej technologii. Bez pewnej możliwości generalizowania, nie można odpowiedzieć nawet na niewinne pytanie, na przykład, ile jabłek leży na stole? Gdybyśmy nie generalizowali, należałoby odpowiedzieć: wszystkie te jabłka są różne, i nie mogą być liczone. Aby policzyć, trzeba generalizować. Żadna dyskusja polityczna nie jest możliwa bez generalizowania. i ludzie bez trudności dokonują uogólnień.

Na przykład deklaracja „Nie w naszym imieniu” (Not in our name), podpisana między innymi przez Rotschilda oraz rabina Lernera, stwierdza: „Rząd Busha stara się narzucić wąsko pojmowaną, nietolerancyjną i upolitycznioną postać fundamentalizmu chrześcijańskiego, jako politykę rządową Ma ona na celu pozbawienie kobiet ich praw reprodukcyjnych, wygnanie gejów z życia publicznego z powrotem do kryjówek itd.” Czy jest to generalizowanie? Tak, i to dosyć mylące jako że wśród chrześcijańskich fundamentalistów można znaleźć pastora Charlesa Carlsona i jego ruch  We Hold These Truths / Strait Gate Ministries ([102]), wielkiego wroga administracji Busha. Pastor Chuck wspiera narody Palestyny i Iraku w ich obronnej walce przeciwko Izraelowi i Ameryce, jest on także przeciwny aborcjom. John Domingo słusznie odpowiada:

 

„... cała idea wyróżniania prawicowych chrześcijan jest nietolerancyjna sama w sobie. Czy ekstremizmem jest żądaniem wyjęcia spod prawa aborcji, zakazania przekazywania wartości homoseksualnych i udowadnianie, że istnieje naukowa wartość doświadczenia duchowego? W moim przekonaniu jest to nietolerancja, i bezpośrednie potępienie, a nawet odrzucenie jakiegokolwiek alternatywnego światopoglądu. Krótko mówiąc, jest to cecha umysłu fanatyka.”

 

Dobrze, lecz cóż z tego? Można argumentować przeciw temu uogólnieniu aż do utraty tchu, lecz założę się, iż ci ludzie nie zaszczycą waszego zarzutu odpowiedzią. Zakaz generalizacji odnosi się tylko do Żydów, i jedynie do ocen negatywnych ich postępowania: o cudownych Żydach można pisać dzień i noc, i żaden Lanny Cotler nie będzie zajmował waszego czasu swoimi zarzutami.

Jednakże sofizmat Zenona nie ogranicza się do Żydów. Można go znaleźć w pismach Josepha Massada, profesora Uniwersytetu Columbia i ucznia Edwarda Saida. Massad jest obecnie atakowany przez Żydów syjonistów, i życzymy mu szczęścia w zwalczaniu przeciwników. Lecz w swoich artykułach popełnia on te same błędy logiczne, jakie można znaleźć u zwykłego, przeciętnego żydowskiego autora listów. Pisze on:

 

Żydzi, czy to w Ameryce, Europie, Izraelu, Rosji, czy Argentynie, są, jak inne grupy, niejednolici w swoich politycznych czy socjalnych poglądach. Jest wielu izraelskich Żydów, którzy krytycznie odnoszą się do Izraela, tak samo jak są amerykańscy Żydzi, którzy krytykują politykę Izraela. W moich pracach i wykładach zawsze rozróżniałem Żydów, Izraelczyków i syjonistów. To ci, którzy próbują twierdzić, że Żydzi, Izraelczycy i syjoniści to jedna grupa (i że myślą oni całkowicie podobnie), są antysemitami. W rzeczywistości Izrael nie ma prawnej, moralnej, ani politycznej podstawy do reprezentowania Żydów całego świata (których jest dziesięć milionów), którzy nigdy nie upoważnili go do takiego stanowiska i którzy odmawiają przeniesienia się do tego kraju. W przeciwieństwie do grup proizraelskich, nie sądzę, że działania izraelskie są działaniami „żydowskimi”, lub że odzwierciedlają wolę ludu żydowskiego z całego świata!

 

Massad zaprzecza, że „akcje izraelskie są ‘żydowskimi’ akcjami”. Lecz ostatnio rząd izraelski skonfiskował tysiące akrów nieżydowskiej ziemi i domów w Jerozolimie, stosując „ustawę o nieobecnych” (Absentees Law). „Ustawa o nieobecnych” dokładnie rozróżnia między Żydem i nie-Żydaem; nie-Żyd traci swój dom i ziemię nawet, jeśli poszedł do następnej wioski lub uciekł do lasu przed ostrzałem. W ten sposób wieśniacy z En Hod stracili swoją własność, chociaż przenieśli się jedynie jakieś trzy km dalej, a wieśniacy z Biram stracili ją, gdy po prostu poszli do pobliskiego Jish. Z drugiej strony, własność żydowska ma być ‘zwracana’ Żydom, nawet po pięćdziesięciu latach nieobecności i emigracji, jak to dzieje się obecnie w Iraku i Libii, a w Europie Wschodniej miało miejsce jakiś czas temu. Konfiskata jest działaniem „żydowskim”, ponieważ żydowska Halachah odrzuca samą koncepcję własności nie-Żyda. Według prawa żydowskiego, własność nie-Żyda można zagrabić. Tak więc, masowe konfiskaty z lat pięćdziesiątych XX wieku, jak i obecne, są działaniami „żydowskimi” per se.

Massad zapewnia, że: „w rzeczywistości Izrael nie ma prawnej, moralnej, ani politycznej podstawy do reprezentowania Żydów całego świata, którzy nigdy nie upoważnili go do takiego stanowiska i którzy odmawiają przeniesienia się do tego kraju”.  Jest to dziwne twierdzenie jak na Profesora Uniwersytetu Columbia. Wybory nie są jedynym usankcjonowanym sposobem na zostanie przedstawicielem lub władcą jakiejś zbiorowości. Królowie nie byli wybierani, lecz słusznie reprezentowali swój naród. Jest kilku Żydów którzy zgodziliby się z Massadem, lecz jest ich mniej niż Amerykanów twierdzących, że prezydent Bush ich nie reprezentuje  – patrz inicjatywa demokratów Kerry’ego „Nie w naszym imieniu ([103]). Należy tę inicjatywę uważać za figurę retoryczną, raczej jako wyrażenie sprzeciwu wobec polityki Izraela (względnie Busha), lecz nie jako ocenę rzeczywistości. W rzeczywistości poparcie dla Izraela ze strony ludzi określających siebie jako Żydzi jest bardzo wysokie (zgodnie ze statystykami USA, wynosi dobrze ponad 80 procent), lecz nawet ważniejsze jest uznanie, przez nie-Żydów, Izraela jako państwa żydowskiego, reprezentującego interesy żydowskie.

Podstawa prawna przedstawicielstwa izraelskiego jest dobrze dowiedziona: Niemcy, znaczący członek rodziny narodów, przekazał do Izraela nie objęte testamentami majątki Żydów – obywateli Niemiec, którzy nie mieli żadnych związków z Izraelem. Prawo izraelskie pozwala na ukaranie każdego człowieka na ziemi, który działał przeciwko Żydowi, nawet jeśli Żyd ten nie miał związku z Izraelem. Proces Eichmana był przykładem takiej nierównej sprawiedliwości, a Izrael nie został skrytykowany przez żadną poważną organizację żydowską ani żadne państwo.

Inny przekonywujący dowód miał miejsce podczas obchodów ku czci sześćdziesięciolecia wyzwolenia Oświęcimia w roku 2005, gdy ceremoniom uczczenia Oświęcimia towarzyszyła Hatikwa, narodowy hymn Izraela, i przewodniczyli im przedstawiciele rządu Izraela. Massadd wkłada pewne twierdzenie w usta swoich oponentów, pisze, że uważają oni, że „wszyscy Żydzi, czy to izraelscy czy spoza Izraela (a większość Żydów świata nie jest Izraelczykami), są odpowiedzialni za wszystkie działania Izraela i że wszyscy oni mają ten sam pogląd co Izrael. Lecz jest to kompletny antysemicki nonsens”. Ba, jest to nie tylko „kompletny antysemicki nonsens”, lecz kompletny nonsens. Naturalnie, istnieje cała masa różnych poglądów wśród Żydów, w Izraelu i poza Izraelem; faktycznie w Izraelu jest więcej Żydów, którzy sprzeciwiają się polityce rządu, niż w USA. I znowu dochodzimy do Zenona: ta wielość poglądów nie znaczy, że strzała nie leci i nie zabija.

Poza zaprzeczeniami Massada oraz wielu antysyjonistycznych Żydów, istnieje jeszcze inne zaprzeczenie: zaprzeczenie żydowskiej państwowości. Przyjęto, że ma to być czysto metafizyczna jednostka, bez żadnego materialnego znaczenia. Lecz Massad może pojechać do Jerozolimy i znaleźć tam imponujący pałac w Talbiye, na którym znajduje się wyraźny napis: The Jewish People Policy Planning Institute (Instytut Planowania Polityki Narodu Żydowskiego). Tak więc, kiedy Zenon twierdził, że nie ma ruchu (ponieważ co jest słuszne dla strzały jest słuszne dla każdego ‘poruszającego się’ ciała), Diogenes spokojnie spacerował przed nim. Ta demonstracja ruchu była subtelnym wykazaniem błędu sofizmatu Zenona.

 

(Miejsce na ilustrację ze str. 172 oryginału)

 

Co do odpowiedzialności, jest to sprawa sporna. Czy Joseph Massad, obywatel amerykański, jest odpowiedzialny za wojnę prowadzoną przez USA w Iraku? Jeśli odpowiedź brzmi ‘tak’, to Żyd jest w równej mierze odpowiedzialny za poczynania żydowskiej polityki. Jeśli odpowiedź brzmi ‘nie’, to cała koncepcja indywidualnej odpowiedzialności za decyzję państwa upada i wojna traci swoją podstawę prawną. Jeśli - i kiedy – patrioci iraccy rozszerzają obronę swojej ziemi na terytorium wroga, to przyjęta teoria wojny usprawiedliwia ich, tak jak usprawiedliwia akcje bojowników palestyńskich, bo jest to uznane za prawo odwetu strony walczącej. Prawo odwetu oparte jest na indywidualnej odpowiedzialności za decyzje państwa – w przeciwnym wypadku, odwet byłby po prostu bezprawnym mordowaniem.

Massad oświadcza: „zawsze rozróżniałem Żydów, Izraelczyków i syjonistów”. Dobrze; lecz w wojnie na Bliskim Wschodzie, kto z tej trójki jest walczącym przeciwnikiem Palestyńczyków (i Irakijczyków, Irańczyków itd.)? Czy są to Izraelczycy? Lecz na ‘Izraelczyków’ składa się także milion Palestyńczyków i innych, chrześcijan, muzułmanów, a nawet bahaistów. Czy są to syjoniści? Jednak niewielu jest Izraelczyków nazywających siebie ‘syjonistami’ - Uri Avnery jest jednym z niewielu tak się nazywających, ponieważ ten bojownik o wolność obronił ten tytuł w izraelskim sądzie. Nawet złośliwie antygojowski ruch Chasydów Lubawickich ([104]) nie uważa siebie za ‘syjonistyczny’, chociaż domaga się on wygnania Palestyńczyków z Ziemi Świętej.

Problem ten nie jest w wcale trywialny; „znajomość wroga” jest pierwszą decyzją polityczną, twierdził niemiecki legalista Carl Schmitt. Nie możemy zwyciężyć dopóki nie zidentyfikujemy przeciwnika. Dla czystych heglistów, najbardziej właściwym winowajcą jest  „duch judaistycznej supremacji”, lecz jeśli mamy do wyboru „Żydów, Izraelczyków i syjonistów”, stroną walczącą jest prawdopodobnie żydowska państwowość i światowe żydostwo, jako nośnik ducha judaistycznej supremacji, pomimo pluralizmu ich poglądów. Nie jest to wróg z naszego wyboru: byłoby łatwiej za wroga mieć po prostu osadników z Hebronu i Gazy; lub, w ostateczności, pewnych syjonistów. Lecz to państwowość żydowska zadecydowała o prowadzeniu wojny, i tym samym stała się stroną walczącą.

Massad i inni przyjaciele nie mają śmiałości zaproponować ten wniosek, ponieważ obawiają się przylepienia im etykiety ‘fanatyków’, tego drugiego uniwersalnego żydowskiego narzędzia  obrony. W moim artykule Tsunami in Gaza ([105]) porównałem żydowską obsesję oddzielnego (od gojów) pogrzebu, zamanifestowaną podczas tsunami, z ich obsesją oddzielnego zamieszkania, zamanifestowaną w dziwacznej idei fizycznego usunięcia żydowskich osadników z Gazy. Według mnie, osadnicy mogą pozostać, jeśli chcą i jeśli zdołają żyć w spokoju ze swymi sąsiadami. Porównanie to zirytowało niektórych Żydów na utworzonej ad hoc liście mailingowej, i zaatakowali to jako ‘fanatyzm’.

 

1. Brian pisał:

- Jestem Żydem...W tym artykule, gdy Shamir pisze że postawa jaką krytykuje jest „istotną częścią żydowskiej wiary”, przechodzi on na pozycje fanatyzmu.

 

2. Donna pisała:

Fanatyzm nie powinien być tolerowany przez nikogo z nas przeciwko nikomu. Uczę się z tej dyskusji, w ostatnich paru latach ludzie przekazywali mi swoje fanatyczne uwagi na temat żydów, a ja pozostaję bez słowa.

 

3. List Liat:

Trzeba nam otwarcie dyskutować z fanatyzmem przeciwko Żydom, a ty mówisz, że nie jest to potrzebne. Proszę cię byś uczestniczył w tym ruchu. Oznacza to, że oczekuję byś traktował naciski antyżydowskie (sic! Iz.Sz.) poważnie. Szczególnie, gdy czterech Żydów podnosi kwestie fanatyzmu w poczcie jaką wysłałeś. Oczekuję, że uznasz nas za partnerów w tych wysiłkach i warto byś sprawdził, jak twe listy mogły na nas wpłynąć.

 

Zamiast omawiania poczynań Izraela: czyli  masowej konfiskaty ziemi gojów i wymuszonej separacji Żydów od nie-Żydów, miłujący pokój Żydzi ukierunkowali dyskusję w naszej grupie na „naciski antyżydowskie” i na „fanatyzm antyżydowski”. Tych czterech Żydów w jednej grupie sprawiło, jak często to się dzieje, że zmieniła ona kierunek dyskursu. Sterroryzowali i zastraszyli oni moderatora grupy, i nie jestem pewny, czy ich wkład do zmagań w Palestynie usprawiedliwia to zamieszanie.

            Oto ich podsumowanie dyskusji:

 

Działania Izraela, związane z katastrofą tsunami, nie mają żadnego związku z wyjaśnieniem spraw okupacji. Lecz sprawa tego, czy artykuł który ty, Alison, wysłałaś, jest czy nie jest fanatycznie antyżydowski jest absolutnie związana z naszymi wysiłkami. Gdybyśmy byli z Zachodu, olbrzymie dziedzictwo nacisków antyżydowskich podniosłoby nas na duchu.  Ważnym jest, żeby wyraźnie piętnować fanatyzm antyżydowski, bez żadnych uników. Myślę, że większość prac Shamira, łącznie z poniższym artykułem, jest fanatyczna, myślę także, że my wszyscy jesteśmy zobowiązani podjąć konieczne osobiste wysiłki przeciwko wszelkiego rodzaju fanatyzmowi, ponieważ fanatyzm skierowany przeciwko Żydom jest czymś złym, tak samo jak fanatyzm skierowany przeciwko każdej innej grupie.

 

Gdzie leży błąd w tym najwyraźniej niepodważalnym dowodzie? Fanatyzm, tj. uprzedzenie przeciwko grupie wyimaginowanej, niezorganizowanej i nie będącej stroną w walce, powiedzmy blondynom, lub czarnym, lub ludziom nazywającym się ‘Piotr’ – nie jest sympatyczny. Jest to moralna wada, jak hipokryzja wzglednie sknerstwo. „Jest to absolutnie niewybaczalne. Tak samo jak gdybyśmy zapomnieli odpowiedzieć na ostatni list cioci Basi.” – mówiąc słowami naszego Michaela Neumanna. Na przykład, blondynce z Europy Wschodniej jest ciężko wjeżdżać do Izraela, ponieważ automatycznie podejrzewana jest o prostytucję Lecz pewien rodzaj uprzedzeń jest normalny – jest to kalkulacja oczekiwania. Na przykład, są plakaty wzywające do używania kondomów podczas stosunków seksualnych z obcymi. Mają one za zadanie uprzedzić młodzież, choć można także nabawić się choroby wenerycznej od własnego partnera; lecz jest to uprzedzenie pożyteczne; tak samo jak plakat ostrzegający przed kieszonkowcami w pewnych miejscach. Czy uważalibyście zdanie: „bankier / prawnik zedrze z ciebie” – za zdanie fanatyczne? Jeśli tak, jestem całkowicie za fanatyzmem. Wszystko wskazuje na to, że bankier lub prawnik zedrą z ciebie, gdy tylko dasz im najmniejszą szansę. Tak, są wyjątki: Lenin i Robespierre byli prawnikami – lecz oni pierwsi zgodziliby się z tym uprzedzeniem.

Ponadto, koncepcja fanatyzmu nie może być używana w stosunku do grup będących stronami w walce. Błędem jest nazywanie każdego stanowiska do, powiedzmy, partii komunistycznej, lub neokonserwatystów – „fanatyzmem” Podczas wojny, zorganizowane grupy walczą ze sobą; na przykład, katolicy walczą z protestantami w Irlandii Północnej; w Palestynie, Żydzi walczą przeciw nie-Żydom; w Drugiej Wojnie Światowej, Rosjanie i Amerykanie walczyli z Niemcami i Włochami; w Iraku, Amerykanie walczą z Arabami. Żołnierze izraelscy, mają rozkaz strzelać, tak aby zabić, do każdego uzbrojonego Araba, każdego podejrzanego nie-Żyda, jak to się zdarzyło w przypadku angielskiego aktywisty pokojowego Toma Hurndalla. Fanatyzm w ogóle nie wchodzi tu w grę: to jest wojna.

Jeśli chodzi o Żydów – są oni zorganizowaną grupą walczącą, obecnie w stanie wojny. Dla zorganizowanej ich podgrupy – Żydów amerykańskich – jest to wojna kolonialna, którą prowadzą (a nie po prostu wspierają) w Palestynie. Są oni wrogo nastawieni do sił pro palestyńskich, tak samo jak Amerykanie do Arabów w wojnie irackiej. Nie znaczy to, że każdy Amerykanin (lub Żyd) jest wrogiem; więcej, jest wielu dobrych Amerykanów (lub Żydów) którzy są przeciwni wojnie w Iraku (lub Palestynie). Niech ci Żydzi (lub Amerykanie) będą dumni, że przekroczyli linię, ponieważ jest to wielkie osobiste osiągnięcie. Jednakże, ich obecność po naszej stronie nie likwiduje wojny. Podobnie, było wielu dobrych i śmiałych Amerykanów, którzy pozdrawiali Hanoi podczas wojny wietnamskiej, lecz wojna była kontynuowana z niesłabnącą siłą.

Przyznanie, że Żydzi są stroną w walce, jest całkowicie zgodne z wypowiedzeniem wojny Niemcom przez Chaima Weitzmana w imieniu Narodu Żydowskiego. Nie oznacza to, że aprobujemy wojnę totalną. W wojnie także są rzeczy niedopuszczalne. Nie chcemy wskrzeszać krwiożerczych diatryb Ilii Erenburga, który nawoływał rosyjskich żołnierzy do mordowania ‘kobiet i nienarodzonych szczeniąt przeklętej rasy [niemieckiej]’ Taka wojna nie jest na zawsze, nie musi być ona totalna, lecz jest to wojna i ŕ la guerre comme ŕ la guerre. Gdy jest wojna, nie ma fanatyzmu, lecz normalne działania wojenne; uprzedzenie nazywane jest ‘arogancją’ i uważane jest za zachowanie do zaakceptowania.

Inny miłujący pokój Żyd, Aslan Levin, argumentował przeciwko temu:

 

W swoim tekście  mówisz, że „my” (myślę, że tutaj masz na myśli wszystkich żądających wolności dla narodu Palestyńskiego) jesteśmy „w stanie wojny z Żydami”, w dużej mierze tak samo, jak Ameryka była w stanie wojny z Niemcami. Argumentujesz w sposób pseudo-logiczny, opisując poniekąd nieszkodliwy fanatyzm skierowany przeciwko blondynkom i prawnikom, przygotowujesz pole dla fanatyzmu przeciwko Żydom (jako narodowi, oczywiście nie przeciwko indywidualnym Żydom), z którymi „my” jesteśmy w stanie wojny. A skoro jesteśmy w tym stanie, to nie jest fanatyzm.

Nawet jeśli wierzysz w ten rodzaj sofistyki, możesz przynajmniej zastanowić się nad praktycznymi konsekwencjami takiej argumentacji. Rosnąca ilość Żydów zmienia swoje rozumienie spraw Izraela przesuwając się ku wspieraniu zakończenia okupacji, a nawet wzrasta liczba rozumiejących wrodzony problem „żydowskiego państwa”. Czy myślisz, że twoja retoryka wspomoże ten ruch? Podobnie w świecie Palestyńczyków i Arabów wzrasta zrozumienie różnicy pomiędzy Żydami i Izraelem oraz otwarcie się na sojusze z Żydami i grupami Żydów. Czy myślisz że twoja retoryczna wojna pomoże temu?

 

Brzmi to sensownie i mądrze, lecz po  zastanowieniu znajdujemy inny przykład sofistyki. Rzeczywiście, argument Levina ma zastosowanie do każdej wojny. Wielu, prawdopodobnie większość, Palestyńczyków nie jest związana z Ruchem Oporu i woli żyć w pokoju, nawet w nieludzkich warunkach narzuconych im przez żydowskie państwo. Jednakże, państwo żydowskie nie stosuje się do argumentu Levina, lecz prowadzi bezlitosną wojnę przeciw cywilom. Wielu, prawdopodobnie większość, Irakijczyków woli pokój niż ataki Amerykanów, lecz oddziały amerykańskie wciąż ich atakują. Levin mówi: „Rosnąca ilość Żydów zmienia swoje zrozumienie spraw Izraela”. Bardzo dobrze, lecz to nie kończy wojny. „Zmiana zrozumienia” nie wystarcza.

Miliony Niemców nie tylko ‘zmieniło swoje zrozumienie’, lecz głosowało przeciwko Hitlerowi w ostatnich wolnych wyborach. Pomimo tego, nie zatrzymało to jednak amerykańskich i brytyjskich sił powietrznych przed bombardowaniem milionów całkowicie niewinnych Niemców – kobiet, dzieci, antyfaszystów. Amerykanie zbombardowali Belgrad i Bagdad – czy przejmowali się kto jest za, a kto przeciwko Saddamowi i Miloszewiczowi? Miliony Amerykanów demonstrowało przeciwko wojnie w Wietnamie, lecz w tym samym czasie zmasakrowano wioskę Mi Lay.

Taka jest logika wojny. Żydowskie dziecko w Nowym Jorku, Montrealu lub Tel Avivie jest niewinne – lecz nie jest ono bardziej niewinne niż dziecko niemieckie w Dreźnie, lub dziecko palestyńskie w Khan Yunes. Wojna zawiera w sobie mordowanie niewinnych. Dlatego wojna jest zła. Lecz w napierającej na nas wojnie, nie ma sensu żądać dwóch różnych podejść do Żydów i do nie-Żydów z powodu wątpliwej koncepcji ‘fanatyzmu’.

Wracając do żydowskich aktywistów, chciałbym zacytować Zeva Chafetsa, amerykańskiego Żyda, który pisał w amerykańskiej gazecie syjonistycznej The New York Daily News:

 

Edward Said nie wysadził Marines w Libanie w roku 1983, nie wzniecił palestyńskiej intifady, ani nie wysłał wahabickich misjonarzy, aby nawoływali do przemocy wobec niewiernych. Oczywiście, nie on skierował samolot na World Trade Center. To co zrobił, polegało na zagłuszeniu intelektualnego radaru Ameryki”.

 

Niektórzy Żydzi (i nie tylko Żydzi) dokładnie tak robią – poprzez wskrzeszenie widma uprzedzenia (fanatyzmu), próbują zagłuszyć nasz intelektualny radar.  Rzeczywiście, z powodzeniem zagłuszyli radar Josepha Massada; opublikował on nawet recenzję książki Nortona Mezevinsky’ego i świętej pamięci Izraela Shahaka, oskarżając ich o fanatyzm i antysemityzm:

 

Według autorów, jako  antysemitów, winny jest judaizm, a nie syjonizm i zsyjonizowany judaizm. Baruch Goldstein, który zmasakrował Palestyńczyków w al-Haram al-Ibrahimi w święto Purim, nie jest rozpatrywany w kontekście rasizmu i kolonialnego syjonizmu oraz swoich niezliczonych masakr Palestyńczyków, lecz jako część tradycji żydowskich mordów nad nie-Żydami. Zaangażowanie się autorów w syjonistyczny projekt asymilacyjny kulturalnego przekształcenia Żydów w europejskich nie-Żydów, przy nazywaniu ich w dalszym ciągu Żydami, jest wszędzie obecne. Ponieważ autorzy mają długą historię opozycji do kolonialnego syjonizmu, więc zgadzają się z syjonizmem asymilacyjnym, który swój impuls asymilacyjny zapożyczył od Haskala”.

 

Jest tutaj pewna poetyczna sprawiedliwość, że Massad, oskarżający Shahaka o antysemityzm, jest teraz oskarżany o to samo przestępstwo: podobnie jak Zinowiew, który oskarżał Trockiego o zdradę, aż nie okazało się, że sam jest oskarżony o zdradę. Zgadzam się z Shahakiem, nawet jeśli Massad umieszcza go wśród ‘fanatycznych antysemitów’: zbrodnie przeciwko nie-Żydom w Palestynie mają quasi-religijny kontekst, jak miała go Noc Świętego Bartłomieja we Francji. Massad myli się przyjmując, że ruch asymilacyjny ograniczony jest do syjonistów – komuniści radzieccy i chrześcijanie byli tak samo za asymilacją, jak syjonizm. Dejudaizacja Izraela jest koniecznym krokiem na drodze do ustanowienia państwa demokratycznego – marzenia Edwarda Saida. Byłoby to zwycięstwem nad główną partią wojny, żydostwem, ponieważ zdejudaizowany Izrael stanie się Palestyną, nawet, gdyby żaden pojedynczy Żyd nie był zraniony lub zmuszony do emigracji. Chad Powers słusznie powiedział:

 

Gdyby zwykłym członkom żydowskiej społeczności (zostawmy już mówienie o nie-Żydach) pozwolono kiedykolwiek śmiało spojrzeć w oczy hipokryzjom, paradoksom, i gwałtom dokonanym nad żydowską tożsamością i historią, wspólnota ta prawdopodobnie uległaby samozagładzie uciekając ze wstydu i rozczarowania. Odarci ze swego wiecznie propagowanego statusu „bohaterskiej ofiary”, wielu „urodzonych Żydów” nieuchronnie wyemigrowałoby z „żydowskiej fortecy przeciwko innym ludziom”, starając się być wiernymi nowej tożsamości” ([106]) - palestyńskiej w Palestynie i amerykańskiej w USA.

 

Nasz przyjaciel, rzecznik sprawy palestyńskiej i płodny autor internetowy George Pumphrey, także został nabrany przez Zenona. Przykładowo, kiedy Manfred Stricker, za Anną Arendt, odwołał się do ‘żydowskich lichwiarzy z Alzacji’, Pumphrey natychmiast dał mu po łapach:

 

„Mówienie o „Żydach z Alzacji”, gdy przedstawia się jedynie sytuację alzackich lichwiarzy, a nie reszty żydowskiej ludności Alzacji, jest wielkim uogólnieniem. Nikt nie twierdzi przecież,  że wszyscy alzaccy Żydzi byli bogaci lub zajmowali się lichwą. Lecz sposób, w jaki to przedstawiono tutaj, mógłby (błędnie) doprowadzić do tego wniosku” ([107]).

 

Tutaj ponownie: wszelka generalizacja – odnosząca się negatywnie tylko do niektórych Żydów – jest zakazana. Pumphrey brnie dalej:

 

Dzięki syjonistom, żaden inny naród na planecie nie jest tak generalizowany – zarówno pozytywnie jak i negatywnie – jak Żydzi. Żydom nigdy nie pozwala się być ludźmi, z ich  cechami dodatnimi i wadami.”

 

Jest to oczywisty nonsens. Każda grupa jest ‘generalizowana’ – w nie mniejszym stopniu Niemcy (Pumphrey mieszka w Niemczech), niż Rosjanie, Arabowie, Francuzi. Prawdopodobnie naród Liechtensteinu nie jest uogólniany, gdyż mało kto wie o jego istnieniu; skądinąd, ‘bycie narodem’ oznacza bycie generalizowanym. Pumphrey też nie okazał się być ponad tą koniecznością, gdyż musiał przejść do uogólnienia Żydów, lecz pozytywnego:

 

„Żydzi, którzy, w swojej większości, są uniwersalistami, nie godzą się z szowinistyczną koncepcją „czystości etnicznej” dla swego ‘kraju rodzinnego’.”

 

Z mego doświadczenia wynika, że każde słowo tego uogólnienia jest nieprawdziwe. Żydzi są ‘uniwersalistami’, jeśli jest to dobre dla Żydów; w przeciwnym wypadku są doskonałymi partykularystami. Lecz jest to pestka w porównaniu z kolejnym twierdzeniem naszego przyjaciela:

 

 

Antysemityzm jest szowinizmem. Nie rozpoczyna się on od wrogości w stosunku do Semitów, lecz od poczucia wyższości nad Semitami (i w końcu wszystkimi innymi). Wybór przedmiotu szowinizmu jest kwestią taktyki a nie strategii. Szowinista odczuwa wyższość nad różnymi grupami ludzi, lecz wyraża swój szowinizm zgodnie z liniami chwilowych lub  taktycznych priorytetów.”

 

Jest to błąd faktyczny: z trudnością można znaleźć antysemitów, którzy odczuwają swą wyższość nad Żydami. Negatywne odczucia w stosunku do wrogów – a powyżej przedstawiliśmy sytuację, w której Żydzi są stroną w walce – to coś normalnego; nie można o nich pisać jako o ‘fanatyzmie’ lub ‘szowinizmie’. Na przykład podczas wojny francusko-niemieckiej w roku 1870 Francuzi nienawidzili Niemców, a Niemcy nienawidzili Francuzów. Nie byli oni „fanatykami”, ponieważ w czasie wojny kategoria ta nie ma zastosowania. Potrzebowali oni tej nienawiści jako obrony psychologicznej na czas wojny: trudno jest zabijać bez nienawiści. Gdy wojna się skończyła, stosunki szybko się znormalizowały i obecnie są one raczej braterskie. Tak samo Żydzi, jeśli i kiedy przestaną być oni stroną walczącą, nie będą nienawidzeni.

Błędy George’a Pumphrey’a, znakomitego myśliciela i aktywisty, wynikają z jego obsesji na tle ‘fanatyzmu’ i ‘szowinizmu’. Pisze on:

 

W następstwie Drugiej Wojny Światowej dominującą normą zachowań obywatelskich stała się odraza do wszelkiej ideologii opartej na szowinizmie, ponieważ WSZELKA ideologia oparta na szowinizmie jest zwiastunem wydarzeń, które mogą doprowadzić do czystek etnicznych (czy to w postaci wypędzenia z danego terytorium czy też poprzez ludobójstwo).”

 

Raczej wątpię w każdą dominującą normę, ponieważ gdyby była ona dobra dla nas, nie byłaby dominująca. Największe czystki etniczne były przeprowadzone po II Wojnie Światowej przez jej zwycięzców i nie towarzyszyła temu żadna ideologia szowinistyczna: mam na myśli deportację etnicznych Niemców z Polski, Czech i Prus. W dyskursie panuje antyszowinizm,  ponieważ dostarcza on filozoficznej broni pozwalającej poradzić sobie z  narodowym oporem przeciwstawiającym się zawładnięciu przez obcych. Tak więc, rosyjska opozycja przeciwko zawładnięciu przez Zachód zwykle nazywana jest ‘szowinistyczną’ lub ‘czerwono-brązową’. Antyszowinizm panuje w narzuconym przez Zachód dyskursie liberalnym, ponieważ pozwala on działać spółkom ponadnarodowym; importować tanią siłę roboczą, i uświęcać Żydów, jako tradycyjnych wrogów szowinizmu.

Lecz w obecnych czasach, jedynie „nasza strona” obawia się „fanatyzmu”. Daniel Pipes, ulubiony mędrzec Busha i gorliwy nacjonalista żydowski, wyjaśnił, że Żydzi w ogóle nie obawiają się tego oskarżenia:

 

Przez lata dominowało stanowisko [Pipesa], że zagrożenie ze strony radykalnego Islamu implikuje imperatyw skoncentrowania środków bezpieczeństwa na muzułmanach. Poszukując gwałcicieli, spogląda się jedynie na mężczyzn. Podobnie, szukając islamistów (stronników radykalnego Islamu), spogląda się na populację muzułmanów. Lecz organizacje lewicowe i islamistyczne tak skutecznie wpłynęły na opinię publiczną, że kulturalne społeczeństwo stroni od poparcia skupienia się na muzułmanach. Nieustraszona [żydowska] felietonistka Michele Malkin ostatnio opublikowała książkę  noszącą prowokacyjny tytuł W obronie internowania: Przypadek rasowego profilowania w II Wojnie Światowej i wojnie przeciwko terrorowi. Prawidłowo wnioskuje ona, że rządy, w swojej polityce bezpieczeństwa wewnętrznego, szczególnie w czasie wojny, powinny uwzględniać przynależność narodową, etniczną i religijną i angażować się w coś, co nazywa ‘profilowaniem groźby’.

 

Pipes i Malkin, ostrze zorganizowanego żydostwa amerykańskiego, nawołują do internowania muzułmanów w zamkniętych obozach i pozbawiania ich praw konstytucyjnych. Guantanamo to pierwsza jaskółka ich sukcesu. Nie lękają się użyć broni uprzedzenia w stosunku do nie będącej stroną walczącą wspólnoty muzułmańskiej, ponieważ mają zaufanie do naszych przyjaciół, Massada, Pumphreya i innych, którzy zablokują każde  podobne posunięcie wobec nich.

Problem ten jest bardzo widoczny na całym świecie. W Szwecji, aktywiści na rzecz Palestyny są kierowani przez młodego człowieka pochodzenia palestyńskiego, lecz wychowanego w Szwecji, Ammara Makboula. Ten Makboul nienawidzi ‘fanatyzmu’ tak bardzo, że zakazał wszelkich wzmianek o ‘osadnikach żydowskich’ w Gazie, z powodów podobnych do tych, jakie określił Pumphrey w związku z żydowskimi lichwiarzami z Alzacji. Według niego, należy ich określać jako ‘osadników’, bez ‘fanatycznego i antysemickiego odwoływania się do ich żydowskości’.

Przeciwnik nie ma takich obaw. Alan Dershowitz nawołuje do torturowania Palestyńczyków i likwidowania ich wiosek; pomimo to wciąż jest profesorem prawa na Harvardzie. Inny Żyd, amerykański profesor, Linda Allen z Baruch College, CUNY, Nowy Jork, nawołuje ([108]) do przemieszczenia Palestyńczyków na Synaj. Taka sytuacja jest nie do przyjęcia. Rycerskość naszych przyjaciół przypomina mi śmiałą polską kawalerię z roku 1939 – oni rzeczywiście starali się konno zatrzymać czołgi Heinza Guderiana, ponieważ uważali, że ich szlachetne dusze z honorem wyjdą ze spotkania z czołgami. Jak wiemy, Polska skapitulowała w ciągu miesiąca.

Przyjaciele Palestyny nie mają problemu z indywidualnymi Żydami – mogą być oni dobrzy lub źli, mogą być naszymi stronnikami lub antagonistami. Lecz przyjaciele Palestyny mają problem z ‘żydostwem’, czyli zorganizowaną strukturą wspólnot żydowskich. Kilka tygodni temu, Haaretz opublikował ogromne całostronicowe ogłoszenie podpisane przez wszystkich trzystu znaczących rabinów kraju, nawołujące do „zemsty na złym ludzie” [Palestyńczykach] i wymuszenia religijnego obowiązku „nieoddania im ani jednej piędzi świętej ziemi”. Jest to nawoływanie do świętej wojny.

Odpowiedzią na nawoływanie do wojny jest przeważnie wojna. Gdy Niemcy wypowiedziały wojnę Francji (w roku 1939) lub Rosji ( w 1941) wszyscy Niemcy cierpieli w jej konsekwencji, chociaż decyzja została podjęta przez kilka osób w Berlinie. Obecnie ogromna większość zorganizowanych wspólnot żydowskich prowadzi wojnę z Palestyną, lecz nasi przyjaciele (na podobieństwo strusia) próbują nie dostrzegać zła.

Położenie indywidualnych Żydów jest o wiele lepsze niż położenie członków innych zbiorowości narodowych.  Indywidualny Żyd może znaleźć się poza konfliktem rezygnując ze zorganizowanego żydostwa. Nikt nie musi być Żydem – każda osoba nazywająca siebie ‘Żydem’ posiada też inną tożsamość. Jest Amerykaninem lub Izraelczykiem, albo Francuzem. Zatem przyjaciele Palestyny muszą stawić czoła nie ludziom żydowskiego pochodzenia, ale żydostwu, składającemu się z ludzi wybierających swoją „żydowskość’ jako najważniejszy identyfikator.

 

Wniosek:

 

W obecnej wojnie, stroną walczącą jest żydostwo; organizacja ta zdecydowała się toczyć wojnę ze zbyt wieloma wrogami jednocześnie. Jednostki pochodzenia żydowskiego mogą być dobre lub złe; lecz organizacja ta jest nam wroga. Zwycięstwo nad nią jest możliwe, lecz musimy przebić jej niewidzialną tarczę, wykutą wieloma sprawnymi rękami w trakcie wielu sporów


 

Rozdział 18

 

Żydzi i Imperium

(Mowa wygłoszona w Izbie Lordów,

Westminster, 23 lutego, 2005)

 

            Panie i Panowie, Gentelmeni, Przyjaciele!

            Jako nieznany pisarz z dalekiej Jaffy, mam wieki zaszczyt mówić do was w tej starej siedzibie demokracji splecionej razem z arystokracją, i chcę podziękować gospodarzowi tego wieczoru, memu drogiemu bratu, Jego Lordowskiej Mości Nazirowi Ahmedowi of Rotheram z pokrytego wrzosami Yorkshire. Dałbym wiele, żeby był tutaj nasz inny drogi zmarły przyjaciel, Sir Robin, Lord Phillimore, którego przyjaźni zawdzięczam wiele mojej miłości oraz zrozumienia dla Anglii. Byłem zaledwie młodym człowiekiem, początkującym dziennikarzem, który przyszedł do pracy w waszej słynnej BBC, kiedy to Lord Phillimore służył mi za pośrednika i przewodnika po dobrej starej Anglii znanej z książki „Klub Pickwicka”, jako że pochodził on z najbardziej angielskiego kawałka ziemi w pobliżu Henley nad Tamizą. W ten sposób Anglia stała się miłością mojej młodości, ta Anglia pubów podających piwo warzone według starych angielskich receptur, Anglia schludnych zielonych skwerów Kensington, gdzie mieszkałem, rannych butelek mleka na schodkach domów, zapachu smakowitego bekonu z jajkami oraz przypalonych grzanek na śniadanie, przyjemnych w dotyku stron Guardiana, spokojnej jowialności Anglików, waszych uroczych dziewcząt, tak miło proponujących i przygotowujących filiżankę herbaty w najmniej odpowiednim momencie, Anglia waszych obywateli zawsze postępujących fair play, zielona słodka i cokolwiek małomiasteczkowa Anglia Blake’a, Hopkinsa, Waugha i G.K. Chestertona, Anglia będąca przeciwieństwem Imperium Brittanicum.

            Im więcej kochałem Anglię, tym większą czułem niechęć do Imperium. Imperium było podłym wynalazkiem XIX wieku. To Imperium zrujnowało Irak i użyło gazów trujących przeciwko swoim obywatelom, na długo przed obecną ofensywą Busha i Blaira w Iraku. Żaden ląd nie był zbyt daleko ani zbyt blisko, by czuć się bezpiecznym przed atakami Imperium: od Shimonoseki w południowej Japonii do Gondor w górach Etiopii, Od Pekinu do Archangielska, od Dublina do Kandaharu, od Drezna w Saksonii do Akki w Palestynie, Imperium bombardowało je wszystkie. I nie  mówię tu o dawno minionych dniach królowej Anny, lecz o ostatnich stu pięćdziesięciu latach, od czasów fatalnego akcentu waszego pierwszego syjonistycznego władcy, Lorda Beaconsfielda.

            W naszym kraju, w Palestynie, większość obecnych żalów jest rezultatem interwencji Imperium Brytyjskgo. Pierwsza Intifada, wielkie powstanie arabskie w latach 1936-1939, spowodowane pełzającym przejmowaniem ziemi przez syjonistów, była zgnieciona z wielkim okrucieństwem przez siły Imperium. Tysiące rdzennych Palestyńczyków zostało zamordowanych, straconych, powieszonych, wygnanych ze swojej ziemi. Arabskiej klęski al-Nakba z roku 1948 nie można zrozumieć, bez uwzględnienia kontekstu poprzedniej wojny imperialnej przeciwko Palestyńczykom. Armie syjonistyczne dobiły rozbrojoną, wykrwawioną, bezsilną wiejską ludność, której elita i najlepsi bojownicy zostali wyeliminowani przez Imperium.

            Och, powiecie, dlaczego powinniśmy pamiętać o tym teraz?. Niestety, nie możemy puścić tego w niepamięć, ponieważ Imperium nie jest rzeczą przeszłości. Jak monstrualny pasożyt zaczęło ono pełzać po wyssaniu soków z poddanych Brytyjskich. Jego stolica została przeniesiona do Waszyngtonu oraz Nowego Jorku, natomiast Anglia została służebną częścią Imperium, Grecją Nowego Rzymu, lub raczej Tyrem Nowej Kartaginy. Nie tylko wasz RAF pomaga Amerykanom, lecz także wasze BBC, niegdyś wzór obiektywności, stało się narzędziem propagandy Nowego Imperium.

            Nie przybyłem, aby was potępiać, ale aby złożyć kondolencje, ponieważ Anglia jest jedną z ofiar tego Imperium. Przybyłem po raz pierwszy na waszą ziemię jakieś trzydzieści lat temu, i od tego czasu Imperium konsumuje was w takim samym stopniu, jak konsumuje wszystkich innych. Londyn stał się kosmopolitycznym miastem bez własnego oblicza, wasze kino jest zniszczone, waszymi ulicami zawładnęły międzynarodowe sieci sklepów, wasze gazety należą do syjonistów i istnieje niebezpieczeństwo, że brzemię Imperium zamieni Anglików w ludzki proch, tak jak było to z Rzymianami oraz Macedończykami w starożytności, a nizadługo powtórzy się to z  Amerykanami.

            Imperium nie przynosi ludziom, łącznie z ludnością kraju macierzystego, niczego dobrego. Rozważmy przypadek Palestyny. Tysiące młodych Brytyjczyków poległo w imię podbicia Palestyny i oddania jej Żydom. Popełnili wiele okrucieństw, zamordowali wielu rodzimych mieszkańców, i narzucili w Palestynie żydowską supremację. Nie otrzymali za to wdzięczności. Starsi ludzie być może pamiętają późniejsze ataki terrorystyczne syjonistów na oddziały brytyjskie, zamach na Lorda Moyne. Być może pamiętają dwóch sierżantów brytyjskich, porwanych i powieszonych przez Żydów, ich martwe ciała zostały sprofanowane po  złapaniu w pułapkę przez morderców. Menachem Begin, nasz późniejszy premier, był szczególnie  dumny z tego. Młodsi ludzie nie będą nawet o tym wiedzieli, ponieważ wasze media, pamięć i system nerwowy narodu, zostały zrabowane przez syjonistów, takich jak Conrad Black i Murdock, a oni nie pozwolą, aby o tym fakcie pamiętano.

            Lecz pamięć jest bardzo ważna, ponieważ Nowe Imperium powtarza metody Starego. Obecnie w Iraku, Stany Zjednoczone i podlegli im Brytyjczycy kontynuują tą samą starą walkę o zapewnienie żydowskiej supremacji na Bliskim Wschodzie, ponieważ sama Anglia - lub nawet angielski biznes - nie ma potrzeby przebywania w Bagdadzie i w Basrze. Wszak na Bliskim Wschodzie mamy tylko jeden powód do wojen, terroru i problemów - i jest nim narzucenie żydowskiej supremacji. W naszym kraju, Izraelu oraz Palestynie, moglibyśmy mieć pokój już dzisiaj, gdybyśmy zgodzili się na równouprawnienie Żydów i nie-Żydów. Lecz zasada ta, tak dokładnie przestrzegana w Europie, jest wyklęta przez Żydów w Izraelu. Podobnie było w Anglii, przed reformami z roku 1832, kiedy to wasi poprzednicy nie zgadzali się na zrównanie, w obliczu prawa, lorda z człowiekiem z ludu; lub w Rodezji Iana Smitha – gdzie biali osadnicy nie chcieli zrównać się w prawach z czarnymi.

            Zatem Żydzi nie chcą być równi. Lecz dlaczego powinniście pomagać im w ich dążeniu do supremacji? Istnieje taki dowcip amerykański [autorstwa Jay Leno]: „Jeśli Bóg nie zniszczy Hollywood, to powinien przeprosić za Sodomę i Gomorę". Rzeczywiście, jeżeli Anglia wspiera państwo żydowskie, w którym panuje apartheid, to powinna przeprosić Rodezję oraz Południową Afrykę za udział likwidacji ich apartheidu. Dlaczego tak jest? Nie jest to pytanie retoryczne. Dlaczego Nowe Imperium dąży do wojny, narzucając sobie ogromne wydatki i narażając się na niebezpieczeństwa, antagonizując przeciw sobie większą część świata - i wszystko to w interesie żydowskiej supremacji?

            W mojej książce - z  promocją której przyjechałem do Anglii - staram się wyjaśnić, dlaczego Żydzi mają specjalne miejsce w sumieniu imperialnym. Powierzchownie można to wyjaśnić cechami osobowości, specjalną pozycją neokonserwatystów w Waszyngtonie i pozycją żydowskich magnatów medialnych w USA oraz wszędzie indziej. Żydzi rzeczywiście są właścicielami, kontrolują i wydają wielką część mediów masowych, tej ostoi imperialnego myślenia; właśnie w ostatnim miesiącu Rotszyld kupił francuski dziennik La Liberation, a obywatel Izraela kupił kanał TV 4 w Szwecji. Jest to ważne spostrzeżenie, ale nie wystarczające.

            Nowe Imperium, nawet bardziej niż to stare, jest przesycone wartościami judaistycznymi na poziomie ideologicznym i teologicznym. To jest kwestia, którą próbuję się zajmować, ponieważ uprzedzenie co do etnicznego i religijnego pochodzenia jakiejś osoby jest nie tylko niewłaściwe, lecz często wprowadza w błąd. Tak naprawdę, największymi wrogami wartości judaistycznych są często ludzie pochodzenia żydowskiego, że wspomnę tu świętego Pawła, Karola Marksa i Simone Weil, aby uczynić swój wywód bardziej zrozumiałym. Innego przykładu może dostarczyć Sir Carl Popper, wasz kolega, który określił judaistyczną koncepcję wybraństwa jako ‘podłą’. Odrzucił także propozycję zamieszczenia swojego nazwiska w „Żydowskiej Księgdze Roku”, ponieważ, jak powiedział, nie wierzy w rasę i nie ma nic wspólnego z żydowską wiarą i wartościami - pomimo swojego żydowskiego pochodzenia. Nie można koncentrować się na narodowości, należy spojrzeć na ideologię. W Waszym przypadku, Michael Howard jest mniej judaistyczny od Tony Blaira, ponieważ ten pierwszy sprzeciwia się zniesieniu swobód brytyjskich i wprowadzeniu ustawodawstwa antymuzułmańskiego, natomiast drugi wmanewrował Wasz kraj w iracką wojnę w interesach Izraela.

            Podczas gdy tendencja judaistyczna jest po prostu tendencją ideologiczną, to specjalne uczucia względem Żydów są oznaką pewnej pro-imperialnej predyspozycji. Na przykład Tony Blair jest wielkim zwolennikiem Imperium. Lecz nawet gdybyśmy o tym nie wiedzieli, moglibyśmy się tego domyślać, ponieważ wyrażał on nieograniczone poparcie państwu żydowskiemu. Państwo żydowskie jest państwem, w którym Żyd ma więcej praw niż nie-Żyd. Trzy do czterech milionów naszych rodowitych mieszkańców nie ma ani praw wyborczych ani praw obywatelskich ponieważ mają jedną wadę: nie są Żydami. Nie zapominajcie, Rodezja została zdemontowana z powodu tego samego grzechu etnicznej oraz rasowej supremacji ([109]).

            Jakiś czas temu oglądałem „Hard Talk” ("twarde rozmowy") z Tomem Sebastianem na BBC. Tom wyciągał zeznania z ugandyjskiego biznesmena pochodzenia azjatyckiego, żyjącego w Anglii. Mówił mu: „No tak, wy Azjaci w Ugandzie byliście bardzo zaangażowani w działania czarnego rynku i przemyt twardej waluty za granicę, pogardzaliście ludnością rodzimą i wzbranialiście się przed związkami małżeńskimi z nimi.” Faktycznie te same oskarżenia były tradycyjnie kierowane przeciwko Żydom. Gdyby Tim spróbował powiedzieć to Żydowi, byłby wylany z roboty tego samego dnia. Lecz gdy chodzi o muzułmanów - oni nie zrobią zamieszania. Była to tylko „twarda rozmowa”. Nie jest to więc ‘antyrasizm’. Według mnie, takie coś ponownie wskazuje na tajemnicze powiązania Żydów z nowym Imperium.

            Jedną z przyczyn jest to, że Żydzi po prostu lubią Imperium. Jeśli trzeba wybierać pomiędzy Anglią i Imperium, Żydzi wybiorą Imperium. Benjamin Ginsberg, profesor nauk politycznych na Uniwersytecie Johna Hopkinsa, napisał książkę na ten temat pod tytułem „Żydzi i państwo: Śmiertelny uścisk”, gdzie udowadnia miłość Żydów do Imperium, każdego Imperium: Franciszek Józef, ostatni cesarz Cesarstwa Austro-Węgierskiego, zwykł mawiać, że Żydzi są najbardziej lojalnymi jego poddanymi. W waszym kraju Disraeli był jednocześnie dumny ze swego żydowskiego pochodzenia i oddany budowie Imperium.

            Żydowski kawał opowiada o dwóch Żydach, braciach z rewolucyjnej Odessy. Jeden z nich wyemigrował do Anglii i stał się członkiem Izby Lordów, drugi pozostał w Rosji cierpiąc tak samo jak inni. W końcu rosyjski brat został zaproszony przez swego brytyjskiego brata do Londynu. Przybył  do Anglii, otrzymał jej obywatelstwo, mając dużo czasu poszedł na Covent Garden, być może do Pałacu. Nocą bracia wrócili do domu i rosyjski brat zaczął płakać. „Och nie płacz" -  powiedział angielski brat  "ty przeżyłeś swoje życie, ja swoje, mogłoby zdarzyć się całkiem na odwrót.” „Nie rozumiesz mnie - mówi rosyjski brat - opłakuję Indie, które utraciliśmy”.

            Ta miłość do Imperium wyjaśnia łatwość z jaką Żydzi zmieniają swoje sympatie do jakiegoś państwa - faktycznie, ci sami ludzie, którzy robili wszystko dla Imperium rosyjskiego, francuskiego lub brytyjskiego, obecnie zostali gorącymi zwolennikami nowego Imperium Amerykańskiego. Potoczna opinia nazywa to ‘zachowaniem zdradzieckim’, lecz w rzeczywistości jest to miłość do Imperium per se, i nie ma znaczenia kto jest tytularną głową tego Imperium: Żydzi są dobrzy dla Imperium tak długo, jak czują, że Imperium jest dobre dla nich.

            Obecnie w Anglii istnieje duża i kwitnąca społeczność muzułmańska. Według mnie Islam jest formą chrześcijaństwa, jest nawet bliższy credo nicejskiemu niż jacyś Zielonoświątkowcy lub inne amerykańskie sekty. A co ważniejsze, muzułmanie obecnie są  po stronie wolności, przeciwko Imperium, i nie boją się Żydów lub nie-Żydów narzucających wartości judaistyczne. Społeczność ta jest bardzo ważna dla odwrócenia tendencji. Miejmy nadzieję, że zapoznane się z nią będzie bardzo ważne dla przyszłości Anglii.

            Jest to właściwy czas do przezwyciężenia podziału na lewicę i prawicę: jeśli Michael Howard jest na prawicy - za wolnością - a Blair jest na lewicy - za antymuzułmańskim ustawodawstwem, za kontrolą polityczną i za wojną, to terminy te dzisiaj dużo straciły ze swego znaczenia. We wszystkich waszych partiach politycznych są przyjaciele i wrogowie Imperium, a równocześnie wszystkie partie są tak samo infiltrowane przez syjonistów. Istnieje potrzeba nowego przeorientowania w celu zjednoczenia sił antyimperialnych, aby zupełnie wycofać brytyjskie oddziały z zagranicy, aby uniezależnić Anglię od amerykańskiego Imperium, aby w sposób „symetryczny” odpowiedzieć bostońskiej ‘Partii Herbaty’ ([110]).

 

 


[1] Dane z artykułu Silke Lent “Obcy, ale swoi”, przedrukowanego przez Forum, nr 15/2001. Autorka pisze: Niemcewicza prześladował pewien koszmar, w swej satyrze “Rok 3333” –  którą później polscy antysemici mieli powielać jako czarną wizję Judeopoloni – naszkicował on kraj, w którym to nie Żydzi przeistoczyli się w Polaków, lecz Polacy stali się Żydami. Możemy w tym dostrzec (...) rozkład polskiej kultury i tożsamości w wyniku jej stopienia się z kulturą i tożsamością żydowskich sąsiadów. Warto tu dodać, że dokładnie tak widział obecną polską rzeczywistość zmarły rok temu w wieku lat 80, góralski krewny autora tej pracy. Spotkany raz na Bachledzkim Wierchu koło Zakopanego, gdy wypasał resztki swych owiec, pożalił się autorowi: “Co to dzisiaj się porobiło. Dawniej handlowali Żydzi, a górale zajmowali się gospodarką, dzisiaj handlują górale, a ich pola leżą odłogiem”.

[2] Interesującym jest, że Izrael Adam jako cezurę, markującą rozpoczęcie budowy Tysiącletniego Imperium Izraela, traktuje rok 1968, rok sławnej „rewolucji studenckiej” w praktycznie całej Europie. W tym 1968 roku nastąpiła także inwazja „zbuntowanej” Czechosłowacji przez wojska Paktu Warszawskiego i mój, rosyjski podówczas kolega, jak mi opowiadał, brał udział w Moskwie w demonstracji przeciw tej inwazji, za co na krótko został w ZSRR uwięziony, by w 1969 emigrować do Izraela. A jeśli chodzi o autora niniejszego „Wstępu”, to wskutek udziału, w tymże 1969 roku, w organizacji przerzutów paryskich „Kultur” przez Tatry do Polski, został zmuszony do pozostania na Zachodzie przez aż 14 lat, przy czym bardzo szybko na studiach w Berkeley (USA) zmienił charakterystyczne dla Polaków zdanie na temat tego, gdzie znajduje się największe zagrożenie nie tylko dla narodów, ale i dla najzwyklejszego życia na naszej Planecie.

[3] Patrz tekst M.Głogoczowskiego „Biblia i globalizm” napisany oryginalnie w języku francuskim i publikowany w jezyku polskim w periodyku „Ojczyzna” nr. 2/2001, oraz w języku włoskim pod tytułem „Genesi biblica della rivoluzione iperborghese” w kwartalniku „EUROASIA - rivista degli studi geopolitici”, no 2, 2005. Termin „rewolucja hiperburżuazyjna” został po raz pierwszy użyty przez publicystę Denisa Duclos w artykule “La naissance de l’hyperbourgeoisie”, opublikowanym w Le Monde diplomatique, sierpień 1998.

[4] Są to przytoczone przez Izraela Szamira, odnotowane przez ewangelistę Jana, słowa Jezusa Chrystusa w trakcie Ostatniej Wieczerzy. Szamir zauważa, iż słowa te brzmią podobnie do hasła „Ein Volk, ein Führer“ znanego z czasów budowy Tysiącletniej Rzeszy.Niemieckiej. (Patrz  cytowany przez niego tekst  M.G. „Globalizacja: projekt ‘płaskiej ziemi’ i płaskiej kory mózgowej, ale nie Dialog Cywilizacji” w „World Affairs”, New Delhi, no. 1/2004.)

[5] W przytoczonej na końcu niniejszego zbioru esejów, mowie przed angielską Izbą Lordów, I. Szamir stwierdza dosłownie „Według mnie Islam jest formą chrześcijaństwa, jest nawet bliższy credo nicejskiemu niż jacyś Zielonoświątkowcy lub inne amerykańskie sekty. A co ważniejsze, muzułmanie obecnie są  po stronie wolności, przeciwko Imperium, i nie boją się Żydów lub nie-Żydów narzucających wartości judaistyczne.” Podobne opinie wygłasza ponad dziewięćdziesięcioletni, kiedyś bardzo znany, ale dzisiaj prześladowany w swym kraju, filozof francuski Roger Garaudy, który przed II Wojną Światową był aktywnym politycznie katolikiem, potem komunistą, a w latach 1980 przeszedł na Islam i obecnie ukrywa się przed ‘globalistami’ w jakiejś średniowiecznej wieży w Hiszpanii.

[6] Lettre a un religieux, Gallimard

[7] Albert Lindemann, Esau’s Tears, str. 498

[8] www.osu.edu/researchnews/archive/relgwlth.htm

[9] Saki Books, Londyn 1985

[10] Benjamin Ginsberg “The Fatal Embrace: Jews and the State”, University of Chicago Pres, Chicago 1993, str. 73.

[11] http://globalfire.tv/nj/03en/globalism/rabbisandglobalism.htm

[12] The Forward, 22 lutego 2002

[13] New York Times, 9 stycznia 2004

[15] www.globeandmail.ca/servlet/story/RTGAM20040117.wblack17/BNStory/Bus

[16] www.wsws.org

[17] Immanuel Wallerstein, CODA, the so-called Asian Crisis, str.52

[18] Amy Chua World on Fire: How Exporting Free Market Democracy Breeds Ethnic Hatred and Global Instability

[19] http://www.worldnetdaily.com/news/article.asp?ARTICLE_ID=35857

[20] Nie jest to całkowicie nowe zjawisko, już w latach sześćdziesiątych, proamerykańskie tendencje rosyjskich Żydów zostały zauważone przez marksistowskiego naukowca, Izaaka Deutschera, który tłumaczył pewne wątpliwości odnośnie lojalności rosyjskich Żydów w stosunku do ich rosyjskiej ojczyzny

[21] w książce Magister Ludi

[22] O tym, że Cywilizacja Zachodu przypomina swą filo-mamonistyczną strukturą oraz ambicjami podboju Imperium Chińskie w okresie rządów Partii Eunuchów w XV wieku, pisał już Marek Głogoczowski w eseju „Inwazja kastratów”, opublikowanym w „Aneksie” nr. 10, Uppsala 1974. Dopiero całą dekadę później tenże M.G. odkrył w Nowym Testamencie, iż „są trzebieńcy, którzy się sami wytrzebili dla Królestwa Niebios” (Mat. 19. 12).

[23] http://www.findarticles.com/cf_dls/m1181/1999_Fall/56750487/p1/article.jhtml

[24] http://www.geocities.com/CapitolHill/2527/press35.htm

[25] http://www.gush-shalom.org/archives/article38.html

[26] 22/11/03 Gush Shalom

[27] patrz www.israelshamir.net

[28] Matti Golan, Jerusalem Post, 31 grudnia 2003

[29] http://www.kabbalah-web.org/ruskab/index_rus.htm

[30] Simone Weil, Lettre a un religieux, Gallimard

[31] http://www.telfordtools.com/NAAP_Lecture/naaplecture.htm

[32] Mimikra, jest to zjawisko biologiczne charakteryzujące się powierzchownym upodobnieniem się dwóch lub kilku organizmów, które nie są blisko ze sobą spokrewnione taksonomicznie. Upodobnienie to pozwala uzyskać korzyść –  na przykład, ochronę przed drapieżnikami – jednego lub obu organizmów, dzięki pewnej formie „przepływu informacji” zachodzącej pomiędzy tymi organizmami a animowanym czynnikiem selekcyjnym

[33] Ponieważ niektóre chrystologiczne idee są odmiennie rozumiane w różnych kościołach, będziemy trzymać się ortodoksyjnego (prawosławnego?) punktu widzenia, ustalonego przez synody Kościoła zjednoczonego.

[34] W kabale Izrael uważany jest za pierwiastek męski w stosunku do Tory i żeński w stosunku do Boga.

[35] Lettre a un Religieux, Gallimard

[37] www.wjc.org.il/publications/policy_studies/pub_study20.html - Policy Study No. 20 (World Jewish Congress)

[38] Aliance Israelite Universelle

[39] Współczesny geopolityk rosyjski, twórca konceptu „Euroazji” jako przeciwwagi „Imperium Atlantyckiego” (przyp. M.G.).

[40] Rozdział „On the Move” z  książki „The Flowers of Galilee” Israela Shamira

[42] Przeciw-wtajemniczenie (w Metafizyce Dobrej Nowiny), Moskwa 2002.

[43] Leo Trotsky, V. Chernov, N.Valentinov, A. Avtorchanov, Michael Agursky (“Stalin’s Ecclesiastical Background” Survey, Nr. 28, 1984), Robert C. Tucker (“Stalin as a Revolutionary”) oraz wielu innych.

[44] „The Autobiography of Bertrand Russell”, George Allen & Unwin, Londyn 1975, str. 354-5

[45] Robert Ley, „Wir oder die Juden...,” Die HoheitstrKger 3 (maj 1939), str. 4-6

[46] To gromadzone przez Kościół bogactwo nie jest tak całkiem „duchowe” jak to się memu koledze z Izraela naiwnie wydaje. Św. Augustyn w „La doctrina christiana”, w rozdziale XVI, 50-51 pisze, iż chodzi tutaj o prawdziwe złoto i srebro, które Kościół Chrystusowy ma za zadanie gromadzić „Czyż nie podziwiamy jak bardzo objuczony złotem i srebrem wyszedł z Egiptu najmilszy doktor i najświętszy męczennik Cyprian? ... poganie jednak dawali złoto i srebro ludowi Bożemu niejako nie zdając sobie sprawy jak owe dary przechodziły we władztwo Chrystusowe”. Chrześcijańskim odpowiednikiem biblijnego Jeruzalem stał się w średniowieczu rzymski Watykan, z jego nieprzebranymi, zwłaszcza w okresie Renesansu, zasobami „złota oraz srebra” (Przyp. M.G.)

[47] O tym, że ideałem dla świata jest ustrój teokratyczny, M.G. słyszał osobiście z ust Czesława Miłosza, w trakcie jego wykładów z historii literatury słowiańskiej na Uniwersytecie Kalifornijskim w Berkeley, w roku 1970. W innych swych wypowiedziach Miłosz podkreślał, iż „narodowo” czyje się on być „nowotestamentowym Żydem”. Co potwierdza przytoczoną powyżej opinią IASHA, o dążności Żydów (zarówno tych Staro jak i Nowotestamentowych) do zorganizowania Światowych Rządów Teokracji (Y)Izraela – przyp. M.G.

[49] Miszna Tora, Hilchoth Melachim 10

[50] Dzieje Apostolskie, 15:9

[51] 1 Kor. 8

[52] Kongres USA oficjalnie uznał Przykazania Noahidów w aktach prawnych, które przeszły przez obie izby. Kongres oraz prezydent Stanów Zjednoczonych, George Bush, uznali w akcie prawa państwowego 102-14, 102-go Kongresu, że Stany Zjednoczone Ameryki opierają się na Siedmiu Uniwersalnych Prawach Noego. W związku z tym, dany akt prawa państwowego uznał 26 marca 1991 roku za Dzień Edukacji USA (Przymierze boga z Noem zawarte jest w 9 rozdziale Księgi Rodzaju. Najciekawszy jest jego pkt. 2: „A bojaźń i lęk przed wami niech padnie na wszystkie zwierzęta ziemi i na wszelkie ptactwo niebios, na wszystko co się rusza na ziemi i na wszystkie ryby morskie; wszystko to oddane jest w ręce wasze”. Człowiek zatem (w domyśle Żyd, względnie Żydo-Amerykanin) ma być zatem, z woli Boga, Głównym Świata Terrorystą – przyp. M.G.)

[54] Dawid Ben-Gurion, cytowany przez magazyn LOOK, 16 stycznia 1962: http://users.cyberone.com.au/myers/bengur62.jpg

[55] 23 grudnia 2003 roku jerozolimski oddział Agencji AP podał słowa rzecznika policji, że pewna izraelska spółka zażądała od tysięcy chińskich robotników podpisania kontraktu niezezwalającego im na uprawianie seksu z Izraelkami ani na próbowanie nawrócenia ich.

[56] Marek G.zauważa: „Nie jest to wcale przesada. Zachęcanie do egoizmu i samolubstwa stało się prawdziwą „amerykańską misją” w świecie. Pod koniec sierpnia 2002 roku uczestniczyłem w Kongresie „Mut zur Ethik” w Feldkirch w Austrii, gdzie wysłuchałem byłego amerykańskiego senatora Boba Barra wychwalającego „cnotę samolubstwa”. Według Barra, który w sposób mechaniczny powtórzył poglądy amerykańskiej filozof Ayn Rand, „całą historię można byłoby opisać jako wyłamywanie się jednostek spod wpływów plemienia.”

[57] Dr Marek Głogoczowski, „Zachodnie koncepcje porządku społecznego: od ‘Korporacji europejskiej’ A. Comte’a (1842) do ‘Globalnego nowotworu’ F.A. von Hayeka (1939)” [w] „The Impact of Regional Groupings on International Relations”, Jamahir Society for Culture and Philosophy, Vienna 2004.

[58] http://www.nytimes.com/2004/01/25/books/chapters/0125-1st-soros.html

[59] Neil Clark pisał w „New Statesman” z 2 czerwca 2003 roku, w ten sposób o Sorosie:

Powszechna opinia, podzielana przez wiele osób na lewicy, mówi, że socjalizm w Europie Wschodniej upadł na skutek swojej systemowej słabości. Może to być częściowo prawda, lecz rola Sorosa była decydująca. Od roku 1979, co roku wydawał on po 3 miliony dolarów na dysydentów, w tym na polski ruch Solidarności, Kartę 77 w Czechosłowacji i na Andrzeja Sacharowa w Związku Radzieckim. W roku 1984, założył on swój pierwszy Instytut Społeczeństwa Otwartego na Węgrzech i wpompował miliony dolarów w ruchy opozycyjne i niezależne media. Jugosłowianie pozostawali uparcie oporni i ciągle powierzali rządy niereformowalnej Partii Socjalistycznej Slobodana Miloszewicza. Soros stanął na wysokości zadania. Od roku 1991, jego Instytut Społeczeństwa Otwartego przekazał ponad 100 milionów dolarów na konta opozycji działającej przeciw Miloszewiczowi, zakładając partie polityczne, domy wydawnicze i „niezależne” media, takie jak Radio B92, małą zuchwałą studencką radiostację szerzącą zachodnią mitologię, radio to w rzeczywistości było finansowane przez jednego z najbogatszych ludzi świata w interesie najsilniejszego narodu świata.

Soros podkreśla swoją wiarę w ‘społeczeństwo otwarte’, lecz „otwarte społeczeństwa” Sorosa nie zamierzają być w praktyce otwarte na wszystko. Soros uważa społeczeństwo za „otwarte” nie wtedy, gdy respektuje ono prawa człowieka i podstawowe wolności, lecz wtedy, gdy jest ono ‘otwarte’ dla niego i jego współpracowników do robienia pieniędzy. Skopiował on z wielkim powodzeniem opracowany przez siebie szablon na całą Europę Wschodnią, zalecając „terapię szokową” i „reformę ekonomiczną”, rzucając się następnie, wraz ze swymi współpracownikami, by wykupywać wartościową własność państwową po zaniżonych do minimum cenach.

Ponad dziesięć lat po upadku muru berlińskiego, Soros jest niekoronowanym królem Europy Wschodniej. Jego Uniwersytet Europy Środkowej, z oddziałami w Budapeszcie, Warszawie i Pradze oraz programami wymiany z USA, bezwstydnie propaguje etos kapitalizmu neoliberalnego i klonuje następne proamerykańskie pokolenie przywódców politycznych w tym regionie... realizują oni klasyczny, sorosowski program prywatyzacji i liberalizacji ekonomiki – prowadzący do powiększenia przepaści pomiędzy bogatymi i biednymi”.

Soros jest powiązany z innymi entuzjastami Yizraela, Neil pisze: „W jego Human Rights Watch znajduje się Morton Abramowitz, zastępca sekretarza stanu USA ds. wywiadu i analiz w latach 1985-89, a obecnie członek interwencyjnej Rady ds. Stosunków Zagranicznych; były ambasador Warren Zimmerman (którego kadencja w Jugosławii zbiegła się z rozpadem tego państwa); oraz Paul Goble, dyrektor mediów utworzonego przez CIA Radia Wolna Europa/Radia Liberty (które Soros także finansuje). International Crisis Group (ICG) Sorosa chlubi się takimi “niezależnymi” luminarzami jak dawni doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Zbigniew Brzeziński i Richard Allen, a także generał Wesley Clark, w okresie ataku na Jugosławię naczelny dowódca wojsk NATO na Europę. Wiceprzewodniczącym ICG  jest były kongresman Stephen Solarz, scharakteryzowany kiedyś jako ‘naczelny taktyk prawnego lobby izraelskiego w amerykańskim Kongresie’ i sygnatariusz, razem z podobnymi sobie Richardem Perle i Paulem Wolfowitzem, głośnego listu do prezydenta Clintona z roku 1998, nawołującego do ‘wszechstronnej politycznej i militarnej strategii obalenia Saddama i jego reżymu’”

[60] « Les temps modernes », Paryż, grudzień 1993, str. 132,133.

[61] „Survival of the Fittest” (Przeżycie najbardziej dostosowanych), wywiad Ari Shavita, Haaretz, magazyn piątkowy, 9 stycznia 2004, http://www.haaretz.com/hasen/spages/380986.html

[62] Haaretz 16.10.2003

[63] De Coster, « La Legende et les aventures heroiques, joyeuses, et glorieuses d’Ulenspiegel et de Lamme Goedzak au pays de Flandres et ailleurs » (1867; Sławne przygody Dyla Sowizdrzała)

[65] http://www.jewishindy.com/article.php?sid=2931&mode=thread&order=0 i inne strony

[66] Jest t dość dowolna egzegeza słów św. Pawła, który wzorował się na proroctwie Izajasza, przytoczonym we Wstępie do rozdz. 11 – przyp. M.G..

[67] Objaśnienie (3) na dole stron 19-20 Genesis 12:3, cytowane przez WHTT

[68] http://www.thenation.com/doc.mhtml?i=20040105&s=krugman

[69] http://www.forward.com/issues/2003/03.12.19/news4a.html

[70][1] I. Wallerstein „The End of the World as We Know It”, University of Minnesota Press,1999

[71][2] ibid.

[72][3] Historyk i znany polityk z Fundacji Batorego, prof. Bronisław Geremek potwierdził w jednym ze swych publikowanych przez „Rzeczpospolitą” wywiadów, iż plany Zjednoczenia Świata były już gotowe na początku XX wieku i tylko nie przewidziane przez twórców tych planów wydarzenia lat 1917 – 1921 spowodowały odroczenie ich realizacji o całe 70 lat, aż do roku 1989 – przyp. M.G.

[73][4] Esej „On the Move” (W ruchu), w książce „Flowers of Gallile” (Kwiaty Galilei), Dandelion Books, 2004

[74][5] Ang. Neo-Jews; o tym, że chrześcijanie mają stać się ‘Nowymi Żydami” marzył już w swych „Listach” apostoł Paweł, a za nim św. Augustyn w „La doctrina christiana”, Księga Druga, rozdz. 60 – przyp. M.G.

[75][6] Jakby to wyraz ‘książę’ z definicji nie oznaczał automatycznie człowieka. Takich „uczonych niedorzeczności” w naukach św. Pawła mamy więcej. Na przykład w ramach swej deklarowanej „walki ze złymi duchami w okręgach niebieskich”, kilka wierszy wcześniej w tym samym, cytowanym przez I. Szamira „Liście do Efezjan” św. Paweł apeluje do niewolników: „słudzy, bądźcie posłuszni panom na ziemi (czyli dosłownie „książętom świata tego”) z bojaźnią i drżeniem, w prostocie serca swego, jak Chrystusowi” – przyp. M.G.

[76][7] Siergiej Awierincew, Sophia-Logos, Kijów 2001

[77][8] Kevin McDonald, The Culture of Critique, Praeger, 1998, strona 330

[78][9] Ideę tą popierał Bakunin, zapamiętały wróg biurokracji, była ona wspaniale przedstawiona w najlepszej książce Lenina, „Państwo i rewolucja” z 1916 roku. (Naiwność i wręcz infantylizm Bakunina wyśmiewał z kolei już wcześniej F. Engels, który w swym „Liście do T. Cuno” zauważył, iż negujące rolę autorytetów komuny Bakunina nie byłoby w stanie zapewnić sprawnego funkcjonowania kolei, ani produkcji co bardziej złożonych urządzeń – przyp. M.G.)

[79][10] Ta dychotomia między „człowiekiem natury”, a „człowiekiem sztucznych ułatwień oraz zabezpieczeń” występuje już w ST w formie wrogości „lubiącego przesiadywać w namiocie” spokojnego Jakuba/Izraela do jego „przeklętego przez boga”, gwałtownego i ruchliwego jak zwierzę (czyli ‘bestia’) brata Ezawa/Edomu, który zwykł spać pod gołym niebem; w NT podobną dychotomia występuje między poglądami Jezusa „człowieka pól i łąk”, a poglądami św. Pawła, „człowieka miasta zatęchłych szkół rabinackich” – przyp. M.G.

[80][11] Gdy autor polskiego komentarza do niniejszego tłumaczenia powrócił w 1982 roku do rodzinnego Zakopanego, po swych młodzieńczych przygodach w Stanach Zjednoczonych, to na jakiejś konferencji zdarzyło mu się argumentować, że pracowici Amerykanie niezadługo zlikwidują i Tatry i wszystkie inne na świecie góry, zamieniając je na autostrady. Dopiero w kilkanaście lat później odkrył on w ST ustępy, w których prorocy Izraela rzeczywiście z entuzjazmem zapowiadają zrównanie gór i zasypanie dolin, połączone z „prostowaniem dróg Pana”! – przyp. M.G.

[81][12] Tę nadmiarową na Syberii energię elektryczną w końcu wykorzystano do produkcji aluminium, jednak po roku 1991 hutę aluminium sprywatyzowano, i obecnie należy ona do obywatela Izraela.

[82][13]Global Totalitarianism and the Death of Nature”, Diane Harvey, www.rense.com

[83][14] Patrz artykuł Mamilla Pool w zbiorze esejów „Flowers of Gallilee” z 2004 roku. (Izrael Shamir przytacza w nim dane z dawniej publikowanych Historii Żydów, według których lokalni palestyńscy Żydzi, po zdobyciu przez Persów Jerozolimy w 614 roku wymordowali, w okolicach pobliskiego zbiornika wody Manilla, kilkadziesiąt tysięcy jeńców chrześcijańskich – przyp. M.G.)

[84][15] Oczywiście jest to „niewidzialny bóg” YHWH Starego Testamentu, któremu to „Panu” służył wiernie „jak Chrystusowi” św. Paweł, zarówno przed jak i po swej konwersji na chrystianizm. Patrz dane zebrane przez Ireneusza Kanię w eseju „PeRuRWeRu – czyli dwa programy Jahveh” – przyp. M.G.

[85] Ivan Fallon, “The Brothers”, Chicago 1989, str. 335. Te i następne dane zostały dostarczone przez  wspaniałe kompendium żydowskich aktywistów, www.jewishtribalreview.org za co bardzo dziękujemy – I. & A. Szamir. 

[86] Sophie Burnham, The Art Crowd, New York 1973, str. 25

[87] Rubin-Dorsky, People of the Book, str. 279

[88] Eunice Lipton, The Pastry Shop and the Angel of Death, str. 285

[89] George Goodman, New Jewish Elite, 1998  nr 2, str. 73

[90] Robert C. Christopher, Crashing the Gates, NY 1989, str. 121

[91] G. Krefetz, Jews and Money, NY 1982, str. 153

[92] George Goodman, New Jewish Elite, 1998 nr 2, str. 142

[93] Foster and Blau, Art and Sociology, State University of NY Press, 1989

[94] Pelevin, Babylon, Faber and Faber 1999

[95] “The Weird Men Behind George W. Bush’s War” (Żli ludzie stojący za wojnami Busha), Michael Lind, New Statesman (UK) 7 kwietnia 2003. http://www.newamerica.net/index.cfm&pg=article&pubID=1189ś

[96] Dispersion and Globalization: The Jews and the International Economy http://www.wjc.org.il/publications/policy_studies/pub_study20.html Policy Study No. 20 (World Jewish Congress)

[97] M. Olin, Formal Criticism and Jewish Identity, w N. Kleeblat Too Jewish? Jewish Museum, NY str.51

[98] Jest to cytat z mającego już więcej niż sto lat programu organizacji Aliance Israelite Universelle.

[99] Patrz Encyclopaedia Britannica

[100] http://groups.yahoo.com/group/shamireaders/message/439

[101] Patrz: Zenona paradoks strzały; odtworzenie argumentacji (za: Arystotelesa Fizyką, 239b5-7 = RAGP 10): 1. Gdy strzała jest w miejscu równym dokładnie swemu rozmiarowi, jest ona w spoczynku. 2. W każdym momencie swego lotu, strzała jest w miejscu równym dokładnie swemu rozmiarowi. 3. Stąd, w każdym momencie swego lotu, strzała jest w spoczynku

[102] My trwamy przy tych prawdach / Ministranci Wąskiej Bramy

 

[103] http://groups.yahoo.com/group/shamireaders/message/448

[104] Jest to niezwykle ortodoksyjne ugrupowanie żydowskie, wywodzące się z miejscowości Lubawicze na Białorusi, posiadające obecnie wielkie wpływy zarówno w Białym Domu w USA, jak i w Rosji, gdzie corocznie organizuje ono kolonie letnie dla tysięcy żydowskich dzieci. Lubawicze dążą do utworzenia światowej judaistycznej religii w oparciu o USA, z ortodoksyjnymi Żydami jako kastą kapłańską i specjalną „pod-religią”, którą mieliby wyznawać goje – przyp. M.G.

[105] www.israelshamir.net

[106] http://www.jewishtribalreview.org/lapin.htm

[107] http://groups.yahoo.com/group/togethernet/message/15351

[108] http://www.haaretz.com/hasen/spages/489306.html

[109] W tym miejscu, w tłumaczeniu na język polski opuszczony został cały akapit o „represjach” na jakie niedawno narazili się burmistrz Londynu Ken Livingstone, oraz młodociany angielski książę Harry, po ich, śladowych wręcz, aluzjach antysemickich względnie filo-nazistowskich, Bez dodatkowych objaśnień polski czytelnik nie zrozumie tutaj niczego – przyp. tłumacza.

[110] Wojna o Niepodległość USA rozpoczęła się od zatopienia w Bostonie w 1773 roku, przez przebranych za Indian osadników amerykańskich, brytyjskiego statku z herbatą – przyp. M.G.

 

Home