Sułtan i Shaitan
Sułtan jest dobry, to tylko jego wezyrowie są s…syny! Takie myśli
uspokajają niezadowolonych z wydarzeń politycznych w przeciągu całej naszej
historii. Nasze obecne niezadowolenie staramy się pokryć fałszywą nadzieją o
skutecznej interwencji Ameryki w sprawy Palestyny, starając się zarazem umocnić
mit, że Ameryka jest surowym, ale sprawiedliwym mocarstwem. Ale, w miarę, jak "Dzień
Deir Yassin", zamienia się w "Deir Yassin - codzień"- ta nadzieja nas opuszcza.
"Prawdziwa próba dla administracji prez. Busha" pisze Robert Fisk w The
Independent.
"Nie ma czasu do stracenia" wtóruje mu Helena Cobban w Christian Science
Monitor.
A tu podroż Sekretarza Stanu Colina Powella nie przynosi nic - dokładnie nic -
ani żadnej ulgi Palestyńczykom, ani chwili przerwy w atakach Izraela.
Błyskotliwy Norman Finkelstein przypomina nam: "Problem z administracją Busha -
jak stara się nam wmówić - jest za małe zaangażowanie w sprawy Bliskiego Wschodu,
ale tę dyplomatyczną próżnię wypełni Colin Powell swoją misją". W takim razie
pytam się - kto dal zielone światło Izraelowi do rozpoczęcia masakry? Kto
wyposażył Izrael w F-16, helikoptery Apache? Kto głosował w Radzie
Bezpieczeństwa UN przeciwko rezolucji w sprawie międzynarodowych obserwatorów w
regionie mających za zadanie monitorowanie sytuacji? Kto zablokował propozycje
komisarza UN Mary Robinson, wysłania zespołu do zbadania, co naprawdę się dzieje
na terytoriach palestyńskich?
Rozważmy następującą sytuację: A i B zostali oskarżeni o morderstwo. Wszystkie
dowody wskazują, ze A dostarczył B narzędzi zbrodni, A dał mu wyraźny sygnał do
rozpoczęcia mordu, a ponadto spowodował, aby nikt nie słyszał jęków i wrzasku
mordowanych. Czy wyrok sprawiedliwego sadu nie uzna A współwinnym, a nawet tak
samo winnym - jak B ?
Oczywiście Fisk ma racje. Najwyższy czas, żeby przestać się oszukiwać i śnić na
jawie o dobrych sułtanach. Jeżeli jakiś mentalny blok nie pozwala wam zwątpić w
amerykańskie dobre intencje, pomyślcie proszę, że skoro tak - to może jakieś złe
eunuchy opanowały i zniewoliły sułtana, tak jak i wielu innych władców. Ale od
niesmaku i żalu musimy przejść do działania. Było nie było, amerykańska polityka
na Bliskim Wschodzie to nie pogoda, na którą wszyscy narzekają, ale nikt nic nie
może zrobić. Bo my przecież możemy coś zrobić - nawet, jak nasze demonstracje i
protesty nie robią na nikim wrażenia.
Oczywiście, że możemy, i nie będzie to wcale żaden Jihad, ani Wyprawa Krzyżowa.
Robert Jensen z Uniwersytetu Texas pisze "Dziś pomogłem zabić Palestyńczyka!
Jeśli także i ty płacisz podatki rządowi Stanów Zjednoczonych, to ty też
dopuściłeś się mordu."
Wskazuje nam, że to amerykańskie podatki przezbrajają i dozbrajają Izrael i
mordują Palestyńczyków. Ale pozwólcie mi pocieszyć Jensena - podatnicy są
niewinni. Rzeczywistość jest o wiele gorsza, rzeź Palestyńczyków jest opłacana
przez 5 miliardów ludzi żyjących na tej planecie poza granicami USA.
Każdego dnia transferujemy pięć miliardów dolarów do USA, po to tylko, aby
rządzący tym wspaniałym krajem mogli żyć na poziomie do jakiego przywykli i
mogli wytłuc tylu Palestyńczyków ilu się im spodoba. Jeden dolar każdy dzień od
każdego z nas Europejczyków, Azjatów, Afrykanów, Chińczyków I Japończyków,
Rosjan I Arabów.
Te wiercące mózg dane zostały opublikowane w brytyjskim tygodniku "The
Economist". Piszą tam, że robimy to począwszy od 1972 roku, gdyż wtedy USA dało
sobie prawo drukowania tyle dolarów ile się im zechce, podczas gdy my wszyscy
zostaliśmy przypisani do fikcji zielonych - małego świstka papieru, ekwiwalentu
naszej pracy i dóbr światowych.
W rzeczywistości amerykański dolar nie ma żadnego pokrycia.
Jest tylko czekiem wystawionym przez zbankrutowanego utracjusza, nadającym się
do oprawienia i powieszenia nad łóżkiem. A mogą oni drukować tyle, ile im się
spodoba i ile im potrzeba. Czy nie zastanawialiście się nigdy, że istnieje tylko
jedno supermocarstwo, a reszta świata grzęźnie w długach? Przecież to nie jest
żadna tajemnica - mówi o tym Fidel Castro na każdej międzynarodowej konferencji
od 1972 roku, za co spotykają go nie kończące się szykany USA…
Amerykański finansowy "czarnoksiężnik", niejaki Greenspan, odgrywa przed nami
stare zgrane sztuczki polegające na zaufaniu do oszusta, które nazywamy
"piramidą". Gry takie prowadzili i inni, szczególnie w Albanii i Rosji palanty
miejscowych kacyków. Skończyło się katastrofami tych krajów. Czym rożni się ten
szwindel od wszystkich innych to tym, ze "Żydowsko - Amerykańska Piramida" rożni
się wielkością. Jest to Szwindel Globalny! Ale pod wszystkimi innymi względami
jest to taka sama oszukańcza piramida. 90% wszystkich transakcji finansowych to
działania czysto spekulacyjne, pisze Noam Chomski. Piramida jest utrzymywana
tylko dzięki gigantycznej propagandzie i praniu mózgów prowadząca do zwiększenia
konsumpcji i ekspansji. Normalni ludzie w USA i krajach sojuszniczych nie mają z
tego nic: w Anglii bieda wśród dzieci powiększyła się trzykrotnie od "reform"
Margart Thacher, w USA mamy miliony bezdomnych dzieci. Amerykanie, Brytyjczycy,
Niemcy są niemiłosiernie zadłużeni, tak samo, jak wszystkie inne kraje.
Amerykańskim dolarem zastąpiono złoto, tylko dlatego, że zapewniało to stały
procent zysku. Ten stały zysk stał się dla ludzkości tym - czym wysmarowana
miodem lepka dla much. Spowodowało to lawinę długów, doprowadziło do nędzy
państw i ludzi, i stworzyło ordynarnie paskudną aberrację globalizmu. Nie bez
powodu Samuel Brofman - "Samogoniarz"- założyciel dynastii Bronfmanow i ojciec
obecnego prezesa Światowego Kongresu Żydów zapytany, co jest jego zdaniem
najważniejszym wynalazkiem ludzkości - odpowiedział bez namysłu - "procenty od
pożyczki".
To był "Drugi Upadek Człowieka". Adam został skuszony Jabłkiem, my zostaliśmy
skuszeni stałym zyskiem z pożyczonego dolara - współczesnym ekwiwalentem starej
lichwy.
W dawnych czasach, tzw. "antysemicki" Kościół potępiał lichwę - jako
ekskluzywnie żydowskie zajęcie. Dziś jest to zajęcie dla wszystkich. Każdy jest
wspólnikiem używając słów Milo Mindebindera - postaci z "Catch-22" Hellera. I
rzeczywiście - to jest pułapka Catch-22 - nie możesz zabrać swoich ugranych
pieniędzy i odejść, aby się cieszyć łupem - musisz siedzieć przy stole…i grac do
końca.
Dolar amerykański nie jest już żadnym pieniądzem - jest licencją, taką samą, jak
licencja Microsoftu, albo patentem jakiejkolwiek farmaceutycznej firmy.
Kiedykolwiek władcy USA zadecydują, mogą oni zamrozić aktywa sąsiadów, albo
rebelianckich krajów. Iran ma zamrożone aktywa, Irak, Libia, najprawdopodobniej
Arabia Saudyjska będzie miała to samo, jak się nie poprawią szejkowie. Co to
jest? - zagadka Bilbo Baggins'a - przepłacone, niestabilne, zielone i ogromnie
pożądane przez…. durni?
W ostatnich dniach wojny we Wschodniej Azji, płynąłem wolną łodzią w dół rzeki
Mekong, w towarzystwie dziennikarzy, poszukiwaczy przygód, miejscowych
wieśniaków, świń i kur. Łódź dokonywała częstych przystanków zatrzymywana i
okładana "podatkami" i "grzywnami" przez różne walczące partie, ale powoli
posuwała się od starej królewskiej stolicy Luang Praband do Ventiane. W małej
sennej wiosce złożonej z dwudziestu chat i trzech słoni zatrzymaliśmy się na
nocleg. Polazłem do małego chińskiego sklepiku. Przede mną stał ciemny, opalony
partyzant Pathet Lao w grubych gumowych sandałach Ho Chi Minh i z karabinem AK
na plecach, kończył zakupy i płacił jakimiś śmiesznymi kolorowymi papierkami -
były to pieniądze Pathet Lao. Żołnierz wyszedł, a ja wyciągnąłem z kieszeni parę
takich samych banknotów - jakie wydano mi na łodzi - jako resztę - i poprosiłem
sprzedawcę o papierosy - ani się nawet nie ruszył. Mowie do niego - widziałem
żeś przyjął te pieniądze.
Odpowiedział mi ze spokojem i mądrością godną słów Lao-Tzu - "Tak, przyjmujemy,
ale tylko od ludzi z karabinami".
Dolar jest przyjmowany przez większość światowej społeczności ze strachu I
właśnie dlatego siły zbrojne USA każdego roku dostają coraz więcej pieniędzy.
Dlatego pustelnicze państwa Północnej Korei, Iranu i Iraku stały się "Osiami
Zła" - stały się…bo one nie przyjmują dolarów. Ale strach jest złym doradcą, a
upadek piramidy jest nieunikniony. W zasadzie upadek "Piramidy" już się
rozpoczął, zaczął się w sierpniu 2001 roku - jak poinformował The Economist
swoich czytelników w dniu 25.08.2001 roku, i gdyby nie doskonale
zsynchronizowana w czasie interwencja pewnych "nieznanych sił, czy nieznanych
osób" 11 września 2001 roku, dzisiaj dolar amerykański miałby jedynie wartość
numizmatyczną. I nawet III Wojna Światowa może tylko opóźnić ten rozpoczęty
proces.
Poczucie narodowej godności i świadomość swego własnego interesu narodowego
spowodowały, że mądrzy przywódcy wycofali się ze sfery dolara. Europa
wprowadziła Euro, yen japoński skoczył w górę. Ale ich próby zastąpienia papieru
innym papierem i obłożenia go procentem lichwy jest z góry skazany na
niepowodzenie.
Z rewolucyjnym pomysłem wystąpił dr Mahathiar, premier Malezji, proponując
powrót do parytetu złota i srebra, bardziej dokładnie - do złotego Islamskiego
Denara, jako waluty rezerw światowych z zerowym procentem. Jego wspaniała idea
likwidacji dolara i niespłacalnych długów sprawiają, że powinniśmy go porównać
ze Solonem, legendarnym mędrcem Ateńskim, który zlikwidował długi, obalił
oligarchie i zwrócił ludziom ziemię razem z ich wolnością. Jeżeli udałoby się to
powtórzyć, skończyłaby się tragedia Palestyny i wielu narodów Trzeciego Świata.
Dolar amerykański upadnie tak szybko - jak w 1929 roku, razem z jego upadkiem
dokładnie tak samo szybko upadnie amerykańska pomoc dla Izraela i amerykańska
pomoc dla…. waszych wierzycieli. Nie odbierzcie tylko tego, jako atak na
Amerykę.
Zwyczajny, przeciętny Amerykanin tylko zyska. Na początek zostaną Amerykanom
zwrócone im ich domy, które dzierżą w swoich łapach bankierzy, gdyż znikną ich
długi hipoteczne. Ciężar jarzma zadłużenia zwali się z pleców zgiętej pod nim
ludzkości.
Naprawdę, ludzie tacy jak George Soros, czy Mark Rich będą musieli pojawić się w
urzędzie zatrudnienia i szukać pracy, żeby się utrzymać, a z nimi razem ich
tysiące popleczników i popleczników Izraela. Ale nie żałujcie ich, bo nie będą
nam szkodzić wymyślając następne szwindle - bo nie będą mieli czasu ciężko
pracując na swoje własne utrzymanie.
I oto jest prosta odpowiedź na pytanie - jak pomóc Palestynie. Nakażcie swym
wybranym przywódcom, aby wycofali wasze narodowe fundusze i kapitały ze sfery
dolara i wycofali się z żydowsko - amerykańskich banków. Będzie to bardziej
efektywne niż Jihad, czy Wyprawa Krzyżowa, bardziej ludzkie i bardziej
ostateczne niż samobójcze ataki zdesperowanych ludzi.
Jestem zachwycony pomysłem dr Mahathira. Złoty Denar Islamski może nas
wprowadzić w nowy lepszy świat, świat bez niszczącej lichwy, świat w którym
nastąpi pojednanie narodów. Marks cieszyłby się zapewne z ironii historii, gdyby
mógł widzieć, że żydowska rzeź Palestyny może się skończyć tylko przez
odrzucenie współudziału w zdominowanej dolarem Lichwie.
Uwarunkowania religijne nie mogą być pominięte w rozwiązaniach praktycznych.
Islamski Denar zastąpi nasz obecny lichwiarsko bankierski system w sposób, w
jaki dziś znamy i nazywamy go "islamska bankowością". Ale przecież ten sam
system był znany przez stulecia i praktykowany był przez katolików, aż do Jana
Kalwina. Prorok Mahomet tylko umocnił prawo zakazujące lichwy.
Prawo żydowskie zabrania stosowania lichwy w stosunku do innych Żydów (braci),
ale nakazuje stosowanie lichwy w stosunku do obcych (nie Żydów). Św. Ambroży
doskonale rozumiał uwarunkowania lichwy kiedy pisał "Lichwę stosujesz wobec tego,
którego chcesz z rozmysłem i celowo skrzywdzić. Stosujesz lichwę wobec tego,
którego nie jest też zbrodnią zabić"…
Oto dlatego pokój zapanuje w Palestynie wtedy i tylko wtedy, kiedy Żydzi przyjmą
maksymę Św. Tomasza z Akwinu, która brzmi - "Nie ma żadnych obcych!" I uznają
Palestyńczyków - jako swoich braci. Lub, jak powiadał Hosea - Powiedz o braciach
- moi ludzie i o swoich siostrach moje umiłowane.
Tlum. Roman Kafel
|