Izrael
Szamir i Paul Bennett o ostatnim skandalu seksualnym:
Pozostawmy nudną politykę, groźbę wojny i szwindle
finansowe! Może byśmy zajęli się jakimś pikantnym skandalem seksualnym, takim,
jaki lubią tabloidy, a i człowiek myślący mógłby czytać bez wstydu? Proszę
bardzo, skandal w sam raz – eleganckie Szwedki, podstępni szpiedzy,
feministyczni prawnicy, hakerzy komputerowi i sprawa o podwójnym gwałcie!
Zadziwiające przygody kapitana Neo w Blondynii:
kto i dlaczego oskarża twórcę Wikileaks o masowe gwałty?
… tak, na pewno,
będzie nazywał się film, jaki kiedyś nakręci na podstawie tej historii –
powiedzmy Robert Zemeckis albo Mel Brooks, lub być może Stephen Herek. Wydaje
się, że jej główny bohater, Julian Assange, wyskoczył z ekranu w czasie pokazu
filmu The
Matrix innego modnego reżysera – Andy Wachowskiego – wysoki, chudy,
długonogi, jeszcze młody, lecz całkowicie siwy, mieszka w zasadzie w Internecie,
z rzadka zaglądając do rzeczywistości, aby wykonać kilka ćwiczeń z kung-fu.
Podróżuje po świecie, kryjąc się przed władzami amerykańskimi, wozi ze sobą
kilka superlaptopów MacPro, rzadko je i mało pije, i nie są mu potrzebne żadne
wygody zwykłego człowieka. O dziwo, takiego nowoczesnego ascetę szwedzka
prokuratura oskarża teraz o podwójny gwałt.
Podobnie jak Neo
z The Matrix, Assange jest urodzonym hakerem, i robi to nie dla
pieniędzy, lecz z miłości. W roku 1992, gdy miał dwadzieścia lat, przyznał się
do dwudziestu trzech włamań komputerowych w swej rodzinnej Australii, lecz
sędziowie uwzględnili, że robił to nie z chęci zysku, i chłopak jedynie najadł
się trochę strachu. Nie ma dla niego tajemnic i kodów, może włamać się na
najbardziej zaszyfrowaną stronę Pentagonu i uciec ze zdobyczą. Przebija się
przez zasłony, żeby wynieść skrytą za supertajnym szyfrem prawdę. Mam nadzieję,
że po swej ziemskiej wędrówce zostanie świętym orędownikiem hakerów, lub
olimpijskim Bogiem Internetu ze złotym laptopem w dłoniach.
Jego sława
przekroczyła granice hakerskiej komputerlandii, gdy stworzył stronę komputerową
Wikileaks. Gdyby wpadł wam w ręce tajny dokument, wyjawiający podstępne plany
władców tego świata, i gdybyście uważali, ze należy o tym powiadomić
współobywateli – pomoże wam w tym Wikileaks. Dopóki nie pojawił się Assange, był
problem – jak ogłosić tajną informację i nie cierpieć z tego powodu. Mordechaj
Wanunu dostał osiemnaście lat pojedynki za wyjawienie izraelskich tajemnic
atomowych. Assange wymyślił specjalny krypto-serwer, który pozwala przekazywać
informacje całkowicie anonimowo. Nawet wywiady supermocarstw nie mogą wyśledzić,
kto przekazał informacje.
Jego wielkim
sukcesem było opublikowanie wideo, zrobionego przez armię amerykańską w
Bagdadzie. Na filmie żołnierze strzelają do bezbronnych mieszkańców i
dziennikarzy, a pod koniec – także do karetki pogotowia ratunkowego, która
przyjechała ratować rannych. To polowanie z helikoptera miało miejsce trzy lata
temu, w lipcu 2007, a opublikowano je w kwietniu obecnego roku. Według Assange,
wideo stosunkowo długo dostępne było w Waszyngtonie, lecz gazety i telewizja
bały się, albo nie chciały go publikować. Musiała to zrobić Wikileaks. Efekt był
piorunujący.
Wikileaks
opublikowała cały zbiór SMSów z 11 września 2001 roku, a w szczególności
wykazała, że tego dnia amerykańskie bombowce z bombami atomowym wyleciały w
stronę Rosji, a
rоsyjskie
w stronę Ameryki. Świat stanął na krawędzi wojny atomowej.
Opublikowanie
tysięcy tajnych dokumentów z Afganistanu pod tytułem „Dziennik wojny afgańskiej”
obaliło propagandową kampanię na rzecz „wojny o demokrację”.
Wikileaks
opublikowała nazwiska setek afgańskich policjantów i donosicieli, tajnych i
jawnych kolaborantów z amerykańskimi okupantami. Uderzyło to poważnie w wysiłki
Amerykanów mających na celu zainstalowanie w Afganistanie oddanego okupantom
reżymu. Po opublikowaniu nazwisk amerykańskich agentów w Afganistanie Robert
Gates powiedział, że „na rękach Assange jest krew przyjaciół Ameryki”.
Wikileaks po raz
pierwszy udowodniła za pomocą dokumentów, że tajne służby amerykańskie dokonują
o wiele więcej zabójstw politycznych, niż ludzie podejrzewali. Tysiące członków
opozycji w Iraku, Afganistanie i Pakistanie zabił tajny oddział zabójców
Pentagonu, następne tysiące nazwisk jeszcze żyjących ludzi znajduje się na
„czarnej liście śmierci”.
Innym ciosem
było opublikowanie ocen szans na „wolną i niezależną” prasę i telewizję w
Afganistanie i Iraku. Armia amerykańska systematycznie płaciła za „przyjazne
materiały”, jako za reklamę.
Szkoda, że nie
było Wikileaks w roku 1990, bo moglibyśmy się dowiedzieć za ile kupiono opozycję
i zniszczono własny przemysł w byłych demoludach, i kto z kierownictwa
czerwonych przeszedł na stronę przeciwnika strategicznego.
W Ameryce są
prawa, które nie pozwalają na publikowanie tajnych danych. Lecz, jak słusznie
napisał
Grant Smith, na amerykańskiej stronie Antiwar, sąd nad Assange skończyłby
się klapą, ponieważ „Wikileaks nie zajmuje się ujawnianiem tajemnic, a tylko
otwiera oczy Amerykanom na tragiczną wojnę w Afganistanie, bo amerykańska
administracja i armia wszystko utajniają, aby ukryć przestępstwa, korupcję, lub
po prostu błędy”.
Assange ze swoją
Wikileaks wywołał ostre emocje. Daniel Ellsberg, który w swoim czasie
opublikował dokumenty Pentagonu o Wojnie Wietnamskiej, uważa, że życiu Assange
zagraża niebezpieczeństwo. Pentagon
polował na niego, CIA groziło zamknięciem go w Guantanamo, a wielu
prawicowców żądało, by go po prostu zabić. Na przykład, strona „Nowości Prawicy”
Right Wing News
pisała: “Czyż nie znajdzie się agent CIA z karabinem snajperskim, który
wsadziłby mu kulkę w łeb, gdy pojawi się publiczne? Znajdzie się, i dawno już to
trzeba było zrobić. Może też stać się ofiarą katastrofy. W każdym razie, Assange
powinien umrzeć”.
Lecz z drugiej
strony, Juliana Assange pokochano na północy Europy, w Islandii i Szwecji. Na
Islandii, która szczególnie wiele ucierpiała z powodu przekrętów finansowych w
czasie kryzysu 2008 roku, przyjęto specjalne prawo, którego celem jest obrona
Wikileaks. W Szwecji ma silną grupę poparcia, łącznie z Partią Piracką, walczącą
z prawem autorskim i cenzurą. W sierpniu 2010 wylądował w Sztokholmie i został
gorąco przyjęty. Postępowa gazeta Aftonbladet zaproponowała mu pisanie
felietonów, Partia Piracka udostępniła dobrze chroniony serwer. Posypały się
zaproszenia. I wtedy nasz bohater poczuł się zbyt bezpiecznie.
Po kilku dniach,
w piątek, gdy się obudził, zobaczył swój portret na pierwszej stronie bulwarowej
gazety Expressen z wielkim nagłówkiem „Podwójny gwałciciel wkrótce
zostanie aresztowany!” W ten sposób dowiedział się, że dwie młode kobiety, z
którymi wesoło i przyjemnie spędził czas, zwróciły się do policji ze skargą, że
ich zgwałcił.
Nasz kapitan Neo
nie czekał, aż po niego przyjdą. Przebrał się i udał się w nieznanym kierunku –
tak postąpił także Neo w filmie The Matrix. Był gotowy na fortele, ale
nie takie.
Nasz Neo był
gotowy na próbę zabicia go przez przeciwnika. Umieścił na swojej stronie ogromny
zakodowany plik pod tytułem „Ubezpieczenie”, i tysiące aktywistów internetowych
na całym świecie oczekują na hasło, które pozwoli im rozszyfrować i otworzyć tę
skrzynkę Pandory. Lecz zamiast Jamesa Bonda, Matryca napuściła na niego dwie
Szwedki, i dał się złapać na miodową pułapkę. Jeśli nie daje się powstrzymać
wiadomości, można skompromitować herolda. Od tego czasu, zamiast demaskować
Pentagon, Assange stara się usprawiedliwić samego siebie. Z bohaterskiego
bojownika z cenzurą zrobiono z niego masowego gwałciciela.
Gorzej, znalazł
się w głupim położeniu. W piątek podpisano polecenie aresztowania go, które w
sobotę anulowano, w niedzielę oskarżenie o gwałt znikło – i Assange wyszedł z
podziemia. Lecz po tygodniu oskarżenia znowu się pojawiły. Jedną z przyczyn tego
galimatiasu jest to, że Szwecja jest krajem zwycięskiego feminizmu i tam za
gwałt uważa się nie to, o czym myślicie.
Sama historia
podwójnego gwałtu po szwedzku wygląda następująco. W połowie sierpnia,
trzydziestoletnia Anna Ardin, aktywistka partyjna szczebla powiatowego, która
organizowała wizytę Assange w Szwecji, zaprosiła naszego bohatera na tradycyjną
ucztę rakową, ulubione zajęcie Szwedów o tej porze roku, która polega na piciu
piwa z ziołową wódką, śpiewaniu biesiadnych pieśni i konsumowaniu raków z serem.
Są to z zasady wielkie i wesołe biesiady. Po rakach Ardin i Assange poszli do
niej do domu, i przyjemnie spędzili wieczór.
Po dwóch dniach
Assange pojechał na występy w sąsiednim miasteczku, gdzie zajęła się nim znajoma
Anny Ardin, fotografka Zofia Wilen, lat 26. Długo dawała mu znać, że jest nim
zainteresowana, zaproponowała, że pójdzie z nim do hotelu, a potem zaprowadziła
do siebie do domu. Rankiem Assange pojechał dalej, obiecując zadzwonić. Lecz jak
to zwykle bywa, ani nie zadzwonił ani nie napisał. Wtedy Zofia zadzwoniła do
Anny, dziewczyny porozmawiały ze sobą, i doszły do wniosku, że nie o to im
chodziło. Chciały Assange przerobić, a okazało się, że to on je przerobił. Można
zrozumieć ich żal – chciały związać z nim swój los, lecz okazało się, że to
tylko mała przygoda światowca. Gdyby to Polka znalazła się w ich położeniu, to
dałaby w pysk takiemu Don Juanowi i wypłakałaby się w poduszkę. Jednak młode
Szwedki poszły na policję.
Tam skarżyły
się, że Assange wprowadził je w błąd. Taka szybka zmiana partnerów to oszustwo,
a oszustwo jest gwałtem. A ponadto, w którymś momencie nie użył prezerwatywy,
lub ona mu się ześlizgnęła. Zażądały, by poszedł do kontroli, a on machnął na to
ręką. Poszły, więc, same na kontrolę, i okazało się, że są zdrowe, ale przecież
mogło być inaczej. W Polsce prawdopodobnie, takich kobiet w ogóle by nie
zrozumiano, spytano by ich: „Czy użył siły? Nie. Czy poszłyście z nim do łóżka
dobrowolnie? Tak. Czy zaraził was? Nie. Więc nie jest to sprawa policji”. Lecz w
Szwecji dyżurująca kobieta-prokurator po telefonie z policji natychmiast
wypisała polecenie aresztowania „gwałciciela”.
Chociaż, zgodnie
ze szwedzkim prawodawstwem, powinno to być tajne, tego samego ranka historia
pojawiła się na pierwszej stronie Expressen. Główny prokurator – także
kobieta – anulowała polecenie aresztu i zamknęła sprawę o gwałt. Lecz dziewczyny
zatrudniły znanego adwokata, wybitnego gender-aktywistę. Ten zażądał ponownego
rozpatrzenia przez sąd sprawy o gwałt. Na pytanie, dlaczego same dziewczyny nie
uważały, że ich zgwałcono, adwokat odpowiedział: „Przecież nie są prawnikami”.
Od tej pory
Assange jest ciągany na przesłuchania. Każdy protokół przesłuchania natychmiast
jutro ukazuje się na pierwszej stronie Expressen. Wiemy już więcej o
szczegółach życia płciowego szefa Wikileaks, niż o najbardziej bliskich nam
ludziach. Leją na niego pomyje, jak Wezuwiusz lawę na Pompeje.
Pomyje, to silna
broń w rękach Panów Dyskursu, ponieważ posiadają setki gazet i innych środków
masowego przekazu.
W ten sposób
atakowali Scotta Rittera, inspektora ONZ do spraw broni masowego rażenia w
Iraku, który nie poparł amerykańskiego kłamstwa o bombach w rękach Saddama.
Okrzyczano go pedofilem-gwałcicielem, i uratował go dopiero sąd, który odrzucił
oskarżenie.
W ten sam sposób
zaatakowano Philipa Agee, byłego agenta CIA, który zerwał z „Kompanią” i
opublikował prawdziwą historię o jej przestępstwach. Gdy nie udało się go
unieszkodliwić, rozpuścili o nim słuch, że jest alkoholikiem i babiarzem, i
został zwolniony za niekompetentność.
Nawet, jeśli nie
udaje się ugrobić przeciwnika, to udaje się go utytłać w błocie. Od czasu, jak
prokuratura ponownie zajęła się sprawą Assange, powstały całe strony, poświęcone
temu tematowi. Wylewają na niego pomyje, starając się minimalizować skutki
nowego potężnego ciosu, jaki przygotowuje – publikacji tysięcy tajnych
komunikatów z amerykańskich ambasad do Departamentu Stanu. Dopóki leją się
pomyje, Assange jest zbytnio zajęty własnymi sprawami.
Która z dwóch
młodych kobiet odegrała główną rolę – nie wiadomo. Zofia Wilen pierwsza poszła
na policję i pociągnęła za sobą Annę Ardin. Anna jest polityczną aktywistką,
Zofia Wilen zjawiła się znikąd. Nieoczekiwanie napisała Annie, ze chce jej
pomóc. Starała się zainteresować sobą Juliana, poszła z nim na obiad, zaprosiła
do siebie, zapłaciła za bilety na pociąg, a więc dokonała niemało starań, aby
zdobyć naszego bohatera. Wilen przez długi czas mieszkała w USA, i teraz żyje z
Amerykaninem z Brooklynu o nazwisku
Set Bebson. Niektórzy uważają, że jest to dziewczyna z tych, co to marzą o
zaciągnięciu do łóżka gwiazdy rocka lub innego celebryty. Inni widzą w jej
postępowaniu precyzyjny plan „miodowej pułapki”.
Anna Ardin jest
przypadkiem bardziej interesującym. Jest radykalną feministką, spośród
najbardziej zahartowanych. Studiowała i pracowała na znanym ze swego genderowego
opętania uniwersytecie w Uppsali pod kierownictwem nienawidzącej mężczyzn Ewy
Lundgren na wydziale nauk genderowych. Odpowiadała ona za „równość genderową” w
związku studenckim na uniwersytecie i prowadziła wykłady na temat: „Co to są
molestowania seksualne i jak z nimi walczyć”.
Co według niej
oznacza molestowanie, można zrozumieć na podstawie następującej anegdoty. W
czasie jej wykładu student przeglądał swój konspekt. Z tego powodu wniosła na
niego skargę o molestowanie seksualne, ponieważ, nie zwracając na nią żadnej
uwagi, student dyskryminował ją, jako kobietę, wykorzystując sposób „uniżenia
kobiety swoją męską wyższością”. Przestraszony student poszedł błagać o
wybaczenie. Wtedy, Anna Ardin podała drugą skargę na molestowanie seksualne,
ponieważ próbował „pomniejszyć jej odczucia i przeżycia, potwierdzając męską
wyższość”.
W swoim blogu
nawoływała do mszczenia się na mężczyznach sprawcach obrazy, i nawet stworzyła
instrukcję,
jak należy się mścić na mężczyźnie, а mianowicie, przy pomocy prawa należy
unurzać go w błocie w taki sposób, by go zniszczyć i „ukarać za to, co zrobił”.
Jeśli obraza związana była z seksem, to i zemsta powinna być z nim związana.
Szwedzkie prawo
w ostatnich latach zmieniono pod dyktando genderowego lobby, i być może,
posunięto się za daleko. Choć, prawdopodobnie, Szwedki są gwałcone nie częściej
niż Włoszki, to według
statystyki, kobiety w Szwecji 20 (dwadzieścia) razy częściej składają skargi
o gwałt, niż kobiety we Włoszech - za gwałt uważają wszystko, co im się nie
podoba, a za fałszywe oskarżenia nie odpowiadają.
W związku z
historią z Assange amerykańskie media zorganizowały bezpośredni dialog ze swoimi
szwedzkimi kolegami. Gdy reporter z Washington Post dowiedział się, że
policji wystarczy gołosłowne oskarżenie kobiety bez jakichkolwiek dowodów winy,
aby aresztować mężczyznę z oskarżenia o gwałt, wykrzyknął: „Jesteście gorsi niż
Irak za Saddama Husajna!”
Łatwo zwalić
całą tę historię na feministyczne przegięcia i policyjną tępotę, uwalniając w
ten sposób Pentagon od odpowiedzialności, i stwierdzić: „jest to historia o
wojujących ruchu genderowym, który osiągnął w Szwecji swoje apogeum". Lecz jest
także druga strona medalu. Bez poparcia gazet, historii z Assange nikt by nie
zauważył; rozkręcała ją gazeta Expressen, należąca do bogatej żydowskiej
rodziny Bonnierów. Bonnierowie są największymi magnatami medialnymi w Szwecji –
zajmują stanowisko nie tyle proamerykańskie, ile proizraelskie. A jak wiadomo,
izraelskie lobby gorąco popiera wojnę, którą prowadzi Ameryka na Bliskim
Wschodzie, natomiast Wikileaks podrywa poparcie dla wojny w samej Ameryce.
Sama Ardin nie
jest zwykłą feministką – ją deportowano za działalność wywrotową z Kuby, gdzie
związała się z opozycyjną w stosunku do Castro, antykomunistyczną proamerykańską
grupą Las Damas de Blanco (Damy w Bieli). Grupa ta jest finansowana przez
oficjalne instytucje amerykańskie. Popiera je także
Luis Posada Carriles, terrorysta, który wysadził kubański samolot
pasażerski. Po deportacji Ardin pisała
artykuły szkalujące socjalistyczną Kubę, współpracowała z kubańskimi
emigrantami w Miami i Szwecji, w szczególności z grupą Misceláneas de Cuba,
której lider Carlos Alberto Montaner znany jest ze swojej służby w CIA i
poparcia dla terroru antykubańskiego.
Emigranci
kubańscy, podobnie jak zbiegli banderowcy, byli oddziałem szturmowym
amerykańskich służb specjalnych: zapewniali realizację afery Watergate, bili
demonstrantów protestujących przeciwko wojnie w Wietnamie, i, jak
pisał Andres Oppemheimer, aktywnie przekupywali radzieckich dziennikarzy w
decydujących ostatnich latach ZSRR. Lecz w nowych czasach potrzebny jest nowy
styl. Podobnie jak starzy banderowcy, tak i kubańscy emigranci przekwalifikowali
się na bojowników „kolorowych rewolucji”.
Związana jest
także z nimi pseudolewicowa organizacja „Reporterzy bez Granic” (Reporters
Sans Frontičres),
która także napadła na Juliana Assange. Według ich opinii, która całkowicie
zgadza się z opinią Ministerstwa Obrony USA, Assange wystawił na odstrzał
niewinnych afgańskich donosicieli reżymu okupacyjnego. Reporterzy ci zwykle
naprzykrzają się Kubie, dostają amerykańskie granty z antykubańskiej linii i
żyją na koszt Saatchi, największego żydowskiego dilera sztuki w Anglii, który
wykreował Damiena Hirsta.
W ten sposób
schodzą się razem linie sił pola przemienionego przeciwnika: wojna na Bliskim
Wschodzie, poparcie dla Izraela, nienawiść do Kuby i socjalizmu, desakralizacja
sztuki, podważanie autorytetu Kościoła – i genderowi aktywiści. Chociaż w Polsce
bardziej naprzykrzają się nam działacze ruchu gejowskiego, feministki są jeszcze
bardziej radykalne i niebezpieczne dla społeczeństwa. Wywołują one wrogość
między kobietami i mężczyznami i czynią ich sobie obcymi, niszczą rodzinę, i
dopiero po ich długim przygotowaniu sceny geje mogą zagrać swoją rolę.
Nieprzypadkowo
Anna Arden jest genderową aktywistką w szwedzkim Kościele. Pod flagą równości
kobiet, jej siostry odsunęły mężczyzn od odprawiania nabożeństw w kościołach. W
większości szwedzkich kościołów msze odprawiają kobiety, a mężczyzn jest bardzo
mało. Im mniej modlących się – tym mniej obowiązków ma Kościół, więc kościoły
sprzedają kościelną ziemię - duże ogrody, w których wcześniej mógł spacerować
każdy, kto chciał, a po sprzedaży tylko nowi bogacze. Jest to jedna z przyczyn,
dlaczego ta tendencja jest popierana. Aby przyśpieszyć desakralizację
społeczeństwa, feministki dają śluby parom homoseksualnym – i trzy czwarte
zwykłych dwupłciowych par przestało brać śluby w Kościele.
Chociaż ludzie
skłonni we wszystkim widzieć spisek pisali, że Ardin podkupiono, prawdopodobnie
było inaczej. Podobnie jak kubańskie „Damy w Bieli”, Anna Ardin należy do nowej
proamerykańskiej antykomunistycznej rasy pseudolewicowych aktywistek
genderowych, specjalnie wyhodowanej w laboratoriach CIA. Dlatego, po
uwzględnieniu miejscowych warunków, tak dobrze pasowała do wykonania zadania.
Aby skompromitować Juliana w Singapurze, trzeba byłoby mu podrzucić narkotyki.
Aby skompromitować w Anglii – oskarżyć go o wyrzucenie kota do śmieci. A w
Szwecji wystarczył seks za zgodą obu stron.
Tłumaczył: Roman Łukasiak
|